Witajcie. Jestem tu nowa. Mam na imię Diana mam 28 lat , 5 letnia córkę i za 3 tygodnie sprawę o rozwód bez orzekania o winie.
Dręczy mnie pewna sprawa a nie wiem gdzie napisać.
Dostałam ofertę pracy w firmie w której prace mogę zacząć nawet za pół roku. Odległość 400km od obecnego miejsca zamieszkania mojego, dziecka i jeszcze męża. Chce się wyprowadzić ale dręczy mnje jedna rzecz. Jak ojciec będzie się widywał z dzieckiem ? Nie wnosiliśmy o ustalenie widzeń ze względu na charakter pracy męża, dogadujemy się na telefon. Ale ja chce sobie życie ułożyć po rozwodzie wyprowadzić z miasta w którym mam złe wspomnienia. Ale jak oni będą się widywać ? Na weekendy ? Będzie jeździł 400 km w jedna i zostawał na noc gdzie ?
Czy ktoś z was ma taka sytuacje, ze jeden z rodziców dojeżdża daleko na widzenia z dzieckiem ? Jak rozwiązaliście ta sprawę ? Bardzo mnie to meczy. Proszę o pomoc.
Z góry dziękuje za wszelkie informacje
Cudownego rozwiazania nie ma. Praw fizyki Pan nie zmienisz -jak mówił kobuszewski w kabarecie. Podroz i hotel kosztuje i czas i pieniadze. Ty tez wiesz ile. Przewiduje ze minie 2-3 lata i ich stosunki prawie zanikna
Przewiduje ze minie 2-3 lata i ich stosunki prawie zanikna
Jak to mówią, jak ktoś chce, to znajdzie sposób, jak nie chce, znajdzie powód.
A czy ty Dlaczegonie rozwazasz dojazd 400km i zamieszkanie w hotelu aby umozliwic corce spotkanie weekendowe z ojcem no chociaż raz na miesiac przez nastepne choc 10 lat?
Co do kosztów takich wizyt , to ojciec dziecka może dochodzić rekompensaty od matki w przypadku dojazdów wiążących się z dodatkowymi kosztami.
Natomiast praktycznie oznacza to wyeliminowanie go z życia dziecka.
A ja powiem brutalnie - dbaj na razie o siebie. Nie wiesz jak będzie po rozwodzie. Zadbaj o córkę i swoją pracę.
Jak facet będzie chciał to odległość będzie problemem, ale nie na tyle by nie mieć kontaktu.Ewentualnie potem jakoś to rozwiąże cie. Ale facet musi chcieć, bo jak nie chce to nawet jak będziecie mieszkac na tej samej ulicy to tego kontaktu nie będzie.
7 2018-12-03 04:26:20 Ostatnio edytowany przez Silpion (2018-12-03 04:28:37)
Czy (prawie) były mąż wyraża zgodę na przeprowadzkę córki o 400 km? Jeśli jeśli jest gotów na samodzielną opiekę nad dzieckiem, a sama córka nie jest zwolennikiem przeprowadzki proponuję by matka przeprowadziła się o te 400 km sama. Dziecko nie jest własnością matki.
Jak facet będzie chciał to odległość będzie problemem.
Jak to mówią, jak ktoś chce, to znajdzie sposób, jak nie chce, znajdzie powód.
Proponuję wywieźć dziecko na 700 km (jak z Kłodzka do Suwałk) i patrzeć, czy odległość nie jest problemem. Jak ojca nie stać na taką podróż to widocznie za mało się stara.
Autorko, zanim zacznie się u Was taka przepychanka jak tu na forum, ale z udziałem sądu , proponuje porozmawiać z ojcem dziecka.
Dowiedzieć się jaka będzie jego reakcja i jakie będą możliwości osiągnięcia porozumienia.
Od strony prawnej :
- jeżeli ojciec dziecka nie ma ograniczonej władzy rodzicielskiej,
- jeżeli miejsce pobytu dziecka jest orzeczone matce,
To możesz wyprowadzić się w dowolne miejsce w granicach Polski, ale ojciec dziecka ma prawo współdecydowania o istotnych dla dziecka sprawach.
A może to być np miejsce zamieszkania ( jeżeli może wpłynąć na pogorszenie warunków życia dziecka - np „środek lasu”), wybór przedszkola. Poza tym :
Kodeks Postępowania Cywilnego
Art. 5821.§ 2. Sąd opiekuńczy w celu zapewnienia wykonywania kontaktów może w szczególności:
1) zobowiązać osobę uprawnioną do kontaktu z dzieckiem lub osobę, pod której pieczą dziecko pozostaje, do pokrycia kosztów podróży i pobytu dziecka lub także osoby towarzyszącej dziecku, w tym kosztów powrotu do miejsca stałego pobytu,
2) zobowiązać osobę, pod której pieczą dziecko pozostaje, do złożenia na rachunek depozytowy sądu odpowiedniej kwoty pieniężnej w celu pokrycia wydatków uprawnionego związanych z wykonywaniem kontaktu na wypadek niewykonania lub niewłaściwego wykonania przez osobę zobowiązaną obowiązków wynikających z postanowienia o kontaktach; nie dotyczy to rodzin zastępczych i placówek opiekuńczo-wychowawczych,
3) odebrać od osoby uprawnionej do kontaktu z dzieckiem lub osoby, pod której pieczą dziecko pozostaje, przyrzeczenie określonego zachowania.
Czyli może być tak, że koszty wizyt ojca u dziecka przekroczą wartość alimentów .
Ponadto - jeżeli nie masz orzeczonego pobytu dziecka u Ciebie , to wyjazd z dzieckiem z miejsca jego zamieszkania może być potraktowany jako uprowadzenie rodzicielskie.
Taka decyzja może spowodować niekończąca się awanturę sądowa i duże koszty na opłacenie prawników z obu stron.
Chyba lepiej poszukać wzajemnie porozumienia , poszukania kompromisow z obu stron
Postawienie ojca wobec faktów dokonanych będzie Was obydwoje wiele kosztowało materialnie a dziecko emocjonalnie.
