Facet i jego podejście do dzieci - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet i jego podejście do dzieci

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 37 ]

Temat: Facet i jego podejście do dzieci

...a w zasadzie jego brak.

Czy jeśli mężczyzna dla nieswoich dzieci, które jednak regularnie od dwóch lat widuje, jest oschły, nie próbuje nawiązać kontaktu, nie wdaje się w żadne interakcje, wręcz je ignoruje, mimo że one do niego lgną, może być dobrym ojcem dla własnych dzieci? Głównie pytanie do mężczyzn, jak to u was wygląda? wink

Kobiety, czy któraś z was miała takiego właśnie mężczyznę? Jaki wreszcie okazał się jako tata? Czy coś się w jego zachowaniu zmieniło?

Mam kolegę, który był takim typem. Odkąd urodziły mu się własne dzieci, jest ciepłym i oddanym tatą, o które dba i chętnie się nimi zajmuje.
Niestety, taki jest też mój mężczyzna - powyższy opis tyczy się dokładnie jego, a chodzi o dzieci mojej siostry - taki wobec nich jest, a ja się zastanawiam czy jest szansa na zmianę podejścia. Bo on zapewnia mnie, że będzie dobrym ojcem, a tutaj zachowuje się jak się zachowuje, bo... się wstydzi.

(Ten post był napisany ładniej, ale przy dodawaniu wszystko się skasowało, więc za ewentualny brak spójności przepraszam smile )

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez nudny.trudny (2019-06-17 04:46:44)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Może to zależeć od konkretnej osoby, mam podobnie odkąd pamiętam, nawet w podstawówce nie umiałem bawić się z rówieśnikami, później w czasach liceum czy studiów mój kontakt z dziećmi ograniczał się do maksymalnie 2 godzin rocznie, zdarzało mi się np. zapytać kuzynów jak w szkole, a czego się uczycie, a to pobawicie się w drugim pokoju a my sobie porozmawiamy. Nie mam większych potrzeb ani chęci w tym zakresie, własnych dzieci nie planuję. Mam niepełnosprawność (spektrum autyzmu) więc u osób niezaburzonych może to wyglądać inaczej. Mogą zdarzyć się zarówno przypadki nieumiejętnego pełnienia obowiązków rodzica (tak byłoby w moim przypadku) lub może być tak jak u kolegi którego opisałaś, czyli niezbyt chętne nawiązywanie kontaktów z innymi dziećmi, ale bycie dobrym ojcem dla własnych.

3

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Nie przepadam za dziećmi, a swojego syna kocham nad życie i mam do niego pokłady cierpliwości.

4

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Cyngli napisał/a:

Nie przepadam za dziećmi, a swojego syna kocham nad życie i mam do niego pokłady cierpliwości.

Wierzę, że tak jest, ale wydaje mi się jednak, że u kobiet może to wyglądać trochę inaczej (instynkt macierzyński itp.), więc pytanie bardziej w kontekście panów wink

5

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Ja akurat nie wierzę w coś takiego jak instynkt macierzyński ;-).

Może jacyś panowie się wypowiedzą, ale ja bym była spokojna na Twoim miejscu.

6

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Mój były partner był super wujkiem i uwielbiał dzieci ale swojej siostry i od strony swojej rodziny. Dzieci z mojej rodziny, swoich i moich znajomych ignorował. Może w tym sęk.

7

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Ja dzieci nie lubię. Są głośne, upierdliwe i wszędzie ich pełno. Za to moje, juzt dorosłe, córki twierdzą że byłem dobrym ojcem.

8

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Osobiście uważam że to nie ma żadnego związku, jest ogromna różnica pomiędzy dziećmi swoimi a cudzymi.

9

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Z dziećmi jak z pierdami, z własnymi wytrzymasz : )

10 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-27 18:14:58)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Pozwolę sobie reaktywować temat, bo zastanawiam się, czy przyczyna takiej sytuacji nie ma głębszego dna.

O to zresztą się z facetem pokłóciłam i m.in. przez to prawie się rozstaliśmy. Chodziło o to, że zawsze gdy do niego przyjeżdżałam, przy rodzinie traktuje mnie co najwyżej jak koleżankę. Tzn. nigdy nie przytuli, nie powie nic miłego, nie rozmawia ze mną tak jak zazwyczaj, o pocałunkach nie ma nawet mowy, ba! ledwo mnie w ogóle dotknie. Jego rodzina też ma dziwne podejście - ojciec z bratem ledwo cokolwiek powiedzą - czy to do mnie czy do siebie - jak to w rodzinie, mój facet z bratem chodzą wiecznie jakby naburmuszeni, tylko matka nadrabia gadką, taki typ Zosi-samosi, baby herszt, wszystko najlepiej wiedzącej i robiącej - no typowa teściowa, od której trzeba trzymać się z daleka wink Wszystko to składa się na to, że nie czuję się tam dobrze i nie lubię do niego przyjeżdżać. Do tego, gdy jest w domu nigdy do mnie nie zadzwoni - wstydzi się, bo matka "podsłuchuje".
On wytłumaczył to tym, że u niego w domu tak zawsze było, nigdy nie widział np. żeby ojciec dał buziaka matce czy coś w tym stylu. No taki typowy "zimny chów", bez okazywania żadnych uczuć. Dlatego tak się zachowuje, ale nie potrafi tego zmienić i to się nie zmieni, dopóki tam mieszka, a tam, jak twierdzi, nie jest sobą.
Gdy jest przy mnie, zachowuje się w miarę normalnie. Brakuje mi w nim takiej spontaniczności, wyluzowania, ale jest to do przeżycia. Wśród mojej rodziny czy znajomych też okej, chociaż przy przykładowo składaniu życzeń na święta nigdy nikogo nie przytuli. Jest zdystansowany. Do tego jest pełen kompleksów i ma niską samoocenę.
Ale zastanawiam się, czy te wzorce nie przeniesie do rodziny, jaką mielibyśmy kiedyś założyć. Czy dla swoich dzieci nie byłby też taki zimny... Martwi mnie też to, że jako dorosły facet nie potrafi zmienić swojego zachowania przy matce, tylko wciąż zachowuje się tak, jak ona tego oczekuje, mimo że on rzekomo źle się z tym czuje i wie, że mi też z tego powodu jest przykro. A martwi mnie to, bo przecież kontakty z jego rodziną będą zawsze - czy to rodzinne spędy/święta, czy wizyty u jego rodziców, wreszcie dziecko będzie odwiedzało też dziadków - zawsze wtedy będzie mnie odtrącał...? Czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z dzieckiem, choć to całkiem ogarnięty facet.

