7letni zwiazek- czy to koniec? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 7letni zwiazek- czy to koniec?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

Temat: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Witam. jestem z facetem 7 lat. Mam 27 lat, on 26. Od jakiegoś czasu psuje się miedzy nami, mam wrazenie ze mu już nie zależy, że jest mu to obojętne czy jestem czy nie. Zaczęło się, gdy zaczęłam mówic o jakiś dalszych planach- zaręczyny ślub czy tez chociażby wspólne zamieszkanie. dodam, ze jest on wierzącym katolikiem, wiec liczyłam się  z tym, ze nie ma raczej szans na zamieszkanie bez  ślubu.  Zaczełam pytać i cisnąć na początku roku. były ciągłe kłotnie, pretensje. Było coraz gorzej. po kolejnej kłotni z cyklu kiedy ślub, itd. zaproponował, że w styczniu porozmawiamy o przyszłości- albo jakies konkrety albo się rozstajemy. Przystałam na to. Jednak teraz, im bliżej stycznia tym bardziej on się z tego wycofuje. Twierdzi, że to powinno być naturalne, ze on nie jest gotowy. Z jednej strony rozumiem- może być niegotowy bo ma 26 lat, a faceci później dojrzewają, jednak z drugiej strony ile ja mam czekac??? Czy jest sens czekania. Powiedziałze około 30tki, będzie odpowiednim momentem. Ale ja już mu nie wierzę....

Druga kwestia to to, że włączyło mu się straszne chamstwo. Przykłady: powiedziłam mu, ze bije mi zegar biologiczny a ten, ze to mnie bije nie jemu. Potrafi po kłótni powiedzieć, ze ma mnie dość i ze nie chce mieć ze mna nic doczynienia i milczy kilka dni. potem ja wyciągam reke i jest ok. Mówi, że kocha, ze traktuje poważnie, ale brakuje konkretów.


Trzecia sprawa; jakiś czas temu napisał czy nie mam nic przeciwko temu ze się spotka z Magda. Magda to jego kolezanka ze szkoły, w której kochał się przez cały okres szkoły. zapytałam po co chcą się spotkać a ten, ze aby powspominać dawne czasy. napisałam ze mam cos przeciwko, bo ja się z byłymi sympatiami nie spotykam. a ten na to ze nie była jego dziewczyna, ze teraz ja mu się podobam a ona wcale i ze to chore- że nie będę mu ograniczała kontaktów. zaprosił ja do najbardziej eleganckiej restauracji. spędzili 2 godz. wrócił i opowiedział jak było. od tej pory nie wierze mu. sprawdziłąm mu tel. znalazłam smsy, pisał do niej tak jak do mnie na początku- tak na luzie, tak można powiedzieć flirtował. pojechał po nia do domu na to spotkanie, żeby jak to napisał mogła napic się alkoholu... dodam ze jest zareczona i niedługo bierze ślub. od tej pory mam obsesje na jej punkcie. jestem strasznie zazdrosna- zapytałam czemu ja zabrał do restauracji- odpowiedził, ze to neutralny grunt, ze gdzie mieli isc. a jak zapytałam, czemu mnie nie zabiera to powiedział, ze nie widzi takiej potrzeby, i ze jak jesteśmy na jakiś wyjazdach to chodzimy.
Co myślicie o naszym związku? Czy da się go jeszcze naprawić? Czy to początek końca? Czy to we mnie jest problem ze jestem taka zazdrosna o ta dziewczyne? No i kwestia ślubu... On mi kiedyś powiedział ze nie odejde od niego- jest bardzo pewny siebie.

Zobacz podobne tematy :
Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Szczerze? Raczej z tej mąki chleba nie będzie......
Na twoim miejscu to powoli bym szukał innej opcji. Jak piszesz, lata lecą i czas by było by chłopak się zdeklarował.
Może i jemu tak wygodnie, ale dla dziewczyny to już pora na stabilizację i myślenie o założeniu rodziny.

3

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

To, że on chce się wycofać z ustalenia o tym, że w styczniu "albo wóz albo przewóz" - to naturalne. Ustalenie jakiegoś odległego terminu było zwykłą grą na czas. Jemu pasuje jak jest. Trucie mu głowy żeby się zdecydował,  że zegar biologiczny tyka itp to nie jest dobre rozwiązanie. Uwierz mi, że nie chcesz męża,  który za kilka lat jak nie będzie się układać będzie cię obwiniał za to, że go przymusiłaś do małżeństwa.
Jak facet chce być z tobą to po 7 latach się oświadcza (mówię o wierzącym, niewierzący, czy taki któremu ślub niepotrzebny już dawno zaproponował by wspólne mieszkanie i założenie rodziny) .
Twój tego nie chce. Szantaż odejściem może zadziałać (jak nie będzie na horyzoncie lepszej opcji) ale chyba nie o to ci chodzi.
Sytuacja z koleżanką bardzo niefajna. Po co pytał skoro i tak zrobił jak chciał?
Tak jak pisał przedmówca: szukaj innej opcji.  Z tego związku już nic satysfakcjonującego nie wyciśniesz.

4

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

To, że on chce się wycofać z ustalenia o tym, że w styczniu "albo wóz albo przewóz" - to naturalne. Ustalenie jakiegoś odległego terminu było zwykłą grą na czas. Jemu pasuje jak jest. Trucie mu głowy żeby się zdecydował,  że zegar biologiczny tyka itp to nie jest dobre rozwiązanie. Uwierz mi, że nie chcesz męża,  który za kilka lat jak nie będzie się układać będzie cię obwiniał za to, że go przymusiłaś do małżeństwa.
Jak facet chce być z tobą to po 7 latach się oświadcza (mówię o wierzącym, niewierzący, czy taki któremu ślub niepotrzebny już dawno zaproponował by wspólne mieszkanie i założenie rodziny) .
Twój tego nie chce. Szantaż odejściem może zadziałać (jak nie będzie na horyzoncie lepszej opcji) ale chyba nie o to ci chodzi.
Sytuacja z koleżanką bardzo niefajna. Po co pytał skoro i tak zrobił jak chciał?
Tak jak pisał przedmówca: szukaj innej opcji.  Z tego związku już nic satysfakcjonującego nie wyciśniesz.

Powiedziałam mu, że skoro mu się nie spieszy nawet do zamieszkania to kupuje sama mieszkanie w przyszłym roku... On na to ze to bezsensu, bo wezme kredyt, będę zadłuzona i potem razem nie będziemy mogli wziąć; że potem będzie tylko problem z tym mieszkaniem, bo trzeba będzie je albo sprzedać albo wynająć.... Kurczę, nie wiem czy mydli mi oczy... Może chce być ze mna, a w miedzy czasie czeka az inna opcja mu się nie nawinie. jak nie to za te kilka lat może i się oświadczy... Nie wiem czy konkretnie mi się nie chce oswiadczyc czy po prostu nie dojrzał.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

A czy Ty go kochasz i chcesz z nim być, czy zależy Ci na pierścionku? Wieje od Ciebie desperacją i nie dziwię się, że Twój facet ma dość. Ile można?
Nie napisałaś nic o uczuciach, tylko dwa punkty o Twoim naciskaniu na ślub i jeden o koleżance, z którą miał prawo się spotkać, ale Ty nie miałaś prawa grzebać w jego rzeczach! Jak Ty się zachowujesz? Wiesz co to jest prywatność?

Podsumowując, Wasz związek jest przechodzony.