Nie możesz tak po prostu zabrać córki, chyba, że wnioskowałaś o ustalenie pobytu dziecka przy Tobie oraz o pozbawienie ojca praw rodzicielskich.
Usiądź z ojcem dziecka i porozmawiajcie. Może dojdziecie do konsensusu. Jeśli zgodzi się na Wasz wyjazd i będzie dojeżdżał do dziecka, to będzie mógł wnioskować o zwrot poniesionych kosztów z racji podróży, noclegu, etc. Spotkania jego z dzieckiem z racji odległości będą rzadkie. To nie jest dobre dla dziecka... Więc dobrze przemyśl wszystkie za i przeciw...
Już pod jakimś tematem o tym pisałam.
Mój były ma syna, który od ok. 7 roku życia mieszka ze swoją matką i jej obecnym partnerem w Niemczech. Były dojeżdża do nich dwa razy w roku, łącznie widzą się z miesiąc. Mają super kontakt, bo dodatkowo codziennie rozmawiają przed komunikator, Skype czy sms-y. Dzieciak ma teraz 12 lat, bardzo kocha i szanuje ojca.
Mój kolega ma za to córkę w mieście oddalonym o 350 km, widują się dość rzadko, nie rozmawiają przez telefon codziennie. Mała ma 9 lat, gdy jej rodzice się rozstali i kolega wyjechał miała 3. Też nie ma tragedii. Może nie ma jakiejś głębokiej więzi, ale mała bez problemu podchodzi do niego jak do ojca.
Wszystko jest kwestią dogadania. O ile się da, bo jeśli zaczniecie się "żreć" i sobie utrudniać, to ucierpi na tym głównie dziecko.
11 2018-12-03 15:26:48 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-12-03 15:27:12)
Ja bym nie wyjeżdżała.
Żadna praca i pieniądze nie są ważniejsze niż kontakt dziecka z rodzicem.
Praca jest wszędzie. Ojciec nie.
Ja bym nie wyjeżdżała.
Żadna praca i pieniądze nie są ważniejsze niż kontakt dziecka z rodzicem.
Praca jest wszędzie. Ojciec nie.
Mój ojciec po rozwodzie wyprowadził się 300 km. Przyjeżdżał do mnie co dwa tygodnie maksymalnie przez wiele lat. Naprawdę jak ktoś nie chce to i 20 km będzie przeszkodą.
madoja napisał/a:Ja bym nie wyjeżdżała.
Żadna praca i pieniądze nie są ważniejsze niż kontakt dziecka z rodzicem.
Praca jest wszędzie. Ojciec nie.Mój ojciec po rozwodzie wyprowadził się 300 km. Przyjeżdżał do mnie co dwa tygodnie maksymalnie przez wiele lat. Naprawdę jak ktoś nie chce to i 20 km będzie przeszkodą.
No dobrze, ale czy Tobie wystarczało mieć ojca raz na dwa tygodnie?
A dlaczego to kobieta ma się poświęcać i rezygnować z dobrej pracy? Równie dobrze tatuś też się może przeprowadzić i poszukać sobie pracy tam. Nie wiem, dlaczego tak zerojedynkowo patrzycie, wszystko jest kwestią dogadania się.
15 2018-12-03 21:08:57 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-03 21:09:09)
No jak dla kogoś jest ważniejsza lepsza robota, niż dobro własnego dziecka, to faktycznie...
16 2018-12-03 21:11:13 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 21:12:29)
No jak dla kogoś jest ważniejsza lepsza robota, niż dobro własnego dziecka, to faktycznie...
Chyba trochę przesadzasz, Cyngli. Dziecko musi mieć też szczęśliwą mamę, a nie tylko tatusia, żeby był pod ręką... bo że musi mieć co jeść, to chyba jest logiczne od początku... "dobro dziecka" nie oznacza, że matka ma się poświęcać.
Nadal będę stała na stanowisku, że wszystko jest kwestią dogadania się.
17 2018-12-03 21:17:05 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-03 21:18:05)
Autorka może znaleźć pracę bliżej.
Jak się ma dziecko, to się nie myśli tylko o sobie.
Ja bym nigdy w życiu nie zabrała dziecka od ojca taki kawał. Ani nie pozwoliłabym, by mąż mi dziecko wywiózł. Nie i koniec.
18 2018-12-03 21:18:19 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 21:18:53)
Autorka może znaleźć pracę bliżej.
Jak się ma dziecko, to się nie myśli tylko o sobie.
Owszem, ale bez przesady. A ojciec też może znaleźć pracę w miejscu, gdzie Autorka chce się przeprowadzić, czy nie może? Dlaczego uważasz, że tylko ona coś musi? Ja nadal uważam, że można się dogadać
Cyngli napisał/a:Autorka może znaleźć pracę bliżej.
Jak się ma dziecko, to się nie myśli tylko o sobie.Owszem, ale bez przesady. A ojciec też może znaleźć pracę w miejscu, gdzie Autorka chce się przeprowadzić, czy nie może? Dlaczego uważasz, że tylko ona coś musi? Ja nadal uważam, że można się dogadać
Musi myśleć o dziecku najpierw, bo dziecko zostaje przy niej. Dla mnie to proste. Chce myśleć o sobie, to niech dziecko zamieszka u ojca.
Może ojciec ma dobrą pracę na miejscu i z jakiej racji ma jechać 400km gdzie indziej? No halo. Dlaczego to zawsze ojcowie mają być na straconej pozycji?
Może ojciec ma dobrą pracę na miejscu i z jakiej racji ma jechać 400km gdzie indziej? No halo. Dlaczego to zawsze ojcowie mają być na straconej pozycji?
No, a dlaczego matki mają? To co, dla ojca dobra praca ważniejsza niż dobro dziecka?
21 2018-12-03 21:22:39 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-03 21:24:00)
Cyngli napisał/a:Może ojciec ma dobrą pracę na miejscu i z jakiej racji ma jechać 400km gdzie indziej? No halo. Dlaczego to zawsze ojcowie mają być na straconej pozycji?
No, a dlaczego matki mają? To co, dla ojca dobra praca ważniejsza niż dobro dziecka?
