Zbyt szybkie wejście w dorosłość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zbyt szybkie wejście w dorosłość?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 3 ]

Temat: Zbyt szybkie wejście w dorosłość?

Cześć wszystkim... Mam nietypowy problem. Mam 21 lat, on jest o rok starszy, jesteśmy razem 3 lata. W zeszłym roku oboje wybieraliśmy studia, dostaliśmy się do tych samych miast i stwierdziliśmy, że ze sobą zamieszkamy. Rodzice obu stron się na to zgodzili. On studiuje informatykę, ja po 3 miesiącach ze studiów zrezygnowałam, bo kierunek nie spełniał moich oczekiwań. Dawno już przed wspólnym zamieszkaniem marzyliśmy o tym jak to razem będzie itd. I było przyjemnie, w porządku... Dopóki nie dopadła nas jakaś rutyna. W tygodniu mieszkamy razem, w weekendy jeździmy do rodziny - 180 km od naszego codziennego miejsca zamieszkania i tu się zaczynają schody. W tygodniu mieszkamy razem, a gdy przychodzi piątek jedziemy do domu i nie widujemy się w weekend. Nie chodzimy na spacery, do kina, bo przecież X przyjechał do domu by pobyć z rodziną, psem, przyjaciółmi. Ja to rozumiem, nie każę mu spędzać ze sobą każdej wolnej chwili, ale boli mnie to, bo czasami czuję się jak piąte koło u wozu. W tygodniu, gdy on się uczy, a teraz jest czas sesji - nie utrudniam mu nauki. Nigdy tego nie robiłam. Zapytacie w czym problem? W tym, że teraz zbliżają się wakacje. Ja w mieście, w którym mieszkamy znalazłam pracę, a X jakiś czas temu oświadczył mi, że on na wakacje wraca do domu, bo nie będzie się 3 miesiące kisił w mieście, w małym mieszkaniu. I zastanawia się dlaczego ja nie wrócę z nim do rodzinnego domu. Nie mogę wrócić, ponieważ pochodzę z małej wsi, ciężko albo wcale jest znaleźć pracę, a nie mogę sobie na to pozwolić, bo zbieram na studia - od października znowu będziemy mieszkać osobno. Nie wiem co robić... Nie chcę mieszkać sama w mieście, źle mi tam samej. Żadne argumenty do niego nie przemawiają... "Przecież będziemy się widywać w weekendy, będę do Ciebie przyjeżdżał". Już nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim... Na co dzień funkcjonujemy według schematu: ja wstaję i idę do pracy, a on wstaje, uczy się, a gdy ja wrócę z pracy on też się uczy, nieraz do samego wieczora, potem gra na gitarze i dopiero po tym przychodzi do mnie i chce się zbliżyć... Męczy mnie to wszystko i boli, bo nie chcę się z nim rozstać, ale nie wiem jak przemówić mu do rozumu... Na początku związku i w trakcie też były kwiaty, czekoladki, tęsknota w jego oczach wymalowana... pomysły z jego strony byśmy razem jakoś inaczej spędzili czas niż w domu, a teraz? Według niego WSPÓLNE spędzanie czasu to np., gdy on gra na gitarze, a ja w łóżku oglądam TV czekając aż on w końcu do mnie przyjdzie. Dla mnie to za mało. Nie oczekuję fajerwerków, ale dla mnie wspólne spędzanie czasu to robienie czegoś razem, zwłaszcza, że za dnia nie mamy go dla siebie zbyt dużo... Doradźcie coś proszę...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Zbyt szybkie wejście w dorosłość?
adusia494 napisał/a:

