Hej
Zanim przejdę do głównego problemu, chciałabym opowiedzieć o moim stosunku do prywatności i skąd się taki wziął.
Wszystko zaczęło się w 2008 roku, kiedy byłam jeszcze dzieciakiem gimnazjalnym i poznawałam internet. To była era gadu, naszych klas, fotek i innych. Po szkole zazwyczaj komunikowało się poprzez wcześniej wspomniane gadu. Moja Mama zaczynała grzebać w moich prywatnych wiadomościach z koleżankami, tak się zaczęło. Potem były różne komentarze typu "dlaczego tak, a nie tak?". Nie pisałam nic złego, byłam grzecznym dzieciakiem, nigdy nie sprawiałam problemów wychowawczych. Jednak Mama musiała dowiadywać się o wszystkim, z kim piszę, o czym. Kiedy jej zdawkowo odpowiadałam, na przykład, że gadam z tą i tą koleżanką, że gadamy o grze komputerowej (byłam dzieckiem gamingowym i zostało mi to do dzisiaj). Na co moja Mama, że "cały czas tylko z tą koleżanką", albo "na pewno nie o grze, POKAŻ MI". Potrafiła stać za mną kilkanaście minut i wpatrywać się co robię. To sprawiło, że zaczęłam czuć, iż z jakiegoś powodu nie można mi ufać, skoro własna Mama, najbliższa przyjaciółka, musi obserwować każdy mój ruch w siedzi i przeglądać moje prywatne wiadomości. Założenie hasła? To była oznaka, że coś ukrywam i jeszcze większe prześwietlanie mnie. Przez lata walczyłam z fobią, gdzie na przykład upewniałam się, czy nikt mnie nie widzi i nie słyszy jak odpisuję, żeby nie było pytań. Teraz jestem dorosła, Mama uspokoiła, ja też, ale nadal nie akceptuję wchodzenia buciorami w prywatność.
Mojego chłopaka poznałam w lipcu 2018 roku. Obcokrajowiec. Kiedy zaczynało być między nami poważniej, pewnego dnia wysłał mi screena, w którym był mail od jego byłej, sprawy formalne. W tym momencie on mi powiedział, że nie ma nic do ukrycia, że jak tam kiedyś będę chciała, to mogę czytać jego wiadomości. W odpowiedzi powiedziałam, że u mnie czytanie prywatnych wiadomości odpada, wytłumaczyłam dlaczego, powiedziałam mu dokładnie to samo, co napisałam powyżej. Powiedział, że akceptuje, rozumie, że nigdy tego nie zrobi.
Kiedy miałam problem o którym czułam, że mogę mu powiedzieć, mówiłam. Opowiadałam mu wiele razy o moich przyjaciołach, o mojej rodzinie, pracy, ot po prostu jak coś miałam ciekawego do powiedzenia, to mówiłam. Raz nie powiedziałam mu o małej spinie między rodzicami, bo mimo iż to nie było nic takiego strasznego, sprawiło, że nie miałam ochoty rozmawiać z moim chłopakiem przez telefon.
Historia właściwa. Poniedziałek, 25 marca 2019 roku. Mój chłopak włączył sobie mój tablet. Od czasu do czasu z niego korzystał, ponieważ filmy na youtubie wolał oglądać mobilnie niż przed ekranem monitora. Tablet nie był uruchamiany od ponad miesiąca, stąd wywaliło milion powiadomień. W tym, że jakiś chłopak (wnioskując po nicku i zdjęciu), wysłał mi emotkę "buzki z serduszkowymi oczami". Pyta się co jest grane. No to ja okej, spoko, wysyłam mu screena z rozmowy, z której była ta emotka. Była reakcją na wysłany wcześniej przeze mnie filmik z pogromem małych, puchatych szczeniaczków. A mój chłopak odpowiedzi zaczął wysyłać do mnie zdjęcia z fragmentami rozmów między mną a moim przyjacielem, gdzie pojawiały się "podejrzane emotki". Tak, grzebał mi w wiadomościach. Zrobiło mi się przykro, o czym go poinformowałam i straciłam ochotę na rozmowę z nim. Po jakimś czasie milczenia on zapytał mnie, czy jestem zła. Na co odpowiedziałam, że nadal mi przykro, że naruszył moją prywatność, że te rozmowy były czysto koleżeńskie. Chłopak powiedział, że wie, bo sobie już przetłumaczył (! Znajomość języka polskiego u niego to jakieś 3%), ale nie rozumie mojej reakcji, bo zachowuję się, jakby on mnie z kimś zdradził, że wyolbrzymiam, żebym nie była głupia, żebym dała sobie spokój, bo to nic takiego i nie było aż tak prywatne. Zabolało mnie to jeszcze bardziej, o czym już powiedziałam po powrocie z pracy, że bagatelizuje problem, który dla mnie jest ważny i że to bez krępacji wyśmiewa. Od poniedziałku chodzę przybita i z mętlikiem. Nie zrobiłam cichych dni, po prostu ograniczyłam nadmierną czułość, bo nie potrafię się przełamać i dawać tyle całusów co wcześniej, ale dalej robię jego ulubiony budyń, przynoszę mu herbatkę. Okazuję miłość, ale nieco inaczej niż on by oczekiwał, bo nie umiem na razie inaczej. Czas leczy rany. No ale właśnie.