6 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 11:07:54)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Nie napisałaś nic o uczuciach, tylko dwa punkty o Twoim naciskaniu na ślub i jeden o koleżance, z którą miał prawo się spotkać

Masz gdzieś link do praw i obowiązków partnerów będących w związkach, na podstawie których wysnułaś ten wniosek?
Możesz chociaż naświetlić gdzie jest uniwersalna granica tego co wolno a czego nie?
Jak często może się spotykać ze swoją byłą miłością? Czy tylko ten jeden raz czy jak np od teraz będą sobie robić cotygodniowe wieczorne "back to the past" czwartki to wszystko jest ok?
Czy na tych spotkaniach mogą trzymać się za ręce czy to już za dużo? A buziak na powitanie i na pożegnanie w samochodzie jak ją odwiezie? Tylko w policzek czy w usta też można?
Czy można flirtować z innymi?

Tak poważniej: dlaczego uważasz, że twoje ramy zachowań w związku są uniwersalne i każdy powinien sobie pozwalać na tyle na ile ty ze swoim partnerem sobie pozwalacie?

On ją spytał czy ma z tym problem. Powiedziała, że tak. On to olał i i tak zaprosił byłą miłość do restauracji, bo co się będzie przejmował zazdrością partnerki.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Nie napisałaś nic o uczuciach, tylko dwa punkty o Twoim naciskaniu na ślub i jeden o koleżance, z którą miał prawo się spotkać

Masz gdzieś link do praw i obowiązków partnerów będących w związkach, na podstawie których wysnułaś ten wniosek?
Możesz chociaż naświetlić gdzie jest uniwersalna granica tego co wolno a czego nie?
Jak często może się spotykać ze swoją byłą miłością? Czy tylko ten jeden raz czy jak np od teraz będą sobie robić cotygodniowe wieczorne "back to the past" czwartki to wszystko jest ok?
Czy na tych spotkaniach mogą trzymać się za ręce czy to już za dużo? A buziak na powitanie i na pożegnanie w samochodzie jak ją odwiezie? Tylko w policzek czy w usta też można?
Czy można flirtować z innymi?

Tak poważniej: dlaczego uważasz, że twoje ramy zachowań w związku są uniwersalne i każdy powinien sobie pozwalać na tyle na ile ty ze swoim partnerem sobie pozwalacie?

On ją spytał czy ma z tym problem. Powiedziała, że tak. On to olał i i tak zaprosił byłą miłość do restauracji, bo co się będzie przejmował zazdrością partnerki.

Wzl, znane mi są Twoje poglądy, z którymi się nie zgadzam, bo nie muszę. Twoje trzymanie partnerki na smyczy i zamykanie się przed światem skończyło się jak się skończyło.
Wracając do tematu. Facet zapytał i poznał jej zdanie, co by było gdyby jej w ogóle nie zapytał i się spotkał? Kto tu jest nieszczery? Kto grzebie w cudzych rzeczach, szpera?
Autorka ma jakieś zaburzenia, może poczucie niskiej wartości, jest zazdrosna o dziewczynę ze szkolnych lat! Napisała, że tamta jest zaręczona a Ty już, tak jak pewnie Autorka zawyrokowałeś, że zaraz co tydzień będą się bzykać w hotelu.
Ludzie, związek to nie kajdany, dajcie żyć.

8 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 11:38:58)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Moje trzymanie na smyczy? Coś musiałaś nie doczytać. Na smyczy ja byłem trzymany a ona w tym czasie "biegała samopas". Mało tego. Jesteśmy już po rozwodzie, mieszkamy jeszcze razem a ja po poinformowaniu mojej ex, że rozmawiałem o naszym życiu z koleżanką usłyszałem: "jak mogłeś to zrobić, nie spodziewałam się, że będziesz tak próbował mnie ranić". Ale to off top.

Dalej staram się ustalić te uniwersalne granice o których pisałaś. Dasz radę odpowiedzieć na pytania, to czegoś się nauczę na przyszłość?

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Facet zapytał i poznał jej zdanie, co by było gdyby jej w ogóle nie zapytał i się spotkał? Kto tu jest nieszczery? Kto grzebie w cudzych rzeczach, szpera?

Facet poznał jej zdanie i je olał. Super. Kto mówił, że jest nieszczery? Jest nieczuły.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Ludzie, związek to nie kajdany, dajcie żyć.

No jednak monogamiczny związek to swego rodzaju kajdany albo jak któraś woli smycz.
Nie powinniśmy pozwalac sobie na niektóre zachowania,  które są ok gdy jesteśmy singlem.
A jakie to są zachowanie, czyli długość smyczy,  ustalają zainteresowani a nie SwawolnaOwieczka.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Wzl, zapytał się jej o zgodę, czy zadał pytanie czy nie ma nic przeciwko? Mimo wszystko to dwie różne rzeczy.

Zasady są proste jak budowa cepa. Szczerość, wierność i lojalność. Tylko i aż tyle.
To nie są kajdany, to jest partnerstwo. W związku najważniejsze jest zaufanie. Jeśli nie pozwalasz partnerowi na spotkania koleżeńskie, to znaczy że nie ufasz. Więc po co tkwić w takim związku?
Decydując się na życie z kimś, musisz mieć jakieś podstawy do zaufania. Inaczej związek zmienia się w koszmar, złote klatki czy wspomniane kajdany.
Uwierz mi, wiem jak to jest być zamykana, ograniczana, kiedyś nawet takie pisanie z Tobą, uważane by było za zdradę.
Dlaczego duża część ludzi uważa, że spotkanie z kolegą czy koleżanką jest równoznaczne ze zdradą? Że musi się coś wydarzyć, że na pewno jest coś na rzeczy?
Dlaczego nie można przyjąć, że tych dwoje ludzi chce się po prostu spotkać po latach, ciekawych siebie i tego co teraz w życiu robią? Musi to być od razu zdrada?
To, że Autorka powiedziała mu, że ma coś przeciwko, świadczy tylko o jej obawach. Bo będąc z nim tyle lat, on nie zadeklarował się, więc węszy zdradę. Bo to jego była szkolna sympatia. Gdyby chciał się spotkać z koleżanką z pracy, też by się nie zgodziła, ani na spotkanie z żadną inną.
Ona wie, że ten związek się rozpada i zamiast próbować ratować go w sposób normalny, to naciska, prowokuje kłótnie, łamie zasady prywatności i zmusza.
Nie tak powinien wyglądać związek po 7 latach.

10

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Zasady są proste jak budowa cepa. Szczerość, wierność i lojalność. Tylko i aż tyle.

Staram ci się pokazać, że nie ma uniwersalnych prawd. Każdy granice ustala indywidualnie a ty żeby uciec od odpowiedzi na konkretnie zadane pytanie rzucasz jakimiś sloganami.

Wierność dla ciebie to nie to samo co wierność dla mnie. Dla ciebie może chodzić wyłącznie o seks a u mnie to może być już obmacywanie się po pijaku.
Podobnie może być w związkach. Stąd dochodzi do kłótni i rozstań mimo, że obie strony uważają, że były szczere, wierne i lojalne. Problemem było to, że w ich słownikach co innego się pod tymi pojęciami kryło.

"Dlaczego duża część ludzi uważa, że spotkanie z kolegą czy koleżanką jest równoznaczne ze zdradą?"
Nie wiem czy duża część. Wiem, że gdy tak uważa osoba którą kocham i z którą jestem w związku, nie robię tego żeby nie czuła się zdradzana. Ewentualnie najpierw próbuję ją przekonać do mojego punktu widzenia a gdy się nie uda to się zastanawiam czy do siebie pasujemy albo czy to spotkanie jest tak dla mnie ważne, że pójdę na nie mimo tego, że moja partnerka będzie cierpieć (nawet jak uważam, że nie ma powodu)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Wierność dla ciebie to nie to samo co wierność dla mnie. Dla ciebie może chodzić wyłącznie o seks a u mnie to może być już obmacywanie się po pijaku.
Podobnie może być w związkach. Stąd dochodzi do kłótni i rozstań mimo, że obie strony uważają, że były szczere, wierne i lojalne. Problemem było to, że w ich słownikach co innego się pod tymi pojęciami kryło.