Wybaczcie długi post, ale ja już nie wiem co myśleć.

11

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Chodziło o to, że zawsze gdy do niego przyjeżdżałam, przy rodzinie traktuje mnie co najwyżej jak koleżankę. Tzn. nigdy nie przytuli, nie powie nic miłego, nie rozmawia ze mną tak jak zazwyczaj, o pocałunkach nie ma nawet mowy, ba! ledwo mnie w ogóle dotknie.

Mogę powiedzieć, jak to wygląda z mojej strony, bo mam dokładnie tak samo jak Twój facet. Mnie osobiście po prostu krępuje jakieś wielkie przytulanie się czy całowanie przy rodzicach. Uważam, że są gesty zarezerwowane na czas, w którym jesteśmy sami. Kontekst, sytuacja itd.
Nie widzę żadnego problemu. Nie rozumiem czemu miałabyś wymagać, żeby on jakoś specjalnie koło Ciebie latał jak jesteście u jego rodziny. Mi by było głupio.

Co do nieprzytulania Twojej rodziny to też się nie dziwię, nie każdy się musi ze wszystkimi przytulać, zwłaszcza facet.
Jeżeli on widzi, że to kwestia wychowania to zawsze możecie porozmawiać o tym, jak on widzi sytuację z Waszymi dziećmi. Ale jak dla mnie za dużo myślisz i szukasz dziury w całym.

12 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-27 19:09:58)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Lady Loka napisał/a:

Chodziło o to, że zawsze gdy do niego przyjeżdżałam, przy rodzinie traktuje mnie co najwyżej jak koleżankę. Tzn. nigdy nie przytuli, nie powie nic miłego, nie rozmawia ze mną tak jak zazwyczaj, o pocałunkach nie ma nawet mowy, ba! ledwo mnie w ogóle dotknie.

Mogę powiedzieć, jak to wygląda z mojej strony, bo mam dokładnie tak samo jak Twój facet. Mnie osobiście po prostu krępuje jakieś wielkie przytulanie się czy całowanie przy rodzicach. Uważam, że są gesty zarezerwowane na czas, w którym jesteśmy sami. Kontekst, sytuacja itd.
Nie widzę żadnego problemu. Nie rozumiem czemu miałabyś wymagać, żeby on jakoś specjalnie koło Ciebie latał jak jesteście u jego rodziny. Mi by było głupio.

Co do nieprzytulania Twojej rodziny to też się nie dziwię, nie każdy się musi ze wszystkimi przytulać, zwłaszcza facet.
Jeżeli on widzi, że to kwestia wychowania to zawsze możecie porozmawiać o tym, jak on widzi sytuację z Waszymi dziećmi. Ale jak dla mnie za dużo myślisz i szukasz dziury w całym.

Problem w tym, że on nie traktuje mnie nawet neutralnie. Nie chodzi mi o jakieś "lizanie" się przy wszystkich, jak może sobie wyobrażasz, tylko zwykłe sympatyczne gesty, jak to para, których na co dzień u innych widzę pełno, dla mnie są normalne i mi ich brakuje. Np. jak jest u mnie, jest w stanie chociażby pogładzić mnie po kolanie, gdy siedzimy obok siebie, objąć, uśmiechnąć się do mnie, a nie zachowywać się jak obcy człowiek. U siebie zachowuje się jakby jakiś "zaszczuty", nawet nie uśmiechnie się do mnie. No nie wiem jak to określić, żeby było wiadomo co mam dokładnie na myśli.
Myślę też, że nie wyolbrzymiam, skoro on sam twierdzi, że w swoim domu nie jest sobą i boi się/wstydzi matki. Poza tym kiedyś powiedział, że przez matkę ma pewne kompleksy. I ja się wcale nie dziwię. Tylko to już jest dorosły facet.

A to, że dużo myślę i analizuję, to fakt. Jestem DDD/DDA i mam jakąś swoją wizję idealnego partnera/rodziny i mam lęki, że też w jakiś sposób skrzywdzę swoje dzieci i siebie, w tym wypadku wyobcowanym, zimnym ojcem i być może też partnerem.

13

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:

Pozwolę sobie reaktywować temat, bo zastanawiam się, czy przyczyna takiej sytuacji nie ma głębszego dna.

O to zresztą się z facetem pokłóciłam i m.in. przez to prawie się rozstaliśmy. Chodziło o to, że zawsze gdy do niego przyjeżdżałam, przy rodzinie traktuje mnie co najwyżej jak koleżankę. Tzn. nigdy nie przytuli, nie powie nic miłego, nie rozmawia ze mną tak jak zazwyczaj, o pocałunkach nie ma nawet mowy, ba! ledwo mnie w ogóle dotknie. Jego rodzina też ma dziwne podejście - ojciec z bratem ledwo cokolwiek powiedzą - czy to do mnie czy do siebie - jak to w rodzinie, mój facet z bratem chodzą wiecznie jakby naburmuszeni, tylko matka nadrabia gadką, taki typ Zosi-samosi, baby herszt, wszystko najlepiej wiedzącej i robiącej - no typowa teściowa, od której trzeba trzymać się z daleka wink Wszystko to składa się na to, że nie czuję się tam dobrze i nie lubię do niego przyjeżdżać. Do tego, gdy jest w domu nigdy do mnie nie zadzwoni - wstydzi się, bo matka "podsłuchuje".
On wytłumaczył to tym, że u niego w domu tak zawsze było, nigdy nie widział np. żeby ojciec dał buziaka matce czy coś w tym stylu. No taki typowy "zimny chów", bez okazywania żadnych uczuć. Dlatego tak się zachowuje, ale nie potrafi tego zmienić i to się nie zmieni, dopóki tam mieszka, a tam, jak twierdzi, nie jest sobą.
Gdy jest przy mnie, zachowuje się w miarę normalnie. Brakuje mi w nim takiej spontaniczności, wyluzowania, ale jest to do przeżycia. Wśród mojej rodziny czy znajomych też okej, chociaż przy przykładowo składaniu życzeń na święta nigdy nikogo nie przytuli. Jest zdystansowany. Do tego jest pełen kompleksów i ma niską samoocenę.
Ale zastanawiam się, czy te wzorce nie przeniesie do rodziny, jaką mielibyśmy kiedyś założyć. Czy dla swoich dzieci nie byłby też taki zimny... Martwi mnie też to, że jako dorosły facet nie potrafi zmienić swojego zachowania przy matce, tylko wciąż zachowuje się tak, jak ona tego oczekuje, mimo że on rzekomo źle się z tym czuje i wie, że mi też z tego powodu jest przykro. A martwi mnie to, bo przecież kontakty z jego rodziną będą zawsze - czy to rodzinne spędy/święta, czy wizyty u jego rodziców, wreszcie dziecko będzie odwiedzało też dziadków - zawsze wtedy będzie mnie odtrącał...? Czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z dzieckiem, choć to całkiem ogarnięty facet.

