Moja historia jest jedną z wielu, pierwsza ogromna miłość, ślub, dziecko i miało być pięknie do końca życia.....miało ale jak się okazało byłam niedojrzałą gowniara (wyszłam za mąż mając 16lat on 21)szybko proza dnia codziennego zweryfikowala moja niedojrzalość aby umiec stworzyć normalny dom.Odnowienie kontaktów z koleżankami spowodowało chęć zabawy, myślałam że coś mnie w życiu omija, że już tylko mąż i dziecko i tak w kółko.Dyskoteki,koleżanki w końcu romans spowodował ze mąż się wyprowadził zabierajac nasza corke bo ja bylam nadal niepelnoletnia.Strasznie to przeżywalam ale zamiast walczyć, zaczęłam uciekać w imprezy byle tylko nie czuć nic, tego bolu, tej bezradności, dziś jestem osobą która umie walczyć o swoje. .wtedy byłam osoba która nie umiała mówić nie o walczyc o cokolwiek ........wyjechałam za granicę do mamy,ciągle szukając w każdym mezczyznie jego. ..czegokolwiek z niego.Na próżno. ...przeżywałam piekło.Po 9 latach na mojej drodze pojawił się mój obecny mąż, klon mojego męża, z wyglądu, z imienia nawet z charakteru.Podobieństwo tak ogromne ze nasza córka pomyliła ich w sklepie, myślałam że to jest to, ze dostałam od losu 2 szanse. ....ale nadal gdzieś z tylku głowy był on.....próbowałam to zagłuszyć na wszystkie sposoby, tak minęło 11lat do dnia w którym nasza córka brała ślub.Myślałam ze jestem na tyle silna żeby podołac temu spotkaniu, jak bardzo się myliłam....wszystko wróciło, każda najmniejsza tęsknota, ból który ma taką siłę ze powalił mnie na kolana od tygodni nie umiem się pozbierać......Przeraża mnie intensywność tego uczucia.Tydzień temu spotkaliśmy na chwile odbierał rzeczy dla naszej córki. ....po raz pierwszy od 20 lat rozmawialiśmy ze sobą normalnie...moglismy wyjaśnić sobie niektóre tematy z przeszlosci. ....tematy, które siedziały we mnie głęboko nie wypowiedziane i które ciągle są żywe.Myślałam ze wtedy poczuje ulgę ze może wyrzuty sumienia za tamten czas nie pozwalają mi zapommieć. ...ale to jednak nie to. ...nie potrafię go nie kochać. ..nie potrafie nie tęsknić....ale nie mam też sily juz płakać.Nie mam pojęcia czy on czuje to samo,czy też się tak meczy. ..chociaż mogę się tylko domyślać ze tez, chociaż.... nie to jest w tym istotne a to ze nie wiem jak sobie z tym poradzić i co robić.Wiem ze pewnie zaraz usłyszę jaka jestem głupia, beznadziejna, egoistka myśląc tylko swoich uczuciach ....mózg mi mówi to samo a jednak nie potrafię inaczej. ....
A ma kogoś?
nie możesz mu tego po prostu powiedzieć?
Ma żonę. ...podobno ożenił się zdrowo rozsądkowo. Chyba nie mam odwagi mu tego powiedzieć, rozsądek mówi nie mów, serce mów. ..
Może strach mnie powstrzymuje. .ciężko powiedzcie
Ja mam podejście takie, że trzeba być uczciwym wobec siebie. Nawet gdy potem będzie głupio i wstyd. I nie są to moje czcze słowa, bo wiele razy trzymałam się tej zasady. I wiele razy się opłacało! Czasami faktycznie nie - ale przynajmniej nie żałowałam. Nie myślałam potem że mogłam coś zrobić, spróbować, tylko szczerze sama przed sobą mogłam przyznać że spróbowałam, postarałam się a to że nie wyszło to nie z mojej winy.
Naprawdę spróbuj.
Nie chodzi o to, żeby być uczciwym wyłącznie w stosunku do siebie, bo uczciwość wybiórcza to żadna uczciwość.
Oczywiście, że Autorka wątku może jak najbardziej wyznawać byłemu mężowi prawdę o swoich uczuciach.
Ale najpierw należałoby taką samą uczciwość okazać obecnemu małżonkowi.
Należy najpierw być szczerą w stosunku do niego, powiedzieć mu prawdę i rozstać się z nim, a dopiero później wracać do wyznań i związku z byłym mężem - o ile ten będzie tego chciał.
ja bym mu wszystko powiedziala. Chociaz wiem ze to trudne bo moze nic z tego nie wyjsc. Moja kolezanka miala wielka milosc jak byla mloda 20 pare lat skonczyli ze soba ona nie mogla nigdy przestac o nim myslec. Zawsze mowi ze to byla jej bratnia dusza etc. Po 15 latach spotkala sie z nim i mu to wszystko powiedziala, niestety on nie chcial do niej wrocic, ale mowi ze jej ulzylo bo juz nie robi sobie nadziei.
Ale najpierw należałoby taką samą uczciwość okazać obecnemu małżonkowi.
Należy najpierw być szczerą w stosunku do niego, powiedzieć mu prawdę i rozstać się z nim
Mój obecny mąż zna cała prawdę od samego początku. .od pierwszego razu gdy go zobaczyłam i wie również ze zaczęłam się z nim spotykać na początku tylko dlatego ze tak niesamowicie podbny był do mojego byłego męża. ...