Dobro dziecka? Zostawić je tam, gdzie jest, zachowując stałe miejsce zamieszkania, szkołę, znajomych i regularny kontakt z obojgiem rodziców.
Matki mają uprzywilejowaną pozycję od zawsze, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi. I niestety często to wykorzystują.
22 2018-12-03 21:23:47 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 21:25:04)
santapietruszka napisał/a:Cyngli napisał/a:Może ojciec ma dobrą pracę na miejscu i z jakiej racji ma jechać 400km gdzie indziej? No halo. Dlaczego to zawsze ojcowie mają być na straconej pozycji?
No, a dlaczego matki mają? To co, dla ojca dobra praca ważniejsza niż dobro dziecka?
Dobro dziecka? Zostawić je tam, gdzie jest, zachowując stałe miejsce zamieszkania, szkołę, znajomych i regularny kontakt z obojgiem rodziców.
Dziecko ma 5 lat. Nie chodzi do szkoły... a regularny kontakt z obojgiem rodziców da się na odległość, uwierz...
A na pytanie nie odpowiedziałaś - jak matka chce lepszej pracy, to jest be, bo praca ważniejsza niż dziecko, a jak ojciec ma dobrą pracę i nie chce zmienić, to już nie? Czym się ojciec od matki różni?
Cyngli napisał/a:santapietruszka napisał/a:No, a dlaczego matki mają? To co, dla ojca dobra praca ważniejsza niż dobro dziecka?
Dobro dziecka? Zostawić je tam, gdzie jest, zachowując stałe miejsce zamieszkania, szkołę, znajomych i regularny kontakt z obojgiem rodziców.
Dziecko ma 5 lat. Nie chodzi do szkoły... a regularny kontakt z obojgiem rodziców da się na odległość, uwierz...
To chodzi do przedszkola. Nie łap mnie, proszę, za słówka.
Posiadanie ojca przez parę godzin raz na dwa tygodnie, to NIE JEST wystarczające.
santapietruszka napisał/a:Cyngli napisał/a:Dobro dziecka? Zostawić je tam, gdzie jest, zachowując stałe miejsce zamieszkania, szkołę, znajomych i regularny kontakt z obojgiem rodziców.
Dziecko ma 5 lat. Nie chodzi do szkoły... a regularny kontakt z obojgiem rodziców da się na odległość, uwierz...
To chodzi do przedszkola. Nie łap mnie, proszę, za słówka.
Posiadanie ojca przez parę godzin raz na dwa tygodnie, to NIE JEST wystarczające.
Posiadanie nieszczęśliwej matki, ledwo wiążącej koniec z końcem i niezadowolonej z pracy, też nie jest.
Nadal uważam, że wszystko jest kwestią dogadania się rodziców, a nie trzeba od razu wsiadać na Autorkę, że to ona ma się poświęcić.
Nie trzeba też od razu wsiadać na ojca, żeby on się poświęcał.
Nie dość, że nie będzie dziecka z nim na stałe, to jeszcze wyjazd 400km dalej. Super.
26 2018-12-03 21:40:14 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 21:41:40)
Nie trzeba też od razu wsiadać na ojca, żeby on się poświęcał.
Nie dość, że nie będzie dziecka z nim na stałe, to jeszcze wyjazd 400km dalej. Super.
Nie trzeba wsiadać na nikogo. Wszystko jest kwestią dogadania się... Rozumiem, że nie przychodzi Ci do głowy, że np. ojcu ze względu na charakter pracy może taki układ pasować, a w inne dni wystarczą mu rozmowy z dzieckiem np. na Skype czy choćby telefoniczne?
Posiadanie ojca przez parę godzin raz na dwa tygodnie, to NIE JEST wystarczające.
Hmm, a co tu zmieni odległość?
Ja uważam, że przeprowadzka to w tej sytuacji powinna być ostateczność (jeśli rzeczywiście w obecnym miejscu jest problem z pracą). Rzeczywiście na odległość trudniej utrzymać więź. Natomiast niezależnie od odległości, większość ojców spotyka się z dziećmi co drugi weekend plus ewentualnie jakieś dni w tygodniu. Tak więc nie zawsze tylko odległość jest przeszkodą.
Cyngli napisał/a:Nie trzeba też od razu wsiadać na ojca, żeby on się poświęcał.
Nie dość, że nie będzie dziecka z nim na stałe, to jeszcze wyjazd 400km dalej. Super.
Nie trzeba wsiadać na nikogo. Wszystko jest kwestią dogadania się... Rozumiem, że nie przychodzi Ci do głowy, że np. ojcu ze względu na charakter pracy może taki układ pasować, a w inne dni wystarczą mu rozmowy z dzieckiem np. na Skype czy choćby telefoniczne?
Nie, nie mieści mi się to w głowie.
Rozmowa przez telefon czy skejpa nigdy nie zastąpi kochającemu rodzicowi spotkania z dzieckiem.
30 2018-12-03 21:58:34 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:02:35)
A jak jest małżeństwo, w którym ojciec - dajmy na to - wyjechał na kontrakt do Maroka i do kraju wraca raz w roku, to czym to się różni? Że nie było rozwodu? Przecież różnie ludzie żyją, pracują za granicą, pracują w innych miastach, nie tylko po rozwodach, nie demonizujmy aż tak tego ojcostwa po rozwodzie, bo prawdziwy dobry ojciec nie będzie miał z tym problemu. Jest skype, FB, są telefony... i latają samoloty, jeśli dla kogoś 400 km to jest aż tak strasznie dużo.
A jak jest małżeństwo, w którym ojciec - dajmy na to - wyjechał na kontrakt do Maroka i do kraju wraca raz w roku, to czym to się różni? Że nie było rozwodu? Przecież różnie ludzie żyją, pracują za granicą, pracują w innych miastach, nie tylko po rozwodach, nie demonizujmy aż tak tego ojcostwa po rozwodzie, bo prawdziwy dobry ojciec nie będzie miał z tym problemu. Jest skype, FB, są telefony... i latają samoloty, jeśli dla kogoś 400 km to jest aż tak strasznie dużo.
Chciałbym zobaczyć ciebie latającą do swojego dziecka 400km i siedzącą na Skype bo mąż znalazł super pracę na drugim końcu Polski.
