Dzień dobry
Jestem facetem, mam 20 lat i to forum to dla mnie ostatnia deska ratunku.
W wielkim skrócie opiszę sytuację: poznałem dziewczynę w 3 letnim związku, okazało się, że akurat spotkał ich kryzys. Nie nie walczyłem o nią, nie wchodzę z butami do czyjegoś życia, ale samą rozmową doprowadziłem do tego, że rozstała się z chłopakiem. Ok, zerwali, zaczęliśmy się spotykać, bardzo szybko doszło między nami do zbliżenia, pieszczot itd. (nie seks). W międzyczasie EX nie odpuszczał, śledził ją, nękał, szantażował emocjonalnie. To wszystko tak trwało i trwało, aż przyszedł punkt kulminacyjny, spotkaliśmy się w 3, okazało się, że jemu mówi, że jesteśmy tylko kolegami, że się widywali. No nic, na zakończenie, powiedziała mu żeby odpuścił, że mnie kocha i chce ze mną być. Tylko, że nagle potrzebowała przerwy, żeby odpocząć od tego wszystkiego (tak to naprawdę było bardzo toksyczne, zrozumiałem). Postanowiła, że będziemy w stosunkach koleżeńskich, a za jakiś czas możemy być razem i zacząć coś budować od podstaw. Przyjechała, weszliśmy w związek, super. Tylko później dowiedziałem się, że w trakcie tej przerwy uprawiali seks niejednokrotnie (deklarując miłość do mnie?). Tłumaczyła się, że ją namawiał, błagała o szansę, że to wszystko naprawi. OK. Dałem szansę. Mówi, że sama nie wie czemu to zrobiła, że może z sentymentu bo to dla niej był pierwszy powazny związek, że bardzo żałuje, że chciałaby cofnąć czas. Ale czasu nie cofnie, a ja dzień w dzień myślę o jednym, widzę ich bardzo dokładnie w swojej wyobraźni, ich zbliżenie, wszystko ze szczegółami. Męczy mnie to strasznie i nie wiem czy w ogóle potrafię wybaczyć... Jak ta sytuacja wygląda wg Was? Czy powinienem dać nam jeszcze trochę czasu, czy jeśli już nie potrafię tego wybaczyć to po prostu zakończyć to? Bo tak, jesteśmy w związku od jakiegoś czasu, dałem jej tą "szansę".. ale widzę to ciężko.. dzień w dzień myślę o jednym.. No i ta sytuacja jest dość świeża... Widzę że się stara, że nie okłamuje mnie, zaufanie dość szybko odzyskałem, nie mówię że w 100%, ale już jest lepiej. Tylko mnie męczy przeszłość... to jak jest teraz ma dla mnie znaczenie, ale śmiem twierdzić, że mniejsze niż to jak bardzo mnie zraniła.