Daj mu żyć, kobieto! nawet jak zdroworozsądkowo się ożenił, to mogą być szczęśliwi. No chyba że tamto małżeństwo się sypie.
raz mu rozwaliłaś życie, będziesz próbować drugi? A Twój mąż? wybrany na podobieństwo? Ty jesteś wciąż tak samo niedojrzała i egocentyczna.
Proponuję Ci obejrzenie filmu "Kobieta na skraju dojrzałości" z Charlize Theron..
ja bym mu wszystko powiedziala. Chociaz wiem ze to trudne bo moze nic z tego nie wyjsc. Moja kolezanka miala wielka milosc jak byla mloda 20 pare lat skonczyli ze soba ona nie mogla nigdy przestac o nim myslec. Zawsze mowi ze to byla jej bratnia dusza etc. Po 15 latach spotkala sie z nim i mu to wszystko powiedziala, niestety on nie chcial do niej wrocic, ale mowi ze jej ulzylo bo juz nie robi sobie nadziei.
Chyba tez by mi ulzylo....Chociaż tak naprawdę nie wiem czy robie sobie jakieś nadzieje. ....
Daj mu żyć, kobieto! nawet jak zdroworozsądkowo się ożenił, to mogą być szczęśliwi. No chyba że tamto małżeństwo się sypie.
raz mu rozwaliłaś życie, będziesz próbować drugi? A Twój mąż? wybrany na podobieństwo? Ty jesteś wciąż tak samo niedojrzała i egocentyczna.
Proponuję Ci obejrzenie filmu "Kobieta na skraju dojrzałości" z Charlize Theron..
Ale gdzie ja napisałam ze chce komukolwiek rozwalac życie? ??pisałam o tym co czuje i ze sobie tym nie radzę od 20 lat chociaż bardzo probuje!nigdzie nie wspomniałam o tym ze ja czy on mamy się rozwodzić. ....najłatwiej naskoczyc, to dużo łatwiejsze jak postarać się wczuć...
Ela210 napisał/a:Daj mu żyć, kobieto! nawet jak zdroworozsądkowo się ożenił, to mogą być szczęśliwi. No chyba że tamto małżeństwo się sypie.
raz mu rozwaliłaś życie, będziesz próbować drugi? A Twój mąż? wybrany na podobieństwo? Ty jesteś wciąż tak samo niedojrzała i egocentyczna.
Proponuję Ci obejrzenie filmu "Kobieta na skraju dojrzałości" z Charlize Theron..Ale gdzie ja napisałam ze chce komukolwiek rozwalac życie? ??pisałam o tym co czuje i ze sobie tym nie radzę od 20 lat chociaż bardzo probuje!nigdzie nie wspomniałam o tym ze ja czy on mamy się rozwodzić. ....najłatwiej naskoczyc, to dużo łatwiejsze jak postarać się wczuć...
To postaraj się wczuć, dobry pomysł.
A jak bardzo próbujesz? Coś zrobiłaś konkretnego by poukładać przeszłość? Wybranie 2 męża na podobieństwo 1 nie liczy się. I nie wmawiaj mi, że ten 2 wie, że jest w zastępstwie i to akceptuje. Myślę raczej, ze nie najgorzej sobie zyliście, a teraz macie kryzys i nagle powrót uczuć.. Lub egzaltacja z powodu ślubu córki.
Nowa19 napisał/a:Ela210 napisał/a:Daj mu żyć, kobieto! nawet jak zdroworozsądkowo się ożenił, to mogą być szczęśliwi. No chyba że tamto małżeństwo się sypie.
raz mu rozwaliłaś życie, będziesz próbować drugi? A Twój mąż? wybrany na podobieństwo? Ty jesteś wciąż tak samo niedojrzała i egocentyczna.
Proponuję Ci obejrzenie filmu "Kobieta na skraju dojrzałości" z Charlize Theron..Ale gdzie ja napisałam ze chce komukolwiek rozwalac życie? ??pisałam o tym co czuje i ze sobie tym nie radzę od 20 lat chociaż bardzo probuje!nigdzie nie wspomniałam o tym ze ja czy on mamy się rozwodzić. ....najłatwiej naskoczyc, to dużo łatwiejsze jak postarać się wczuć...
To postaraj się wczuć, dobry pomysł.
A jak bardzo próbujesz? Coś zrobiłaś konkretnego by poukładać przeszłość? Wybranie 2 męża na podobieństwo 1 nie liczy się. I nie wmawiaj mi, że ten 2 wie, że jest w zastępstwie i to akceptuje. Myślę raczej, ze nie najgorzej sobie zyliście, a teraz macie kryzys i nagle powrót uczuć.. Lub egzaltacja z powodu ślubu córki.
Nie mam potrzeby ci wmawiać cokolwiek, mój mąż wie ze jego podobienstwo było powodem ze dałam nam szansę to ze potem poukladalo nam się super życie to inna sprawa ...przez 9 lat szukałam w każdym podobienstwa myśląc że będzie mniej bolec, bardzo cenię mojego męża jest moim prawdziwym przyjacielem, wiem ze bardzo mnie kocha ale nie zmienia to faktu ze przez wszystkie te lata nie umiem zapominać i sie pogodzić z tym wszystkim. ....nie mamy kryzysu, nie, to nie nagły powrót uczuć! !to bylo przez cały czas przy mnie,każdego dnia przez te 20 lat ale to fakt, to wesele rzuciło mnie na kolana i otworzyło każda ranę z ogromną sila na nowo. Rozumiem ze ciężko Tobie to zrozumieć i najłatwiej zdeptac, pojechać ,bo idiotka sobie "przypomniała " albo podobieństwo juz jej nie wystarcza. ...ale wierz mi ze gdybym w praktyce wiedziała jak zapomnieć
i nie cierpieć ...uwolnilabym się natychmiast.
Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
15 2018-12-03 23:27:30 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-12-03 23:33:00)
Ela210 napisał/a:Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
O, naprawdę? wszyscy - czyli ilu i jaką metodą pracujących- "doradzali" powrót do byłego?
A wydawało mi się, że w terapii, zwłaszcza jak było ich wiele- odkrywa się własne motywy i samodzielnie podejmuje decyzję.
Ela210 napisał/a:Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
Może go tylko przeproś za tamten czas , a sobie już najwyższy czas odpuścić darować spokój za to co było.
Nowa19 napisał/a:Ela210 napisał/a:Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
O, naprawdę? wszyscy - czyli ilu i jaką metodą pracujących- "doradzali" powrót do byłego?
Wielu ......i zawsze to samo, ja mam być szczesliwa, moja wartość, moje życie. .walcz. ...i w sumie się z tym zgadzam ze mam jedno zycie i jedna szanse na szczęście!!!!Natomiast chyba nie kosztem innych i to zamyka to błędne koło.....i nie chodzi tu o to czy rozwalac swój i jego związek, czy on chce czy nie, w tym wszystkim chodzi o mnie o uczucie tak silne które przetrwało 20 lat nie tracąc na sile, które niczego nie idealizuje i pamięta każda zła chwile a pomimo tego nie potrafi pokonać tego uczucia. ....do tego klon w domu który nie pozwala nawet na chwilę odpocząć. .....to co miało pomoc zapomnieć stało się pułapka.....pamiątka jedna najbardziej kolorowa panią terapeutke która uleczyć mnie chciał kolejnym związkiem. .dlatego znalazłam się tu licząc ze znajdę drogę która pozwoli mi odkryć którędy i jak.
Nowa19 napisał/a:Ela210 napisał/a:Hola! nie nazwałam Cię idiotką. Tylko niedojrzałą. Bo Twoje deklaracje mają na celu to co 20 lat temu- ulżenie sobie.
Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
Może go tylko przeproś za tamten czas , a sobie już najwyższy czas odpuścić darować spokój za to co było.
Najwyzszy od dawna. ..pytanie jak??samo powiedzenie sobie juz dość niestety nie działa. Zamierzam przeprosić i szczerze wierze ze wtedy będzie lżej.
paslawek napisał/a:Nowa19 napisał/a:Ja nazywam się idiotką bo wiem jak idiotyczne to wszystko brzmi, wiem też jak łatwo oceniać tą sytuacje z boku. ...ale nikt nie wie jaka drogę przeszłam, jak to boli gdy serce i rozum nie chcą iść w parze, "tysiac" wizyt u terapautow którzy jak mantrę powtarzają żebym walczyła o miłość i swoje szczęście....ale o to własnie chodzi moje szczęście kosztem innach ludzi to był mój styl 20 lat temu, nie dziś......ten wątek nie miał mnie upewnić czy mam z nim być czy nie, a jak się uwolnić i dać sobie szansę aby następne 20 lat normalnie żyć
Może go tylko przeproś za tamten czas , a sobie już najwyższy czas odpuścić darować spokój za to co było.
Najwyzszy od dawna. ..pytanie jak??samo powiedzenie sobie juz dość niestety nie działa. Zamierzam przeprosić i szczerze wierze ze wtedy będzie lżej.
Zrób to.Ja miałem trochę podobnie z moją pierwszą poważną narzeczoną - odeszła bo się zawiodła na mnie nie raz ja ćpałem i piłem.
Spotkałem ją po kilku latach i prosiłem o wybaczenie,tylko ja jestem anonimowy 12 kroków terapia te sprawy mam z tym dobrze .
Nie było jak na filmie było prawdziwie ,kumplujemy się do dziś.
Pozdrawiam
Nie wiem, co Ci doradzić, ale widzę, że masz problem ze sobą. Czemu w ogóle wyszłaś za mąż jako nieletnia? To rzadko się dobrze kończy. Jesteś pewna, że jakbyś wróciła do byłego męża, to byłabyś z nim szczęśliwa? Czy może tęsknisz bardziej za swoim wyobrażeniem?
Nie wiem, co Ci doradzić, ale widzę, że masz problem ze sobą. Czemu w ogóle wyszłaś za mąż jako nieletnia? To rzadko się dobrze kończy. Jesteś pewna, że jakbyś wróciła do byłego męża, to byłabyś z nim szczęśliwa? Czy może tęsknisz bardziej za swoim wyobrażeniem?
Poznaliśmy się, zakochalismy, chcielismy być razem. ....wtedy sądziłam ze jestem juz dorosła ze ho ho .....Niczego nie jestem pewna dziś .....nie wybiegam myślami ze moglibyśmy być dziś szczęśliwi. .....czy jest to wyobrażenie hmmm myślę że nie ale pewności nie mam.
