Burzowy
to poczucie, ze choćby stracił nogę i rękę, to nadal będzie dla mnie jedyny, ukochany, pociągający itd.
A to jest temat rzeka. Bo czy taka osoba nam nie będzie mimo wszystko przeszkadzać w spełnianiu się? Mam wątpliwości, ponieważ miałem okazję się skonfrontować z czymś takim. Niby w teorii tak, a w praktyce nie.
w jakim sensie?
w tej sytuacji, wiele zależy od podejścia osoby "poszkodowanej"
i jest to zupełnie inny temat do rozmowy
pisałam o samym uczuciu
Oczywiście nie ma miłości bezwarunkowo trwałej ani idealnej i nad każdą trzeba pracować. Miłość może się wypalić, umrzeć, zamienić z miłości partnerskiej na taką trochę - kocham cię jak brata/siostrę...
A może właśnie to jest ta właściwa "miłość", a pożądanie to coś co występuje obok? A może miłość się w ten sposób nie wypala wcale, tylko w dobie, gdzie otacza nas seks z każdej strony, organizm nam każe szukać nowych bodźców i nie umiemy nad tym zapanować?
a miłość dzieli się na właściwą i niewłaściwą?
Nie wiem jak ciebie, ale mnie sex nie otacza z każdej strony. Jest natomiast bardzo istotną częścią mojego życia, niezależnie od tego czy kogoś kocham czy nie.
Od dość długiego już czasu nie byłam osobą zakochaną i nie kochałam (owszem, ex męża kocham jak brata trochę, do tego stopnia, że cieszy mnie jego szczęście, rozwój itd. nadal twierdzę, że jest bardzo przystojny i pociągający ale do łóżka bym z nim nie poszła). Natomiast uczucia pożądania, bliskości itp. mi się zdarzają.
Te teksty, że organizm szuka nowych bodźców, czy że nie potrafimy nad tym zapanować- to bzdury. Zwykle klepią je osoby, którym nigdy nie udało się stworzyć długotrwałej relacji i maja w sobie żółć i zazdrość, że innym się udaje. Wolą wszystkich wrzucić do jednego wora z napisem- "i tak ch*j z tego wyjdzie"
miłość i sex, jest jak yin i yank, jak miłosna medytacja ale nie będę ci tego tłumaczyć, bo jak sam kiedyś przyznałeś- nie ma czegoś takiego jak doby sex, każdy jest tak samo kiepski i przereklamowany
Czy jest możliwe odnalezienie jej? Oczywiście, ze tak. Niby dlaczego miałoby być inaczej?
Teraz modne jest mówienie o poligamii, która raczej to wyklucza. Mamy też pokolenie narcyzów, którzy wcale jednak niekoniecznie kochają siebie samych. Może więc właśnie ta nieco mityczna miłość ma być czymś, za czym całe życie podążamy, ale nigdy tego nie dosięgniemy? Bo człowiek wypala się właśnie, gdy swój cel osiągnie i nie ma nowego.
miłość to nie jest nic mistycznego
narcyzi istnieli zawsze, zimne dranie też, blachary też i cała masa innych osobowości również