Nie znam twojej historii ale zgaduję, że nie jesteś matką.
santapietruszka napisał/a:A jak jest małżeństwo, w którym ojciec - dajmy na to - wyjechał na kontrakt do Maroka i do kraju wraca raz w roku, to czym to się różni? Że nie było rozwodu? Przecież różnie ludzie żyją, pracują za granicą, pracują w innych miastach, nie tylko po rozwodach, nie demonizujmy aż tak tego ojcostwa po rozwodzie, bo prawdziwy dobry ojciec nie będzie miał z tym problemu. Jest skype, FB, są telefony... i latają samoloty, jeśli dla kogoś 400 km to jest aż tak strasznie dużo.
Chciałbym zobaczyć ciebie latającą do swojego dziecka 400km i siedzącą na Skype bo mąż znalazł super pracę na drugim końcu Polski.
Nie znam twojej historii ale zgaduję, że nie jesteś matką.
To zgaduj, skarbie, dalej
33 2018-12-03 22:13:26 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-03 22:13:56)
santapietruszka napisał/a:A jak jest małżeństwo, w którym ojciec - dajmy na to - wyjechał na kontrakt do Maroka i do kraju wraca raz w roku, to czym to się różni? Że nie było rozwodu? Przecież różnie ludzie żyją, pracują za granicą, pracują w innych miastach, nie tylko po rozwodach, nie demonizujmy aż tak tego ojcostwa po rozwodzie, bo prawdziwy dobry ojciec nie będzie miał z tym problemu. Jest skype, FB, są telefony... i latają samoloty, jeśli dla kogoś 400 km to jest aż tak strasznie dużo.
Chciałbym zobaczyć ciebie latającą do swojego dziecka 400km i siedzącą na Skype bo mąż znalazł super pracę na drugim końcu Polski.
No wtedy by był szok, niedowierzanie i awantury...
Ale przecież matkom wolno wszystko, a ojcom nic.
34 2018-12-03 22:25:43 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:26:54)
Wzl napisał/a:santapietruszka napisał/a:A jak jest małżeństwo, w którym ojciec - dajmy na to - wyjechał na kontrakt do Maroka i do kraju wraca raz w roku, to czym to się różni? Że nie było rozwodu? Przecież różnie ludzie żyją, pracują za granicą, pracują w innych miastach, nie tylko po rozwodach, nie demonizujmy aż tak tego ojcostwa po rozwodzie, bo prawdziwy dobry ojciec nie będzie miał z tym problemu. Jest skype, FB, są telefony... i latają samoloty, jeśli dla kogoś 400 km to jest aż tak strasznie dużo.
Chciałbym zobaczyć ciebie latającą do swojego dziecka 400km i siedzącą na Skype bo mąż znalazł super pracę na drugim końcu Polski.
No wtedy by był szok, niedowierzanie i awantury...
Ale przecież matkom wolno wszystko, a ojcom nic.
Mam znajomego. Jest to dość bliski znajomy, więc nie chciałabym podawać dokładnych szczegółów, bo są też dość charakterystyczne. W każdym razie znajomy rozwiódł się kopę lat, przed erą telefonii komórkowej, a była żona z synem wyjechała za granicę, daleko dalej niż 400 km. znajomy ożenił się, również z rozwódką z synem. Mają wspólną córkę. Historia kończy się tak, że na wesele syna rozwódki został zaproszony syn ojczyma z innego kraju, na weselu córki bawili się obaj bracia, na wesele syna za granicę pojechali wszyscy... i do dziś spotykają się wszyscy, kiedy tylko mogą, mimo że ten syn mieszkający za granicą nie mówi po polsku.
Mam drugiego znajomego. Po rozwodzie z pierwszą żoną zrobił sobie syna. Za granicą. W sumie też przed erą telefonii komórkowej jeszcze, bo 18 lat temu. Syn z matką cały czas mieszkają za granicą - i też nie 400 kilosów, tylko 4 razy więcej - a na weselu siostry, tej z pierwszego małżeństwa, bawili się wszyscy, obydwie babki razem, pierwsza żona i matka tego syna
I nie, nie chodzi o to, że to akurat było wesele, i wypadało zaprosić. Oni po prostu mają ze sobą wszyscy świetny kontakt.
A Ciebie, Cyngli, nie wiem, co ugryzło, bo sądzę, że wiesz, ile mam dzieci, i wiesz też, że przez jakiś czas starsze mieszkały z ojcem. Daleko. I tak, popinkalałam po nich w weekendy. A jak nie wiesz, to informuję. Chociaż liczę się z tym, że pewnie zaraz ktoś napisze, że w takim razie kiepska matka ze mnie, bo dałam dzieci ojcu, jak chciały
Generalnie - wszystko jest kwestią dogadania się. I tyle.
35 2018-12-03 22:32:23 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-03 22:32:33)
Nic mnie nie ugryzło. Po prostu nie lubię takiego stawiania sprawy, że z góry ojciec ma się dostosować, bo matce wszystko wolno.
Twojej sytuacji prywatnej aż tak nie znam. Mimo to dzięki za info, ale swojego stanowiska nie zmienię.
36 2018-12-03 22:34:37 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:36:59)
Nic mnie nie ugryzło. Po prostu nie lubię takiego stawiania sprawy, że z góry ojciec ma się dostosować, bo matce wszystko wolno.
A ja nie lubię takiego stawiania sprawy, że to matka musi się dostosować "dla dobra dziecka"... i tylko o to mi chodziło. I generalnie wychodzenia z założenia, że matka na pewno chce ojcu zrobić na złość. Dalej jestem zdania, że jak oboje rodzice chcą naprawdę dobra dziecka, to się dogadają i odległość (jak i sam fakt rozwodu, bo jakoś nikt się nie odniósł do pytania o tzw. małżeństwa na odległość i znikome wtedy kontakty z ojcem) nie ma tu znaczenia.
Cyngli napisał/a:Nic mnie nie ugryzło. Po prostu nie lubię takiego stawiania sprawy, że z góry ojciec ma się dostosować, bo matce wszystko wolno.
