Jeżeli są tutaj jacyś prawnicy to ja bardzo chętnie się dowiem co mogę zrobić w swojej sprawie. Wzięłam kredyt studencki, w pewnym sensie pod namową czy zachętą swojego ojca, który powiedział, że nie chce mu się za każdym razem sięgać do portfela po kieszonkowe tylko woli wziąć kredyt na spółę ze mną. Więc okej.
Podpisaliśmy papiery w banku. Byłam zadowolona. Na pewno wspominał i ostrzegał, że kredyt jak to kredyt trzeba będzie spłacać, ale powiedział, że mi pomoże.
Oczywiście w międzyczasie zaczęłam pracować, ale sądziłam, że mój ojciec będzie mi pomagał choć w drobny sposób przy jego spłacie. Ja spłacam go już ponad rok, zostało jeszcze 4 lata najprawdopodobniej.
Pragnę się wyprowadzić z domu jednak potrzebuję zabezpieczenia finansowego, które muszę dać sobie sama. Kredyt utrudnia mi lekko sprawę i nawet drobna pomoc w jego spłacie na pewno by mi wiele dała. Ojciec mi w niczym nie pomoże na pewno finansowo. Ponieważ wychował się w rodzinie gdzie nie pomagano mu.
Próbowałam już wielu rozmów z nim. Czasem nawet na błahe tematy. Chciałam mieć kota jako nastolatka to z góry stwierdził, że "Jestem nieodpowiedzialna." nawet nie mając podstaw. Sorry za to emocjonalne wtrącenie, ale chciałam jedynie ukazać jakim jest człowiekiem i że nigdy nie wchodziły z nim grę dyskusje.
Kiedyś nawet obiecał, że pomoże mi w wyprowadzeniu się po czym, następnego dnia stwierdził, nie nie jednak Ci nie pomogę, więc zaufanie moje jest zerowe w nasze porozumienie.
Nie jestem zdesperowana a jedynie zdeterminowana by dowiedzieć się czy w ogóle pod względem prawnym istnieje dla mnie iskra nadziei. Dodam, że jest jednym z żyrantów kredytu co jest myślę istotne w tym temacie.