Cześć wszystkim... Mam nietypowy problem. Mam 21 lat, on jest o rok starszy, jesteśmy razem 3 lata. W zeszłym roku oboje wybieraliśmy studia, dostaliśmy się do tych samych miast i stwierdziliśmy, że ze sobą zamieszkamy. Rodzice obu stron się na to zgodzili. On studiuje informatykę, ja po 3 miesiącach ze studiów zrezygnowałam, bo kierunek nie spełniał moich oczekiwań. Dawno już przed wspólnym zamieszkaniem marzyliśmy o tym jak to razem będzie itd. I było przyjemnie, w porządku... Dopóki nie dopadła nas jakaś rutyna. W tygodniu mieszkamy razem, w weekendy jeździmy do rodziny - 180 km od naszego codziennego miejsca zamieszkania i tu się zaczynają schody. W tygodniu mieszkamy razem, a gdy przychodzi piątek jedziemy do domu i nie widujemy się w weekend. Nie chodzimy na spacery, do kina, bo przecież X przyjechał do domu by pobyć z rodziną, psem, przyjaciółmi. Ja to rozumiem, nie każę mu spędzać ze sobą każdej wolnej chwili, ale boli mnie to, bo czasami czuję się jak piąte koło u wozu. W tygodniu, gdy on się uczy, a teraz jest czas sesji - nie utrudniam mu nauki. Nigdy tego nie robiłam. Zapytacie w czym problem? W tym, że teraz zbliżają się wakacje. Ja w mieście, w którym mieszkamy znalazłam pracę, a X jakiś czas temu oświadczył mi, że on na wakacje wraca do domu, bo nie będzie się 3 miesiące kisił w mieście, w małym mieszkaniu. I zastanawia się dlaczego ja nie wrócę z nim do rodzinnego domu. Nie mogę wrócić, ponieważ pochodzę z małej wsi, ciężko albo wcale jest znaleźć pracę, a nie mogę sobie na to pozwolić, bo zbieram na studia - od października znowu będziemy mieszkać osobno. Nie wiem co robić... Nie chcę mieszkać sama w mieście, źle mi tam samej. Żadne argumenty do niego nie przemawiają... "Przecież będziemy się widywać w weekendy, będę do Ciebie przyjeżdżał". Już nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim... Na co dzień funkcjonujemy według schematu: ja wstaję i idę do pracy, a on wstaje, uczy się, a gdy ja wrócę z pracy on też się uczy, nieraz do samego wieczora, potem gra na gitarze i dopiero po tym przychodzi do mnie i chce się zbliżyć... Męczy mnie to wszystko i boli, bo nie chcę się z nim rozstać, ale nie wiem jak przemówić mu do rozumu... Na początku związku i w trakcie też były kwiaty, czekoladki, tęsknota w jego oczach wymalowana... pomysły z jego strony byśmy razem jakoś inaczej spędzili czas niż w domu, a teraz? Według niego WSPÓLNE spędzanie czasu to np., gdy on gra na gitarze, a ja w łóżku oglądam TV czekając aż on w końcu do mnie przyjdzie. Dla mnie to za mało. Nie oczekuję fajerwerków, ale dla mnie wspólne spędzanie czasu to robienie czegoś razem, zwłaszcza, że za dnia nie mamy go dla siebie zbyt dużo... Doradźcie coś proszę...

Z tego, jak opisujesz Wasz związek, wnioskuję, że właściwie niewiele Was łączy poza wspólnym mieszkaniem i blednącym uczuciem, które kiedyś pewnie było bardzo gorące i żywe, ale które niepielęgnowane - marnieje.
Jak to zmienić?
Na początek warto przynajmniej z sobą porozmawiać o Waszych wzajemnych oczekiwaniach.
Czy Ty wiesz, adusia czego Tobie tak naprawdę brakuje? Potrafisz to nazwać?
Bo jak dla mnie, to wygląda na to, że brakuje Ci uwagi ze strony partnera. Nie mam na myśli zachwytu nad Tobą i uwodzenia Ciebie, ale odrobina tego nigdy nie zaszkodzi, ale zwykłego zainteresowania tym, co się dzieje w Tobie, w Twoim wewnętrznym świecie, co Ciebie zajmuje. Bo jakby Twój partner tym się interesował, to by już dawno wiedział o Twoich „bolączkach”. Inna sprawa, czy Ty wiesz, co on przeżywa i jak filtruje świat dookoła, czy on Ciebie interesuje, fascynuje, inspiruje jako człowiek?

3

Odp: Zbyt szybkie wejście w dorosłość?

Moim zdaniem tu jest kilka różnych problemów, ale żaden nie ma zbyt wiele wspólnego z za szybkim wejściem w dorosłość.

