Witam, potrzebuję opinii i rady w sprawie kolejnych "pomysłów" mojej matki. Zacznę w skrócie moja mama lat45+ wychowuje samotnie moją siostrę lat 13. Ja mieszkam osobno od nich już parę lat. Moja mama od lat była sama z wyboru po wielu nieudanych eksperymentach. Mówiła, że jej tak jest dobrze i że jakby się miała kiedykolwiek z kimś związać to tylko po to by facet ułatwił jej życie, by wspierał finansowo, nie jest dla niej ważna jego obecność itp czyli jednym słowem kogoś kto zabierze od niej jej problemy. W ciągu ostatnich 10 lat trafiali się przypadkowi kandydaci z internetu, ale szybko kończyła z nimi znajomość. Moja mama ma bardzo trudny charakter, wybuchowy, a wręcz agresywny. Sama o sobie mówi, że jest borderline (chociaż chyba nie wie co to do końca znaczy, w każdym razie nie widzi w sobie problemu)
Problem się zaczął gdy tego lata poznała przez internet Pana, który mieszka we Francji. O jego istnieniu się dowiedziałam gdy pewnego dnia poprosiła mnie bym wzięła siostrę na weekend bo jedzie na randkę (do innego miasta w PL) bo on przylatuje by ją poznać. Wszystko było by ok, gdyby po tej ich randce nie postanowili być oficjalnie "parą". Nic tylko się cieszyć, ale ja zaczęłam się mocno niepokoić gdy tuż po powrocie oznajmiła, że już mają takie plany na przyszłość, że na wiosnę/lato 2019 ona ma zamiar do niego przeprowadzić wraz z siostrą, kotem,psem, ze wszystkimi rzeczami, meblami i sprzętem. Zamurowało mnie, nie skomentowałam tego (przyczynę opiszę niżej). On opłacił jej kurs francuskiego. Kilka tyg później on zaprasza ją (i siostrę) na 2 dni do siebie na wycieczkę. Niby było ok, ale mama wraca sfrustrowana, że on ani słowem już nie wspomniał o "wspólnych" planach. Dodam, że jest starszy od niej i ma żonę i dorosłe dziecko (starsze ode mnie czyli ok 30 lat), z którymi już nie mieszka, ale wspiera ich finansowo. Ogólnie sytuacja z żoną jest dwuznaczna w mojej ocenie, ale nie wnikam już w to.
Po powrocie mama robi mu na odległość sceny, że co z ich planami dlaczego zachowuje tak jakby nie planował nic . On na to, że owszem kiedyś chce, ale może za rok, że jeszcze zawcześnie na takie rozmowy. Zrobiła mu piekielną ponoć awanturę (a facet z opowieści typ pantoflarza) zgodził na wszystko co tylko się dało. Nalega też by w końcu załatwił rozwód, na co on się zgodził, ale sprawę przeciąga do dziś. Kilka tyg później on jakby trochę otrzeźwiał i próbował z nią porozmawiać że nie rozumie po co cały ten pośpiech i ultimatum, że albo on bierze ją do siebie szybko albo ona z nim zrywa. On martwi się też o to jak jej córka by miała tam poradzić bez znajomości języka , poza tym będzie miał spore problemy finansowe w przyszłym roku. Mama znowu robi mu mega awanturę, on ponownie godzi na wszystko, nawet wysyła jej to na piśmie że już nie cofnie swoich słów (na żądanie mamy) (cyrk po prostu)
Mijają kolejne tyg jest u nich wszystko happy, planują już gdzie jakie meble będą stać, co trzeba kupić "do wspólnego domu". Rezygnuje z abonamentow różnych tv int, tel. W szkole u siostry już poinformowała o przeprowadzce. Jestem w szoku jak można aż tak szybko i radykalnie planować przyszłość z kimś kogo się widziało raz czy dwa. Zawsze taka była :-/
Martwię się bardzo o siostrę. Wchodzi w okres dojrzewania i ma okres buntu. Zawsze była najlepszą uczennicą w klasie, w tym roku po tych przygodach mamy strasznie się opuscila w nauce. Wagaruje (za wiedzą mamy), udaje nieraz chorą o czym mi otwarcie się przyznawała). Mama dzwoni do mnie z płaczem "zrób coś przemów jej do rozsądku" bo sama nie umie z nią rozmawiać. Pojawili się straszne sceny zazdrości o niego (a na razie komunikacja jest tylko na odległość). Chodzi w depresyjnym nastroju, mówi że życie nie ma sensu, że będzie lepiej jak zniknie itd. Siostra mówi wszystkim, że to przez to że nie radzi sobie z nauką i z rówieśnikami i jest zazdrosna o mamę (tu też wina mamy ale to osobna historia). W dużej części dlatego, że mama jej wybiła do głowy (jeszcze przed jego pojawieniem się) jak tu w PL jest źle, a za granicą to taki raj, że tam by ich było stać na wiele rzeczy, że tam są super szkoły, extra nauczyciele i szybko znajdzie fajne koleżanki. Siostra ślepo w to wierzy i to potęguje jej niechęć do obecnego życia.
Ręce mi opadają zdaję sobie sprawę jak to wszystko brzmi absurdalnie. Zna go "na żywo" łącznie przez 4 dni jak nie krócej :-/
Najgorsze że wiem (z licznych doświadczeń) że nie da się jej nawet zasugerować że robi coś mało rozsądnie albo za szybko. Będzie mnie tylko atakować, wyzywać, wpadnie we wściekłość i strzeli takiego focha, że wyrzeknie się mnie na kilka tyg, a nawet miesięcy jak już to wcześniej bywało. I to tylko dlatego z, że powiedziałam coś w stylu "mamo, proszę zastanów czy aby nie decydujesz na coś za szybko, może warto jeszcze rozeznać w sprawie... Kocham cię i martwię o ciebie". Koniec. nienawiść na kilka miesięcy, nawet życzeń mi na urodziny nie złożyła wtedy bo foch.
Proszę o radę czy mimo wszytko powinnam wyrazić swoje zdanie w nadziei, że coś może dotrze? Jak na razie na bieżąco robię wiele by "gasić pożar" pomiędzy nią a moja siostra, bo kłócą strasznie, rozmawiam neutralnie z siostrą o szkole i zachęcam do rozwoju. Unikam natomiast tematu przeprowadzki.
A może to ja przesadzam i zbytnio drsmatyzuje? Już sama nie wiem. Ona zachowuje jakby miała rację na milion procent :-/ Sama osobiście mam ochotę w ogóle odciąć od tego absurdu i nie rozmawiać z nią wcale. Chodzę zmartwiona i co kilka dni są takie rewelacje, gaszenie pożaru i prośby w stylu "zrób coś przecież jesteś dorosła"