Nie, wierność ma jedno pojęcie. Nie można kogoś tylko trochę kochać, tylko trochę zdradzać i tak samo, nie można tylko trochę być wiernym.
Widzę, że mamy podobne zasady, ale ja patrzę szerzej. Nie zabraniam, nie ograniczam wolności Partnerowi, nie wyliczam i nie robię listy co wolno, a czego nie, bo w oczywistych rzeczy nie trzeba nikomu tłumaczyć. Jeśli ktoś chce zasad na papierze, to szuka luki, z której skorzysta, a potem powie, że tego nie było w regulaminie.

Wzl napisał/a:

"Dlaczego duża część ludzi uważa, że spotkanie z kolegą czy koleżanką jest równoznaczne ze zdradą?"
Nie wiem czy duża część. Wiem, że gdy tak uważa osoba którą kocham i z którą jestem w związku, nie robię tego żeby nie czuła się zdradzana. Ewentualnie najpierw próbuję ją przekonać do mojego punktu widzenia a gdy się nie uda to się zastanawiam czy do siebie pasujemy albo czy to spotkanie jest tak dla mnie ważne, że pójdę na nie mimo tego, że moja partnerka będzie cierpieć (nawet jak uważam, że nie ma powodu)

Ale z czego wynika ta obawa i poczucie zdrady? Z Twojego zachowania czy z jej obsesji, fantazji czy niskiej wartości i niepewności? Napisałeś, że najpierw spróbujesz rozmawiać i przekonywać, ale założę się, że osoba, która jest przewrażliwiona, nie podejmie z Tobą próby takiej rozmowy i jej do niczego nie przekonasz. To jest jak kopanie się z koniem.
Czasem jednak warto postawić na swoim i pójść na takie spotkanie, by pokazać, udowodnić drugiej osobie, że mieliśmy racje. Inaczej nasza wolność będzie coraz bardziej ograniczana.

12 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 13:29:14)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Nie, wierność ma jedno pojęcie. Nie można kogoś tylko trochę kochać, tylko trochę zdradzać i tak samo, nie można tylko trochę być wiernym.
(...)
bo w oczywistych rzeczy nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Bzdura. Podałem ci przykłady.
Kolejny:
Jak związek jest tzw "otwarty" to w którym momencie przestają być sobie wierni? Na pewno nie gdy mają seks z innymi osobami.
Seks z innymi osobami jest jednak niewiernością w każdym innym monogamicznym związku.
Co w momencie gdy zakocham się w jakiejś innej kobiecie? Czy zdradziłem żonę? A gdy do seksu nie doszło to jestem wierny czy nie?
Więc jednak pojęcie wierności może być inaczej rozumiane, stąd potrzeba rozmów o tym między partnerami i tłumaczenie rzeczy "oczywistych".

Pokręcona Owieczka napisał/a:

Ale z czego wynika ta obawa i poczucie zdrady? Z Twojego zachowania czy z jej obsesji, fantazji czy niskiej wartości i niepewności? Napisałeś, że najpierw spróbujesz rozmawiać i przekonywać, ale założę się, że osoba, która jest przewrażliwiona, nie podejmie z Tobą próby takiej rozmowy i jej do niczego nie przekonasz. To jest jak kopanie się z koniem.
Czasem jednak warto postawić na swoim i pójść na takie spotkanie, by pokazać, udowodnić drugiej osobie, że mieliśmy racje. Inaczej nasza wolność będzie coraz bardziej ograniczana.

W imię swojej wolności jesteś gotowa ranić osobę, którą kochasz. Ja nie. Gdy kopanie z koniem nie przynosi efektu, zastanawiam się czy chcę być dalej z koniem a jeżeli tak to czy moja wolność jest warta jej cierpienia. Postawienie na swoim nie pokaże, że miałem rację (bo ja to wiem zanim pójdę a moje pójście nie spowoduje, że zacznie mi ufać) tylko, że nie obchodzą mnie odczucia partnerki, bo sama jest sobie winna, że ma problemy z zazdrością.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Bzdura. Podałem ci przykłady.
Kolejny:
Jak związek jest tzw "otwarty" to w którym momencie przestają być sobie wierni? Na pewno nie gdy mają seks z innymi osobami.
Seks z innymi osobami jest jednak niewiernością w każdym innym monogamicznym związku.
Co w momencie gdy zakocham się w jakiejś innej kobiecie? Czy zdradziłem żonę? A gdy do seksu nie doszło to jestem wierny czy nie?
Więc jednak pojęcie wierności może być inaczej rozumiane, stąd potrzeba rozmów o tym między partnerami i tłumaczenie rzeczy "oczywistych"..

Dla mnie związek otwarty, to nie związek, tylko relacja bez zobowiązań. Nie można kochać dwóch osób jednocześnie, bo w momencie zakochania się w drugiej osobie, wiadomym jest, że tej pierwszej już się nie kocha. Zatem tak, nie jesteś jej wierny, ani lojalny, ani szczery.
Potrzebujesz wyraźnych granic, to spisz to na początku znajomości i będziesz szczęśliwy. Dla mnie to są rzeczy oczywiste.

Wzl napisał/a:

W imię swojej wolności jesteś gotowa ranić osobę, którą kochasz. Ja nie. Gdy kopanie z koniem nie przynosi efektu, zastanawiam się czy chcę być dalej z koniem a jeżeli tak to czy moja wolność jest warta jej cierpienia. Postawienie na swoim nie pokaże, że miałem rację (bo ja to wiem zanim pójdę a moje pójście nie spowoduje, że zacznie mi ufać) tylko, że nie obchodzą mnie odczucia partnerki, bo sama jest sobie winna, że ma problemy z zazdrością.

W imieniu swojej wolności jestem w stanie zrobić wszystko, nie pozwolę się zniewolić. Czy to rani osobę, którą kocham? jeśli ta osoba ma zaburzenia psychiczne, obsesje i jest chorobliwie zazdrosna, to nawet samotne wyjście do sklepu ją zrani.
Pójście na takie spotkanie jest właśnie stawianiem granic, a nie ich przesuwanie, bo Parter sobie tego spotkania nie życzy.
Powtórzę, w normalnym i dobrze funkcjonującym związku, nie ma takich rzeczy. Nikt nie musi się pytać o zgodę na wyjście, spotkanie, a ten który tworzy chore projekcje dot. tego spotkania powinien zacząć myśleć o terapii.

14 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 13:53:35)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Dla mnie związek otwarty, to nie związek, tylko relacja bez zobowiązań.

Masz strasznie wąskie horyzonty. Wyobraź sobie, że takie związki są. Ludzie mają w stosunku do siebie zobowiązania, kochają się, dbają o siebie, wychowują potomstwo tylko poszli o jeszcze jeden krok dalej niż ty w obronie swojej wolności. Nie pozwolili się zniewolić i ograniczać sobie seksu do jednej osoby. Tak jak ty nie widzisz nić złego w pójściu ze swoją szkolna miłością na kolację oni nie widzą nic złego w zaspokajaniu swoich seksualnych potrzeb z kimś innym niż partner.
Kochają siebie nawzajem a ich wierność oznacza zupełnie coś innego niż twoja.

Pokręcona Owieczka napisał/a:

W imieniu swojej wolności jestem w stanie zrobić wszystko, nie pozwolę się zniewolić. Czy to rani osobę, którą kocham? jeśli ta osoba ma zaburzenia psychiczne, obsesje i jest chorobliwie zazdrosna, to nawet samotne wyjście do sklepu ją zrani.
Pójście na takie spotkanie jest właśnie stawianiem granic, a nie ich przesuwanie, bo Parter sobie tego spotkania nie życzy.

