Mój chłopak pochodzi z bogatej rodziny. Znaczy może jego rodzice są średniej klasy ale reszta jego rodziny jest bogata.
My studiujemy i mieszkamy razem. Każdy płaci za swoje, na jedzenie się składamy na pół. Jesteśmy już razem 2 lata. Chłopak zaczął mówić coś delikatnie o zamieszkaniu dalej razem po studiach, o kupnie mieszkania (on obliczył że lepiej nam się opłaca nawet i wziąć drobną pożyczkę i kupic, niz wynajmować, nie wnikam, to on studiuje finanse). On co roku jeździł do Niemiec do pracy na kilka tygodni i przywoził ok 15 tys, co sobie odkłada na przyszłe swoje mieszkanie. Już mi kiedyś napomknął ze jak będziemy kupować mieszkanie to składamy się na nie po połowie. Ja studiuje razem z nim dziennie i dorabiam sobie weekendami, ale wiem że na kupno swojej połowy mieszkania nie będzie nie stać dobrych kilka lat po skończeniu studiow. Nie rozmawiałam z nim jeszcze o tym, ale on wie że nie będzie mnie na to stac. Już miałam nawet pomysł że jak ma się tak kłócić o tą połowę to niech sobie sam kupi mieszkanie a ja będę mu płacić czynsz, skoro i tak gdzieś bym musiała mieszkać i komuś innemu płacić, to mi wyjdzie na to samo i on będzie zadowolony.
Czasami się zdarza że coś kupi więcej dla nas i potem mi mówi "teraz ty płacisz". Ja o tym wiem że wypadałoby żebym teraz ja zapłaciła skoro się dzielimy po połowie, i mówiłam mu już o tym że sama o tym wiem i że nie musi mi przypominać, bo czuję się niezręcznie i jakbym go chciała oszukać jakoś czy coś. Ostatnio była kłótnia o walentynki bo powiedział, że rok temu on mnie gdzieś zabrał to teraz w ramach rewanżu ja powinnam go gdzieś zabrać. Zawsze chodziliśmy do kina i na kolację ale teraz nie wiem czy nie zrobić walentynek w domu, albo wymyślić coś tanszego.
Wiem że powinnam chcieć dla niego jak najlepiej, ale wkurza mnie to że wszystko łatwo dostaje. Z powodu zwarica oba nasze telefony się zepsuły jednocześnie, z tym że ja na mój musiałam pożyczać od babci pieniądze, żeby jakikolwiek sobie kupić, a jego babcia bez okazji kupiła mu najnowszego flagowca s9, i do tego może sobie wybrać jakiekolwiek auto z salonu jako prezent na ukończenie studiów.
U mnie sytuacja od roku się zmieniła ponieważ oboje moi rodzice przeszli na emeryturę i mimo że mama pracowała 45 lat, dostaje emeryturę lekko powyżej minimalnej. Czasami zastanawiam się czy nie zerwać z moim chłopakiem bo na życie z nim poprostu mnie nie stać, a nie jestem z takich, że chodzę i narzekam że mam mało pieniędzy bo wstyd mi się przyznać. Nigdy nie narzekałam mojemu chłopakowi, że mam mało pieniędzy ale on wie jaką mam sytuację finansową, widzi jak robię zakupy dla siebie, i wie że mam tylko babcie, 3 rodzeństwa (nie są już na utrzymaniu rodziców no ale wiadomo jak to jest) i rodziców na emeryturze.
To nie kolesia wina że babcia kupiła mu telefon.Po prostu zachowaj się jak dorosła kobieta i pogadaj z nim szczerze o finansach. Tyle i aż tyle.
Oboje studiujecie, jesteście jeszcze bardzo młodzi, znacie się stosunkowo krótko, zamiast się kochać i ze sobą być po prostu,
kalkulujecie kogo na co stać czy nie stać... ja mógłbym być twoim tatą i gdybym nim był, to wiesz co bym zrobił?
Przy pierwszej nadarzającej się okazji spuścił tego chłoptasia ze schodów. Może jest przystojny, zabawny, fajny i miły,
ale życia sobie z nim nie układaj, bo z nim życia mieć nie będziesz. Będziesz tylko ta gorsza, ta słabsza, ta głupsza, ta beznadziejna.