A ja nie lubię takiego stawiania sprawy, że to matka musi się dostosować "dla dobra dziecka"... i tylko o to mi chodziło. Dalej jestem zdania, że jak oboje rodzice chcą naprawdę dobra dziecka, to się dogadają i odległość nie ma tu znaczenia.
Ale tu nie ma kompromisu. Któreś musi odpuścić i te, które odpuści, będzie poszkodowane.
Nic mnie nie ugryzło. Po prostu nie lubię takiego stawiania sprawy, że z góry ojciec ma się dostosować, bo matce wszystko wolno.
Twojej sytuacji prywatnej aż tak nie znam. Mimo to dzięki za info, ale swojego stanowiska nie zmienię.
Żadna normalna matka nie chce pozbawić ojca kontaktu z dzieckiem (pomijam jakieś skrajne patologiczne przypadki). Autorka wątku też nie, dlatego ten wątek powstał. Ale czasem różnie się życie układa i to próbujemy tu powiedzieć.
39 2018-12-03 22:38:02 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:38:40)
santapietruszka napisał/a:Cyngli napisał/a:Nic mnie nie ugryzło. Po prostu nie lubię takiego stawiania sprawy, że z góry ojciec ma się dostosować, bo matce wszystko wolno.
A ja nie lubię takiego stawiania sprawy, że to matka musi się dostosować "dla dobra dziecka"... i tylko o to mi chodziło. Dalej jestem zdania, że jak oboje rodzice chcą naprawdę dobra dziecka, to się dogadają i odległość nie ma tu znaczenia.
Ale tu nie ma kompromisu. Któreś musi odpuścić i te, które odpuści, będzie poszkodowane.
A to już zależy, co rozumieć przez bycie poszkodowanym. Jeżeli na nadrzędnym miejscu stawiamy dobro dziecka, to żaden rodzic nie powinien czuć się poszkodowany. A jeżeli chodzi o to, że któreś z rodziców ma mieć łatwiej w życiu, to - no cóż...
Wszystko jest kwestią priorytetów.
Jak autorka uważa, że warto poświęcić częstsze kontakty dzieci z ojcem dla większych zarobków to niech jedzie.
Bo choćby pietruszka stawała na rzęsach i próbowała udowadniać, że 400km to żaden problem, to kontakty będą rzadsze a więzi słabsze, bo jednak przez Skype ciężko przytulić. Logistyczne ogarnięcie takich wyjazdów co dwa tygodnie przez kilkanaście lat nie jest ani łatwe, ani tanie.
No chyba, że ojciec z tych, który kontaktu nie chce wtedy nawet mieszkanie w jednym bloku nie pomoże.
41 2018-12-03 22:40:36 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:43:01)
Bo choćby pietruszka stawała na rzęsach i próbowała udowadniać, że 400km to żaden problem, to kontakty będą rzadsze a więzi słabsze, bo jednak przez Skype ciężko przytulić. Logistyczne ogarnięcie takich wyjazdów co dwa tygodnie przez kilkanaście lat nie jest ani łatwe, ani tanie.
Da się. Nawet co tydzień. Wspomniałam już wyżej, nawet na własnym przykładzie. Trzeba tylko chcieć. No, ale według Ciebie nie mam dzieci i się nie znam
Miałam też znajomego, który mimo mieszkania 100m od dziecka, nie ogarniał zabierania go na weekendy, bo nie dał rady, nie miał czasu i takie tam. Oczywiście z pretensjami, że jest to mu utrudniane przez matkę dziecka...
Wzl napisał/a:Bo choćby pietruszka stawała na rzęsach i próbowała udowadniać, że 400km to żaden problem, to kontakty będą rzadsze a więzi słabsze, bo jednak przez Skype ciężko przytulić. Logistyczne ogarnięcie takich wyjazdów co dwa tygodnie przez kilkanaście lat nie jest ani łatwe, ani tanie.
Da się. Wspomniałam już wyżej, nawet na własnym przykładzie. Trzeba tylko chcieć. No, ale według Ciebie nie mam dzieci i się nie znam
Czasem, mimo najlepszych chęci, się nie da.
Nie będę tu przytaczać historii z mojego życia, ale uwierz, wiem, co piszę...
43 2018-12-03 22:44:16 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 22:46:23)
santapietruszka napisał/a:Wzl napisał/a:Bo choćby pietruszka stawała na rzęsach i próbowała udowadniać, że 400km to żaden problem, to kontakty będą rzadsze a więzi słabsze, bo jednak przez Skype ciężko przytulić. Logistyczne ogarnięcie takich wyjazdów co dwa tygodnie przez kilkanaście lat nie jest ani łatwe, ani tanie.
Da się. Wspomniałam już wyżej, nawet na własnym przykładzie. Trzeba tylko chcieć. No, ale według Ciebie nie mam dzieci i się nie znam
Czasem, mimo najlepszych chęci, się nie da.
Nie będę tu przytaczać historii z mojego życia, ale uwierz, wiem, co piszę...
Cyngli, ja wierzę, że wiesz. Ale też sądzę - taka moja prywatna opinia - że czasem zbytnio idealizujesz te kontakty dzieci z drugim rodzicem po rozwodzie. I nie mówię tego złośliwie, bo domyślam się, z czego to wynika.
Naprawdę mam znajomych, którzy utrzymali więzi z dziećmi bez FB, Skypa itp. wynalazków. Listy pisali. Tanich linii lotniczych nie było. Da się. Wszystko jest kwestią dogadania się rodziców. Faktycznie nie zrobisz za wiele, jak jeden drugiemu będzie utrudniał.
Spytaj się tych znajomych co listy pisali albo jeszcze lepiej spytaj się tych dzieci co listy dostawały czy zamieniły by te listy na wspólny spacer z rodzicem gdyby mogły wybrac.
45 2018-12-03 23:01:06 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 23:01:36)
Spytaj się tych znajomych co listy pisali albo jeszcze lepiej spytaj się tych dzieci co listy dostawały czy zamieniły by te listy na wspólny spacer z rodzicem gdyby mogły wybrac.
Też miały. Znam te dzieci bardzo dobrze. Są dzisiaj dawno dorosłe. Ale widzę, że wiesz lepiej. Więc nic mi po takiej dyskusji.
