Witam,
mam 25 lat i od niecałych 3 lat jestem w związku z dziewczyną, co do której coraz ciężej mi sprecyzować uczucia.
Mam nadzieję, że dzięki waszej pomocy uda mi się zrozumieć swój problem.
Jest to mój trzeci poważny związek, pierwszy był w porządku, zakończył się na stopie koleżeńskiej bez większych szkód emocjonalnych.
Natomiast mój drugi związek, w który bardzo dużo zainwestowałem bardzo wpłynął na mój charakter. Nakryłem dziewczyne na zdradzie,
oczywiście zapierała się, że to kłamstwo by po miesiącu od naszego zerwania związać się z osobą, którą podejrzewałem.
Myślę, że przez ten związek w aktualnym mam problemy z takimi rzeczami jak zaufanie, zaangażowanie czy wyznawanie miłości.
Najgorsze było to, że byłem pewień w 100% uczuć mojej byłej partnerki, dlatego też jej zdrada tak bardzo mnie zabolała.
Myślałem, że z czasem to minie ale chyba już nigdy nikomu nie zaufam w stu procentach. Teraz czuję, że moja aktualna partnerka
nigdy by mnie nie zdradziła, że jest zupełnie inna lecz z tym doświadczeniem życiowym jakie mam nie potrafie już mieć takiej pewności.
Druga sprawa jest taka, że gdy się poznawaliśmy patrzyłem głównie na charakter, oczywiście wygląd też był ważny ale nie najważniejszy.
Po czasie troche jej się przytyło. Próbowałem ja namawiać do diety, ćwiczeń ale bez skutecznie. Ma bardzo słomiany zapał.
Próbowaliśmy basenu, proponowałem bieganie wspólne, ćwiczenia nic. Ona nie lubi swojego ciała, narzeka lecz mało robi w kierunku zmian.
Po wielu próbach myślę, że w końcu jest jakiś postęp w tym temacie bo zaczeła w domu robić ćwiczenia na brzuch, lecz robi je nieregularnie i widzę,
że ma problem z systematycznościa i jakby się zmusza? Nie robi ich dla siebie lecz mam wrażenie , że dla mnie żebym ją zaakceptował.
Ja niestety ciągle mam jakieś ale...
Boję się , że nigdy jej nie zaakceptuje w stu procentach.
Ostatnim aspektem jest jej zaradność życiowa. Mimo, że jesteśmy ze sobą dopiero 3lata to już ze strony rodziny pojawia się temat ślubu i dzieci.
Zwłaszcza ze strony jej rodziny. Nam się nie spieszy do tego, a mi tym bardziej z moimi wątpliwościami.
Mieszkam sam, wynajmuje kawalerke, pracuje, jestem samowystarczalny.
Ona mieszka u rodziców, studiuje i pracuje.
Przez 2 miesiące mieszkała u mnie lecz oceniam ten okres bardzo średnio. Pokazał mi, że zamiast mi pomóc to tylko dokładała mi sprzątania itp.
Uważam, że skoro mieszkała u mnie za darmo, mogłaby chociaż z wdzięczności co nieco pomóc, chociaż sprzątać po sobie, czasem zrobić obiad
to przecież nie wymaga wiele wysiłku. Niestety odnosze wrażenie, że jest rozpieszczona mimo że jej rodzice nie dają jej pieniędzy.
Boję się , że gdy w przyszłości zamieszkamy już na stałe razem to ja będę ogarniał prace, dom a ona będzie tylko narzekać i dokładać mi stresu.
Kocham ją za charakter, za wspólne zainteresowania, za to że gdy się kłócimy zawsze stara się dojść do porozumienia, za to że kocha i akceptuje mnie takim jakim jestem.
Dlaczego ja nie potrafię tego odwzajemnić?
Jakieś pół roku temu zerwałem z nią bo jak teraz nie wiedziałem co czuje a nie chciałem jej ranić. Jednak po miesiącu ją przeprosiłem i dała mi drugą szanse. Wszystko wróciło
do normy a nawet było jeszcze lepiej. Niestety teraz te myśli wróciły, mój najlepszy przyjaciel który zna mnie od dziecka twierdzi, że ten związek nie ma przyszłości i to tylko kwestia czasu.
Ja już nie wiem co mam myśleć, aktualnie nie wiąże z nią przyszłości i może marnuje mój czas, który mógłbym zainwestować w inny związek?
Może liczę, że z czasem się to zmieni i zaakceptuję ją taką jaka jest?
Czekam na wasze opinie co do mojej sytuacji.
Dziękuje i pozdrawiam serdecznie.