Tutaj akurat rozumiem. Spotkałem w swoim życiu wiele osób, które najbardziej kochały siebie i swoją wolność one faktycznie nie rozumiały, że można się poświęcić dla partnera.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Tutaj akurat rozumiem. Spotkałem w swoim życiu wiele osób, które najbardziej kochały siebie i swoją wolność one faktycznie nie rozumiały, że można się poświęcić dla partnera.

Jeśli wg Ciebie, związek jest poświęceniem to współczuję byłej, obecnej i przyszłej Twojej partnerce. Jesteś rozgoryczony po tym co Cię spotkało, i nie jesteś w stanie uwierzyć w normalne związki. A zachęcam Cię do tego, warto.
Ja swoje przeżyłam, Ty najwidoczniej nie wyciągnąłeś żadnych wniosków ze swojego małżeństwa.

Wątek nie jest o Tobie o Twoich wyobrażeniach na temat związków, więc kończę ten offtop. Szerz gdzieś indziej swoje idee.

16

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Jedni są w stanie poświęcić część siebie dla partnera inni wyznają zasadę:

Dlaczego nie mamy walczyć o swoje szczęście, nawet jeśli owe oznacza krzywdę drugiego człowieka?

Ty po wyrwaniu się ze złotej klatki postawiłaś swoje szczęście na głównym miejscu. Super. Inni mają tam szczęście partnera.

Doczytałem jeszcze jedną ciekawą rzecz:

Pewnie mi się należało, bo na pewno zdradziłam męża emocjonalnie

Kto by pomyślał, że ta wyzwolona i najbardziej ceniąca swoją wolność kobieta, dla której wyjście na kolację ze swoją dawną miłością nie jest niczym złym, uważała, że pisanie maili i smsów do innego samca za plecami męża to "zdrada emocjonalna".
Zdrada? Bez seksu.
No, no kto by pomyślał.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Doczytałem jeszcze jedną ciekawą rzecz:

Pewnie mi się należało, bo na pewno zdradziłam męża emocjonalnie

Kto by pomyślał, że ta wyzwolona i najbardziej ceniąca swoją wolność kobieta, dla której wyjście na kolację ze swoją dawną miłością nie jest niczym złym, uważała, że pisanie maili i smsów do innego samca za plecami męża to "zdrada emocjonalna".
Zdrada? Bez seksu.
No, no kto by pomyślał.

Ale nie doczytałeś, że mąż był chory psychicznie a ja wylądowałam na prochach od psychiatry? A szkoda. Moja trauma to moje sprawy, gdybym niczego nie zrobiła, nie pisałabym teraz z Tobą. Tak, wtedy tak myślałam, że jakikolwiek kontakt z innymi jest zdradą. Że wymiana sms, mail czy nie daj Boże spotkanie to zdrada. Zapłaciłam za to wysoką cenę, teraz moja wolność jest dla mnie priorytetem. I wyobraź sobie, że mój aktualny Partner mnie w tym wspiera, bo tak samo dla niego, jego wolność jest najważniejsza.

18 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 15:12:30)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Ale nie doczytałeś, że mąż był chory psychicznie a ja wylądowałam na prochach od psychiatry? A szkoda. Moja trauma to moje sprawy, gdybym niczego nie zrobiła, nie pisałabym teraz z Tobą. Tak, wtedy tak myślałam, że jakikolwiek kontakt z innymi jest zdradą. Że wymiana sms, mail czy nie daj Boże spotkanie to zdrada. Zapłaciłam za to wysoką cenę, teraz moja wolność jest dla mnie priorytetem. I wyobraź sobie, że mój aktualny Partner mnie w tym wspiera, bo tak samo dla niego, jego wolność jest najważniejsza.

Cieszę się waszym szczęściem. Właśnie chodzi o to żeby dobierać się w związki z osobami mającymi podobne do nas patrzenie na najważniejsze sprawy.

Jak widzisz z tego co piszesz ludzie różnie patrzą na wierność i zdradę (co próbowałem dowieść).
Ba, te same osoby patrzą na to inaczej w zależności od tego gdzie w życiu się znajdują i co przeżyły. Dlatego tak ważne jest żeby zrozumieć czym jest zdrada dla partnera. Gdy uważamy inaczej niż on/a - mamy problem w związku.

Ciekawe czy po moich doświadczeniach też przewartościuję priorytety, zajmę się przede wszystkim swoim szczęściem i stanę się egoistą. Wierzę ci na słowo, że to może dać szczęście.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Cieszę się waszym szczęściem. Właśnie chodzi o to żeby dobierać się w związki z osobami mającymi podobne do nas patrzenie na najważniejsze sprawy.

Jak widzisz z tego co piszesz ludzie różnie patrzą na wierność i zdradę (co próbowałem dowieść).
Ba, te same osoby patrzą na to inaczej w zależności od tego gdzie w życiu się znajdują i co przeżyły. Dlatego tak ważne jest żeby zrozumieć czym jest zdrada dla partnera. Gdy uważamy inaczej niż on/a - mamy problem w związku.

Ciekawe czy po moich doświadczeniach też przewartościuję priorytety, zajmę się przede wszystkim swoim szczęściem i stanę się egoistą. Wierzę ci na słowo, że to może dać szczęście.

Masz rację, wszystko zależy od punktu siedzenia. Z perspektywy czasu wiem, że miłość to nie jest mówienie sobie codziennie kocham, tylko okazywanie tego sobie na każdym kroku. Ja poświęciłam siebie w całości dla mojego b. męża, dałam się upodlić, zniewolić, zamknąć w klatce. Latami.
Nie chodzi mi tu o taki czysty, konsumpcyjny egoizm, tylko o nierobienie czegoś wbrew sobie, nie zmuszanie się do czegoś, o próby zawłaszczenia sobie drugiej osoby. Przeszłam długą drogę, terapię i też na początku tego związku, nie wiedziałam co jest dobre a co nie. Wychodzenie na piwo, kawę, było dla mnie czymś nowym, kiedyś zakazanym, i to mój facet pokazał mi, że to są rzeczy normalne. Nie wychodzę z myślą, że się rozerwę, odpocznę od związku, poflirtuję, bo to nie to, nie o to chodzi. Wychodzę by spotkać się z ludźmi, tak samo jak on wychodzi.

Życie mnie zmieniło, moje wcześniejsze teorie poupadały, wszystko się rozwaliło na milion kawałków. Ale stanęłam na nogi, poskładałam wszystko na nowo.
Teraz jestem szczęśliwa. Mam związek, w którym jest miłość, wierność, lojalność , szczerość, przyjaźń, zaufanie. I życzę Ci, byś spotkał na swojej drodze osobę, z którą będziesz mógł stworzyć coś, czego nie udało Ci się do tej pory przeżyć.

20

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Mnie zastanawia ta tendencja że zawsze trzeba się dostosować do zazdrośnika bo niby taki cierpiący a dlaczego nie odwrotnie właśnie - dążyć do zdrowszego modelu bez zazdrości i ograniczania wolności? Dla mnie jest jasne że każdy człowiek wyznacza sobie wlasne granice wolności i bardzo dobrze kiedy nie daje sobie wejść na głowę.  Jeżeli pogląd na związek i wolność w nim bardzo się różni to chyba i tak na dłuższą metę to nie ma sensu a jeżeli te różnice są drobne to ja zawsze myślałam że trzeba tego bardziej ograniczonego przystosować do tego bardziej otwartego.

