Hej ;)post dlugawy, ale nigdy nie sądziłam ze będę musiała korzystać z Waszej pomocy...
. Mój facet - ten inny od poprzednich czyli czuły, wierny, wyrozumiały, troskliwy coraz częściej mnie rozczarowuje. Coraz częściej z tego powodu po cichu płaczę albo chodzę przybita.
Moze jest to przejaw mojej ksieżniczkowatości - ale chcialabym byc i czuć ze jestem dla niego najwazniejsza na świecie.
O co mi chodzi konkretnie? Ot takie przykłady z ostatnich dni:
- ostatni wieczor przed wyjazdem na święta spędził w galerii handlowej - pojechał po prezent dla mnie. Wcześniej nie miał czasu - i nie, nie wraca późną nocą do domu. Zazwyczaj o 16 może kilka razy po 19. Było mi przykro - po pierwsze bo chciałam z nim spędzić wieczór a po drugie to znaczyło, że wcale wcześniej nie pomyślał o mnie w tej kwestii bo pomysłu tez nie miał.
- wzięliśmy urlopy by posiedzieć w rodzinnych domach tak z 10 dni. Ja niestety miałam kiepską atmosferę i wróciłam 2 dni wcześniej. A on mimo ze pisał, ze tęskni I kocha wolał ponudzic się u siebie i chodził bez celu po sklepach... I gdyby miał konkretne plany - no ok. Ale on nie robił nic. i mimo to nie przyjechał do mnie wcześniej...
- on często pracuje w wieczorami - ale to nie jest tak, ze musi. On chce nadgonić pracę, cos dokończyć co ciągle odkłada itd. I właściwie nie ma czasu ze mną gdzieś wyjsc, a jak wychodzimy np. do kina to wracamy niemal biegiem bo on musi pracować. Ale jak koledzy zapraszają na piwo 3 dni z rzędu to żadnego dnia nie odpuści.
Czy z nim rozmawiam o tym? Oczywiście. Często (może za często...) mu mówie mu kiedy było mi przykro i kiedy się czułam zepchnieta na dalszy plan. I owszem - w tej konkretnej sytuacji zmienia swoje zachowanie, ale do innych podobnych już nie. Normalnie jakby był ułomny emocjonalnie.
Tak - jestem wychowana na bajkach Disneya, komediach romantycznych i opowieściach babci, jak to chłopak czekał na nią 7 godzin na mrozie by choć na chwile się spotkać. I gdzieś podświadomie takiej miłości oczekuje...
Co z sobą robić? Co robic z tym związkiem?