Wybaczcie długi post, ale ja już nie wiem co myśleć.


Ale traktuje Cię jak powietrze? Czy po prostu przy nich nie całuje?

14

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
TuliPani32 napisał/a:

Ale traktuje Cię jak powietrze? Czy po prostu przy nich nie całuje?

Trochę może jak powietrze, a trochę jak jakąś totalnie obcą osobę, która przyjechała skądś do nich w gości. Tak oschle.

15

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Chodziło o to, że zawsze gdy do niego przyjeżdżałam, przy rodzinie traktuje mnie co najwyżej jak koleżankę. Tzn. nigdy nie przytuli, nie powie nic miłego, nie rozmawia ze mną tak jak zazwyczaj, o pocałunkach nie ma nawet mowy, ba! ledwo mnie w ogóle dotknie.

Mogę powiedzieć, jak to wygląda z mojej strony, bo mam dokładnie tak samo jak Twój facet. Mnie osobiście po prostu krępuje jakieś wielkie przytulanie się czy całowanie przy rodzicach. Uważam, że są gesty zarezerwowane na czas, w którym jesteśmy sami. Kontekst, sytuacja itd.
Nie widzę żadnego problemu. Nie rozumiem czemu miałabyś wymagać, żeby on jakoś specjalnie koło Ciebie latał jak jesteście u jego rodziny. Mi by było głupio.

Co do nieprzytulania Twojej rodziny to też się nie dziwię, nie każdy się musi ze wszystkimi przytulać, zwłaszcza facet.
Jeżeli on widzi, że to kwestia wychowania to zawsze możecie porozmawiać o tym, jak on widzi sytuację z Waszymi dziećmi. Ale jak dla mnie za dużo myślisz i szukasz dziury w całym.

Problem w tym, że on nie traktuje mnie nawet neutralnie. Nie chodzi mi o jakieś "lizanie" się przy wszystkich, jak może sobie wyobrażasz, tylko zwykłe sympatyczne gesty, jak to para, których na co dzień u innych widzę pełno, dla mnie są normalne i mi ich brakuje. Np. jak jest u mnie, jest w stanie chociażby pogładzić mnie po kolanie, gdy siedzimy obok siebie, objąć, uśmiechnąć się do mnie, a nie zachowywać się jak obcy człowiek. U siebie zachowuje się jakby jakiś "zaszczuty", nawet nie uśmiechnie się do mnie. No nie wiem jak to określić, żeby było wiadomo co mam dokładnie na myśli.
Myślę też, że nie wyolbrzymiam, skoro on sam twierdzi, że w swoim domu nie jest sobą i boi się/wstydzi matki. Poza tym kiedyś powiedział, że przez matkę ma pewne kompleksy. I ja się wcale nie dziwię. Tylko to już jest dorosły facet.

A to, że dużo myślę i analizuję, to fakt. Jestem DDD/DDA i mam jakąś swoją wizję idealnego partnera/rodziny i mam lęki, że też w jakiś sposób skrzywdzę swoje dzieci i siebie, w tym wypadku wyobcowanym, zimnym ojcem i być może też partnerem.


Chodzisz na jakąś terapię związaną z DDD/DDA?

Ja jak idę z partnerem do rodziców to idę tam do nich, nie po to, żeby jego miziać po kolanie. Może od tej strony na to popatrz.

16

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Chcesz zerwać z facetem, ponieważ nie przytula Cię w obecności rodziców, nie przytula twojej rodziny i innych znajomych i ma dziwną rodzinę? No cóż, wolny wybór, ale jak dla mnie szukasz problemu nie tam, gdzie on jest. Masa ludzi ma problem z przytulaniem, ZWŁASZCZA jeśli sami nie byli przytulani.
U mnie tez był zimny chów. Byłoby mi strasznie przykro, gdyby ktoś, zamiast zrozumieć, że mam z tym trudność, stwierdza, że jestem dziwna i nie wie, czy warto przez to ze mną być. A trudność mam. Nie znam zasad zachowania się wśród ludzi, jak to jest z dotykiem - kiedy jaki, co wypada, kogo przytulić, pocałować w policzek, podać rękę, położyć rękę na ramieniu (to wszystko jest dla mnie CZARNĄ MAGIĄ, ale się staram). Tacy ludzie potrzebują bliskości, tęsknią do bliskości, chcą tego kontaktu, ale NIE UMIEJĄ.

A on nie powiedział, że nie chce, tylko nie umie, czuje się niekomfortowo.

17 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-27 20:01:11)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Lady Loka napisał/a:

Chodzisz na jakąś terapię związaną z DDD/DDA?

Ja jak idę z partnerem do rodziców to idę tam do nich, nie po to, żeby jego miziać po kolanie. Może od tej strony na to popatrz.

Byłam na jednej wizycie. Pani "terapeutka" skutecznie mnie do terapii zniechęciła i już tam nie wróciłam. Do nikogo innego już potem nie dotarłam.

Tak, ale póki co oboje mieszkamy ze swoimi rodzinami i wzajemne wizyty to jedyna okazja, żeby wspólnie spędzić czas (oczywiście nie licząc wyjść). On się po prostu jakby wstydzi, że ma dziewczynę, wstydzi się uczuć, o to chodzi. Nie ma tam serdeczności, on sam nie jest naturalny i on to przyznał. Boję się, że ten chłód przeniesie do naszego związku, ewentualnej przyszłej rodziny.

Monoceros napisał/a:

Chcesz zerwać z facetem, ponieważ nie przytula Cię w obecności rodziców, nie przytula twojej rodziny i innych znajomych i ma dziwną rodzinę? No cóż, wolny wybór, ale jak dla mnie szukasz problemu nie tam, gdzie on jest. Masa ludzi ma problem z przytulaniem, ZWŁASZCZA jeśli sami nie byli przytulani.
U mnie tez był zimny chów. Byłoby mi strasznie przykro, gdyby ktoś, zamiast zrozumieć, że mam z tym trudność, stwierdza, że jestem dziwna i nie wie, czy warto przez to ze mną być. A trudność mam. Nie znam zasad zachowania się wśród ludzi, jak to jest z dotykiem - kiedy jaki, co wypada, kogo przytulić, pocałować w policzek, podać rękę, położyć rękę na ramieniu (to wszystko jest dla mnie CZARNĄ MAGIĄ, ale się staram). Tacy ludzie potrzebują bliskości, tęsknią do bliskości, chcą tego kontaktu, ale NIE UMIEJĄ.