W najlepszym przypadku sam Cię niedługo rzuci dla innej, jak tylko ją spotka. W najgorszym przypadku zdąży Ci zrobić trójkę dzieciaków
i razem z nimi wywali za drzwi, bo on nie zamierza utrzymywać darmozjadów, łożyć na ciebie i na twoje bachory, rodzice już go zmotywują.
Tatuś mu obieca nowe autko, mamusia dorzuci zagraniczną wycieczkę, twoja przyjaciółka go pocieszy i tak to się skończy.
To nie kolesia wina że babcia kupiła mu telefon.Po prostu zachowaj się jak dorosła kobieta i pogadaj z nim szczerze o finansach. Tyle i aż tyle.
Nie chodziło mi, że jestem zła na to że dostaje wszystko pod nos (tu telefon). Tylko że miał już na niego odłożona kasę i tyle zaoszczędził nie kupujac go a to ja mam mu fundować walentynki, żeby było sprawiedliwie... A nawet nie pamiętam żebyśmy się umawiali że co roku inny płaci...
Szczerze mówiac to może mam klapki na oczach jeszcze, ale zawsze wydawało mi sie, że traktuje mnie w porządku. Pewnie dlatego, że on jest bardzo opiekuńczy i większość chłopaków z jakimi się spotykałam byli tacy, że wszystko dla własnej wygody. Przyjaźniliśmy się zanim postanowilismy zostać para i zawsze miał dla mnie czas i chęci żeby mnie pocieszyć, pomoc jak mógł i opiekować się mną jak jestem chora. Jeśli mam dużo na głowie to odciąża mnie z obowiązków, gdy wracam z pracy czeka już na mnie obiad, przygotowuję mi kanapki, jeśli wie że z czymś się nie wyrobie to nawet nie pyta a robi to za mnie. I zdarza sie, że czasami mi na osłodę kupi jakiegoś lizaka albo czekoladę żeby mi zrobić niespodzianke, i nie dolicza sobie tego do wspólnych finansów no więc nie mogę też powiedzieć że totalnie na mnie jest skąpy. Przez dłuższy czas myślałam że taki typ człowieka ale teraz mnie wkurzył trochę i sama zaczynam się zastanawiać jak to w końcu jest ....
w zeszłym roku on Cię zabrał do kina i na kolację a ty nic mu nie dałaś/ nic dla niego nie zrobiłaś i w tym roku plan ten sam? to też nie fajnie...
Wyczuwam mezalians. Droga autorko powinnaś się mocno zastanowić nad sensem tego związku skoro już teraz zaczyna się wyliczanie ile, kto i za co. To co będzie później, gdy już razem zamieszkacie ?
Szczerze mówiac to może mam klapki na oczach jeszcze, ale zawsze wydawało mi sie, że traktuje mnie w porządku. Pewnie dlatego, że on jest bardzo opiekuńczy i większość chłopaków z jakimi się spotykałam byli tacy, że wszystko dla własnej wygody. Przyjaźniliśmy się zanim postanowilismy zostać para i zawsze miał dla mnie czas i chęci żeby mnie pocieszyć, pomoc jak mógł i opiekować się mną jak jestem chora. Jeśli mam dużo na głowie to odciąża mnie z obowiązków, gdy wracam z pracy czeka już na mnie obiad, przygotowuję mi kanapki, jeśli wie że z czymś się nie wyrobie to nawet nie pyta a robi to za mnie. I zdarza sie, że czasami mi na osłodę kupi jakiegoś lizaka albo czekoladę żeby mi zrobić niespodzianke, i nie dolicza sobie tego do wspólnych finansów no więc nie mogę też powiedzieć że totalnie na mnie jest skąpy. Przez dłuższy czas myślałam że taki typ człowieka ale teraz mnie wkurzył trochę i sama zaczynam się zastanawiać jak to w końcu jest ....
