Dziękuję Wam Wszystkim za odpowiedzi, choć mam wrażenie, że nie wszyscy dobrze zrozumieli, co napisałam…
maku2 napisał/a:Tak to egoizm.
Ok, ale kogo tym krzywdzę i w jaki sposób?
maku2 napisał/a:A niepokój wynika z tego ze będziesz musiała się dzielić facetem z jego dziećmi a i czasem z jego byłą żoną.
Maku, ale wchodząc w tą relację byłam/ jestem tego świadoma i się na to zgodziłam niejako automatycznie.
maku2 napisał/a:I może się zdarzyć że będzie musiał wybierać między Tobą a dziećmi.
Dlaczego miałby wybierać między mną a dziećmi? Chodzi Ci np. o wybieranie z kim spędzi dany dzień? Dla mnie to naturalne, że wybierze dzieci, tym bardziej, że czas z nimi ma z góry ustalony.
maku2 napisał/a:nie mieć dzieci? Czy wychowywać cudze dzieci? Wiesz od czasu do czasu polizać i oddać?
A jak widzisz opiekę dzieloną przez rodziców? Przecież to też nie polega na tym, że je oddajesz i o nich zapominasz. Te dzieci wiedzą, że mogą w każdej chwili liczyć na ojca, czy matkę, czy się z nimi skontaktować, a to wydaje mi się bardzo ważne.
maku2 napisał/a:Rozumiem że nie masz dzieci i nie chcesz ich mieć? Bo gdybyś je miała to nie byłoby poświecenie tylko coś pięknego co stworzyliśmy i sprowadziliśmy na ziemię.
Ty znasz to uczucie i nie chciałbyś, by go zabrakło. Ja tego uczucia nie znam, dlatego nie brakuje mi go, nie tęsknię za nim, ani nie jestem jego ciekawa.
maku2 napisał/a:Moja żona teraz żałuje że nie mieliśmy jeszcze jak to ona mówi "chociaż jeszcze dwójki" ale biologi nie oszukasz w pewnym wielu lepiej nie rodzić.
Zdecydowana większość moich koleżanek ma dzieci. Jedna np. ma dwójkę i chciałaby jeszcze ze dwa, ale na razie sytuacja materialna jej na to nie pozwala, może pózniej się zdecyduje. Znam też dziewczyny, które planowały mieć dwójkę dzieci, ale po urodzeniu pierwszego dziecka zrezygnowały, ponieważ jedno tak je pochłania. I tak, jest mnóstwo świetnych momentów, ale też mnóstwo łez, zmęczenia i zwątpienia. Wiem, bo jestem z nimi na bieżąco. Dajmy więc ludziom wybór. To że Wam jest absolutnie cudownie z dziećmi, nie znaczy, ze każdy ma tak samo.
Ranna_Panna napisał/a:Taissa - czy Ty zamknęłaś ten swój rozdział czy tylko postanowiłaś ?
Mój rozdział jest zamknięty, choć jeszcze nie formalnie. Jeśli chodzi o niego – czas dali sobie na początku, ale okazało się, że nic z tego nie wyjdzie. Mieszkają już dłuższy czas oddzielnie i spotykają się wyłącznie przy okazji dzieci.
Ranna_Panna napisał/a:czy on jest w separacji bo dali sobie z żoną czas np. w małżeńskim kryzysie czy tak już ma być ? tego pewnie i tak nie wiesz. Póki co nie znasz osobiście jego dzieci bo też pewnie z jakiegoś powodu nie chce im Ciebie przedstawić, dzieci są gadatliwe a wygląda że Twój kochanek nie bardzo upublicznia znajomość z Tobą tak że ta Twoja oferta na "ciocię " może się okazać pobożnym życzeniem
amans napisał/a:Moja nowa partnerka pokochała moje dzieciaki jak własne, więc dziwie się podejściu faceta, który spędza czas albo z Tobą albo z nimi. Może problem tkwi po obu stronach? Ze swojego doświadczenia dopowiem tylko, że znalezienie kobiety, która zaakceptuje taki stan rzeczy graniczyło z cudem. Do najgorszych wspomnień z wcześniejszych prób nie zapomnę Dnia Dziecka, kiedy gdy oznajmiłem, ze dzisiaj jestem z dzieciakami i nie mogę przyjechać dostałem sms-a, z cyklu "z nami koniec, myślałam że będzie inaczej".