Moja historia jest jedną z wielu, pierwsza ogromna miłość, ślub, dziecko i miało być pięknie do końca życia.....miało ale jak się okazało byłam niedojrzałą gowniara (wyszłam za mąż mając 16lat on 21)szybko proza dnia codziennego zweryfikowala moja niedojrzalość aby umiec stworzyć normalny dom.Odnowienie kontaktów z koleżankami spowodowało chęć zabawy, myślałam że coś mnie w życiu omija, że już tylko mąż i dziecko i tak w kółko.Dyskoteki,koleżanki w końcu romans spowodował ze mąż się wyprowadził zabierajac nasza corke bo ja bylam nadal niepelnoletnia.Strasznie to przeżywalam ale zamiast walczyć, zaczęłam uciekać w imprezy byle tylko nie czuć nic, tego bolu, tej bezradności, dziś jestem osobą która umie walczyć o swoje. .wtedy byłam osoba która nie umiała mówić nie o walczyc o cokolwiek ........wyjechałam za granicę do mamy,ciągle szukając w każdym mezczyznie jego. ..czegokolwiek z niego.Na próżno. ...przeżywałam piekło.Po 9 latach na mojej drodze pojawił się mój obecny mąż, klon mojego męża, z wyglądu, z imienia nawet z charakteru.Podobieństwo tak ogromne ze nasza córka pomyliła ich w sklepie, myślałam że to jest to, ze dostałam od losu 2 szanse. ....ale nadal gdzieś z tylku głowy był on.....próbowałam to zagłuszyć na wszystkie sposoby, tak minęło 11lat do dnia w którym nasza córka brała ślub.Myślałam ze jestem na tyle silna żeby podołac temu spotkaniu, jak bardzo się myliłam....wszystko wróciło, każda najmniejsza tęsknota, ból który ma taką siłę ze powalił mnie na kolana od tygodni nie umiem się pozbierać......Przeraża mnie intensywność tego uczucia.Tydzień temu spotkaliśmy na chwile odbierał rzeczy dla naszej córki. ....po raz pierwszy od 20 lat rozmawialiśmy ze sobą normalnie...moglismy wyjaśnić sobie niektóre tematy z przeszlosci. ....tematy, które siedziały we mnie głęboko nie wypowiedziane i które ciągle są żywe.Myślałam ze wtedy poczuje ulgę ze może wyrzuty sumienia za tamten czas nie pozwalają mi zapommieć. ...ale to jednak nie to. ...nie potrafię go nie kochać. ..nie potrafie nie tęsknić....ale nie mam też sily juz płakać.Nie mam pojęcia czy on czuje to samo,czy też się tak meczy. ..chociaż mogę się tylko domyślać ze tez, chociaż.... nie to jest w tym istotne a to ze nie wiem jak sobie z tym poradzić i co robić.Wiem ze pewnie zaraz usłyszę jaka jestem głupia, beznadziejna, egoistka myśląc tylko swoich uczuciach ....mózg mi mówi to samo a jednak nie potrafię inaczej. ....
Może powiedz nam, co nie gra w obecnym związku.
Od tego zacząć trzeba, moim skromnym zdaniem.
Fakt, że dałaś ciała, jako nastoletnia małżonka ma znaczenie. Tylko, czy poczucie winy nosisz w sobie od rozstania, czy jednak od momentu, gdy wspomnienia górą zostały w kłopotach z obecnym mężem?
Po dwudziestu latach - nie zaprzeczaj, szuka się odniesień do przeszłości. Tak, czy siak. I wcale nie tych złych, bo wyparte zostały z biegiem czasu.
Pytanie, jakim mężem byłby tamten, gdyby był na miejscu obecnego?
Klon klonem, ale proza życia także ma swoje prawa.
Jakby to więc, według Ciebie wyglądało? I jak długo musiałabyś dorastać, by przeżyć z nim te lata, które dzielisz z obecnym?
23 2018-12-04 10:55:01 Ostatnio edytowany przez Nowa19 (2018-12-04 11:04:28)
Nowa19 napisał/a:Moja historia jest jedną z wielu, pierwsza ogromna miłość, ślub, dziecko i miało być pięknie do końca życia.....miało ale jak się okazało byłam niedojrzałą gowniara (wyszłam za mąż mając 16lat on 21)szybko proza dnia codziennego zweryfikowala moja niedojrzalość aby umiec stworzyć normalny dom.Odnowienie kontaktów z koleżankami spowodowało chęć zabawy, myślałam że coś mnie w życiu omija, że już tylko mąż i dziecko i tak w kółko.Dyskoteki,koleżanki w końcu romans spowodował ze mąż się wyprowadził zabierajac nasza corke bo ja bylam nadal niepelnoletnia.Strasznie to przeżywalam ale zamiast walczyć, zaczęłam uciekać w imprezy byle tylko nie czuć nic, tego bolu, tej bezradności, dziś jestem osobą która umie walczyć o swoje. .wtedy byłam osoba która nie umiała mówić nie o walczyc o cokolwiek ........wyjechałam za granicę do mamy,ciągle szukając w każdym mezczyznie jego. ..czegokolwiek z niego.Na próżno. ...przeżywałam piekło.Po 9 latach na mojej drodze pojawił się mój obecny mąż, klon mojego męża, z wyglądu, z imienia nawet z charakteru.Podobieństwo tak ogromne ze nasza córka pomyliła ich w sklepie, myślałam że to jest to, ze dostałam od losu 2 szanse. ....ale nadal gdzieś z tylku głowy był on.....próbowałam to zagłuszyć na wszystkie sposoby, tak minęło 11lat do dnia w którym nasza córka brała ślub.Myślałam ze jestem na tyle silna żeby podołac temu spotkaniu, jak bardzo się myliłam....wszystko wróciło, każda najmniejsza tęsknota, ból który ma taką siłę ze powalił mnie na kolana od tygodni nie umiem się pozbierać......Przeraża mnie intensywność tego uczucia.Tydzień temu spotkaliśmy na chwile odbierał rzeczy dla naszej córki. ....po raz pierwszy od 20 lat rozmawialiśmy ze sobą normalnie...moglismy wyjaśnić sobie niektóre tematy z przeszlosci. ....tematy, które siedziały we mnie głęboko nie wypowiedziane i które ciągle są żywe.Myślałam ze wtedy poczuje ulgę ze może wyrzuty sumienia za tamten czas nie pozwalają mi zapommieć. ...ale to jednak nie to. ...nie potrafię go nie kochać. ..nie potrafie nie tęsknić....ale nie mam też sily juz płakać.Nie mam pojęcia czy on czuje to samo,czy też się tak meczy. ..chociaż mogę się tylko domyślać ze tez, chociaż.... nie to jest w tym istotne a to ze nie wiem jak sobie z tym poradzić i co robić.Wiem ze pewnie zaraz usłyszę jaka jestem głupia, beznadziejna, egoistka myśląc tylko swoich uczuciach ....mózg mi mówi to samo a jednak nie potrafię inaczej. ....
