Witam,
W pierwszym poście nie będę się rozwlekać z moją historią. Jestem na I roku studiów. Wybierając te studia, kierunek i miasto, byłam w szczęśliwym związku ze swoim chłopakiem. Bywało burzliwie, ale szczęśliwie. Parę dni po swoich urodzinach w październiku, chłopak finalnie mnie zostawił (mówię"finalnie", bo od początku studiów różnie z nami było). Jesteśmy w jednym mieście, na jednym wydziale, na jednym kierunku. Mamy wielu wspólnych znajomych, bo niemal wszystkich poznawaliśmy, gdy byliśmy jeszcze razem. Chłopak.... całkowicie się zmienił. Jak wielu z was mówi - wszedł w studia i postanowił się bawić. Jak mam znieść jego obecność i widok, gdy cholernie tęsknie i czuję pustkę w sercu, a także zazdrość?
W dodatku - zadzwonił do mnie po miesiącu bez kontaktu (jakiegokolwiek - telefon, SMS, FB czy nawet ,,cześć" na korytarzu), w moje urodziny. Rozmawialiśmy przez pół godziny jak zawsze. Przez moment mignęło mi, że pewnie po miesiącu bawienia się (czego nigdy wcześniej nie robił), poczuł co zrobił i że mnie stracił z życia. Że zatęsknił. Bo wiecie - telefon do byłej, z którą się zerwało, i to w nieładny sposób, w jej urodziny? (Dodatkowo: rok temu nasza relacja zaczęła się, bo zdobył się na odwagę i napisał do mnie właśnie tego dnia). Gdy w pewnym momencie zwróciłam mu uwagę na relacje między nami na studiach, jego odpowiedź mnie zmroziła - no, bo przecież prywatne kontakty czy spotkania mijają się z celem. Na pytanie, to po co do cholery dzwoni, wypytuje się o moje plany, samopoczucie, rodzinę i rozmawia, jak kiedyś - odparł, że stwierdził, że zadzwoni, bo tak sobie założył.
Proszę bez rad całkowicie niepraktycznych, typu - zmień towarzystwo, przeżyj to.