To czego Ty od niego więcej wymagasz? Z tego co piszesz to chłopak jest do rany przyłóż, czy to naprawdę dziwne, że chce dzielić się wspólnymi wydatkami po połowie? Zresztą, sama powinnaś tego chcieć, nie byłoby Ci głupio z myślą, że chłopak by Cię w jakiś sposób wiecznie sponsorował i utrzymywał? Skoro rok temu to on sponsorował jakieś wyjście na walentynki to zdrowe podejście nakazuje, żeby teraz druga osoba zrobiła to samo i nie ma w tym żadnego egoizmu.
Oboje studiujecie, jesteście jeszcze bardzo młodzi, znacie się stosunkowo krótko, zamiast się kochać i ze sobą być po prostu,
kalkulujecie kogo na co stać czy nie stać... ja mógłbym być twoim tatą i gdybym nim był, to wiesz co bym zrobił?
Przy pierwszej nadarzającej się okazji spuścił tego chłoptasia ze schodów. Może jest przystojny, zabawny, fajny i miły,
ale życia sobie z nim nie układaj, bo z nim życia mieć nie będziesz. Będziesz tylko ta gorsza, ta słabsza, ta głupsza, ta beznadziejna.
W najlepszym przypadku sam Cię niedługo rzuci dla innej, jak tylko ją spotka. W najgorszym przypadku zdąży Ci zrobić trójkę dzieciaków
i razem z nimi wywali za drzwi, bo on nie zamierza utrzymywać darmozjadów, łożyć na ciebie i na twoje bachory, rodzice już go zmotywują.
Tatuś mu obieca nowe autko, mamusia dorzuci zagraniczną wycieczkę, twoja przyjaciółka go pocieszy i tak to się skończy.
Podbijam.... gość do odstrzału Autorko.
Justanother, czy dobrze rozumiem, że istotą problemu jest to, że musisz się bardzo napracować, żeby od siebie dać tyle samo pieniędzy, co on? Przy czym on kasę dostaje od rodziców, a jak coś zarobi to odkłada. Jak Ty zarobisz to wydajesz na związek i nie odkładasz? Czy tak jest?
Dwa razy piszesz, że on coś powiedział, a potem nazywasz to kłótnią. Czy pokłóciliście się o te walentynki, czy tylko powiedział, co myśli i nic poza tym?
Może on nie zdaje sobie sprawy z Twojej sytuacji finansowej, a może wygodnie mu udawać, że nie widzi. Napisz coś więcej, bo ciężko ocenić. Skoro dba o Ciebie i się stara, to być może on potrzebuje, żeby i wyłożyć kawę na ławę z finansami. Z drugiej strony ludzie z bogatych rodzin często są bardzo skąpi, może on tez jest ?
Ostatnio była kłótnia o walentynki bo powiedział, że rok temu on mnie gdzieś zabrał to teraz w ramach rewanżu ja powinnam go gdzieś zabrać. Zawsze chodziliśmy do kina i na kolację ale teraz nie wiem czy nie zrobić walentynek w domu, albo wymyślić coś tanszego.
nie jestem z takich, że chodzę i narzekam że mam mało pieniędzy bo wstyd mi się przyznać.
Wiem że powinnam chcieć dla niego jak najlepiej, ale wkurza mnie to że wszystko łatwo dostaje.Przez dłuższy czas myślałam że taki typ człowieka ale teraz mnie wkurzył trochę i sama zaczynam się zastanawiać jak to w końcu jest ....
No jest albo tak jak już pisano - czyli pogadaj z chłopakiem, że ciebie nie stać /"facet do odstrzału",
lub...
lub to ty jesteś z tych "wstydniś" co się wszystkiego wstydzą (oprócz pokazania swojej cipki), i oczywiście chciałyby wszystko za darmo. A gdy już same z siebie mają coś dać czy coś zrobić, to albo foch, że jak to tak, "w końcu jestem taka biedulka/dlaczego w ogóle prosisz mnie o coś " albo oczywiście obmyślają jak zrobić coś jak najtaniej lub jak najmniejszym kosztem. Bynajmniej nie dlatego, że ich nie stać, tylko dlatego, ze liczą te złocisze jak szalone. Bo sorry, ale piszesz, że zarabiasz weekendowo, i nie stać cię na dwa głupie bilety do kina?
Poza tym, zauważ, ze ten chłopak nie obija się w wakacje, tylko jeździ do pracy. A ty?