A on nie powiedział, że nie chce, tylko nie umie, czuje się niekomfortowo.

Rozmawiałam z nim na ten temat, zwierzył mi się ze swoich kompleksów już dawno temu (a ma je ogromne), swoją niską samoocenę czasem podkreśla (chociaż tych wszystkich negatywnych rzeczy, które o sobie mówi ja wcale w nim nie widzę - wręcz przeciwnie), mówił mi też o matce, która mu różne nieciekawe rzeczy do głowy nawrzucała, płakał przy mnie. Zdecydowałam się go wspierać i mu pomóc, bo są to rzeczy, które utrudniają codzienne funkcjonowanie, czułam, że warto, powiedział zresztą sam, że chce się zmienić. Ale co do czego przychodzi, to się wycofuje. Ja staram się go rozumieć, też nie miałam łatwo w domu, ale często walczę sama ze sobą, próbuję wychodzić ze strefy komfortu, podjęłam próbę terapii (która fakt faktem póki co poległa). Bywa różnie, ale robię postępy, nie załamuję rąk. On każdą możliwość odrzuca, więc pozostaje mi chyba to tylko zaakceptować.


Z jednej strony cieszę się, że mówicie mi, że wyolbrzymiam. Może ja gdzieś gubię jakiś realistyczny ogląd sytuacji przez swoje wewnętrzne problemy, doszukuję się czegoś na siłę...

18

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Idź na terapię. Serio. Znajdź grupę DDA i idź na spotkanie.

Od prawie roku mieszkam z partnerem. Nie mam żadnego problemu z okazywaniem uczuć jak jesteśmy sami. Dalej uważam, że mój dom rodzinny i rodzinne spotkania nie są na to odpowiednim miejscem.

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:

Bywa różnie, ale robię postępy, nie załamuję rąk. On każdą możliwość odrzuca, więc pozostaje mi chyba to tylko zaakceptować.

Szczerze? Mi by było potwornie przykro, gdyby mój facet nie potrafił się do mnie uśmiechnąć, czy musnąć ręką o moją, kiedy jesteśmy w towarzystwie. A pyta się chociaż czy podać Ci coś np. do picia?

Nie wszyscy lubią okazywać swoje uczucia przed innymi, sama nie jestem wylewna i np. nie całuję się namiętnie na oczach widzów, ale ludzkim (chyba) odruchem jest, by okazywać sobie sympatię.

Co do dzieci i jego podejścia. Nie każdy lubi dzieci, ja tak jak Cyngli, nie lubię "obcych", a swoje, wiadomo wink
Mój b. mąż wybiórczo traktował inne dzieci, tzn. ze strony mojej rodziny nie tolerował żadnego, ale ze swojej i owszem. Mój obecny Partner ma super podejście do dzieci i to do wszystkich, nawet do takich, które dopiero co poznał, znajdzie język by z każdym porozmawiać, a dzieci za nim przepadają. Dla mnie jest to bardzo ważne, bo na co dzień, pomaga w wychowaniu mojego. 

Szkoda, że on nie chce nad tym pracować, nie doczytałam, ile jesteście razem. Pytanie, czy będziesz w stanie to zaakceptować na stałe, czy jednak z czasem to w Tobie nie wybuchnie.

20 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-28 10:03:01)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Pokręcona Owieczka napisał/a:
katarine93 napisał/a:

Bywa różnie, ale robię postępy, nie załamuję rąk. On każdą możliwość odrzuca, więc pozostaje mi chyba to tylko zaakceptować.

Szczerze? Mi by było potwornie przykro, gdyby mój facet nie potrafił się do mnie uśmiechnąć, czy musnąć ręką o moją, kiedy jesteśmy w towarzystwie. A pyta się chociaż czy podać Ci coś np. do picia?

Nie wszyscy lubią okazywać swoje uczucia przed innymi, sama nie jestem wylewna i np. nie całuję się namiętnie na oczach widzów, ale ludzkim (chyba) odruchem jest, by okazywać sobie sympatię.

Co do dzieci i jego podejścia. Nie każdy lubi dzieci, ja tak jak Cyngli, nie lubię "obcych", a swoje, wiadomo wink
Mój b. mąż wybiórczo traktował inne dzieci, tzn. ze strony mojej rodziny nie tolerował żadnego, ale ze swojej i owszem. Mój obecny Partner ma super podejście do dzieci i to do wszystkich, nawet do takich, które dopiero co poznał, znajdzie język by z każdym porozmawiać, a dzieci za nim przepadają. Dla mnie jest to bardzo ważne, bo na co dzień, pomaga w wychowaniu mojego. 

Szkoda, że on nie chce nad tym pracować, nie doczytałam, ile jesteście razem. Pytanie, czy będziesz w stanie to zaakceptować na stałe, czy jednak z czasem to w Tobie nie wybuchnie.

O takie rzeczy pyta, ale to tak jak się gościa pyta z grzeczności. Nie powiem, jeśli chodzi o picie/jedzenie, to dba, ale chodzi mi o brak tego właśnie podejścia, o którym piszesz - zwykłych sympatycznych gestów, nie jakichś wylewnych, ale tak jakby się mnie wstydził przed rodziną. Ale zachowuje się tak dlatego, że tak zachowywano się u niego w domu i on się wstydzi zachować inaczej, jak zazwyczaj, gdy jesteśmy chociażby u mojej rodziny - wtedy jest nieco bardziej "wylewny". Jak jesteśmy sami, też nie ma z tym problemu.
No ale wobec dzieci z mojej rodziny jest totalnie zimny (w swojej nie ma). Może nawet nie to, że ich nie lubi, ale one do niego lgną, to nic nie zagada, nawet jak one zagadują - nie odpowie, nie uśmiechnie się, jak chcą się przytulić - odpycha, nie pobawi chwilę, przychodzi mu to z trudem - tak jak się zachowuje w domu rodzinnym. I boję się, że taki "zimny chów" z domu przeniesie na własne dzieci, bo tak po prostu został nauczony. Poza tym z jego rodziną kontaktu przecież nie utniemy. Niby on twierdzi, że tak się zachowuje, bo się wstydzi, że ktoś go obserwuje i nie potrafi być swobodny. Ogólnie on ma problem się wyluzować, powygłupiać. Jest strasznie poważny, chociaż przyznał kiedyś, że chciałby inaczej, ale nie potrafi. Ten wstyd go blokuje.