Może powiedz nam, co nie gra w obecnym związku.
Od tego zacząć trzeba, moim skromnym zdaniem.
Fakt, że dałaś ciała, jako nastoletnia małżonka ma znaczenie. Tylko, czy poczucie winy nosisz w sobie od rozstania, czy jednak od momentu, gdy wspomnienia górą zostały w kłopotach z obecnym mężem?
Po dwudziestu latach - nie zaprzeczaj, szuka się odniesień do przeszłości. Tak, czy siak. I wcale nie tych złych, bo wyparte zostały z biegiem czasu.Pytanie, jakim mężem byłby tamten, gdyby był na miejscu obecnego?
Klon klonem, ale proza życia także ma swoje prawa.
Jakby to więc, według Ciebie wyglądało? I jak długo musiałabyś dorastać, by przeżyć z nim te lata, które dzielisz z obecnym?
Właśnie o to chodzi ze ja nie mam problemów w obecnym związku, naprawdę nie mam, poczucie winy miałam zawsze bo zdaję sobie sprawę ze to ja i tylko ja byłam winna wszystkiemu.Nigdy nie pogodziłam się z tą sytuacją i od zawsze tęskniłam i myślałam. ....mój obecny mąż swoim wyglądem, tym podobieństwem i tym samym imieniem dał mi na jakiś czas wytchnienie od bólu, chociaż nigdy nie przestałam tęsknić, sądziłam natomiast ze jestem na tle silna ze mam to wszytko pod kontrolą, nie spodziewałam ani nie wywoływałam w sobie tego co się teraz we mnie dzieje ...czy wyparlam źle chwile? ??nie ja naprawdę obiektywnie staram się na to wszystko patrzeć.Jakim mężem byłby tamten? ?nie wiem jakim byłby teraz na miejscu obecnego. ...wiem jakim był wcześniej.....staram się nie fantazjowac w tej kwestii, moze ze strachu ze będę tamtego ubarwiść? ! Jak dlugo musiałabym dorastać? ??. ...hmmm to ze dorosłam zawdzięczam mojemu obecnemu mężowi,ona nauczył mnie jak funkcjonować w dorosłym życiu, w związku itd a więc długo by to trwało o ile w ogóle mój były mąż byłby w stanie mnie tak zmienić.Ja sobie zdaje z tego wszystkiego sprawę naprawdę. ...zapanować tylko nad tym wszystkim nie potrafię.
Jak dla mnie Twój temat to bajkopisarstwo, sorry.. Albo masz ciągle mentalnie 16 lat, albo naprawdę. Ciekawe że ani słowa o córce.
Mnie się wydaje , że masz nieprzepracowane poczucie winy za rozpad waszego małżeństwa i On jest żywym przypomnieniem tych emocji.
Co to znaczy, jak piszesz, że kochasz go ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Co to znaczy , jak piszesz że tęsknisz za nim ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Może to tylko twoje wyobrażenia ? nie wiem, nie jestem ekspertem, ale takie "nieprzeżyte historie" mogą powodować iluzje.
Jak dla mnie Twój temat to bajkopisarstwo, sorry.. Albo masz ciągle mentalnie 16 lat, albo naprawdę. Ciekawe że ani słowa o córce.
Ja wiem ze to brzmi dziwnie, być może mentalnie tez ma 16 lat ale to nie znienia faktu ze istnieje problem z którym sobie nie radzę. ....co chcialabys wiedziec o mojej córce? ?mamy cudowny kontakt. ..jest wspaniała dorosła kobieta na całe szczęście zupełnie inna niż ja w jej wieku.Bardzo ja Kocham i oddalabym dziś za nią zycie czego niestety nie umiałam kiedyś.
Ela210 napisał/a:Jak dla mnie Twój temat to bajkopisarstwo, sorry.. Albo masz ciągle mentalnie 16 lat, albo naprawdę. Ciekawe że ani słowa o córce.
Ja wiem ze to brzmi dziwnie, być może mentalnie tez ma 16 lat ale to nie znienia faktu ze istnieje problem z którym sobie nie radzę. ....co chcialabys wiedziec o mojej córce? ?mamy cudowny kontakt. ..jest wspaniała dorosła kobieta na całe szczęście zupełnie inna niż ja w jej wieku.Bardzo ja Kocham i oddalabym dziś za nią zycie czego niestety nie umiałam kiedyś.
sorry .. jak dla mnie troll
Mnie się wydaje , że masz nieprzepracowane poczucie winy za rozpad waszego małżeństwa i On jest żywym przypomnieniem tych emocji.