Justanotheraverangegirl napisał/a:Ostatnio była kłótnia o walentynki bo powiedział, że rok temu on mnie gdzieś zabrał to teraz w ramach rewanżu ja powinnam go gdzieś zabrać. Zawsze chodziliśmy do kina i na kolację ale teraz nie wiem czy nie zrobić walentynek w domu, albo wymyślić coś tanszego.
nie jestem z takich, że chodzę i narzekam że mam mało pieniędzy bo wstyd mi się przyznać.
Wiem że powinnam chcieć dla niego jak najlepiej, ale wkurza mnie to że wszystko łatwo dostaje.Przez dłuższy czas myślałam że taki typ człowieka ale teraz mnie wkurzył trochę i sama zaczynam się zastanawiać jak to w końcu jest ....
No jest albo tak jak już pisano - czyli pogadaj z chłopakiem, że ciebie nie stać /"facet do odstrzału",
lub...
lub to ty jesteś z tych "wstydniś" co się wszystkiego wstydzą (oprócz pokazania swojej cipki), i oczywiście chciałyby wszystko za darmo. A gdy już same z siebie mają coś dać czy coś zrobić, to albo foch, że jak to tak, "w końcu jestem taka biedulka/dlaczego w ogóle prosisz mnie o coś " albo oczywiście obmyślają jak zrobić coś jak najtaniej lub jak najmniejszym kosztem. Bynajmniej nie dlatego, że ich nie stać, tylko dlatego, ze liczą te złocisze jak szalone. Bo sorry, ale piszesz, że zarabiasz weekendowo, i nie stać cię na dwa głupie bilety do kina?
Poza tym, zauważ, ze ten chłopak nie obija się w wakacje, tylko jeździ do pracy. A ty?
Ja też pracuje w wakacje tylko w Polsce. Mieszkam na wsi więc duża część z tych wydatków wydaje też na paliwo. Tak, pracuje weekendowo i nie mam pieniędzy, a to dlatego że to co rodzice mi dają na utrzymanie na studiach, wystarczy mi na mniej więcej połowę miesiąca, bo jeszcze muszę kupic książki, skrypty, ksero, materiały na uczelnie. Kiedy byłam sama wydawałam mniej na jedzenie w tez gorzej się odzywialam, nie jadałam czasami specjalnie mięsa, ale gdy mamy wspólny portfel z chłopakiem, wiadomo idzie na to więcej. Może powinnam z nim porozmawiać i powiedzieć że lepiej niech sobie każdy sam kupuje co sobie zje ? Nie chciałam, żeby tak było bo wiadomo mieszkamy razem, i co mamy sobie porozdzielac Polki w lodówce ? Co myślicie ?
Zapomnialam dodatkowo dopisać że sama w tym roku jadę do pracy za granicę, wiem że będzie mi się to bardziej oplacac. Zamiast tego za zarobione pieniądze chłopak namawia mnie już na zagraniczne wakacje, i to nawet nie europejskie, bo przecież tyle zarobię za granicą że mogę sobie na wakacje pozwolic. Coś czuję że jeśli będę wolała odłożyć te pieniądze na nasze wspólne mieszkanie, w przyszłości, bo jak pół to pol, to on i tak pojedzie na te wakacje tylko bezemnie.
14 2019-02-13 18:22:21 Ostatnio edytowany przez marakujka (2019-02-13 18:25:00)
Justanotheraverangegirl, nie wie jak tam miedzy wami jest i kto grzeszy.
To że planujecie kupno chałupy i już oboje planujecie zarabiać na nią konkretniejsze pieniądze, a nie jakieś tam grosiaki, to super.
Inna sprawa, że on nie ma prawa wymagać, abyś robiła mu niespodzianki na Walentynki czy jakiekolwiek inne święto, bo on ci takie robił. Oczywiście tak wypada, tak jest najmilej, gdy oboje się stara, a nie tylko jedno, ale obowiązku nie ma. Tylko... czy gdyby on cię na walentynki obdarował najtańszą taniochą (bo najtańsza) i kupił przysłowiowe kapcie w kiosku, to cieszyłabyś się? Pisałaś też wyżej,że nie ustalaliście, że naprzemiennie prezentujecie sobie święto, ale... gdyby on od początku mówił, ze nie będzie obchodzić bo go nie stać lub nie uznaje, to przyjęłabyś to do wiadomości tak normalnie? Nie miałabyś żadnych wątów? A ustalaliście, że tylko on będzie sponsorować święto?