Ostatnio właśnie wybuchłam. Poszło o coś trochę innego, ale poniekąd się z tym wiązało. To powiedział, że nie zmieni podejścia, póki mieszka u rodziców. I musielibyśmy się wyprowadzić na swoje i wtedy powinno być lepiej. Ale to nie zmieni faktu, że ilekroć będziemy widzieć się z jego rodziną, przy różnych okazjach, on dalej będzie się tak dziwnie, obco zachowywał. No i pozostaje kwestia dzieci.
Ze sobą jesteśmy ponad 2 lata.

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:

Ostatnio właśnie wybuchłam. Poszło o coś trochę innego, ale poniekąd się z tym wiązało. To powiedział, że nie zmieni podejścia, póki mieszka u rodziców. I musielibyśmy się wyprowadzić na swoje i wtedy powinno być lepiej. Ale to nie zmieni faktu, że ilekroć będziemy widzieć się z jego rodziną, przy różnych okazjach, on dalej będzie się tak dziwnie, obco zachowywał. No i pozostaje kwestia dzieci.
Ze sobą jesteśmy ponad 2 lata.

Widocznie jego rodzina tak na niego wpływa.
Nie myśleliście by zamieszkać razem? Może wtedy łatwiej by mu było się otworzyć, niż pod okiem (wg mnie) toksycznej rodziny. Myślę, że to byłoby kluczowe dla Waszego związku. Zobaczyłabyś czy jest w stanie się przełamać, zmienić, czy jednak już taki pozostanie.

22

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Pokręcona Owieczka napisał/a:
katarine93 napisał/a:

Ostatnio właśnie wybuchłam. Poszło o coś trochę innego, ale poniekąd się z tym wiązało. To powiedział, że nie zmieni podejścia, póki mieszka u rodziców. I musielibyśmy się wyprowadzić na swoje i wtedy powinno być lepiej. Ale to nie zmieni faktu, że ilekroć będziemy widzieć się z jego rodziną, przy różnych okazjach, on dalej będzie się tak dziwnie, obco zachowywał. No i pozostaje kwestia dzieci.
Ze sobą jesteśmy ponad 2 lata.

Widocznie jego rodzina tak na niego wpływa.
Nie myśleliście by zamieszkać razem? Może wtedy łatwiej by mu było się otworzyć, niż pod okiem (wg mnie) toksycznej rodziny. Myślę, że to byłoby kluczowe dla Waszego związku. Zobaczyłabyś czy jest w stanie się przełamać, zmienić, czy jednak już taki pozostanie.

Rozmawialiśmy już o tym nieraz. Problem polega na tym, że on niby by chciał, ale wynajem nie, bo nie będzie obcym płacił, chciał mnie ściągnąć do siebie do domu (!), gdzie dawałam mu do zrozumienia, że nie ma takiej opcji wielokrotnie. Ostatnio, wiedząc o tym, że nie chcę tam mieszkać, wyskoczył nawet z pomysłem wybudowania mieszkania na jego rodzinnym podwórku, to przy okazji tej kłótni już dobitnie wybiłam mu to z głowy, to chyba dopiero wtedy uświadomił sobie problem. On najchętniej wziąłby kredyt, kupił jakiś dom i go remontował (to typ, który musi mieć swój garaż i warsztat). Sęk w tym, że ja jestem na etapie poszukiwania pracy i teraz nie ma na to opcji, żeby wziąć go wspólnie, a wolałabym, żeby tak to było niż żeby on brał kredyt sam.
Stanęło jednak na tym, że jak znajdę pracę i się w miarę ustabilizuję, to wynajmiemy jednak jakieś mieszkanie niedaleko. Moim zdaniem chociaż te parę miesięcy pomieszać razem zanim się zrobi jakiś nieodwracalny krok jest ważne.

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Katarinko,  to bardzo dobry pomysł. Piszę oczywiście o wynajmie, bo co do kredytu to zastanowiłabym się 100 razy. W takiej sytuacji, wszystko jest ryzykowne.
Mimo wszystko, on musi być bardzo silnie związany ze swoją rodziną, skoro tak trudno mu jest się wyprowadzić. Dziwne, że zamiast uciekać z zimnego, pozbawionego uczuć domu, on wiąże swoją przyszłość z mieszkaniem z nimi. Rozumiem, że to dom rodzinny, ale ja mi to ciężko pojąć.

24

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Może takie relacje panują u nich w rodzinie, i nie byłoby komfortowo gdyby to zmieniać, okazywać uczucia bardziej niż standardowo, również dla mnie spotkania rodzinne nie byłyby dobrym momentem na to. Rozumiem natomiast Twoją niechęć do mieszkania wspólnie z nimi, wprawdzie ekonomicznie jest to najbardziej korzystne rozwiązanie, jednakże tego typu model rodziny wymaga dobrych chęci ze wszystkich stron, a np. opisane zachowanie potencjalnej teściowej (podsłuchiwanie, sposób rozmawiania) mogłoby stanowić utrudnienie. Piszesz że on jest poważny, natomiast powagę dostrzegam raczej u Ciebie - tu jest cały plan na życie mężczyzny, gdzie i kiedy ma mieszkać, czy wynajęte czy kupione, kiedy ma mieć dzieci, jak ma się zachowywać do dzieci, jak ma się zachowywać gdy jesteście u rodziców. Możesz mieć własne marzenia, tylko pytanie czy taką chęcią zmian nie unieszczęśliwisz siebie i jego, niezależnie czy uda Ci się osiągnąć to co byś chciała czy nie.

25

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Racja, że przy rodzinie nie wypada robić części rzeczy ale też nie można popadać ze skrajności w skrajność... Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zaprosiłbym dziewczynę do domu na przysłowiowy obiad (albo na odwrót) i nie mógł jej przytulić, objąć za ramię czy w ogóle dotknąć. Jak dla mnie to taka sytuacja byłaby bardzo męcząca i jest kilka opcji jakie możnaby zastosować np. przyzwyczaiłbym się do tego, próbowałbym to zmienić (chociaż u Ciebie to raczej byłoby z tym trudno) albo w konsekwencji przestał odwiedzać rodzinę bo miałbym tego dosyć.
Nie oszukujmy się, skoro Ci to przeszkadza to w końcu może się to dobić na kimś.
A co do dzieci to byłbym spokojny bo sam nie lubię obcych, nawet z rodziny nie przepadam. Chociaż w przyszłości wiadome że do swoich będę miał inne podejście smile A to, że je ignoruje czy odpycha to raczej stawiałbym na kwestie wychowania a nie na to jakim będzie ojcem.