Co to znaczy, jak piszesz, że kochasz go ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Co to znaczy , jak piszesz że tęsknisz za nim ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Może to tylko twoje wyobrażenia ? nie wiem, nie jestem ekspertem, ale takie "nieprzeżyte historie" mogą powodować iluzje.
Bardzo ciekawe pytani, co to znaczy ze go kocham ....nigdy nie poczułam do nikogo tego co tak żywe jest w stosunku do niego, byc może to wyobrażenie, iluzja, niespełniona miłość, poczucie winy lub wszystko to razem wzięte ale nie umiem się tego wyzbyć w żaden sposób. ....dowody,chyba brak chociaż długotrwałość tego wszystkiego być może jest dowodem lub próba znalezienie jako takiego
Nowa19 napisał/a:Ela210 napisał/a:Jak dla mnie Twój temat to bajkopisarstwo, sorry.. Albo masz ciągle mentalnie 16 lat, albo naprawdę. Ciekawe że ani słowa o córce.
Ja wiem ze to brzmi dziwnie, być może mentalnie tez ma 16 lat ale to nie znienia faktu ze istnieje problem z którym sobie nie radzę. ....co chcialabys wiedziec o mojej córce? ?mamy cudowny kontakt. ..jest wspaniała dorosła kobieta na całe szczęście zupełnie inna niż ja w jej wieku.Bardzo ja Kocham i oddalabym dziś za nią zycie czego niestety nie umiałam kiedyś.
sorry .. jak dla mnie troll
Co to jest troll?
QuQu napisał/a:Mnie się wydaje , że masz nieprzepracowane poczucie winy za rozpad waszego małżeństwa i On jest żywym przypomnieniem tych emocji.
Co to znaczy, jak piszesz, że kochasz go ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Co to znaczy , jak piszesz że tęsknisz za nim ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Może to tylko twoje wyobrażenia ? nie wiem, nie jestem ekspertem, ale takie "nieprzeżyte historie" mogą powodować iluzje.Bardzo ciekawe pytani, co to znaczy ze go kocham ....nigdy nie poczułam do nikogo tego co tak żywe jest w stosunku do niego, byc może to wyobrażenie, iluzja, niespełniona miłość, poczucie winy lub wszystko to razem wzięte ale nie umiem się tego wyzbyć w żaden sposób. ....dowody,chyba brak chociaż długotrwałość tego wszystkiego być może jest dowodem lub próba znalezienie jako takiego
Myślę, że to jest taka sama iluzja jak np. wymyślanie co by to człowiek nie zrobił jakby wygrał główną wygraną w jakiejś loterii, ponosi nas wyobraźnia a rzeczywistość jest taka, że większość ludzi nie przyznaje się do wielkich wygranych i żyje jak dotychczas, albo tracą wszystko "goniąc " za tym właśnie wyobrażeniem.
Jeśli jak piszesz masz udany związek, fajne życie, czy jesteś w stanie "postawić" to wszystko za mrzonkę, za iluzję czegoś co nie istnieje ?
Jeśli tak , tzn. że tak naprawdę w Tobie są jakieś "braki" lub jesteś życiowym "kamikadze" (jeśli to TY to wiesz jak kończyli)
Nad "brakami" pewnie można pracować, pewnie dobry specjalista dałby radę.
A moja rada to zacznij doceniać to co masz, bo nie wiesz kiedy i jak szybko możesz to stracić.
Nowa19 napisał/a:QuQu napisał/a:Mnie się wydaje , że masz nieprzepracowane poczucie winy za rozpad waszego małżeństwa i On jest żywym przypomnieniem tych emocji.
Co to znaczy, jak piszesz, że kochasz go ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Co to znaczy , jak piszesz że tęsknisz za nim ? ponieważ .... , ? dowodem tego jest ..... ? lub dowolne pytania
Może to tylko twoje wyobrażenia ? nie wiem, nie jestem ekspertem, ale takie "nieprzeżyte historie" mogą powodować iluzje.Bardzo ciekawe pytani, co to znaczy ze go kocham ....nigdy nie poczułam do nikogo tego co tak żywe jest w stosunku do niego, byc może to wyobrażenie, iluzja, niespełniona miłość, poczucie winy lub wszystko to razem wzięte ale nie umiem się tego wyzbyć w żaden sposób. ....dowody,chyba brak chociaż długotrwałość tego wszystkiego być może jest dowodem lub próba znalezienie jako takiego
Myślę, że to jest taka sama iluzja jak np. wymyślanie co by to człowiek nie zrobił jakby wygrał główną wygraną w jakiejś loterii, ponosi nas wyobraźnia a rzeczywistość jest taka, że większość ludzi nie przyznaje się do wielkich wygranych i żyje jak dotychczas, albo tracą wszystko "goniąc " za tym właśnie wyobrażeniem.
Jeśli jak piszesz masz udany związek, fajne życie, czy jesteś w stanie "postawić" to wszystko za mrzonkę, za iluzję czegoś co nie istnieje ?
Jeśli tak , tzn. że tak naprawdę w Tobie są jakieś "braki" lub jesteś życiowym "kamikadze" (jeśli to TY to wiesz jak kończyli)
Nad "brakami" pewnie można pracować, pewnie dobry specjalista dałby radę.
A moja rada to zacznij doceniać to co masz, bo nie wiesz kiedy i jak szybko możesz to stracić.