Co do walentynek nudnawych - powiedz mu, ze cię nie stać, sorry Gegory, nie stać mnie i już. O ile rzeczywiscie nie wyniuchasz tych paru złociszy ze skarpety na dobrą kawę/kino/etc.
Powiedz mu, że w ogóle cię nie stać lub ze mozesz mu upiec włąsnoręcznie placka i spędzicie w domu swięto.
I powiedz mu, ze skoro już planujecie wspólne mieszkanie to jedziesz do pracy, ale niech w ogóle nie nastawia się, ze wydasz to potem na zagraniczne wakacje, bo to będzie na mieszkanie.
Jasno postaw sprawy.
I zastanów się, ile w tym wszystkim jest jego jakiejś winy, a ile twojej postawy.
Zanim cokolwiek zrobisz, porozmawiaj z nim. Nie mieć na coś pieniędzy to nie wstyd. Powiedz mu wprost, ze nie stać Cie aby wyłożyć polowe pieniędzy na mieszkanie. Ze nie stać Cie na zagraniczna wycieczkę.
ROZMAWIAJCIE DO CHOLERY
I z tych rozmów będziesz mogła określić jaki jest. A może się zawartości jak zaprosi Cie do drogiej restauracji a Ty mi powiesz ze nie dziękuję ale nie będzie zmniejszać na rewanż.. Jak jego reakcja będzie inna ... Wtedy tylko 1 rozwiązanie zostaje
Te ksera i skrypty na studia to też dobra wymówka jest.
Ja studiowałam filologię i przez całe 5 lat studiów wydałam na to wszystko łącznie z opłatami za dyplomy z 1000zł max. Odejmując dyplomy wychodziło po 150zł na rok max. Zawrotna kwota. Moja siostra studiuje chemię, tak samo. Tylko trzeba pomyśleć zamiast bezmyślnie kserować i kupować. Ja leciałam z laptopem albo czytnikiem. Nic nie kserowałam.
Ale zawsze jak chciałam zdobyć prestiż w rozmowie to mowiłam ile ja to nie robię i ile ja to nie drukuję skryptów i tekstów na zajęcia.
Po co Ty masz z nim zamieszkać?
Jeszcze się pobierzecie, rozmnożycie a on Ci bedzie kazał po połowie za pampersy placić.
Wg.mnie pomalu wyplątuj sie z tego, i szukaj takiego, co ucieszy się jak w walentynki z nim bedziesz.
To jego zachowanie z powietrza sie nie wzieloę
Wyobrazasz sobie wasze wesele? Jego rodzice wydają np 50 tys i tyle samo oczekuje się od Twoich.
Stać ich.?
A co ty autorko bibliotekę kserujesz? Na każdy argument masz 5 wymówek i się nad sobą użalasz.
Autorko, w Twoich postach uderza mnie jedno, opisujesz całą sytuację jakbyś pisała nie o partnerze ( chłopaku ), tylko o współlokatorze z którym mieszkach i dzielisz koszty utrzymania. Nie rozumiem też, dlaczego chłopak układa Wam życie ( wakacje, mieszkanie ) nie zwracając zupełnie uwagi na Twoje możliwości finansowe. W zdrowym związku, decyzje podejmuje się razem z uwzględnieniem potrzeb i możliwości obu stron. U Ciebie jest jakiś układ, który chyba nie bardzo się sprawdza.
Autorko, sporo tego żalu nagromadziło się w tobie, a przecież tak być nie powinno. Wydaje się, że jesteś zablokowana na szczere rozmowy z tym facetem, a przecież problemy, jakie masz w tym związku wcale nie są małe i na bieżąco powinnaś o nich rozmawiać, a nie dusić w sobie i hodować urazy.