26 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-28 12:44:56)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Katarinko,  to bardzo dobry pomysł. Piszę oczywiście o wynajmie, bo co do kredytu to zastanowiłabym się 100 razy. W takiej sytuacji, wszystko jest ryzykowne.
Mimo wszystko, on musi być bardzo silnie związany ze swoją rodziną, skoro tak trudno mu jest się wyprowadzić. Dziwne, że zamiast uciekać z zimnego, pozbawionego uczuć domu, on wiąże swoją przyszłość z mieszkaniem z nimi. Rozumiem, że to dom rodzinny, ale ja mi to ciężko pojąć.

Jasne, ja kredytu nawet nie biorę pod uwagę póki co. On bierze. Tylko, że jak już, to dla własnego bezpieczeństwa wolałabym wziąć go wspólnie. W obecnych czasach różnie przecież bywa.
Wiesz, to też kwestia tego, że przynajmniej przez jakiś czas tak czy siak by tam często przebywał - przerobił u siebie stodołę na warsztat, takie zaplecze pod własną działalność. Więc, no siłą rzeczy tak przez pewien czas będzie i chciał, żebyśmy w tym czasie byli bliżej siebie. Ale mimo to widzę, że go tam jakoś ciągnie. Chciał też, żebym ja przyjeżdżała częściej, nocowała. Ja bym to robiła z chęcią, ale po prostu źle się tam czuję i dlatego nie chcę. Dopiero teraz mu wyłożyłam cały problem i on stwierdził, że mam rację, że on sobie zdaje sprawę. Mimo to jest za swoją rodziną, co z jednej strony rozumiem, ale z drugiej ja w takiej sytuacji chciałabym się zdystansować, jeśli by mi to nie odpowiadało (zresztą w moim domu rodzinnym też jest nieciekawie i dlatego ja z nim absolutnie nie wiążę przyszłości).

nudny.trudny napisał/a:

Może takie relacje panują u nich w rodzinie, i nie byłoby komfortowo gdyby to zmieniać, okazywać uczucia bardziej niż standardowo, również dla mnie spotkania rodzinne nie byłyby dobrym momentem na to. Rozumiem natomiast Twoją niechęć do mieszkania wspólnie z nimi, wprawdzie ekonomicznie jest to najbardziej korzystne rozwiązanie, jednakże tego typu model rodziny wymaga dobrych chęci ze wszystkich stron, a np. opisane zachowanie potencjalnej teściowej (podsłuchiwanie, sposób rozmawiania) mogłoby stanowić utrudnienie. Piszesz że on jest poważny, natomiast powagę dostrzegam raczej u Ciebie - tu jest cały plan na życie mężczyzny, gdzie i kiedy ma mieszkać, czy wynajęte czy kupione, kiedy ma mieć dzieci, jak ma się zachowywać do dzieci, jak ma się zachowywać gdy jesteście u rodziców. Możesz mieć własne marzenia, tylko pytanie czy taką chęcią zmian nie unieszczęśliwisz siebie i jego, niezależnie czy uda Ci się osiągnąć to co byś chciała czy nie.

Możliwe, że nie. Ja martwię się, że te zachowania przeniesie do rodziny, którą założy, a patrząc na jego podejście do dzieci wydaje mi się to możliwe.

A to, że jest poważny, chodzi mi o zachowanie, sposób bycia. Jest sztywny, nie potrafi się wyluzować, pożartować, powygłupiać. Ma zahamowania. Jak jesteśmy sami, jest nieco lepiej. On też myśli poważnie, najchętniej już kupiłby dom, remontował go, żebyśmy mogli w nim wspólnie zamieszkać. O dzieciach na razie nie myślimy - ani on, ani ja. Po prostu martwię się na zapas wink
W związku z jego wstydem wynikają też inne problemy w codziennym życiu i tym też się przejmuję.

Myślę, że tak jak mi, tak i jemu przydałaby się jakaś terapia, ale nie wiem czy udałoby mi się go namówić.

27

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Dalej myślę, że szukasz dziury w całym. I co gorsza, nie akceptujesz go takiego jaki jest. Od 2 lat wiesz jaki ma charakter a teraz nagle zaczęło Ci to przeszkadzac. Czemu akurat teraz?
To, że jest poważny nie znaczy, że będzie złym ojcem. Ty oceniasz to jaką będziesz matką przez pryzmat swojej rodziny?

Nie bierz wspólnego kredytu. To głupota życia jeżeli się rozstaniecie będą tylko problemy.

28 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-28 14:46:22)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Lady Loka napisał/a:

Dalej myślę, że szukasz dziury w całym. I co gorsza, nie akceptujesz go takiego jaki jest. Od 2 lat wiesz jaki ma charakter a teraz nagle zaczęło Ci to przeszkadzac. Czemu akurat teraz?
To, że jest poważny nie znaczy, że będzie złym ojcem. Ty oceniasz to jaką będziesz matką przez pryzmat swojej rodziny?

Nie bierz wspólnego kredytu. To głupota życia jeżeli się rozstaniecie będą tylko problemy.

On sam siebie nie akceptuje. Kiedyś wylał mi wszystkie żale z tym związane, dlatego wiem, że ja nie wymyślam, a on sam widzi w tym problem. To, że przez matkę czuł się jak gówno, bo ta mu przykładowo dokuczała na temat wyglądu, mówiła, że nikt go nie zechce, ma trudności w relacjach, czuje się skrępowany, ciągle wycofany, ma niską samoocenę, myślał nawet o samobójstwie. Myślisz, że to moje wymysły? Wspieram go jak mogę, komplementuję, rozmawiam z nim, on mi ufa, sam mówił, że go przez ten czas, jak jesteśmy razem otworzyłam (i to prawda, zrobił postęp odkąd go znam), zwierza się, no kocham tego faceta, ale też mam na uwadze w tym wszystkim siebie i swoją przyszłość. Nie mogę ciągle stąpać wokół niego jak wokół kruchego lodu, bo mam też swoje potrzeby, choć i tak często to robię. Czy to źle? To nie jest łatwy człowiek do rozgryzienia, mimo to czuję, że warto poświęcić mu uwagę.
On nie jest taki sam z siebie, ze złośliwości czy coś. Gdyby tak było, dałabym sobie spokój dawno. On jest po prostu zblokowany. W sensie nie chciałby taki być, ale jest. Na zewnątrz niby jest okej, ale w wielu sytuacjach to wszystko wychodzi.

29

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Niech idzie na terapię i to przepracuje. Nie mozesz go traktowac jak dziecka. Glupio robi ze tkwi w tym miejscu zamiast sie wyrwac.

