Jestem żoną policjanta, mam nadzieję, że już niedługo. Zycie z nim to jak rollercoster, ciągłe zmiany humoru, awantury o byle co, przemoc psychiczna. Dłużej już tak nie mogę, zdecydowałam się i składam wniosek rozwodowy. Z biegiem czasu jest coraz gorzej, kiedyś pił tylko okazjonalnie, na imprezach czy spotkaniach. Teraz pije codziennie, w domu - jeszcze ma czelność mówić, że powinnam się cieszyć bo jego koledzy piją po pracy razem i nie wracają do domu a on wraca. Zdarzają się wyjazdy do kolegi z których nie wraca na noc. Wiem też, że bierze narkotyki od czasu do czasu. Zaczęłam sprawdzać jego telefon i znalazłam, że z kolegami policjantami wymienia się filmikami porno, ma dużo połączeń od nieznanych numerów albo niezapisanych. 5 lat temu złapałam go na gorącym flircie, w dodatku z moją kuzynką - oboje się wypierali, póżniej ona przyznała się a ona nadal szedł w zaparte. Wiem też, że nagrywa nasze rozmowy telefoniczne. To jest horror, ten człowiek całkiem zwariował, jest mocno zaburzony a cały czas twierdzi, że jest wszystko ok. Próbuje w domu wprowadzić zasady z pracy, czyli rozkazuje i mam wypełnić polecenie (!). Jak ma dobry humor to zupełnie inny człowiek, potrafi sam z siebie zrobić porządki w domu, zakupy, bawi się z dziećmi, próbuje się do mnie przytulić i mówi mi komplementy by na drugi dzień wyzywać od debili i idiotek. Całkowicie go nie rozumiem.Szkoda mi dzieci i dla nich i dla siebie zdecydowałam się na rozwód, który na pewno łatwy nie będzie.
P.S. W sumie to tego jest mnóstwo - prowadzi auto po alkoholu, nie respektuje żadnych norm społecznych ani moralnych, uważa się za najważniejszego i najmądrzejszego. W policji pracuje już prawie 10 lat i w ciągu tego czasu stoczył się na dno moralne. To nie ten sam człowiek, którego poznałam. Obecnie jego spojrzenie jest zimne jak lód, zastanawiam się czy on ma jeszcze jakieś ludzkie odczucia. Mózg i serce ma wyprane z emocji. Ta praca niszczy człowieka i całe rodziny. Obraża mnie, obrzuca epitetami i do tego mówi, że cale nie jest mu przykro, że sama jestem sobie winna bo nie stosuję się do poleceń (!) i go nie słucham. Szkoda, że mi tyle czasu zajęła mi decyzja o rozwodzie, tyle lat byłam ślepa i głucha, pozwalałam coraz bardziej przesuwać swoje granice. I to mam sobie za złe.
Piszę to wszystko bo potrzebuję wsparcia, nie mam zbyt wielu znajomych ani nawet czasu na spotkania (praca, dwójka małych dzieci). Wsparcia w trudnej drodze, jaką będzie rozwód z tym człowiekiem.