Ale ja nie chce zostawiać mojego męża ja chce się wyzbyć tego uczucia które w sobie mam ale nie wiem jak. ..przez te wszystko lata nie potrafię. .umiałam stłumic ale nigdy się z nimi uporac na dobre, było łatwiej bo się nie widywalismy ...i ja wiem ze to ja mam problem ze sobą który nie pozwala się z tego uwolnić......byłam u paru specjalistów....jak narazie bez efektu. ..do tego mieszkam w kraju gdzie znaleźć polskojęzycznego terapeute u którego jeszcze nie byłam jest ciężko a jednak w Polskim języku najlepiej jest mi się wygadac i tak trafiłam na to forum.
To znajdź terapeutę przez Internet, telefon, forum to forum, każdy ma "swoją" historię i swoje przeżycia.
A za co cenisz swojego obecnego męża ? bo za podobieństwo to już wiemy.
Jaki on jest , co w nim jest ważnego dla Ciebie ? Co by było jakby go zabrakło ? Czego najbardziej by Ci brakowało ?
To znajdź terapeutę przez Internet, telefon, forum to forum, każdy ma "swoją" historię i swoje przeżycia.
A za co cenisz swojego obecnego męża ? bo za podobieństwo to już wiemy.
Jaki on jest , co w nim jest ważnego dla Ciebie ? Co by było jakby go zabrakło ? Czego najbardziej by Ci brakowało ?
Za cierpliwość, rozsądek, za to że potrafi sobie ze mną poradzić.Jaki jest. ...wesoły, chociaż nieraz może trochę nudnawy gdy coś opowiada jadąc przez Kraków, Warszawe, Frankfurt i Lublin, jest uczynny, zawsze każdemu pomoże, nie sposób wyprowadzić go z równowagi, gdyby mógł nosiłby mnie przez życie na rękach (aż mi wstyd bo nie odwzajemniam tego tak jak on)Gdyby go zabrakło. ....hmmm gdy wyjeżdża gdzieś na parę dni to tęsknię, gdy wraca jakbym o tym zapominała ze tęskiłam.....gdyby miało go zabraknąć na zawsze? ??nie wiem nie umiem odpowiedziec. .......ale napewno brakowało by mi cudownego,człowieka, przyjaciela ktory wyprostował mi życie.
QuQu napisał/a:To znajdź terapeutę przez Internet, telefon, forum to forum, każdy ma "swoją" historię i swoje przeżycia.
A za co cenisz swojego obecnego męża ? bo za podobieństwo to już wiemy.
Jaki on jest , co w nim jest ważnego dla Ciebie ? Co by było jakby go zabrakło ? Czego najbardziej by Ci brakowało ?Za cierpliwość, rozsądek, za to że potrafi sobie ze mną poradzić.Jaki jest. ...wesoły, chociaż nieraz może trochę nudnawy gdy coś opowiada jadąc przez Kraków, Warszawe, Frankfurt i Lublin, jest uczynny, zawsze każdemu pomoże, nie sposób wyprowadzić go z równowagi, gdyby mógł nosiłby mnie przez życie na rękach (aż mi wstyd bo nie odwzajemniam tego tak jak on)Gdyby go zabrakło. ....hmmm gdy wyjeżdża gdzieś na parę dni to tęsknię, gdy wraca jakbym o tym zapominała ze tęskiłam.....gdyby miało go zabraknąć na zawsze? ??nie wiem nie umiem odpowiedziec. .......ale napewno brakowało by mi cudownego,człowieka, przyjaciela ktory wyprostował mi życie.
No to teraz porównaj do swoich odpowiedzi na temat Twojego pierwszego męża, jakieś wnioski ?
Nowa19 napisał/a:QuQu napisał/a:To znajdź terapeutę przez Internet, telefon, forum to forum, każdy ma "swoją" historię i swoje przeżycia.
A za co cenisz swojego obecnego męża ? bo za podobieństwo to już wiemy.
Jaki on jest , co w nim jest ważnego dla Ciebie ? Co by było jakby go zabrakło ? Czego najbardziej by Ci brakowało ?Za cierpliwość, rozsądek, za to że potrafi sobie ze mną poradzić.Jaki jest. ...wesoły, chociaż nieraz może trochę nudnawy gdy coś opowiada jadąc przez Kraków, Warszawe, Frankfurt i Lublin, jest uczynny, zawsze każdemu pomoże, nie sposób wyprowadzić go z równowagi, gdyby mógł nosiłby mnie przez życie na rękach (aż mi wstyd bo nie odwzajemniam tego tak jak on)Gdyby go zabrakło. ....hmmm gdy wyjeżdża gdzieś na parę dni to tęsknię, gdy wraca jakbym o tym zapominała ze tęskiłam.....gdyby miało go zabraknąć na zawsze? ??nie wiem nie umiem odpowiedziec. .......ale napewno brakowało by mi cudownego,człowieka, przyjaciela ktory wyprostował mi życie.
No to teraz porównaj do swoich odpowiedzi na temat Twojego pierwszego męża, jakieś wnioski ?
Ciężko ich obu porównać bo chociaż niby inni to jednak bardzo podobre osobowości. ....ale z czego chyba zdałam sobie sprawę to ze gdybym straciła to co mam teraz, prawdopodobnie odczuwałabym to jako dużo większą stratę......dużo więcej pięknych chwil i przeżyć.....może tamta "iluzja" spowodowana jest tym ze to nie moja decyzja była , że to nie ja powiedziałam koniec. ....burza myśli
Nie miałaś ICH porównywać , ale swoje odpowiedzi , tam wszystko widać.