Utrzymywać kontakt można nawet będąc na Marsie. Ale czy w relacjach rodzic dziecko chodzi tylko o utrzymanie kontaktu ?
Dziecko potrzebuje szczęśliwej matki i szczęśliwego ojca.
Nie wiemy jakie jest zaangażowanie ojca w wychowanie dziecka, na ile jest z nim zżyte .
Ci jeżeli autorka teraz poświęci okazje nowej pracy a za jakiś czas ojciec stwierdzi, że wybywa na drugi koniec świata ?
Warto rozmawiać , mimo wszystko, mimo złych emocji które towarzysza rozwodowi.
Dla dobra dziecka unieść się ponad swoimi zranieniami.
Niech facet się wypowie.
Może nie będzie mu to robiło żadnej różnicy, a może zgodzi się na wieksze alimenty żeby dziecko zostało blisko niego.
W przypadku autorki wyjazd za praca , będzie tez wyjazdem w nieznane .
Bez możliwości pomocy znajomych, krewnych czy nawet ojca dziecka.
Nawet nie wie gdzie będzie mieszkała , do jakiego przedszkola zapiać dziecko i czy wogole takie przedszkole będzie .
Trochę to wyglada na ucieczkę .
Chyba, że czegoś nie wiemy.
47 2018-12-03 23:14:42 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-12-03 23:17:14)
Wzl napisał/a:Spytaj się tych znajomych co listy pisali albo jeszcze lepiej spytaj się tych dzieci co listy dostawały czy zamieniły by te listy na wspólny spacer z rodzicem gdyby mogły wybrac.
Też miały. Znam te dzieci bardzo dobrze. Są dzisiaj dawno dorosłe. Ale widzę, że wiesz lepiej. Więc nic mi po takiej dyskusji.
Sprytnie ale nie o to chodzi czy też miały tylko czy wolałaby spotkanie w parku ZAMIAST listu gdyby to one decydowały.
To jest retoryczne pytanie.
Tu nie chodzi o to czy się da czy nie tylko o uzmysłowienie sobie, że lepiej dla dziecka jak rodzic jest blisko niż jak jest daleko (niby takie oczywiste ale pietruszka uważa, że to nie ma znaczenia) i czy warto wybrać tą gorszą opcję dla dziecka żeby uzyskać korzyść w czymś innym.
Priorytety.
48 2018-12-03 23:17:13 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 23:20:44)
santapietruszka napisał/a:Wzl napisał/a:Spytaj się tych znajomych co listy pisali albo jeszcze lepiej spytaj się tych dzieci co listy dostawały czy zamieniły by te listy na wspólny spacer z rodzicem gdyby mogły wybrac.
Też miały. Znam te dzieci bardzo dobrze. Są dzisiaj dawno dorosłe. Ale widzę, że wiesz lepiej. Więc nic mi po takiej dyskusji.
Sprytnie ale nie o to chodzi czy było tylko czy wolałaby spotkanie w parku ZAMIAST listu.
To jest retoryczne pytanie.
Tu nie chodzi o to czy się da czy nie tylko o uzmysłowienie sobie, że lepiej dla dziecka jak rodzic jest blisko niż jak jest daleko (niby takie oczywiste ale pietruszka uważa, że to nie ma znaczenia) i czy warto wybrać tą gorszą opcję dla dziecka żeby uzyskać korzyść w czymś innym.
Priorytety.
Dzieci kiedyś dorosną. Wiesz, ja kiedyś też tak myślałam, jak Ty. Że się nie rozwiodę, bo dzieci, muszą mieć ojca. A one mnie potem pytały, czemu nie wcześniej.
I tak, mój były mąż potem się ożenił, i przekonał dzieci, że chcą być z nim, bo on się wyprowadza. Daleko. Rok wytrzymały, bo musiały, do końca roku szkolnego. Bo to było za daleko, żeby do szkoły dojeżdżać, a w trakcie roku zmiana szkoły nie miała sensu.
Były mąż wytrzymał w małżeństwie miesiąc dłużej niż oni tam
Co to wniosło do debaty?
Dzieci są szczęśliwsze jak widzą kochającego rodzica częściej niż rzadziej.
Łatwiej zorganizować wizyty z rodzicem gdy mieszka bliżej niż dalej.
Skype jest gorszy niż przytulenie się do rodzica.
Koniec. Kropka.
Takie to niby proste a ty próbujesz to negować bo listy nie są złe a 400km można pokonać samolotem.
50 2018-12-03 23:30:26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-03 23:31:05)
Co to wniosło do debaty?
Dzieci są szczęśliwsze jak widzą kochającego rodzica częściej niż rzadziej.
Łatwiej zorganizować wizyty z rodzicem gdy mieszka bliżej niż dalej.
Skype jest gorszy niż przytulenie się do rodzica.
Koniec. Kropka.Takie to niby proste a ty próbujesz to negować bo listy nie są złe a 400km można pokonać samolotem.
Ja tego nie neguję. Ale są sytuacje, kiedy tak się dzieje, że odległość jest. I tyle. Nie widzę sensu wpędzania matki w poczucie winy, bo powinna się poświęcić, żeby dziecko miało ojca bliżej. Ojciec też może się poświęcić, jak mu zależy. I tyle. O tym cały czas mówię. Niby dlaczego poświęcać ma się matka akurat? Rodzic to rodzic.
Wzl napisał/a:Co to wniosło do debaty?
Dzieci są szczęśliwsze jak widzą kochającego rodzica częściej niż rzadziej.
Łatwiej zorganizować wizyty z rodzicem gdy mieszka bliżej niż dalej.
Skype jest gorszy niż przytulenie się do rodzica.
Koniec. Kropka.Takie to niby proste a ty próbujesz to negować bo listy nie są złe a 400km można pokonać samolotem.
Ja tego nie neguję. Ale są sytuacje, kiedy tak się dzieje, że odległość jest. I tyle. Nie widzę sensu wpędzania matki w poczucie winy, bo powinna się poświęcić, żeby dziecko miało ojca bliżej. Ojciec też może się poświęcić, jak mu zależy. I tyle. O tym cały czas mówię. Niby dlaczego poświęcać ma się matka akurat? Rodzic to rodzic.
