Mam pytanie, które zrodził zakończony związek.
Jak obronić związek przed syndromem psa ogrodnika?
Byłem w dobry związku z dziewczyną. Wszystko zaczęło się sypać kiedy jej były ustawił sobie status w związku z jakąś nową dziewczyną.
Usunął to po 3 dniach i zaczął pisać do mojej (swojej byłej), że to jakaś chora akcja.
Tamta dziewczyna "była nienormalna, uganiała się za nim i zrobiła to bez jego wiedzy."
Zapytałem ją nawet czy ona wie co to "syndrom psa ogrodnika" i jak myśli, dlaczego on jej to pisze?
A ona: "bo traktuje mnie jak przyjaciółkę" :-DD
Dla mnie to jest typowa ustawka, ale zadziałała na tyle, że przez wątpliwości laski rozsypał się związek.
Wiem to, bo sama mi przyznała podczas kryzysu, że od tamtej pory coś się w niej "obudziło".
Ona zaczęła gdzieś odlatywać myślami, przyznała się, że zaczęła o nim myśleć. Zaczęła się szarpanina.
Rozchodziliśmy się i wracaliśmy. W końcu mają dość jej niezdecydowania i po którymś rozstaniu powiedziałem
"nie jesteśmy już razem, przyjmuję to, proszę nie kontaktuj się ze mną proszę".
Kilka dni później ustawiła sobie z nim związek, seria zdjęć w social mediach z sielanki z "nowym-starym".
Ten jej były to ją publikuje na swoich profilach jak jakieś trofeum. Dałem sobie spokój i odśledziłem ją gdzie się da.
Tak żeby była jasność. Ten ex to nie był żaden bad boy czy drań - miał długi, słabo ogarniał życiowo i generalnie był pantoflem.
Ona od niego odeszła, bo ją coraz bardziej irytował i w pewnym momencie nie spali ze sobą 7 miesięcy nawet.
Myślę, że te stare problemy wrócą - szkoda naszego związku, ale takie partnerstwo to nie jest silne partnerstwo.
Myślę jednak, jak w przyszłości reagować na takie "zagrożenia"?