Temat dzieci i ich poznania, czy upubliczniania znajomości na razie w ogole się u nas nie pojawia. Sami znamy się krótko, raptem kilka miesięcy, to jest w zasadzie dopiero początek głębszej relacji i nie wyobrażam sobie pojawiać się w życiu dzieci, gdy sami siebie nie znamy na tyle dobrze, ze nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy to na pewno poważna znajomość na dłużej. Nasza relacja dopiero się rozwija. Nie wyobrażam sobie, że odpowiedzialny ojciec przedstawia “ciocię” swoim dzieciom samemu nie wiedząc, na czym tak naprawdę z tą "ciocią" stoi. Inna sprawa, że nawet gdyby chciał mnie przedstawić dzieciom, to bym odmówiła. To działa w obie strony – dzieci mogą się przywiązać do mnie, a ja do nich. Zresztą w dłuższej perspektywie właśnie na to liczę i na pewno będę chciała to dobrze rozegrać, i co ważne w ODPOWIEDNIM czasie.
Kamilla66 napisał/a:Decydując się na faceta z dziećmi i stały związek z nim musisz brać pod uwagę to że jednak będziesz odpowiedzialna za te dzieci i będziesz pomagała w ich wychowaniu chyba że dzieci będą mieszkały u biologicznej matki To dobra decyzja aby nie mówić o tym nikomu zwłaszcza że oboje nadal jesteście w formalnych związkach
Dzięki za zrozumienie
Oczywiście, zdaję sobie z tego sprawę. Chodziło mi o to, że nie chcę wchodzić w buty ich mamy i podejmować dezycji za nią. Uważam, że w pewne sprawy z racji mojej “niższej rangi” wtrącać się po prostu nie powinnam, czy wręcz nie mogę.
Monoceros, nie mogę Cię zacytować, wrzuca bład. Napisałeś: "Brzmi zdrowo, zarówno stawianie dzieci w hierarchii wyżej niż nowej relacji - uwierz mi, mam teraz w pracy przykład matki, która "oszalała" na punkcie nowego partnera, dzieci poszły w odstawkę jak przedmioty... biedne dzieci. Zdrowo też brzmi twoje podejście, miłość to nie znaczy, że nie mogę bez kogoś oddychać.”
Dzięki za miłe słowa i zrozumienie. Taki “tatuś” byłby u mnie na straconej pozycji. Mając samej kiepskie doświadczenia jako dziecko bardzo zwracam uwagę to, czy i w jaki sposób mężczyzna interesuje się swoimi dziećmi.
A oddychać zawsze trzeba umieć samemu, co nie znaczy, że nie można podzielić się powietrzem 
"Pojawiają ci się różne myśli. Potem je odsuwasz, idziesz dalej. Myśli są, no to są. Skoro nie wpędzają cię w depresję ani nic, to w czym problem?"
Chciałam się chyba właśnie upewnić, że w niczym 
"To już brzmi trochę dziwnie. Wiadomo, że na początku, a może nigdy nie będziesz miała wpływu na krytyczne decyzje, ale relację musisz zbudować, a nie da się tego zrobić, stojąc jedną stopą za drzwiami."
Już w pierwszym poście pisałam, że cieszę się, bo być może kiedyś to będą też “trochę moje dzieci”
Nie wyobrażam sobie nie zbudować jakiejkolwiek relacji z tymi dziećmi i wiem, że będę starała się zrobić to jak najlepiej.
"Z czego to się bierze? Rozmyślasz, różne myśli przechodzą Ci przez głowę. Może czasem czujesz się zaniedbana, fajnie by było być u kogoś na pierwszym miejscu, fajnie by było mieć swoje dzieci, fajnie by było mieć własnego męża ... No fajnie, i co z tego - taką podjęłaś decyzję, w taki związek weszłaś świadomie, więc trochę sobie pomarzysz, ale chyba stoisz twardo na ziemi i nie żyjesz w fikcji, tylko bierzesz poprawkę na to, co jest możliwe na ten moment. "
Miałam już męża i faktycznie zawsze ja byłam na pierwszym miejscu.
W moim przypadku "fajnie byłoby mieć swoje dzieci" odpada
Szczerze mówiąc nie czuję się zaniedbana, bo mój nowy mężczyzna poświęca mi całą uwagę, gdy jest ze mną. Czasem po prostu przez chwilę czuję rozczarowanie, gdy jakiś plan nam nie wyjdzie, ale chyba się do tego zaczynam przyzwyczajać
Wiem jakie on ma priorytety i zgadzam się z nimi.
aliceglass napisał/a:Mi się wydaje, że przywyczaiłaś się trochę właśnie do innego modelu związku, takiego że właśnie mąż był zawsze i stąd te myśli. Skoro zdecydowaliście się rozstać, to to jednak było za mało i nie dawało Ci szczęścia. Daj sobie więcej czasu i zobacz, czy jesteś w stanie zaakceptować taki stan rzeczy, kilka miesięcy to malutko. A co do dzieci, nie każdy ma obowiązek je mieć (i urodzić), to nie jest żaden egoizm 
Myślę, że mnóstwo prawdy i mądrości jest tym co wyżej napisałeś/-aś. Dzięki. 