Super, że przynajmniej rozumiesz, że odległość rodzica od dziecka im mniejsza tym lepsza.
Autorka chce tę odległość mocno zwiększyć.
Ona chce zrobić coś co jest negatywne dla dziecka. Dlaczego ojciec i dziecko powinni ponosić konsekwencje jej decyzji?
Super, że przynajmniej rozumiesz, że odległość rodzica od dziecka im mniejsza tym lepsza.
Autorka chce tę odległość mocno zwiększyć.
Ona chce zrobić coś co jest negatywne dla dziecka. Dlaczego ojciec i dziecko powinni ponosić konsekwencje jej decyzji?
Wytłumacz mi, jak dziad krowie na rowie, dlaczego niby ojciec nie może sobie też znaleźć pracy te 400 km stamtąd? Dlaczego, skoro "pracę można znaleźć wszędzie", to on nie może? Bo? Bo matka jest od "dobra dziecka", a ojciec od pracy - czy co?
I żeby nie było - ja uważam, że to nadal kwestia dogadania się. Ale nie rozumiem tego wsadu na Autorkę, że chciałaby wyjechać z miejsca, w którym - napisała wyraźnie - źle się czuje. Ona nic nie wspomniała o tym, że zamierza ojcu coś utrudniać, ona się właśnie zastanawia nad tym, jak to mogłoby wyglądać. Zamiast jakiejś porady, dostała epitety, że zabiera dziecku ojca i jak tak może. A co to ona, inkubator tylko?
Santapietruszka, skąd Ci przyszło do głowy , że matka ma się poświęcać dla dziecka ojciec nie musi ?
Może jechać sama i zostawić dziecko w domu.
Nikt jej nie nakazuje poświęcać się .
Ale nie może traktowac dziecka ani jako swojej własności, ani jako nie jej problemu.
To samo odnosi sie do ojca - nie może zrzucić ciężaru jego wychowania na matkę ani tez nie może odciąć go od matki wywożąc go kilkaset kilometrów .
To nie są już single które mogą decydować o sobie nie biorąc pod uwage dobra dziecka.
Żadne poświęcenie ale normalny obowiązek rodzicielski .
Nie zdziwiłabym się gbydy facet doszedł do wniosku , ze skoro matka dziecka nie patrząc na jego potrzeby emocjonalne stałych kontaktów z ojcem zabiera je sobie w sina dal, to ojciec nie czuje się w obowiązku dbać o jego potrzeby materialne.
Zaopiekowanie potrzeb emocjonalnych i matetialnych dziecka jest obowiązkiem i prawem obydwojga rodziców .
Skoro wytykamy palcem alimenciarzy, to wytykamy tez palcem alienatorki.
54 2018-12-04 00:15:45 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-12-04 00:16:22)
Santapietruszka, skąd Ci przyszło do głowy , że matka ma się poświęcać dla dziecka ojciec nie musi ?
Może jechać sama i zostawić dziecko w domu.
Nikt jej nie nakazuje poświęcać się .Ale nie może traktowac dziecka ani jako swojej własności, ani jako nie jej problemu.
To samo odnosi sie do ojca - nie może zrzucić ciężaru jego wychowania na matkę ani tez nie może odciąć go od matki wywożąc go kilkaset kilometrów .
To nie są już single które mogą decydować o sobie nie biorąc pod uwage dobra dziecka.
Żadne poświęcenie ale normalny obowiązek rodzicielski .
Nie zdziwiłabym się gbydy facet doszedł do wniosku , ze skoro matka dziecka nie patrząc na jego potrzeby emocjonalne stałych kontaktów z ojcem zabiera je sobie w sina dal, to ojciec nie czuje się w obowiązku dbać o jego potrzeby materialne.
Zaopiekowanie potrzeb emocjonalnych i matetialnych dziecka jest obowiązkiem i prawem obydwojga rodziców .
Skoro wytykamy palcem alimenciarzy, to wytykamy tez palcem alienatorki.
Ale Autorka tylko pytała. Ma taką propozycję pracy i zastanawia się. A tu jest jakiś najazd, że nie powinna, nie może i w ogóle to grzech.
A ja nadal jestem zdania, że w pierwszej kolejności powinna porozmawiać o tym z ojcem dziecka.
„A ja nadal jestem zdania, że w pierwszej kolejności powinna porozmawiać o tym z ojcem dziecka.”
Santapietruszka,
Tak.
Tez jestem tego samego zdania.
Wiadomo, że porozmawiać muszą.
Gorzej tylko, jak nie dojdą do porozumienia, bo według mnie w tej sytuacji nie ma dobrego kompromisu.
według mnie w tej sytuacji nie ma dobrego kompromisu.
Kompromis ma to do siebie, że ktoś będzie bardziej zadowolony a ktoś mniej. Do kompromisu trzeba doprowadzić gdy interesy się nie pokrywają.
Tutaj trzeba jasno powiedzieć, że zabieranie dziecka 400km od ojca nie jest dla dziecka dobre i lepiej dla ich relacji (tak jak dla każdej relacji) gdy mieszkają bliżej siebie.
Natomiast to nie musi być argument przy którym wszystkie inne bledną.
Ważne są też inne rzeczy, jak szczęście matki i ojca, sytuacja materialna itd.
Podejrzewam, że autorka nie napisała wszystkiego i te 400km dalej czeka na nią nie tylko praca, co powoduje, że ta praca staje się jeszcze bardziej "tą wymarzoną" i w zasadzie decyzja już podjęta. Pozostaje tylko problem jak technicznie rozwiązać widzenia, bo podejrzewam, że wcześniej motyle w brzuchu trochę zamazały całościowy obraz.
Podsumowując: oddzielenie dziecka od kochającego ojca nigdy nie jest dobre, chociaż czasami inne sprawy mogą przeważyć.
Pamiętaj jednak, że czymś takim robisz dziecku krzywdę, bo dla stabilnego rozwoju powinno mieć jak najczęstszy kontakt z obojgiem rodziców.