Pierwsza kwestia - miejsce zamieszkania podczas wakacji. Nie wiem, czy wcześniej robiliście jakieś ustalenia w tej kwestii, ale jeśli nie, to uważam, że on miał pełne prawo zakładać, że skoro idziecie na studia, nie pracujecie, to na wakacje wrócicie do rodzinnych miejscowości. Kiedy rzuciłaś studia i poszłaś do pracy, zmieniłaś ten układ i... no właśnie, Ty zmieniłaś, nie on, a oczekujesz, że on się do Ciebie dostosuje. Co jest dla mnie tym bardziej dziwne, że od października będziecie mieszkać osobno i co nie do końca rozumiem. Wyjeżdżasz na studia do innego miasta? To jest znowu Twoja decyzja, a chcesz, żeby to on poniekąd ponosił jej konsekwencje - zmienił swoje wakacyjne plany ze względu na to, że od jesieni będziecie mieli ograniczone możliwości spędzania ze sobą czasu. Ale znowu - te ograniczone możliwości, jak rozumiem, są wynikiem Twoich decyzji. Dlaczego nie chcesz pozwolić mu na jego własne decyzje? Czy gdyby on zażądał, że masz zostać koniecznie w tym mieście, może na tych studiach, które Ci nie odpowiadały, żebyście mogli dalej ze sobą  mieszkać, uważałabyś, że to w porządku?

Druga rzecz - spędzanie weekendów. Tutaj mam mieszane uczucia, bo z jednej strony rozumiem, że skoro jadę do rodziny, to nie po to, żeby umawiać się w tym czasie z drugą połówką, którą mam w domu codziennie. Z drugiej - tego czasu w tygodniu macie mało, więc rozumiem też Twoje niezadowolenie. Czego nie rozumiem? Cotygodniowych wizyt w domach rodzinnych w takiej sytuacji. Nie możecie jeździć tam choćby co drugi weekend, a pozostałe mieć dla siebie? Jaki on ma do tego stosunek tak w ogóle?

I trzecia sprawa - spędzanie czasu w tygodniu. Myślę, że trzeba szukać kompromisu, tylko że musiałabyś wziąć pod uwagę, że on, jak zrozumiałam, ma tego czasu mniej niż Ty. Ty po pracy wracasz do domu i masz z głowy, on wraca z uczelni i się uczy, przez co wtedy Ty możesz zajmować się swoimi sprawami. A on kończy naukę i dopiero wtedy może zająć się sobą, mimo że Ty byś chciała już coś z nim robić, bo przecież tyle czekałaś. No nie, każdy, niezależnie od ilości wolnego czasu, potrzebuje go przeznaczyć wyłącznie na siebie. Zobacz, jak on już sobie pogra na tej gitarze, to do Ciebie przychodzi. Oczekujesz, że zrezygnuje ze swoich zainteresowań? A może Ty sobie jakieś znajdź, żeby nie było już tak, że Ty "czekasz w łóżku przy TV"? Nie po to, żeby mu coś udowodnić czy się odegrać na zasadzie "teraz ja nie będę mieć czasu dla niego", a po to, żebyś sama miała co robić w tym czasie, nie nudziła się, nie czekała, nie była zależna od niego w tej kwestii - bo na razie wygląda to tak, że jak on Ci nie poświęci czasu, to Ty nie masz co ze sobą zrobić.

Ach, i na koniec o tym staraniu się z jego strony - te kwiaty, czekoladki, pomysły. Pomysły zrzuciłabym na brak czasu i obserwowała, czy coś się zmieni, kiedy w tej kwestii będzie lepiej. Natomiast kwiaty i czekoladki... A czy Ty starasz się dokładnie tak samo jak wcześniej? Tutaj oczywiście zgaduję, bo każdy stara się w inny sposób, ale to tak tylko dla zobrazowania tego, o co mi chodzi: czy np. kiedy razem mieszkacie dalej starasz się wyglądać tak samo dobrze, jak na pierwszy randkach, czy może jednak uważasz, że jak czasem zobaczy Cię potarganą w dresie, to się nic nie stanie, bo przecież Cię kocha? Nie chodzi mi o to, oczywiście, że jak nie będziesz biegała zrobiona na bóstwo, to on też może mieć wszystko w nosie, chodzi mi o mechanizm. Jak się razem zamieszka, to łatwo o takie "a, przecież jak jej nie kupię czekoladek, to nic się nie stanie, przecież nie przestanie mnie kochać", a to dokładnie to samo, co "a, przecież jak mnie zobaczy bez makijażu i byle jakich ciuchach, to przecież nie przestanie mnie kochać". wink

Posty [ 3 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Zbyt szybkie wejście w dorosłość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024