Z drugiej strony wyrwanie sie czasaki tylko nasila problemy. Tak bylo w moim przypadku. Traktowana jak gowno przez matke, wyprowadzilam sie i widze tylko to, jak duzo lepiej im w domu rodzinnym beze mnie, co boli na kazdym kroku.
Ale to terapia przepracowuje takie problemy. Nie partner.

A Typytasz ciagle o dzieci i mowisz ze jest powazny. Wiec dalej moje wnioski sa takie, ze za duzo analizujesz. Traktuj go jak czlowieka a nie jajko.

30

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Pani matka nie zniknie z waszego życia. Facet nie mieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bardzo a to bardzo jesteście niedopasowani, przede wszystkim w kwestii emocjonalnej. Rozumiem, że bardzo go kochasz. Ale jak dla mnie minusy przeważają nad plusami. Twoja racjonalna strona krzyczy - uciekaj.

31

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Lady Loka napisał/a:

Niech idzie na terapię i to przepracuje. Nie mozesz go traktowac jak dziecka. Glupio robi ze tkwi w tym miejscu zamiast sie wyrwac.

Z drugiej strony wyrwanie sie czasaki tylko nasila problemy. Tak bylo w moim przypadku. Traktowana jak gowno przez matke, wyprowadzilam sie i widze tylko to, jak duzo lepiej im w domu rodzinnym beze mnie, co boli na kazdym kroku.
Ale to terapia przepracowuje takie problemy. Nie partner.

A Typytasz ciagle o dzieci i mowisz ze jest powazny. Wiec dalej moje wnioski sa takie, ze za duzo analizujesz. Traktuj go jak czlowieka a nie jajko.

Bo już próbuję to rozgryźć na różne sposoby. A poważny w sensie, że taki chłodny, niechętny, zdystansowany w kontakcie. I ja to wiążę z tym, co pisałam wyżej, co mnie jakoś mało optymistycznie nastraja. Ale co do analizowania, to się z Tobą zgadzam wink okropnie boję się porażki w takich ważnych sprawach i próbuję jej zapobiec

A powiedz mi, skoro miałaś podobnie, skorzystałaś z terapii? Jeśli tak, pomogła Ci ona?
Czyli wychodzi na to, że Twoja matka miała problem konkretnie z Tobą, tak?

32

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Niech idzie na terapię i to przepracuje. Nie mozesz go traktowac jak dziecka. Glupio robi ze tkwi w tym miejscu zamiast sie wyrwac.

Z drugiej strony wyrwanie sie czasaki tylko nasila problemy. Tak bylo w moim przypadku. Traktowana jak gowno przez matke, wyprowadzilam sie i widze tylko to, jak duzo lepiej im w domu rodzinnym beze mnie, co boli na kazdym kroku.
Ale to terapia przepracowuje takie problemy. Nie partner.

A Typytasz ciagle o dzieci i mowisz ze jest powazny. Wiec dalej moje wnioski sa takie, ze za duzo analizujesz. Traktuj go jak czlowieka a nie jajko.

Bo już próbuję to rozgryźć na różne sposoby. A poważny w sensie, że taki chłodny, niechętny, zdystansowany w kontakcie. I ja to wiążę z tym, co pisałam wyżej, co mnie jakoś mało optymistycznie nastraja. Ale co do analizowania, to się z Tobą zgadzam wink okropnie boję się porażki w takich ważnych sprawach i próbuję jej zapobiec

A powiedz mi, skoro miałaś podobnie, skorzystałaś z terapii? Jeśli tak, pomogła Ci ona?
Czyli wychodzi na to, że Twoja matka miała problem konkretnie z Tobą, tak?

Ty go nie rozgryziesz. Bo to nie Twoje dziecko tylko partner. Powinien zadbać o swoją terapię sam.

Częściowo mi pomogła. Uświadomiła mi rożne mechanizmy istniejące w domu rodzinnym i trochę mnie na nie uodporniła, chociaż i tak czasaki przychodzą gorsze momenty. U mnie było tak, że młodsza siostra jest najlepsza i najwspanialsza a wszystko co ja zrobiłam było byle jak i tak na odczep. Pomimo tego, że obie poszłyśmy w kierunkach, w których chciałyśmy iść, obie z sukcesami.
Efekt jest taki, że z siostrą nie mam kontaktu, a pomimo mieszkania od roku osobno, jedynie tata kilka razy na początku u mnie był, a tak to nie mają czasu i nie chcą mnie odwiedzać.
Z drugiej strony jak z nimi mieszkałam to też spędzali czas częściej w trójkę niż ze mną. Mama jak mnie widzi nigdy nie zapyta co u mnie albo co zrobiłam ciekawego. Zwykle pierwsze słowa to coś w stylu "przytyłaś?" albo "koszmarnie wyglątasz w tej sukience" co zwykle sprawia, że błyakawicznie się od nich ewakuuję. Czasami chciałabym zerwać z nimi kontakt całkowicie a czasami potwornie mnie to boli i potwornie brakuje mi normalnej relacji z rodzicami.
Nie znoszę spotkań rodzinnych, bo na nich czuję się jakbym była jedną wielką porażką, chociaż w pracy mam drugi najlepszy wynik z zespołu. Nie chcę brać ślubu, bo to oznacza pokazanie się, wesele, dzieci tak samo. Wszystko dla mnie jest polem do bycia skrytykowaną.

Jedyne co z tego jakoś dotyka mój związek to niechęć do ślubu i wesela. Reszta jest do przeżycia.

33

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

A czy dba o ciebie, gdy jesteś chora? Współczuje ludziom, którzy są chorzy? Bardzo dużo może powiedzieć o człowieku to, jak traktuje słabszych.

To jak zachowuje się przy rodzinie, to niestety ciężko będzie zmnienić. Zastanów się, czy ciebie traktuje tak, jakbyś chciała.

34

Odp: Facet i jego podejście do dzieci

Powinnaś iść na terapie. Problem nie leży w nim, tylko w Tobie.
Ty go w ogóle nie akceptujesz, bo teraz znając jego rodzinne wzorce tym bardziej powinnaś go rozumieć.
Tymczasem Ty projektujesz swoje lęki co do przyszłej rodziny na niego.
Problem ma podłoże w Twoich obawach, dlatego doradzam spotkanie ze specjalistą.

35

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
katarine93 napisał/a:

...a w zasadzie jego brak.

Czy jeśli mężczyzna dla nieswoich dzieci, które jednak regularnie od dwóch lat widuje, jest oschły, nie próbuje nawiązać kontaktu, nie wdaje się w żadne interakcje, wręcz je ignoruje, mimo że one do niego lgną, może być dobrym ojcem dla własnych dzieci? Głównie pytanie do mężczyzn, jak to u was wygląda? wink

Kobiety, czy któraś z was miała takiego właśnie mężczyznę? Jaki wreszcie okazał się jako tata? Czy coś się w jego zachowaniu zmieniło?

