Witam wszystkich
Piszę tutaj, bo tak naprawdę nie mam z kim o tym wszystkim porozmawiać. A zapętliłam się, nie potrafię ogarnąć swoich uczuć, nie potrafię podjąć decyzji której bym potem nie żałowała. Jestem w jednej wielkiej kropce, dosłownie czuję się jakbym znowu miała 15lat.
Mam 28 lat, mój partner 32 i jesteśmy razem 8 lat z czego od 7 mieszkamy razem. Dotychczas wszystko było dobrze…. Jednak od roku mam pewne wątpliwości co do naszego związku. Myślałam, że to może po prostu rutyna, tyle lat razem… jesteśmy już i zachowujemy się jak stare dobre małżeństwo. Próbowałam coś robić, jakoś „rozruszać” ten związek, jednak nic to nie dało. W styczniu moja mama połamała nogę, musiałam przyjechać na miesiąc do niej i pomóc jej w domu itp. I właśnie ten czas osobno uzmysłowił mi, że chyba moje uczucia się zmieniły. Drażnią mnie ciągłe esemesy, nie tęskniłam zbytnio gdy byliśmy osobno, nie mam ochoty na wspólne wyjście nawet do kina. Mój partner uważa, że wszystko jest w porządku, nie widzi żadnego problemu w tym, że żyjemy jak starsi ludzie, praca-dom, weekendy praktycznie zawsze osobno, bo on poświęca je swojej pasji. Moi rodzice go uwielbiają, ja sama nie mogę powiedzieć na niego złego słowa. Jest wspaniałym facetem, tylko może po prostu nie dla mnie?
A jeszcze jakby było mało, miesiąc temu poznałam kogoś w trakcie jednego z biegów. Czysty przypadek, nie planowałam tego. Po prostu się stało. Wiem, że to co nowe pociąga i wywołuję emocję. Jednakże złapaliśmy fajny kontakt, świetnie nam się razem piszę… Zamiast znowu próbować jakoś odbudować związek, stworzyć chemię, rozmawiam bądź co bądź obcym facetem.
Jestem kompletnie pogubiona, to jest 8 lat związku. Nie wiem co zrobić, nie wiem nawet co czuję… Z jednej strony nie wyobrażam sobie tkwić w takim związku latami, to jest jak wegetacja, a z drugiej strony rzucić to wszystko? Tyle lat, wspomnień? Nie wiem…