21 Ostatnio edytowany przez szukającawsparcia11 (2018-11-29 17:38:37)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Wzl, zapytał się jej o zgodę, czy zadał pytanie czy nie ma nic przeciwko? Mimo wszystko to dwie różne rzeczy.

Zasady są proste jak budowa cepa. Szczerość, wierność i lojalność. Tylko i aż tyle.

Dlaczego duża część ludzi uważa, że spotkanie z kolegą czy koleżanką jest równoznaczne ze zdradą? Że musi się coś wydarzyć, że na pewno jest coś na rzeczy?
Dlaczego nie można przyjąć, że tych dwoje ludzi chce się po prostu spotkać po latach, ciekawych siebie i tego co teraz w życiu robią? Musi to być od razu zdrada?

Owieczko, nie zgodzę sie z Tobą. Oczywiście można przyjąć, że takie spotkanie po latach ze swoja dawna miłością to tylko spotkanie koleżeńskie - ale szczerze..., czy ktoś tu chce robić z siebie specjalnie osła? Oczywiście, jest ogrom przypadków kiedy taka szkolna miłość już dawno partnerowi przeszła, on sam się z tego smieje, jest na maksa zakochany w swojej obecnej partnerce i spotkanie będzie traktował totalnie luźno ITP. - ale czy wierzysz że w stu procentach przypadków tak będzie (i mówię tu o dobrych związkach w których układa się nieźle)? Czy nie jest to trochę specjalne prowokowanie "niebezpiecznych" sytuacji, tylko w imię tego aby nie zarzucić sobie że "jestem złą kobietą, nie pozwalam mu na spotkania z koleżankami, powinnam byc niezależna i wierzyć w jego szczerość"? Nawet jeśli jesteś na sto procent pewna swojego partnera, to sorry ale jesteśmy tylko ludźmi i on skoro jest z Tobą NIE POWINIEN Cię zdradzić - ale jest to myślenie zero jedynkowe, zapominasz że masz do czynienia z człowiekiem. Czy ręczysz za to, co mu sie "włączy" kiedy zobaczy swoją dawną miłość, czy uczucia nie odżyją nawet pomimo że dotychczas tworzyliście super związek. Nie, bo możesz ręczyc tylko za siebie i swoje zachowania, niestety drugiej osobie możemy jedynie zaufać. I najlepiej jest ufać totalnie partnerowi, ale takie sytuacje pokazują że nie masz do czynienia z maszyna zaprogramowaną, że "nie tknie innej i koniec" tylko powtarzam z człowiekiem. I możesz powiedzieć, że skoro jednak na tym spotkaniu "tknie tę dziewczynę" to wasza miłość była nic nie warta i hurra, bo pozbyłaś się nieszczerego partnera. Nie do końca. W każdym twoim kolejnym facecie, nieważne jaki by był wspaniały i godny zaufania, mogą odezwać się takie pobudki jak w tym, podczas spotkań z kims do kogo żywili uczucia - jest to loteria czy sie odezwą czy nie, nawet jeżeli do tej pory bardzo Cię kochał. Czasami ludzie moga naprawdę się kochać, ale niestety popełniają błędy bo człowiek jest słaby, błędy, których mogą później żałować. Jednak czy warto dla takiego błędu ryzykowac to pójście na spotkanie z byłą dziewvczyną? Czy jeżeli partner jest tak bezgranicznie w nas zakochany, to czy nie będzie mu obojętne to spotkanie z dawną miłością - ok, chce na nie pójść, ale widzi wyraźnie że partnerka ma takie sobie odczucia co do tego, to czy nie powinien machnąć ręką i zapomnieć o tym, tylko cisnąć aby iśc na to spotkanie dla ZASADY, aby pokazać że nikt nie może go ograniczać? To jest partner czy kontroler?

Co powiesz jeżeli na takim spotkaniu wkroczy w grę alkohol? Bedziesz dalej wierzyła bezgranicznie partnerowi? Bo ja znam osoby, które w 99% przypadków po alkoholu zachowuja się całkiem podobnie jak na trzeźwo, a w jakiś konkretny dzień, właśnie w tym 1% tak im odbije że robią rzeczy których bym nie przypuszczała. Albo odwrotnie po alkoholu szaleją ale sa nieszkodliwi, ale jak przepraszam "za mocno wejdzie" nie kontroluja tego co robią. I oczywiście możesz sie bronic że "przeciez mój partner nie pozwoli sobie na takie upicie, albo wiem, jak zachowuje się po alkoholu i jestem spokojna", ale to jest kolejna reakcja chemiczna której niestety, nie przewidzisz.

I myślę, że w wiekszości przypadków jest tak jak mówisz - takie spotkania nie kończą się niczym niezwykłym -ot, zwykłe koleżeńskie, ale czasami potrafia obnażyć naprawdę bardzo spoko związek, który bez spotkania trwałby szczęśliwie. Czy warto?

I nadmieniam, że nie chodzi mi tutaj o jakąś chorobliwą zazdrość i zakazy, tylko o punkt w którym pojawia się jakis były partner lub nasza dawna miłość. Jest to dość śliski grunt. Oprócz zaufania w związku potrzebne sa niestety jeszcze inne rzeczy, jak np. umiejętność wysłuchania i liczenia sie ze zdaniem drugiego.

22

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

chciałam tylko powiedziec, że moim zdaniem wasza dyskusja dot. zdrad sprowadza się i tak tylko do tego, że jak ktoś chce - to zdradzi, jak nie chce - to nie zdradzi.
niezależnie od okoliczności i od tego czy partnera będzie się trzymało na krótkiej smyczy czy będzie wolny.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
sosenek napisał/a:

chciałam tylko powiedziec, że moim zdaniem wasza dyskusja dot. zdrad sprowadza się i tak tylko do tego, że jak ktoś chce - to zdradzi, jak nie chce - to nie zdradzi.
niezależnie od okoliczności i od tego czy partnera będzie się trzymało na krótkiej smyczy czy będzie wolny.

Tak, ale jeżeli będziesz specjalnie wystawiała kogoś na sytuacje prowadzące do zdrady (bo tak sobie wymysliłaś aby nie ograniczać partnera), to jest to dość duzo bardziej prawdopodobne że zdradzi, gdzie byc może kiedy nie miałby takich "testów" nie przyszłoby mu to nawet do głowy.

I mówie tu wyłącznie o sytuacjach kiedy w grę wchodzi były partner, a nie o spotkaniach z koleżankami bo wtedy faktycznie - jak ktoś będzie chciał zdradzic to zdradzi a jeśli nie to nigdy nie zdradzi i częstotliwośc spotkań i osób przewijających się nie ma tu znaczenia.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Szukającawsparcia, ale ja nie mogę decydować za swojego Partnera. Każdy odpowiada za swoje czyny. To czy on mnie zdradzi czy nie, nie zależy ode mnie. Ja mogę obdarzyć go zaufaniem, tak jak on mnie.  Lubię powiedzenie "nigdy nie mów nigdy, nigdy nie mów zawsze". Ludzie się zmieniają, a okazja czyni złodzieja i tak jak napisała Sosenek, kto chce, ten zdradzi.
Nie wiem czy spotkanie z dawną, szkolną miłością jest inne niż z innyą osobą. Po latach żyjemy wyobrażeniem tej osoby i chyba to co było kiedyś, dziś nie ma dla nas znaczenia. Mam na myśli takie wczesne miłości, które z tą prawdziwą nie mają zbyt wiele wspólnego.

