Witam,
chciałbym opisać tutaj moją sytuacje, która jest dość skomplikowana.
Z żona jesteśmy razem ponad 7 lat (5 lat po ślubie) mamy syna - 4 lata.
Zacznę może od początku:
Kiedy poznałem moją żonę to od razu widziałem, że jest bardzo kontaktowa, że dobrze czuje się w towarzystwie a mi bardzo odpowiadało, że zawsze się odzywa a nie po prostu siedzi cicho.
Nie była zbyt pewna siebie i choć miała nawet niezłą figurę często słyszałem, że coś jej w sobie przeszkadza itd. Jako, że ja bardzo lubię sport i bywałem na siłowni, zaproponowałem jej to samo.
Na początku miała bardzo duże opory ale z czasem zaczęło się jej to podobać, zaczęła kupować coraz lepsze stroje na siłownie, bardziej o siebie dbała i zwracała uwagę na to jak wygląda. Podobało mi się, że zyskała trochę pewności siebie oraz ze zaczęła się podobać samej sobie.
To był czas w którym też podjęliśmy bardzo duże kroki jeżeli chodzi o naszą przyszłość zawodową, zwolniliśmy się oboje z pracy zaciągnęliśmy kredyty i otworzyliśmy własny warsztat samochodowy.
W związku z nagromadzeniem się obowiązków zauważyłem ze moja żona przestaje uczestniczyć w tym wszystkim, wtedy też dowiedziałem się, że spotyka się z kimś z siłowni..
Ich związek trwał może z miesiąc, 6-7 spotkań poza siłownią, masę godzin przepisanych na Facebooku, poza seksem wszystko, całowanie się itd..
W tym momencie ja byłem już obcy dla niej, zaczęła mówić o mnie źle naokoło, użalać się jaki to ma straszny związek choć faktycznie żyliśmy jak normalne małżeństwo, sporadyczne kłutnie, duzo czasu we dwoje (pracowaliśmy razem), ot przeszło trochę do takiej rutyny. Ja ufałem jej bezgranicznie, nigdy wcześniej nie miała żadnych wyskoków.
Po tym jak się dowiedziałem dopiero się zaczęło... odnajdywałem coraz to więcej szczegółów, np takie "ok dowiedział się, ściemniłam mu ze jesteś tylko kolegą"
Dostała ode mnie szanse i ją przyjęła, warunkiem było zerwanie kontaktu oraz terapia. Kontakt zerwała z bólem bo po kilku próbach o które też miałem do niej pretensje. Poszliśmy na terapie... po miesiącu czasu dowiedziałem się że od dwóch tygodni znów z nim pisze, widziałem te wiadomości, porażka, potrafiła z nim gadać o naszej terapii i wyśmiewać się z tego.
Zrobiłem awanturę, odcięła się totalnie od niego, facet raczej nie wzruszony coś tam napisał ale jakoś bardzo nie nalegał. Dodam że to moja żona go poderwała a nie na odwrót (do teraz obwinia się że to wszystko przez nią, bo przecież on nie potrafił odmówić...żonatej kobiecie)
Od tamtej pory zacząłem ją sprawdzać dość wnikliwie, i już miałem odrzucić te wszystkie narzędzia do sprawdzania (minęły jakieś 2 miesiące), to wpadła na zakładaniu nowej skrzynki mailowej, użyła do tego tabletu naszego dziecka bo widziała ze na tel mam podgląd, na tablecie oglądała jeszcze fotki swojego kochanka z kilka razy w ciągu miesiąca. Oczywiście tajna skrzynka mailowa po to żeby moc założyć konto na FB.. jak się potem tłumaczyła ze nie mogła wchodzić na jakieś konta do których jest potrzeba posiadania wlasnego.
Powiedziałem dość tego, i w tym momencie dopiero zauważyłem jakaś szczerą skruchę za to wszystko co mi zrobiła, płakała cały czas gdzie wcześniej trudno jej było uronić łzę, chce wszystko co złe zmienić w sobie przestać tak kombinować, okłamywać mnie itd. Naprawdę widziałem ze ją to ruszyło, płakała dwa dni cały czas, nie odpowiedziałem jej czy dam jej jeszcze jedna szanse bo w sumie sam nie wiem co mam już z tym zrobić. Nie ma się nawet o co zaczepić jeżeli chodzi o odbudowywanie zaufania.
Dodam ze to wszystko co opisałem to tylko skrót, w rzeczywistości było tyle zwrotów akcji łącznie z tym ze potrafiła mówić ze już mnie chyba nie kocha do tego jak ich przyłapałem razem na spotkaniu.. naprawdę bardzo dużo tego było.
Wiem ze przy długawo ale musiałem to z siebie wyrzucić, bardzo ją kocham ona wydaje sie kochac mnie, jak na nia patrze to widze ze ona to tak lekko sobie bierze to zycie, to co robi, wiele razy mówiła mi ze wie ze robi źle, że czuje jakby traciła wtedy świadomość, ze jest jej zal ze skrzywdziła tego typa ze rozkochała a potem zerwała kontakt.. czuje jakby ona się w ogolę pogubiła i nie umie odróżnić dobra od zła a nie ze robi to wszystko z zimną krwią..
Proszę o jakaś poradę bo od pól roku nie potrafię normalnie żyć... puki co pomyślałem żeby może poszła do psychologa nie wiem do psychiatry.. to czasami wygląda jakby miała dwie osobowości, ta ze mną i ta jak zostaje sama..
Dziękuję za każde słowo wsparcia. Pozdrawiam