Mnie na przykład uderzyło to, że gdy mieszkałas sama to potrafiłaś skromniej jeść, żeby wystarczyło ci kasy na cały miesiąc i może trochę odłożyć. Tymczasem zamieszkaliscie razem i nagle okazało się, że nie masz kontroli nad swoją kasą, bo chcąc niejako dorównac facetowi wydajesz znacznie więcej kasy na wasze wspólne życie i że dla niego większe wydatki to żaden problem, ale dla ciebie jest to problem. Dlaczego nie powiesz mu o tym wprost? Przecież ten facet puści cię z torbami i jeszcze zarzuci ci, że nie potrafisz planować wydatków. Wspólne zamieszkanie wychodzi ci więc bokiem, jeśli chodzi o wydatki. Widać że męczysz się z tym. Mnie też coś takiego by wkurzało
Facet proponuje kupno mieszkania niby dla was. Jednak nie jesteście małżeństwem, więc jak on to sobie wyobraża. On jakieś pieniądze na mieszkanie już ma, rodzina na pewno też się dołoży, no a co z tobą? Ty weźmiesz kredyt i dama będziesz go spłacała?A mieszkanie czuje będzie? On kupi mieszkanie na siebie, a ty będziesz opłacała czynsz oraz media, bo wychodzisz z założenia, że gdzieś i tak musisz mieszkać. Ciekawe jak wysoki będzie ten czynsz i jakie będą inne rachunku.
Ja myślę, że ty będąc z tym facetem tracisz, on natomiast zyskuje na tobie
Nic dziwnego, że jesteś rozgoryczona.
Porozmawiaj z nim szczerze, powiedz mu, że niektóre rzeczy bardzo źle odbierasz i chciałabyś ustalić niektóre sprawy.
Tak więc szczera rozmowa.
Moim zdaniem Ty nie powinnaś być zazdrosna, o to, że Mu coś łatwiej przychodzi, a zwłaszcza o to, że ma bogatą rodzinę. Nie On ją wybierał, po prostu się w niej urodził. Może tak zachowywali się jego rodzice, albo tak go nauczono Jest oszczędny, pracowity, chce, aby koszty utrzymania dzielić równo.
Tylko, że w sytuacji, gdy jedna osoba zarabia znacznie więcej niż druga, dzielenie po równo nie ma nic wspólnego z miłością.
Do momentu, gdy jesteście parą, poznajcie siebie.. okej, to może i sprawiedliwe, ale planując wspólną przyszłość, rodzinę, dzieci itd.. to jest okropne.
Zawsze przy kimś takim będziesz miała poczucie tej gorszej.
Może się niektórzy ze mną nie zgodzą, ale moim zdaniem w poważnym dojrzałym związku nie jest ważne, kto ile zarabia, ważne aby na wszystko starczało. Nie ma w tym nic złego, aby jedna ze stron częściej płaciła rachunek, kupowała bilet itd.. ważne, aby ta druga potrafiła się odwdzięczyć, może w inny prosty sposób, małą rzeczą, gestem, może co jakiś czas to ona zapłaci. Ale to nie jest najważniejsze.
Wypominanie, dopominanie się prezentu, mając świadomość, że drugiej osoby nie stać na równie drogi upominek, kolację, itd.. (drobny prezent uważam za konieczność) jest chamske, samolubne i egoistyczne.
Może się niektórzy ze mną nie zgodzą, ale moim zdaniem w poważnym dojrzałym związku nie jest ważne, kto ile zarabia, ważne aby na wszystko starczało. Nie ma w tym nic złego, aby jedna ze stron częściej płaciła rachunek, kupowała bilet itd.. ważne, aby ta druga potrafiła się odwdzięczyć, może w inny prosty sposób, małą rzeczą, gestem, może co jakiś czas to ona zapłaci. Ale to nie jest najważniejsze.
Wypominanie, dopominanie się prezentu, mając świadomość, że drugiej osoby nie stać na równie drogi upominek, kolację, itd.. (drobny prezent uważam za konieczność) jest chamske, samolubne i egoistyczne.
Wyjdę na potworną sknerę, ale jako osoba zarabiająca więcej wolałabymnie wychodzić do kina niż za każdym razem kupować bilety a druga strona kupi mi za to batonika. Wolę ograniczyć nasze wspólne aktywności do takiego poziomu jaki odpowiada mojemu partnerowi i jego finansom.