25

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

mogę się zgodzić, że spotkanie z exami może być jakąś formą spotkań "zwiększonego ryzyka", wszak kiedyś te osoby nas pociągały, mamy z nimi jakąś wspólną historię i przezycia, może na poziomie podświadomości nadal uczucia jakieś są choć bardzo głęboko zakopane.
nie będę hipokrytką, przyjaźnie się z moimi exami bo ich lubię (w granicach normy) i uważam, że są niezmiennie atrakcyjnymi facetami i mile wspominam nasze związki.
ALE
to nie zmienia faktu, że nie ma opcji, że zdradzę z nimi mojego faceta bo po protu nie chcę.
tak jak nie chcę go zdradzić z przysłowiowym bradem pittem, milionerem ani nikim innym.
BO (ponownie)
jak nie chcę- to nie zdradzę, a jak zechcę to zdradzę i z pierwszym lepszym pasztetem z tindera big_smile

26

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Śmieszą mnie niezmiennie te zero-jedynkowe teksty typu,  że jak ma zdradzić to i tak zdradzi nawet jak nie pójdzie na dyskotekę/wyjazd integracyjny / kontrakt na dwa lata.
To tak nie działa. Są sytuacje,  które zdradzie "pomagają" i np spotykanie się z ex na imprezach gdzie jest alkohol może spowodować,  że ktoś zdradzi a bez całej otoczki nawet by o tym nie pomyślał.
Żeby to sobie łatwiej wyobrazić: jeżeli wyślecie waszego faceta na 3 miesiące na rajską bezludną wyspę z przepiękną nimfomanką, to 99% z nich zdradzi,  bez względu na to jak szczęśliwi są w związkach z wami. Jak na taką wyspę nie pojadą znaczna część z nich nie będzie szukała okazji do zdrady i będą dalej z wami szczęśliwi i będą wam wierni.
Ktoś kto w codziennym życiu nawet nie pomyśli o zdradzie może zachować się inaczej gdy będzie sam na wakacjach, po alkoholu i jakaś laska zacznie się do niego dobierac.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Zatem teraz szukamy sprzyjających okoliczności i usprawiedliwień?
Zdrowy i szczęśliwy człowiek, nie wybiera się z sexi laską na bezludną wyspę.
Alkohol na imprezie pomaga dodać odwagi tym, którzy na trzeźwo o tym myślą, ale boją się zrobić tego kroku.
Najlepiej jest pozamykać się w piwnicach, by uchronić siebie i partnera od potencjalnych zagrożeń.

28

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

A ja napiszę do ciebie bardziej życiowo, bo może interesuje cię jakaś praktyczna rada.
Myślę, że nic nie będzie z tego twojego związku, bo tobie zegar bije, a jemu nie- tak zresztą ci powiedział. Wasz związek jest przechodzony, a chłopak może być ciekawy nowych, innych wrażeń. Według niego on ma czas i może sobie jeszcze pohulac, a nie pakować się w pieluchy, kredyty i to wszystko, z czym niektórym ludziom kojarzy się małżeństwo.
Spotkał się z jakąś była pierwsza czy tam któraś miłością. No widzisz- facet szuka wrażeń i może nawet na twoich oczach już szuka nowej dziewczyny. Kto szuka, ten znajduje. Prędzej czy później on pójdzie swoją drogą.
Dobrze, że poruszyłas temat waszej ewentualnej przyszłości, tylko teraz ważne jest, jak zachowasz się dalej. Tak więc nie narzucaj się mu, nie naciskaj, nie dopytuje go sto razy, co on na to, nie kloc się z nim, nie obrażaj itd by nie wyjść na desperatke, jakaś napalona. Ty maszprawo zadać mu te ws ystkie pytania, które zadałas, a on maobowiazek udzielić ci poważnej odpowiedzi. Jeśli będzie chamski albo będzie glupowato żartował to nie pozwól mu na to, tylko pogoń bez żalu. On i tak pójdzie sobie i na pewno go nie zatrzymasz. Powiedział, że odpowie ci w styczniu. Interesujące. A dlaczego nie w lutym albo w grudniu po południu? Zwodzi cię i tyle.
Moja rada- zacznij się ewakuować. Z tym chlystkiem tracisz czas.

29 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-11-29 20:19:15)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Pokręcona Owieczka napisał/a:

Zatem teraz szukamy sprzyjających okoliczności i usprawiedliwień?
Zdrowy i szczęśliwy człowiek, nie wybiera się z sexi laską na bezludną wyspę.
Alkohol na imprezie pomaga dodać odwagi tym, którzy na trzeźwo o tym myślą, ale boją się zrobić tego kroku.
Najlepiej jest pozamykać się w piwnicach, by uchronić siebie i partnera od potencjalnych zagrożeń.

Dalej wszystko zero-jedynkowe.
O alkoholu to bzdura ale nie będę tego rozwijał.
Masz rację osoba w super idealnym związku nie zdradzi.
Nie, nie trzeba zamykać się w piwnicy.
Wystarczy przyjąć do wiadomości kilka prawd:
Związki tworzą ludzie, którzy popełniają błędy.
Niektóre sytuacje zwiększają ryzyko popełnienia błędu.
Nie ma idealnych związków.

Dalej to już tylko wyciąganie wniosków i umiejętność zachowania równowagi pomiędzy zerem i jedynką.

30 Ostatnio edytowany przez josz (2018-11-30 02:07:03)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Nikaaa91, ja także uważam, że Wasz związek jest przechodzony, a Twój chłopak zwodzi Cię by zyskać na czasie. Po 7 latach związku on do tej pory nie jest pewien czy chce wejść na kolejny etap i niestety nie jesteś w stanie zmusić go do tego.

Nikaaa91 napisał/a:

... Od jakiegoś czasu psuje się miedzy nami, mam wrazenie ze mu już nie zależy, że jest mu to obojętne czy jestem czy nie. Zaczęło się, gdy zaczęłam mówic o jakiś dalszych planach- zaręczyny ślub czy tez chociażby wspólne zamieszkanie.
...Zaczełam pytać i cisnąć na początku roku. były ciągłe kłotnie, pretensje. Było coraz gorzej.

Wymuszanie na nim deklaracji i kłótnie z tego powodu stawiają Cię w roli desperatki i nic dziwnego, że on denerwuję się, jeśli ciągle poruszasz temat, którego on chce uniknąć. Dlaczego unika tematu? Sama sobie odpowiedz i zamiast wymuszać na nim cokolwiek, przestań się oszukiwać.
Postaraj się w miarę obiektywnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Twoje wrażenie, że "mu już nie zależy", wynika tylko z braku oczekiwanych przez Ciebie deklaracji i wynikających z tego kłótni, czy dostrzegasz też inne, nie związanie z powyższym sytuacje?

Nikaaa91 napisał/a:

...dodam, ze jest on wierzącym katolikiem, wiec liczyłam się  z tym, ze nie ma raczej szans na zamieszkanie bez  ślubu.

Kolejne pytanie: czy w ogóle rozmawialiście wcześniej na temat wspólnego zamieszkania, a on zasłaniał się wiarą, czy ten wniosek sama wysnułaś?
Jeśli ten argument wyszedł od niego, tzn, że masz do czynienia z hipokrytą, bo jak sądzę nie jesteście "białym" związkiem i seks uprawiacie, więc jak ten fakt ma się do jego wiary? Jeśli jednak to tylko Twoje przypuszczenia, to chyba coś przespałaś. Owszem, 26-letni facet może jeszcze nie dążyć do sformalizowania związku, jednak usamodzielnienie się, zamieszkanie z wieloletnią partnerką, czy jakieś wstępne ustalenia n/t wspólnej przyszłości, powinny się pojawić, gdyby traktował Cię poważnie.

