Cześć Wszystkim!
Zastanawiałam się, czy zakładać wątek. Wiem, że w moim temacie mleko się wylało i już nie ma co zbierać, ale jak większość zranionych, zdradzonych osób, potrzebuję się wygadać.
Kilka miesięcy temu poznałam jego, marynarza, po rozwodzie. Był to krótki, ale bardzo intensywny związek. W zasadzie od pierwszej randki, która de facto była pozytywnym szokiem dla nas obojga, zamieszkał u mnie. Podczas ostatniego jego pobytu w Polsce, poznał mnie ze swoim dzieckiem, spędziliśmy Święta z jego rodzicami, Sylwestra z jego znajomymi. Mieliśmy kontakt codziennie: nagrywał filmiki ze statku, słał zdjęcia, opisywał co robi, co planuje. Na początku stycznia spytałam, czy miałby coś przeciwko gdybym wrzuciła nasze zdjęcia na Facebooka. Powiedział, że jak najbardziej mogę to zrobić. Następnie cieszył się z pozytywnego odzewu, zwracał uwagę jak wielu znajomych pozytywnie odniosło się do tych zdjęć. Jego mama bardzo mnie polubiła, pisała komentarze pod każdym ze zdjęć. Pod koniec stycznia pisał, że jak wróci do kraju, da mi klucze od swojego mieszkania, że "to ten etap". Opisywał co zrobimy jak przyjedzie: wcześniej zaczęliśmy remont jego mieszkania, wybierałam z nim kolory ścian, bo chciał, abym dobrze tam się czuła. Mimo krótkiej znajomości, staraliśmy się o dziecko. Nie było tak, żebym tylko ja tego pragnęła, w dużej mierze inicjatywa wychodziła od niego. On często pisał mi i mówił, że widzi, że go pokochałam, widzi jak dbam o dom, o niego, że czuje się kochany przeze mnie.
Równolegle, również pod koniec stycznia, zauważyłam jakieś osłabienie jakości kontaktu. Już nie było pisaniny o wszystkim i o niczym. Zamiast tego, codziennie miałam oficjalne wiadomości: Życzę Ci miłego dnia. Po raz kolejny intuicja mnie nie zawiodła. Po około tygodniu takiego słabego kontaktu spytałam wprost na komunikatorze: czy coś się dzieje, bo czuję, że tak i że przyjmę każdą odpowiedź tylko chcę znać prawdę. Przeczytałam coś, co zwaliło mnie z nóg, mianowicie, że on nie potrafi mnie pokochać tak jakby chciał, że bardzo mnie szanuje i nie chce mnie ranić, ale wie jak jego życie wygląda... Świat nagle zawirował mi przed oczami, ale to był, jak się później okazało, dopiero początek.
Nazajutrz weszłam na Fb, żeby zobaczyć te nasze wspólne zdjęcia. Okazało się, że usunął znacznik ze swoim nazwiskiem. Mało tego, zablokował mnie na Facebooku. Nie wiedziałam co się dzieje, byłam kompletnie zdezorientowana. Dwa tygodnie temu sam od siebie pisał, że mnie kocha, co będziemy robić jak wróci, a tu usunął mnie ze znajomych i zablokował. Totalna dezorientacja. Postanowiłam jednak nic nie robić, zaczekać na rozwój wydarzeń. Liczyłam, że wystraszył się tego co do mnie czuje i że w końcu się zreflektuje. Kolejnego dnia weszłam na jego konto na innym portalu społecznościowym. Nie wiedział, że mam tam konto, bo w sumie nie udzielam się tam. To, co zobaczyłam wmurowało mnie w ziemię. Miał zdjęcia z 18-letnią Azjatką, z pierścionkiem zaręczynowym. Ona na hotelowym łóżku ubrana w jego bluzę, w której tydzień temu nagrywał filmiki dla mnie. Podpis pod zdjęciami brzmiał mniej więcej tak: Kiedy myślisz, że w Twoim życiu prywatnym nie może Cię już spotkać nic dobrego i nagle wszystko się zmienia. Znalazłam tę dziewczynę w sieci. Ma 18lat, dwójkę małych dzieci. Świeże zdjęcia z nim podpisane: "Mój przyszły mężuś". Zdjęcia drogich prezentów od niego. Zamurowało mnie, cała się trzęsłam. Świat przewrócił się do góry nogami. Jechałam do pracy zalana łzami, wracałam z siłowni, mijałam miejsca, gdzie spacerowaliśmy i łzy same cisnęły mi się do oczu.
W kolejny weekend upiłam się na smutno i wylałam mu wszystkie swoje żale na komunikatorze. Wyrzuciłam z siebie wszelką złość, napisałam, że nawet nie miał jaj powiedzieć mi to w 4 oczy, tylko załatwił sprawy jak gówniarz. On przepraszał za wszystko, twierdził, że nie kłamał mówiąc: "kocham", ale później tak mu się porobiło. Że nie wie, co będzie, że nie znał jej wcześniej (tak, i zaręczył się po tygodniu znajomości). Że on nie wie, ale może to zainteresowanie jego osobą go przerosło. Ulżyło mi, że wyrzuciłam z siebie tę złość na niego. Po około tygodniu znowu się odezwał, ale zignorowałam. Parę kolejnych dni później napisał jak się miewam, jak mi idzie w pracy? Odpisałam mu niemiło, na zasadzie, co go to interesuje.
Zbliża się miesiąc od rozstania, a mi ciężko się pozbierać. Wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia. Wiem, że lepiej, że wyszło teraz niż by miało tak wyjść po kilku latach. Są dni, że umiem myśleć racjonalnie, ale są i takie jak dziś, kiedy czasu jest trochę więcej i zaczynam myśleć. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo zawierzyłam facetowi i to zaufanie zostało tak zdeptane. Boję się, czy będę potrafiła jeszcze komuś zaufać. Mam już za sobą kilka związków, szczerze liczyłam, że to TEN facet. Aktualnie wydaje mi się, że każdy facet kłamie, oszukuje. Wiem, że to bardzo niesprawiedliwe i krzywdzące dla facetów takie ocenianie, ale tak aktualnie czuję: że wszyscy kłamią, zdradzają, prowadzą podwójne życie.