Mam kolegę, który był takim typem. Odkąd urodziły mu się własne dzieci, jest ciepłym i oddanym tatą, o które dba i chętnie się nimi zajmuje.
Niestety, taki jest też mój mężczyzna - powyższy opis tyczy się dokładnie jego, a chodzi o dzieci mojej siostry - taki wobec nich jest, a ja się zastanawiam czy jest szansa na zmianę podejścia. Bo on zapewnia mnie, że będzie dobrym ojcem, a tutaj zachowuje się jak się zachowuje, bo... się wstydzi.

(Ten post był napisany ładniej, ale przy dodawaniu wszystko się skasowało, więc za ewentualny brak spójności przepraszam smile )



Ja nie przepadałam i nie przepadam za nieswoimi ddiecmi. W sumie kocham dzieciaki sióstr i brata, chwilę sie pobawię ale zaraz mnie to nudzi.
Mam tez swoje 4letnie trojaczki i zupełne inne uczucia. Ubostwiam je.

36

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Cyngli napisał/a:

Ja akurat nie wierzę w coś takiego jak instynkt macierzyński ;-).

Może jacyś panowie się wypowiedzą, ale ja bym była spokojna na Twoim miejscu.


Zgadzam sie. Nie wierzę w jakis tam instynkt macierzyński....

37 Ostatnio edytowany przez katarine93 (2019-06-30 23:17:56)

Odp: Facet i jego podejście do dzieci
Lady Loka napisał/a:

Ty go nie rozgryziesz. Bo to nie Twoje dziecko tylko partner. Powinien zadbać o swoją terapię sam.

Częściowo mi pomogła. Uświadomiła mi rożne mechanizmy istniejące w domu rodzinnym i trochę mnie na nie uodporniła, chociaż i tak czasaki przychodzą gorsze momenty. U mnie było tak, że młodsza siostra jest najlepsza i najwspanialsza a wszystko co ja zrobiłam było byle jak i tak na odczep. Pomimo tego, że obie poszłyśmy w kierunkach, w których chciałyśmy iść, obie z sukcesami.
Efekt jest taki, że z siostrą nie mam kontaktu, a pomimo mieszkania od roku osobno, jedynie tata kilka razy na początku u mnie był, a tak to nie mają czasu i nie chcą mnie odwiedzać.
Z drugiej strony jak z nimi mieszkałam to też spędzali czas częściej w trójkę niż ze mną. Mama jak mnie widzi nigdy nie zapyta co u mnie albo co zrobiłam ciekawego. Zwykle pierwsze słowa to coś w stylu "przytyłaś?" albo "koszmarnie wyglątasz w tej sukience" co zwykle sprawia, że błyakawicznie się od nich ewakuuję. Czasami chciałabym zerwać z nimi kontakt całkowicie a czasami potwornie mnie to boli i potwornie brakuje mi normalnej relacji z rodzicami.
Nie znoszę spotkań rodzinnych, bo na nich czuję się jakbym była jedną wielką porażką, chociaż w pracy mam drugi najlepszy wynik z zespołu. Nie chcę brać ślubu, bo to oznacza pokazanie się, wesele, dzieci tak samo. Wszystko dla mnie jest polem do bycia skrytykowaną.

Jedyne co z tego jakoś dotyka mój związek to niechęć do ślubu i wesela. Reszta jest do przeżycia.

Wiem o tym. Myślę, że może kiedyś otworzy się na tyle, że sam się na nią zdecyduje. Bo ja też lubię patrzeć jak on się stopniowo rozkręca, coś co na początku sprawiało mu jakąś trudność, dziś sprawia mu frajdę albo przynajmniej nie stanowi aż takiego problemu.

Rozumiem Cię. Mam podobnie. Nie miałam szczęśliwego dzieciństwa. Póki żył mój ojciec, w domu był ciągle alkohol, przemoc, nie było miejsca na normalną rodzinną miłość. Później, gdy ojciec zginął, a miałam 12 lat, zazdrościłam innym dzieciakom pełnych rodzin, wstydziłam się braku ojca, jakikolwiek by nie był. Czułam się gorsza, w sumie często dalej tak się czuję. Nawet teraz, już długo po jego śmierci mój dom rodzinny wcale nie wygląda tak, jak powinien. Wreszcie wymarzyłam sobie kochającą, zgodną i pełną miłości rodzinę, którą jeśli nie mogłam mieć sama, to chciałabym ja taką stworzyć. Pewnie stąd moje rozterki. Zawsze miałam oczy szeroko otwarte na facetów i zawsze było coś, co ich w moich oczach dyskwalifikowało - nawet byle pierdoła. Nie chciałam życia takiego, jakie miała moja mama z ojcem.

Tak jak i Ty mam tęsknotę za dobrymi relacjami rodzinnymi, brakuje mi tego, chociaż tak naprawdę nigdy tego nie znałam. Ale niestety, odcięcie się, to jest chyba jedyne wyjście. Albo nabranie dużego dystansu i świadomości, bo przecież Ty sama wiesz, że to, co sądzi o Tobie rodzina, to nieprawda. Nie warto się z nimi szarpać. Trudno, nie każdy dostaje w prezencie od losu to, czego pragnie.

GabrielaKlym napisał/a:

A czy dba o ciebie, gdy jesteś chora? Współczuje ludziom, którzy są chorzy? Bardzo dużo może powiedzieć o człowieku to, jak traktuje słabszych.

To jak zachowuje się przy rodzinie, to niestety ciężko będzie zmnienić. Zastanów się, czy ciebie traktuje tak, jakbyś chciała.

O mnie dba. Tak, też o tym słyszałam. On wobec takich rzeczy jest raczej niewzruszony. A podobno na to właśnie powinno się zwracać uwagę, bo z czasem facet (zresztą każdy człowiek) zacznie odnosić się do nas tak, jak odnosi się do reszty świata.

fuorviatos napisał/a:

Powinnaś iść na terapie. Problem nie leży w nim, tylko w Tobie.
Ty go w ogóle nie akceptujesz, bo teraz znając jego rodzinne wzorce tym bardziej powinnaś go rozumieć.
Tymczasem Ty projektujesz swoje lęki co do przyszłej rodziny na niego.
Problem ma podłoże w Twoich obawach, dlatego doradzam spotkanie ze specjalistą.

Możliwe. Jestem tego świadoma, że coś we mnie tkwi.

Posty [ 37 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Facet i jego podejście do dzieci

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024