Sobota, 30 marca 2019. Ładna pogoda, trzeba wykorzystać, idziemy na spacer, za rączkę. Nagle on ni z gruchy ni z pietruchy pyta "jaki masz plan na przyszłość"? Zgłupiałam, pytam co ma na myśli. A on do mnie, ile jeszcze będę chodziła taka obrażona, bo on nie wie jak ma mnie jeszcze przepraszać i co ma zrobić. Spokojnie mu odpowiedziałam, że nie uszanował mojego poglądu o prywatności i że to wyśmiewa, że nie jestem obrażona, tylko jest mi przykro. Z jego strony, po raz kolejny, że wyolbrzymiam itd. Do tego pytania jak ja bym się czuła gdyby on przyjaciółce wysłał takie emotki. Odpowiedziałabym, że MOŻE bym zapytała o to, ale przez głowę by mi nie przeszło, żeby grzebać mu w telefonie. Zaczął atakować, że "o tak, na pewno bym była taka spokojna" i takie inne. Próbował mi wmówić, że zachowałabym się tak samo jak on. Później zaczęły się absurdalne kwiatki, kilka przykładów:
- stwierdził, że nigdy nie rozmawiam z nim o rodzinie, przyjaciołach, pracy, moich problemach. Na co poprosiłam go, żeby podał przykład, kiedy nie powiedziałam mu o czymkolwiek z tej listy, bo praktycznie cały czas go bombarduję różnymi nowinkami ze świata mojej rodziny i przyjaciół, jeśli jest warte uwagi i mogę spokojnie o tym powiedzieć, bo jest zabawne czy coś. Jako przykład podał ten jeden, jedyny raz, kiedy nie chciałam mu powiedzieć o czym była spina z rodzicami. Na koniec dodał, że było jeszcze kilka innych sytuacji, ale nie musi mi mówić, bo na pewno je pamiętam.
- stwierdził, że od teraz nie muszę go informować o tym kiedy wracam do domu, jeśli miałam coś do załatwienia na mieście po pracy, bo, tonem pełnym sarkazmu, nie chce naruszać mojej prywatności.
- miał mi za złe, że nie odpisuję mu tak często, będąc w pracy, jak przed kłótnią. Akurat zbiegiem okoliczności w mojej firmie posypały się przetargi i inne tematy ASAP, więc naprawdę nie miałam czasu na częste odpisywanie. Musiałam się tłumaczyć dlaczego nie mam czasu na częste odpisywanie w godzinach pracy.
- wypomniał mi naszą małą kłótnię o Wielkanoc. Otóż mój luby wpadł na genialny pomysł, żebyśmy na weekend Wielkanocny pojechali do jego rodziców, 500 km w jedną stronę, bo dawno rodziców nie widział i siostra też chciałaby się spotkać i że tym sposobem wezmę sobie tylko jeden dzień urlopu zamiast dwóch. Jego rodzina, jak i większość kraju, z którego pochodzi, to ateiści, nie obchodzą świąt. W przeciwieństwie do mnie. Zapytałam go grzecznie, czy nie moglibyśmy pojechać wcześniej, albo później, bo Wielkanoc, bo święta rodzinne. On foch, bo dawno rodziny nie widział, a ja śmiem go pytać o zmianę daty, gdzie on, na przykład, raz w miesiącu jeździ ze mną do moich rodziców, a do tego pojechaliśmy na Wigilię. Dopiero po kilku dniach od focha wytłumaczył mi, że zależy mu na spotkaniu się z siostrą, ponieważ ta, ze względu na swoją pracę, odwiedziny w rodzinnym mieście musi planować z wyprzedzeniem. Gdyby od tego zaznaczył tę propozycję, nie byłoby kłótni. Bo argument "weźmiesz jeden dzień zamiast dwóch" do mnie nie przemówił.
