Jesteśmy ze sobą już kilka lat. Zaręczeni.
Narzeczony z domu wyniósł dobre wartości. Dobry, stawiający wierność bardzo wysoko, przystojny, skromny chłopak z zasadami. Mój wymarzony. Pierwsze lata naszego związku były cudowne – częste spotkania, podobne pasje, wspólne podróże, bardzo częsty i długi seks.
Skończyliśmy studia, on awansował w jednej, drugiej firmie, bardziej się otworzył na ludzi, zrobił się bardziej przebojowy. Nadal świetnie się układało. Później problemy natury rodzinnej bardzo wpłynęły na naszą relację (z mojej strony) i mieliśmy naprawdę ciężkie 1,5 roku, związek wisiał na włosku. Nauczyliśmy się ze sobą otwarcie rozmawiać, iść na kompromisy. Przeprowadziliśmy się do dużego miasta niedaleko naszych rodzinnych miejscowości. Jeszcze zanim to zrobiliśmy Narzeczony w rozmowach na temat rozwodów, związków itp. zaczął jakoś dziwnie zmieniać stanowisko. Częściej mówił, że takie są czasy, że jak widzi co się dzieje to pewne wartości przestają mieć znaczenie itp. Stwierdziłam, że ma jakieś zawahanie, ok, może mieć jak każdy, ale był zawsze tak zasadniczy, że nie przejęłam się za bardzo, zresztą zawsze miałam do niego 100% zaufania. Lubi wyjechać z kolegami na męski wypad albo sam – nie mam z tym problemu, wiąże się to z jego pasją. Niekiedy miałam jakieś wjazdy przez telefon jak słyszałam, że siedzą z jakimiś laskami, a gdy pytam jak tam ile Was jest to kobiety pomija. Mam wrażenie, że sam próbował wpoić mi, że jestem histerycznie zazdrosna, a gdyby tak było to przecież mogłabym robić mu problemy już o sam pomysł takich wyjazdów (średnio 3x w roku). Jesteśmy wówczas cały czas na łączach, nie martwiłam się dotychczas, po prostu darzyłam go zaufaniem. Przyszedł moment, że wygadał kiedyś swoje hasło do FB i Instagrama. Biłam się z myślami, ale zrobiłam to. Nic nie znalazłam poza tym, że na instagramie oglądane jakieś cycate dziunie, trochę wpadłam w kompleksy z tego powodu, ale myślałam dopóki to tylko oglądanie to święty spokój, a ja poradziłam sobie z samooceną u terapeuty. Do czasu. Nagle okazało się, że mogłabym trochę przytyć. Rzadziej miał ochotę na zbliżenia, zaczęłam się zastanawiać, myślę faktycznie zawsze chciałam przytyć, ale jakoś się na tym nie skupiałam, bo każdy zwykle mówił, że tak świetnie wyglądam i kobiety chciałyby mieć taką figurę(nie byłam zachudzona, po prostu szczupła i proporcjonalna). Zaczęłam ćwiczyć, więcej jeść, trochę przytyłam, wyglądam lepiej – przyjaciółki i bliscy mówią, że jeszcze lepiej. Narzeczony często mnie dotyka i mówi, że „ładnie rosnę”, że robię się coraz bardziej kobieca i pięknie wyglądam. No więc cieszyłam się z tego, od razu dodam, że mam wysokie libido, Narzeczony nie narzeka (przynajmniej nie powinien…) na dość popularne formy zbliżeń i to częste, kiedyś zamawiałam sobie różne stroje w stylu policjantki itp. w łóżku lubię takie zabawy. Zawsze wydawało mi się zatem, że mój mężczyzna nie powinien mieć ciągotek do innych kobiet. Rozumiem naturalne docenienie piękna, spojrzenie na inne kobiety, faceci to wzrokowcy ok, ale mają też rozum i uważałam zawsze, że jeśli mężczyzna jest szczęśliwy w związku, w łóżku to nie będzie w ten sposób myślał o innych (choć życie teraz mnie bardzo zaskakuje). Starałam się jak najbardziej skrócić krótki nasz opis, teraz do rzeczy.
Narzeczony miał jechać na wieczór kawalerski, nie pojechał ze względów osobistych. Jak się okazało, 3/3 zajętych facetów na imprezie skoczyło w bok – żonaty, zaręczony, z dziewczyną. Gdy powiedział, że ogólnie dobrze się bawili i żałuje, że nie jechał, pociągnęłam go za język i powiedział, że nie zdradziłby mnie przecież, ale dobrze by się zabawił. I że zrozumiał, że w życiu trzeba korzystać ze wszystkiego(faktycznie w innych dziedzinach zrobił się bardzo otwarty i przebojowy), bo jest krótkie, że przecież nie będzie zasłaniał oczu przed każdą kobietą i muszę spasować z tą zazdrością (??), bo co by się stało jakby siedział z kumplami i tylko klepnął w tyłek jakąś babkę. Dodam, że jednocześnie mi też każe się dobrze bawić jak wychodzę z koleżankami, mówi tylko, że mam mieć rozum, ale świetnie się bawić. Niegdyś mówił, że jak chodził na imprezy to w ogóle nie tańczył tylko stał przy barze, jak ja chodziłam to też miałam „za dużo z obcymi nie tańczyć”. Teraz to wygląda inaczej. W ogóle, tłumaczył, że nie mam oceniać tych kolesi, bo ich nie znam i tłumaczył też instynkt męski, że oni mają trudniej w przeżyciu życia z jedną kobietą i zdrady są bardzo częste i mam też zmienić myślenie na ten temat, bo będzie mi się lżej żyło. Chce ślubu kocha mnie i mówi, że trzeba robić wszystko żeby przysięgi dotrzymać, ale jesteśmy tylko ludźmi i to, że potrafimy tak otwarcie rozmawiać jest dobre i jesteśmy na tyle blisko ze sobą, że możemy każdy temat poruszyć. Sporo rzeczy chyba pominęłam, ale nie wiem czy będzie Wam się chciało czytać, może odpowiem na pytania jak będziecie mieli, ale powiedzcie mi tylko czy to normalne… Co się dzieje Czy już przestałam być po prostu w jego oczach atrakcyjna, znudziłam się najzwyczajniej?
Powiedział, że jestem jedyną kobietą, która mogłaby być matką jego dzieci. Mam wrażenie, że jego miłość weszła na jakiś inny level, gdzie nie ma już pożądania do jedynej kobiety, a ja pomimo takiego stażu cały czas mogłabym rozpalać płomień, nie „boli mnie głowa” itp...
Jest mi strasznie przykro, chcę płakać, bo jestem rozczarowana, że nie takiego mężczyznę wybrałam, on był inny i tamtego go pokochałam… Poza tym u mnie wierność jest najwyżej w hierarchii wartości związku i on o tym wie. Nie wiem czy docenić tę szczerość czy już się usprawiedliwia gdyby coś się wydarzyło, to jedną taką rozmowę już mamy za sobą? Panowie, powiedzcie mi o co tu chodzi Panie oczywiście też jeśli macie takie doświadczenia …
Bo wiem, że teraz nic nie zrobił, ale może, a każde jego wyjście będzie się teraz wiązało z burzą myśli i stresem, a zawsze spałam spokojnie ;(
Kocham go bardzo, ale boję się tego związku… Po tym co przedstawił i co tam u jego kolegów się wydarzyło, zaczynam wątpić, czy spotkałabym kogoś z takimi zasadami jak ja…
No i ten IG, sprawdziłam znowu po tej rozmowie, nie powinnam Obserwuje same biuściaste panie, do niektórych pisze, że mają bardzo ładne zdjęcia...