Wygaduje się, bo nie mam tak zaufanej osoby bym mógł to zrobić. Przynajmniej nie w tym momencie, po za tym mam kilka cech które powodują że wole czasem anonimowo napisać niż komuś kto mi jest blisko. Chyba najważniejsze to strach przed porażką którą ewentualnie musiałbym się podzielić.
W każdym razie jestem 27/28 letnim gościem, emocjonalny, i myślę z silnymi potrzebami uczuciowymi, samotny, doświadczenie w relacjach damsko-męskich małe, ale jakieś jest. Czuje sie nieśmiały, i pewny siebie jednocześnie, bo wiem że się dziewczynom podobam, ale gdy mi się zaczyna jakaś podobać to tracę grunt pod nogami .
Aby moje życie było "pełne" wiem że muszę się spełnić w miłości, nie zawsze to rozumiałem, ale od kilku lat, tak od ok. 3 szukam miłości, przy czym po około 1.5 odpuściłem tak naprawdę. Poznałem wtedy fajną, naprawdę fajna dziewczynę, ale nie "czułem" tego, mimo że relacja była też dobra, i od tamtej pory raczej przestałem wpadać towarzystwo czy na portalach randkowych siedzieć wychodząc z założenia że to ma mały sens, i lepiej przyjąć postawe "jak się trafi to trafi".
Od pół roku zaangażowałem sie społeczenie w ważnej dla mnie sprawie.
Poznałem naprawdę sporo ludzi w tym okresie. Nowe znajomości, w przyszłości może przyjaźnie.
No i być może "trafiło się".
Jedna dziewczyna zrobiła na mnie wrażenie, takie jakiego nie czułem od wielu wielu lat.
Jej niesamowita inteligencja, zaangażowanie, uroda. Tak to widzę dziś. A spotkałem ją kilka razy. Mało, no ale już wiem że jest szansa że mógłbym się poważnie zakochać.
No i tracę rozsądek jak zwykle w takich sytuacjach mimo że miałem wyciągać wnioski .
Ale prawdziwy problem to dla mnie pytanie-ma chłopaka czy go nie ma.
Od tego wszystko zależy.
W przeszłości raz spotkałem dziewczyne w której byłem zakochany ze swoim nowym chłopakiem, długa historia, inna sytuacja niż obecna, ale wtedy to była kompletna rozpacz, później w ramach "poszukiwań" też nadziałem się na takie sytuacje.
Nie chce tego wprost usłyszeć od dziewczyny która zaczyna mi się podobać, nie chce tego. Nie tylko z powodu goryczy.
Studiuje w Warszawie a jest ze Szczecina, zawsze ją samą widzę, raz z koleżankami, współczesny sposób, sądzcie co chcecie, w jaki łatwo można wybadać sytuacje w życiu prywatnym to oczywiście profil na fejsie, ale nie wszyscy wrzucaja tam informacje o sobie (np. ja ) i ona też bardzo skąpa. Widziałem tylko zdjęcie ponad roku temu jak była z kimś na balu, trzymali się za ręcę, no i z tym chłopakiem na fb serduszkują sobie zdjęcia.
W zasadzie to by mi wystarczyło by uznać że jest zajęta, ale gość wyjechał na studia za granicę, więc taki związek to hmm... dziwny by był ale nie wykluczam, i to mnie męczy.
Chciałem już ją gdzieś zaprosić, ale nie zrobię tego, nie znając jej statusu, nie chce też się bezpośrednio spytać (to na jedno wychodzi).
Jest też taki powód że w ramach działań społecznych współpracujemy trochę i nie chciałbym później ją spotykać ze świadomością że próbowałem ale nie wyszło, to nie jest przyjemne, też to przerabiałem. Wiem że jakby uznał że nie ma to sensu, to te moje chwilowe zauroczenie szybko przejdzie i będę żył jakby nigdy nic.
Nie ma w najbliższym czasie szans na spotkanie w ramach jakiś zajeć, a w wakacje wyjedzie z WWA.
I się zadręczam, a to powoduje że słabne w życiu zawodowym itp.
Musze to przeciąć jak najszybciej.
Dziś wymyśliłem że poprzez rozmowe na fejsie może wybadam to, ona nie jest rozmowna w internecie, ale dlatego pomyślałem że stworze fikcyjny problem który będę "musiał" z nią przekonsultować i tak nakieruję rozmowe by coś ustalić.
Mam świadomość że niektózy uznają moje przemyślenia za dziecinade, ale w sumie przestałem się tym przejmować, ta moja nerwowość jest praktycznie w każdej dziedzinie i często przynosi mi profity, a swoje w życiu osiągnałem.
Jak to ktoś skomentuje mimo że nie ma w sumie w tekście pytania, i napisze cokolwiek będę wdzięczny, sam jestem z tymi myślami.