I wisienka na torcie. Zarzucił mi, że on czuję, że już go nie kocham, bo, uwaga, nie daję mu tyle buziaków i tulasów co wcześniej, że nie chce współżyć, gdzie wcześniej moje libido równe prawie 0 nie przeszkadzało. Że mam nie okazywać przy nim tego, że jest mi źle, że mam udawać, że wszystko jest w porządku, bo on się męczy. Że jeśli w następną sobotę dalej będzie mi źle, to on ze mną zrywa, pakuje się i wraca do siebie.
Z taką łatwością, jakby to była pogawędka o pogodzie, powiedziała osoba, która do tej pory mówi, że mnie kocha. Która nie raz mówiła, że jestem jedynym sensem jego życia, że beze mnie umrze. Która bała się, że przez jego dziwne upodobania kiedyś go zostawię. Przez to, że czuję się nadal źle, a on mi nie ułatwia tego, żebym się szybciej z tego "wyleczyła", on jest gotowy ot tak zerwać, gdzie o swoją byłą, która go zdradziła, gdzie mieli razem planowane dziecko, a teraz ten kontakt skutecznie utrudnia, walczył jeszcze długo po zerwaniu i był gotów jej wybaczyć.
Nie wiem co mam robić, mam mętlik w głowie. Zależy mi na tym człowieku, z drugiej strony aż strach pomyśleć, co by było przy poważniejszej kłótni. Jest osobą, z którą nie można się kłócić, bo zaraz czuje się atakowany, kiedy można dawać mu argumenty na spokojnie, do tego dopowiada sobie kilka rzeczy próbując wmówić, że osoba z którą się kłóci tak uważa.
Co Wy byście zrobiły na moim miejscu?
P.S.: Wybaczcie za ten referat, ale chciałam nakreślić sytuację jak najdokładniej, żeby nie było miliona pytań
To jest manipulacja. Jak chce niech się pakuje. On chce żebyś go przepraszała i zawsze miała dobry humor. A jak on będzie miał zły to też mu powiesz żeby tego nie pokazywał bo się będziesz męczyć ?
Co Wy byście zrobiły na moim miejscu?
nie miałbym siły na związek z nim. co chwilę jakieś pretensje, problemy z niczego
to ile on ma lat? 16?
Po pierwsze powinnaś z nim porozmawiać uprzedzić go że chcesz porozmawiać wcześniej i oboje zrobić sobienliste tematów do rozmowy i wyjaśnić wszystko szczerze. W razie gdy coś idzie nie tak przerwać rozmowę i wrócić jak ochloniecie.
Po drugie czytanie wiadomości czyichś jest nie tego jednak jak się zdazy A uwierz i kobietę i mężczyzne interesuje o czym piszę druga osoba z płcią przeciwną. Nawet jeśli normalnie nie zrobi tego to czasami może być coś co sprawi że zrobi. Niezbyt mile i pochwalić nie ma co powinno wystarczyć wyjaśnić sobie co i jak.
Po trzecie jego pytanie o plany na przyszłość nie jest głupie A pokazuje czy druga osoba widzi wspólną przyszłość jako coś więcej niż tylko bycie tu i teraz.
Po czwarte nie bez powodu jednym z warunków jest brak pożycia małżeńskiego.
I na koniec ponieważ o poprzednia się starał za bardzo i nauczony doświadczeniami z tamtego związku lepiej czasami coś zakończyć niż brnąć w coś co i tak nie wypali na dłuższą metę.
Nie mówię że to twoja wina Ale raczej że waszej dwójki.
Myśle że sytuacja jest kiepska. Jeśli on tak bardzo cie kocha i po małej sprzeczce chce cię zostawić to jak ty masz z nim przyszłość planować?