58 2018-12-04 10:07:52 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-12-04 10:08:57)
Wszystko zależy od więzi ojca z dzieckiem.
Znam takiego, który mieszkał dwa bloki dalej i ciężko mu było znaleźć czas, by się z dzieckiem zobaczyć.
Jak matka zdecydowała się na wyprowadzkę w swoje rodzinne strony, jakieś 300 km dalej, ojciec nie protestował. Spotyka się z dzieckiem w co drugi weekend.
Natomiast, gdybym to ja miała się wyprowadzać, to ojciec mojego dziecka rozpętałby III wojnę światową. Mimo, że dziecko, wyrokiem sądu, przebywa w miejscu zamieszkania matki, żądałby zmiany wyroku. Miałam możliwość wyprowadzenia się na drugi koniec Polski, ale z wielu powodów zrezygnowałam. Nie tylko ze względu na kontakty ojca z dzieckiem.
Matki są często postrzegane za takie, które mają obowiązek się poświęcać dla dziecka i dbać o jego stosunki z ojcem. Guzik prawda. Matka ma obowiązek zapewnić byt i bezpieczeństwo, oraz dbać o jego potrzeby, a nie zabiegać o jego kontakty z ojcem. Matka ma takie samo prawo do podjęcia dobrze płatnej pracy. To nie oznacza, że jest wyrodną matką, a często niektórzy oczekują, by najlepiej siedziała w domu i poświęcała czas dziecku. Często to ojcowie kreują w dziecku negatywny obraz matki, że ona taka zła, a sami oczekują, by matka złego słowa nie powiedziała o ojcu. W wielu przypadkach, do rozwodu dochodzi z powodu przemocy stosowanej wobec żony. Nie raz dziecko jest świadkiem znęcania się ojca nad matką i w takich przypadkach, daleka jestem od uświadamiania dziecku, że tatuś to dobry człowiek, tylko trochę pogubiony. Dziecko jest często narzędziem w ręku dorosłych i to jest przerażające.
W takich przypadkach jak Autorki, sąd może za nich zdecydować, jeśli nie uda im się dojść do porozumienia.
59 2018-12-04 10:19:56 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2018-12-04 10:20:14)
Matki też równie często robią z tatusiów tych złych i żonglują dzieckiem.
Cyngli, oczywiście i to jest przerażające. Wojna między rodzicami to najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć.
Dorośli ludzie powinni ze sobą rozmawiać i grać do jednej bramki, niestety często rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej.
Cyngli, oczywiście i to jest przerażające. Wojna między rodzicami to najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć.
Dorośli ludzie powinni ze sobą rozmawiać i grać do jednej bramki, niestety często rzeczywistość pokazuje, że jest inaczej.
Zgadzam się.
Matki są często postrzegane za takie, które mają obowiązek się poświęcać dla dziecka i dbać o jego stosunki z ojcem. Guzik prawda. Matka ma obowiązek zapewnić byt i bezpieczeństwo, oraz dbać o jego potrzeby, a nie zabiegać o jego kontakty z ojcem.
Nawet nie widzisz, że sama sobie zaprzeczasz.
Jedną z podstawowych potrzeb dziecka jest jego kontakt z obojgiem rodziców. Skoro matka ma dbać o potrzeby dziecka, tzn. że ma również dbać o jego kontakt z ojcem. Wywiezienie go 400km od ojca utrudnia takie kontakty więc nie jest działaniem dla dobra dziecka.
63 2018-12-04 12:58:21 Ostatnio edytowany przez Pokręcona Owieczka (2018-12-04 12:59:15)
Pokręcona Owieczka napisał/a:Matki są często postrzegane za takie, które mają obowiązek się poświęcać dla dziecka i dbać o jego stosunki z ojcem. Guzik prawda. Matka ma obowiązek zapewnić byt i bezpieczeństwo, oraz dbać o jego potrzeby, a nie zabiegać o jego kontakty z ojcem.
Nawet nie widzisz, że sama sobie zaprzeczasz.
Jedną z podstawowych potrzeb dziecka jest jego kontakt z obojgiem rodziców. Skoro matka ma dbać o potrzeby dziecka, tzn. że ma również dbać o jego kontakt z ojcem. Wywiezienie go 400km od ojca utrudnia takie kontakty więc nie jest działaniem dla dobra dziecka.
Nie. Ojciec ma sam dbać o swój kontakt z dzieckiem. Tak samo matka, nie oczekuje że ojciec będzie dbał o jej kontakt z dzieckiem. Matka ma nie utrudniać kontaktu, i na odwrót.
Wkurza mnie, kiedy każe się matce zabiegać o te kontakty dziecka z ojcem.
Wywiezienie dziecka 400 km jest utrudnianiem kontaktu, ale jak ojciec sam wyjeżdża np. za granicę, to już jest ok, bo jedzie "za chlebem".
Edit. Dbać o jego potrzeby tj. dbać o rozwój, edukacje, i podstawowe potrzeby człowieka
Nie. Ojciec ma sam dbać o swój kontakt z dzieckiem. Tak samo matka, nie oczekuje że ojciec będzie dbał o jej kontakt z dzieckiem. Matka ma nie utrudniać kontaktu, i na odwrót.
Wkurza mnie, kiedy każe się matce zabiegać o te kontakty dziecka z ojcem.Wywiezienie dziecka 400 km jest utrudnianiem kontaktu, ale jak ojciec sam wyjeżdża np. za granicę, to już jest ok, bo jedzie "za chlebem".
Edit. Dbać o jego potrzeby tj. dbać o rozwój, edukacje, i podstawowe potrzeby człowieka
Podzielam
Ja się ludzie decydują na "zewnętrzne" rodzicielstwo to niestety to jest to taka "proteza" ojcostwa .
Ne problem jest w kilometrach a myśleniu
Matka ma nie utrudniać kontaktu, i na odwrót.
(...)
Wywiezienie dziecka 400 km jest utrudnianiem kontaktu,
Już ci pisałem, że sama sobie zaprzeczasz.
Teraz dodatkowo sama ze sobą się sprzeczasz.
To ja już nie będę się wtrącał.
Obie "ty" macie rację.