Nikaaa91 napisał/a:

Druga kwestia to to, że włączyło mu się straszne chamstwo. Przykłady: powiedziłam mu, ze bije mi zegar biologiczny a ten, ze to mnie bije nie jemu. Potrafi po kłótni powiedzieć, ze ma mnie dość i ze nie chce mieć ze mna nic doczynienia i milczy kilka dni. potem ja wyciągam reke i jest ok. Mówi, że kocha, ze traktuje poważnie, ale brakuje konkretów.

Fakt, że po kłótni mówi, że ma Cię dość, można usprawiedliwić zdenerwowaniem, jednak komentarz dotyczący zegara biologicznego, to już moim zdaniem objaw lekceważenia i braku szacunku. Brak konkretów wynika z braku poważnych planów związanuch z Tobą i siłą tego nie zmienisz. Szkoda, że choć raz nie zaryzykowałaś i nie poczekałaś na to, aż on sam wyciągnie rękę po takiej kłótni. Utwierdzasz go tylko w przekonaniu, jak bardzo jesteś zdesperowana.

Jego koleżanka? Rozgorzała tutaj dyskusja n/t wolności i zaufania w związku. Czy Twój problem z zazdrością dotyczy tylko tej dziewczyny, czy on wcześniej dawał Ci powody do zazdrości, czy w ogóle masz problem z zaufaniem do niego?
Fakt, że poinformował Cię o tym spotkaniu jest ok, nie chciał go ukrywać, żeby potem nie było kwasów, gdybyś przypadkiem dowiedziała się z innego źródła. Jednak strzelił sobie w kolano formą tej informacji. Gdyby po prostu poinformował Cię o tym spotkaniu, wyszedłby z twarzą, jednak zadając pytanie "czy nie masz nic na przeciw...?" dał Ci wybór, który następnie zlekceważył.
Nie widziałabym zagrożenia ze strony tej dziewczyny, skoro jest zaręczona i wkrótce ma wyjść z mąż. Czy oni mają kontakt od dawna, jeśli nie, to zastanawiałabym się jednak, skąd nagła chęć spotkania z jego strony i taka jego celebracja, dlaczego nie wystarczyła wspólna kawa, czy piwo?
Nie fajnie, że grzebałaś mu w telefonie, często to robisz, zawiódł Cię kiedyś?  Piszesz, że flirtowali, ale czy faktycznie, czy to tylko wytwór Twojej wyobraźni spowodowany zazdrością?
Reasumując; nie trzymaj się na siłę faceta, który traktuje Cie jak dziewczynę na dochodzenie, nie ma poważnych planów względem Ciebie, nawet jeśli są one odległe i bliżej nie sprecyzowane. Nie naciskaj i nie wykłócaj się już z tego powodu, ale daj sobie czas, chociażby do nowego roku, jak obiecał, a później...cóż, jeśli nic się nie wyklaruje, to raczej nie ma sensu poświęcać kolejnych lat na mżonki.

31

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
josz napisał/a:

Nikaaa91, ja także uważam, że Wasz związek jest przechodzony, a Twój chłopak zwodzi Cię by zyskać na czasie. Po 7 latach związku on do tej pory nie jest pewien czy chce wejść na kolejny etap i niestety nie jesteś w stanie zmusić go do tego.

Nikaaa91 napisał/a:

... Od jakiegoś czasu psuje się miedzy nami, mam wrazenie ze mu już nie zależy, że jest mu to obojętne czy jestem czy nie. Zaczęło się, gdy zaczęłam mówic o jakiś dalszych planach- zaręczyny ślub czy tez chociażby wspólne zamieszkanie.
...Zaczełam pytać i cisnąć na początku roku. były ciągłe kłotnie, pretensje. Było coraz gorzej.

Wymuszanie na nim deklaracji i kłótnie z tego powodu stawiają Cię w roli desperatki i nic dziwnego, że on denerwuję się, jeśli ciągle poruszasz temat, którego on chce uniknąć. Dlaczego unika tematu? Sama sobie odpowiedz i zamiast wymuszać na nim cokolwiek, przestań się oszukiwać.
Postaraj się w miarę obiektywnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Twoje wrażenie, że "mu już nie zależy", wynika tylko z braku oczekiwanych przez Ciebie deklaracji i wynikających z tego kłótni, czy dostrzegasz też inne, nie związanie z powyższym sytuacje?

Nikaaa91 napisał/a:

...dodam, ze jest on wierzącym katolikiem, wiec liczyłam się  z tym, ze nie ma raczej szans na zamieszkanie bez  ślubu.

Kolejne pytanie: czy w ogóle rozmawialiście wcześniej na temat wspólnego zamieszkania, a on zasłaniał się wiarą, czy ten wniosek sama wysnułaś?
Jeśli ten argument wyszedł od niego, tzn, że masz do czynienia z hipokrytą, bo jak sądzę nie jesteście "białym" związkiem i seks uprawiacie, więc jak ten fakt ma się do jego wiary? Jeśli jednak to tylko Twoje przypuszczenia, to chyba coś przespałaś. Owszem, 26-letni facet może jeszcze nie dążyć do sformalizowania związku, jednak usamodzielnienie się, zamieszkanie z wieloletnią partnerką, czy jakieś wstępne ustalenia n/t wspólnej przyszłości, powinny się pojawić, gdyby traktował Cię poważnie.

Nikaaa91 napisał/a:

Druga kwestia to to, że włączyło mu się straszne chamstwo. Przykłady: powiedziłam mu, ze bije mi zegar biologiczny a ten, ze to mnie bije nie jemu. Potrafi po kłótni powiedzieć, ze ma mnie dość i ze nie chce mieć ze mna nic doczynienia i milczy kilka dni. potem ja wyciągam reke i jest ok. Mówi, że kocha, ze traktuje poważnie, ale brakuje konkretów.

Fakt, że po kłótni mówi, że ma Cię dość, można usprawiedliwić zdenerwowaniem, jednak komentarz dotyczący zegara biologicznego, to już moim zdaniem objaw lekceważenia i braku szacunku. Brak konkretów wynika z braku poważnych planów związanuch z Tobą i siłą tego nie zmienisz. Szkoda, że choć raz nie zaryzykowałaś i nie poczekałaś na to, aż on sam wyciągnie rękę po takiej kłótni. Utwierdzasz go tylko w przekonaniu, jak bardzo jesteś zdesperowana.

Jego koleżanka? Rozgorzała tutaj dyskusja n/t wolności i zaufania w związku. Czy Twój problem z zazdrością dotyczy tylko tej dziewczyny, czy on wcześniej dawał Ci powody do zazdrości, czy w ogóle masz problem z zaufaniem do niego?
Fakt, że poinformował Cię o tym spotkaniu jest ok, nie chciał go ukrywać, żeby potem nie było kwasów, gdybyś przypadkiem dowiedziała się z innego źródła. Jednak strzelił sobie w kolano formą tej informacji. Gdyby po prostu poinformował Cię o tym spotkaniu, wyszedłby z twarzą, jednak zadając pytanie "czy nie masz nic na przeciw...?" dał Ci wybór, który następnie zlekceważył.
Nie widziałabym zagrożenia ze strony tej dziewczyny, skoro jest zaręczona i wkrótce ma wyjść z mąż. Czy oni mają kontakt od dawna, jeśli nie, to zastanawiałabym się jednak, skąd nagła chęć spotkania z jego strony i taka jego celebracja, dlaczego nie wystarczyła wspólna kawa, czy piwo?
Nie fajnie, że grzebałaś mu w telefonie, często to robisz, zawiódł Cię kiedyś?  Piszesz, że flirtowali, ale czy faktycznie, czy to tylko wytwór Twojej wyobraźni spowodowany zazdrością?
Reasumując; nie trzymaj się na siłę faceta, który traktuje Cie jak dziewczynę na dochodzenie, nie ma poważnych planów względem Ciebie, nawet jeśli są one odległe i bliżej nie sprecyzowane. Nie naciskaj i nie wykłócaj się już z tego powodu, ale daj sobie czas, chociażby do nowego roku, jak obiecał, a później...cóż, jeśli nic się nie wyklaruje, to raczej nie ma sensu poświęcać kolejnych lat na mżonki.

