Lady Loka napisał/a:Ty go nie rozgryziesz. Bo to nie Twoje dziecko tylko partner. Powinien zadbać o swoją terapię sam.
Częściowo mi pomogła. Uświadomiła mi rożne mechanizmy istniejące w domu rodzinnym i trochę mnie na nie uodporniła, chociaż i tak czasaki przychodzą gorsze momenty. U mnie było tak, że młodsza siostra jest najlepsza i najwspanialsza a wszystko co ja zrobiłam było byle jak i tak na odczep. Pomimo tego, że obie poszłyśmy w kierunkach, w których chciałyśmy iść, obie z sukcesami.
Efekt jest taki, że z siostrą nie mam kontaktu, a pomimo mieszkania od roku osobno, jedynie tata kilka razy na początku u mnie był, a tak to nie mają czasu i nie chcą mnie odwiedzać.
Z drugiej strony jak z nimi mieszkałam to też spędzali czas częściej w trójkę niż ze mną. Mama jak mnie widzi nigdy nie zapyta co u mnie albo co zrobiłam ciekawego. Zwykle pierwsze słowa to coś w stylu "przytyłaś?" albo "koszmarnie wyglątasz w tej sukience" co zwykle sprawia, że błyakawicznie się od nich ewakuuję. Czasami chciałabym zerwać z nimi kontakt całkowicie a czasami potwornie mnie to boli i potwornie brakuje mi normalnej relacji z rodzicami.
Nie znoszę spotkań rodzinnych, bo na nich czuję się jakbym była jedną wielką porażką, chociaż w pracy mam drugi najlepszy wynik z zespołu. Nie chcę brać ślubu, bo to oznacza pokazanie się, wesele, dzieci tak samo. Wszystko dla mnie jest polem do bycia skrytykowaną.
Jedyne co z tego jakoś dotyka mój związek to niechęć do ślubu i wesela. Reszta jest do przeżycia.
Wiem o tym. Myślę, że może kiedyś otworzy się na tyle, że sam się na nią zdecyduje. Bo ja też lubię patrzeć jak on się stopniowo rozkręca, coś co na początku sprawiało mu jakąś trudność, dziś sprawia mu frajdę albo przynajmniej nie stanowi aż takiego problemu.
Rozumiem Cię. Mam podobnie. Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa. Póki żył mój ojciec, w domu był ciągle alkohol, przemoc, nie było miejsca na normalną rodzinną miłość. Później, gdy ojciec zginął, a miałam 12 lat, zazdrościłam innym dzieciakom pełnych rodzin, wstydziłam się braku ojca, jakikolwiek by nie był. Czułam się gorsza, w sumie często dalej tak się czuję. Nawet teraz, już długo po jego śmierci mój dom rodzinny wcale nie wygląda tak, jak powinien. Wreszcie wymarzyłam sobie kochającą, zgodną i pełną miłości rodzinę, którą jeśli nie mogłam mieć sama, to chciałabym ja taką stworzyć. Pewnie stąd moje rozterki. Zawsze miałam oczy szeroko otwarte na facetów i zawsze było coś, co ich w moich oczach dyskwalifikowało - nawet byle pierdoła. Nie chciałam życia takiego, jakie miała moja mama z ojcem.
Tak jak i Ty mam tęsknotę za dobrymi relacjami rodzinnymi, brakuje mi tego, chociaż tak naprawdę nigdy tego nie znałam. Ale niestety, odcięcie się, to jest chyba jedyne wyjście. Albo nabranie dużego dystansu i świadomości, bo przecież Ty sama wiesz, że to, co sądzi o Tobie rodzina, to nieprawda. Nie warto się z nimi szarpać. Trudno, nie każdy dostaje w prezencie od losu to, czego pragnie.
GabrielaKlym napisał/a:A czy dba o ciebie, gdy jesteś chora? Współczuje ludziom, którzy są chorzy? Bardzo dużo może powiedzieć o człowieku to, jak traktuje słabszych.
To jak zachowuje się przy rodzinie, to niestety ciężko będzie zmnienić. Zastanów się, czy ciebie traktuje tak, jakbyś chciała.
O mnie dba. Tak, też o tym słyszałam. On wobec takich rzeczy jest raczej niewzruszony. A podobno na to właśnie powinno się zwracać uwagę, bo z czasem facet (zresztą każdy człowiek) zacznie odnosić się do nas tak, jak odnosi się do reszty świata.
fuorviatos napisał/a:Powinnaś iść na terapie. Problem nie leży w nim, tylko w Tobie.
Ty go w ogóle nie akceptujesz, bo teraz znając jego rodzinne wzorce tym bardziej powinnaś go rozumieć.
Tymczasem Ty projektujesz swoje lęki co do przyszłej rodziny na niego.
Problem ma podłoże w Twoich obawach, dlatego doradzam spotkanie ze specjalistą.
Możliwe. Jestem tego świadoma, że coś we mnie tkwi.