Zacznij doceniać to co masz, bo jak sama piszesz to jest "samo dobro"
a w tamtym widzisz tylko "iluzję" , co by było gdyby.............. NIC
Nie miałaś ICH porównywać , ale swoje odpowiedzi , tam wszystko widać.
Zacznij doceniać to co masz, bo jak sama piszesz to jest "samo dobro"
a w tamtym widzisz tylko "iluzję" , co by było gdyby.............. NIC
QuQu świetne podsumowanie już prościej chyba się nie da.
Autorko Twoja "tęsknota", rozkminy ,fantazje "zmienianie przeszłości ",spekulacje ,są jak nałóg.
Autorko Twoja "tęsknota", rozkminy ,fantazje "zmienianie przeszłości ",spekulacje ,są jak nałóg.
Cos w tym jest ze to jak nałóg. .....czyli czas zacząć odwyk....dziękuję ze mogłam spojrzeć na to z innej strony.
paslawek napisał/a:Autorko Twoja "tęsknota", rozkminy ,fantazje "zmienianie przeszłości ",spekulacje ,są jak nałóg.
Cos w tym jest ze to jak nałóg. .....czyli czas zacząć odwyk....dziękuję ze mogłam spojrzeć na to z innej strony.
NIC...........nie stoi na przeszkodzie do dobrego życia .
Mi się wydaje ,że nie chodzi tutaj o miłość do byłego męża ,ale o brak umiejętności zapanowania nad swoimi emocjami . Najwidoczniej nie zamknęłas tamtego rozdziału z jakiegoś powodu i trzymasz się kurczowo przyszłości . Może warto wybrać się do terapeuty
Mi się wydaje ,że nie chodzi tutaj o miłość do byłego męża ,ale o brak umiejętności zapanowania nad swoimi emocjami . Najwidoczniej nie zamknęłas tamtego rozdziału z jakiegoś powodu i trzymasz się kurczowo przyszłości . Może warto wybrać się do terapeuty
Z całą pewnością nie umiem zapanować nad emocjami, inaczej nie byłabym w tym punkcie w jakim jestem.....trzymam się kurczowo przeszłości bo ciężko mi pogodzić się z tym wszystkim i utknełam w tym wszystkim. ...chociaż zaczynam ruszać z miejsca. ....film który mi zaproponowala jedna z forumowiczek był strzałem w dziesiątkę, dał mi do myślenia zdrowo . ...ale również rozmowy tutaj dały mi nowe spojrzenie i wierze ze w końcu zostawię to gdzies za sobą na zawsze.
@Nowa... nie będę się rozpisywał i dowodził swoich teorii. Powiem krótko -- możesz swojemu byłemu mężowi przekazać skutecznie informacje jak to wygląda z twojej strony. Myślę, że jak będziesz umierać to sobie wtedy powiesz "choć nie byliśmy razem, to i tak powiedziałam mu co czuję, ale musieliśmy żyć osobno... trudno takie życie..."
Nie wiesz jak to zrobić? Skopiuj tekst pierwszego posta i mu listem wyślij.
@Nowa... nie będę się rozpisywał i dowodził swoich teorii. Powiem krótko -- możesz swojemu byłemu mężowi przekazać skutecznie informacje jak to wygląda z twojej strony. Myślę, że jak będziesz umierać to sobie wtedy powiesz "choć nie byliśmy razem, to i tak powiedziałam mu co czuję, ale musieliśmy żyć osobno... trudno takie życie..."
Nie wiesz jak to zrobić? Skopiuj tekst pierwszego posta i mu listem wyślij.
Nie poprę tego. Dlaczego?
Bo on ma swoje życie od lat. Autorka popełniła szereg błędów kiedyś, jako ledwie usunięta z kręgu ofiar pedofilskich. Były, starym też nie był, ale widocznie uznał wówczas, że błędne ulokowanie uczuć, końca życia nie oznacza.
Wbrew marzeniom Autorki, dorósł, zaś ona, wciąż nie wie, czego chce i na jak długo.
@Excop.....myślę że wiem czego chcę, nie wiem tylko jak to zrobić, co do powiedzenia mu tego co tutaj opisałam.....hmmm raczej nie, nie chce sobie bardziej komplikować życia (licho nie spi) chce się od tego uwolnić. .....natomiast z pewnością przeproszę za wszytko.
@Excop.....myślę że wiem czego chcę, nie wiem tylko jak to zrobić, co do powiedzenia mu tego co tutaj opisałam.....hmmm raczej nie, nie chce sobie bardziej komplikować życia (licho nie spi) chce się od tego uwolnić. .....natomiast z pewnością przeproszę za wszytko.
Mimo wszystko myślę, że sam fakt uświadomienia sobie niedojrzałości w tamtym czasie powinien także pomóc przyjęciu do wiadomości, że to, co było, się skończyło.
Chcesz go chociaż przeprosić? Za co, że się zapytam?
Młodziutka byłaś i o prawdziwym życiu, niewiele wiedziałaś wtedy.
Kij w mrowisko chcesz wsadzić?
Zapytam więc, w czyje? Twoje, czy jego jednak?
Wspominaj sobie własne zaniechania. To wcale nie tak rzadkie przecież, bo i ja dotąd rozważam, co by było, gdybym kiedyś zabronił jej wyjazdowi.
Minęło.
Skup się na tym co masz.
Jeśli "klon" budzi wspomnienia, powiedz mu o Twoich obawach o kolejne lata Waszego związku.
Z Twoich słów wynika, że zasługuje na to.
"Zastępcą" został niegdyś. Czas by stanął na miejscu złotego medalisty. Nie uważasz?