Jeżeli trzeba coś kupić do domu albo wypadną większe zakupy to ok. Chociaż i tak większością dzielimy się po pół. Czasami robię przy okazji zakupy na więcej rzeczy jak widzę potrzebę i nic nie mówię. Nie wymagam zwrotów 50% za wszystko.
Ale nie będę fundować mojemu facetowi ciągle rozrywek. I nie ma to nic wspólnego z egoizmem i brakiem miłości. Bo tak samo nie chciałavym ciągle chodzić do kina na czyjś koszt.
Zaangażowania moim zdaniem nie mierzy się tylko w pieniądzach. Mam pewną sytuację finansową, mogło być lepiej, mogło być gorzej. Wiążąc się z dziewczyną o gorszej sytuacji materialnej, nie wyobrażałbym sobie oczekiwania porównywalnego wkładu liczbowego w sprawy mieszkaniowe, wakacje itp. "Teraz ty płacisz" - w moim odczuciu dość bezpośredni, takie rzeczy odbywają się chyba same. Da się zorganizować całodzienne wyjście w ciekawe miejsce i nie wydać nic, wydaje mi się że tu bardziej chodzi o chęci i radość ze spędzenia czasu razem.
Źle bym się przy nim czuła, więc nie dziwię się, że myślisz nawet nad zerwaniem. Są związki, gdzie jedna osoba zarabia 5 razy więcej i jakoś sobie radzą nie składając się na pół. Ja bym nie zniosła takiego wyliczania jak w waszym związku.
Dziękuję dziewczyny, rozumiem ze najwazniejsze to szczerze z nim porozmawiać i dowiedzieć się co i jak. Porozmawiam i opiszę wam jak udała się rozmowa.
26 2019-02-14 20:11:18 Ostatnio edytowany przez marakujka (2019-02-14 20:14:31)
Są związki, gdzie jedna osoba zarabia 5 razy więcej i jakoś sobie radzą nie składając się na pół. Ja bym nie zniosła takiego wyliczania jak w waszym związku.
Zaangażowania moim zdaniem nie mierzy się tylko w pieniądzach. Mam pewną sytuację finansową, mogło być lepiej, mogło być gorzej. Wiążąc się z dziewczyną o gorszej sytuacji materialnej, nie wyobrażałbym sobie oczekiwania porównywalnego wkładu liczbowego w sprawy mieszkaniowe, wakacje itp. "Teraz ty płacisz" - w moim odczuciu dość bezpośredni, takie rzeczy odbywają się chyba same. Da się zorganizować całodzienne wyjście w ciekawe miejsce i nie wydać nic, wydaje mi się że tu bardziej chodzi o chęci i radość ze spędzenia czasu razem.
Jasne.
Tylko tutaj nie wiadomo np. z czego wynika np. to, że on posuwa się do przypominania kogo kolej, do mówienia "teraz ty płacisz" i tym podobnych - albo jakiś przemocowy typek co chce być fajowy, albo własnie autorka w swej celowej lub niecelowej wstydliwości nie przedstawia własnej sytuacji doprowadzając tym do tego, że on może czuć się czasem wykorzystany...
A może była już tam niejedna taka sytuacja gdzie on jej kupił nadmiarową czekoladę, a ona "ani me, ani be, ani dziękuję", oczywiście ani nie powie wprost, że nie chce takich niespodzianek, ani się nie zrewanżuje... Nie wiadomo jak tam u nich.
Beznadziejny ten Twój facet, autorko wątku. Wcale nie wygląda mi na, jak twierdzisz, "opiekuńczego", tylko wyrachowanego. Ja bym się ewakuowała z takiego związku. Dajesz mu sie wmanipulowywać w życie na wyższym poziomie, niż Cię stać. A w takich sytuacjach powinniście się np składać 50/50 - ale on 50% SWOICH zarobków, a Ty swoich. Jeśli on tego już teraz nie rozumie, kiepsko to wróży na przyszłość, bo jak już ktoś zauważył, na macierzyńskim też będzie Cię co do grosza rozliczał. Wiej od niego. Są jeszcze na świecie normalni mężczyźni. Jesteś młoda, spotkasz niejednego.