Co do koleżanki, było spotkanie klasowe na którym nie mógł być. Ta dziewczyna zaproponowała ze może spotkają się sami jak znajdzie czas pogadać. no i ten przystał. co do flirtu: pisał ze może nawet do Gdanska po nia przyjechać, bo to rzut beretem- 150 km; ze przyjedzie aby mogła się napic. jedyne co go wybiela to to ze po spotkaniu nie odpisał już jej.

czyli generalnie jestem jego kołem zapasowym? Jak kogos znajdzie to to odejdzie, jak nie to może i się ozeni?

32 Ostatnio edytowany przez student.zarzz (2018-11-30 03:28:46)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Może rzeczywiście to tylko koleżeńskie spotkanie. Wobec siebie mam wysokie wymagania, nie zrobiłbym tak jak Twój partner, uważałbym że to wykracza poza normalne relacje, zależy mi na samopoczuciu dziewczyny, nie zdecydowałbym się zrobić niczego co mogłoby narazić ją na wątpliwości. Wyjazd 150 km dalej, droga restauracja - wolałbym spędzić czas z nią niż z inną. Z drugiej strony, gdyby dziewczyna spotkała się z kimś ze szkoły, prawdopodobnie nie wiedziałbym o tym bo ufam i nie kontroluję. Gdybym dowiedział się, zaakceptowałbym to, uznając że są to normalne relacje, a moja dziewczyna z uwagi na różne istotne kwestie może tego potrzebować. Może takie podejście Ci zaproponuję, a jeśli w przyszłości zauważysz coś co jest jednoznacznie zdradą, możesz się wycofać. Z Twojego postu nie wynika, żeby takie coś miało kiedyś miejsce.

Jeśli chodzi o ślub, z męskiej perspektywy: planujemy w przyszłości bo chcemy być zawsze razem i ślub ułatwia wiele rzeczy. Gdyby pojawiły się pytania podobne do Twoich, duża ich częstotliwość byłaby dla mnie potwierdzeniem że dziewczyna traktuje mnie poważnie. Z Twojego postu wynika że Ty nigdy nie zrobiłaś nic złego i chcesz szczerze być stałą i uczciwą partnerką dla Twojego narzeczonego. Jednak podobnie jak Twój partner póki co odwlekałbym to z uwagi na sprawy finansowe. Nie wiem, jaki jest koszt, ale przypuszczam że ok. 50 tys. zł. Wolałbym najpierw zadbać o przyszłość koncentrując się na podstawowych potrzebach ważnych dla życia. Jednakże, my z dziewczyną jesteśmy razem ok. pół roku, wy jesteście 7 lat, więc to jest spora różnica.

czyli generalnie jestem jego kołem zapasowym? Jak kogos znajdzie to to odejdzie, jak nie to może i się ozeni?

To trudne pytanie, dla mnie jest za mało informacji żebym umiał powiedzieć tak/nie. Może ktoś inny będzie umiał określić:) zobaczymy za kilka dni, gdy napiszesz więcej postów.

33

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Nikaaa91 napisał/a:

Co do koleżanki, było spotkanie klasowe na którym nie mógł być. Ta dziewczyna zaproponowała ze może spotkają się sami jak znajdzie czas pogadać. no i ten przystał. co do flirtu: pisał ze może nawet do Gdanska po nia przyjechać, bo to rzut beretem- 150 km; ze przyjedzie aby mogła się napic. jedyne co go wybiela to to ze po spotkaniu nie odpisał już jej.

czyli generalnie jestem jego kołem zapasowym? Jak kogos znajdzie to to odejdzie, jak nie to może i się ozeni?

Czyli sprawa koleżanki jest wyjaśniona. Uważam, że Twoja zazdrość w tej kwestii jest nieuzasadniona. Prawdopodobnie było to jednorazowe spotkanie, on nie podtrzymuje kontaktu i raczej nie masz się czym martwić, nawet, jeśli czasami napisaliby do siebie.
Nie szukaj problemu tam, gdzie go nie ma.
Problemem jest Wasz przechodzony związek i brak konkretnych deklaracji z jego strony, które po 7 latach mogłyby się pojawić. Jednak do niczego go nie zmusisz, jeśli on tego nie chce. Jak napisałam wcześniej, przespałaś sprawę wspólnego zamieszkania, bo argument jego wiary nie ma racji bytu, w sytuacji, gdy współżycjecie ze sobą.
Zgadza się, pozwoliłaś wpędzić się w lata i nie masz żadnej gawarancji na to, że on ożeni się z Tobą.
Czy jesteś kołem zapasowym? Nie wiem, w sumie niewiele napisałaś o Waszym związku, po za tym, że od jakiegoś czasu wymuszasz na nim oświadczyny.
Kołem zapasowym mogłabyś poczuć się wtedy, gdyby on faktycznie szukał wrażeń na boku, ale wydaje się, że jego jedyną przewiną jest to, że tymczasem nie ma ochoty żenić się, a nawet z Tobą zamieszkać.
W tych okolicznościach możesz być wieczną dziewczyną, wymienioną kiedyś na nowszy egzemplarz.
Jednak nawet małżeństwo nie chroni przed takim finałem. Wiele zależy od jakości Waszego związku.

34

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
josz napisał/a:
Nikaaa91 napisał/a:

Co do koleżanki, było spotkanie klasowe na którym nie mógł być. Ta dziewczyna zaproponowała ze może spotkają się sami jak znajdzie czas pogadać. no i ten przystał. co do flirtu: pisał ze może nawet do Gdanska po nia przyjechać, bo to rzut beretem- 150 km; ze przyjedzie aby mogła się napic. jedyne co go wybiela to to ze po spotkaniu nie odpisał już jej.

czyli generalnie jestem jego kołem zapasowym? Jak kogos znajdzie to to odejdzie, jak nie to może i się ozeni?

Czyli sprawa koleżanki jest wyjaśniona. Uważam, że Twoja zazdrość w tej kwestii jest nieuzasadniona. Prawdopodobnie było to jednorazowe spotkanie, on nie podtrzymuje kontaktu i raczej nie masz się czym martwić, nawet, jeśli czasami napisaliby do siebie.
Nie szukaj problemu tam, gdzie go nie ma.
Problemem jest Wasz przechodzony związek i brak konkretnych deklaracji z jego strony, które po 7 latach mogłyby się pojawić. Jednak do niczego go nie zmusisz, jeśli on tego nie chce. Jak napisałam wcześniej, przespałaś sprawę wspólnego zamieszkania, bo argument jego wiary nie ma racji bytu, w sytuacji, gdy współżycjecie ze sobą.
Zgadza się, pozwoliłaś wpędzić się w lata i nie masz żadnej gawarancji na to, że on ożeni się z Tobą.
Czy jesteś kołem zapasowym? Nie wiem, w sumie niewiele napisałaś o Waszym związku, po za tym, że od jakiegoś czasu wymuszasz na nim oświadczyny.
Kołem zapasowym mogłabyś poczuć się wtedy, gdyby on faktycznie szukał wrażeń na boku, ale wydaje się, że jego jedyną przewiną jest to, że tymczasem nie ma ochoty żenić się, a nawet z Tobą zamieszkać.
W tych okolicznościach możesz być wieczną dziewczyną, wymienioną kiedyś na nowszy egzemplarz.
Jednak nawet małżeństwo nie chroni przed takim finałem. Wiele zależy od jakości Waszego związku.


co do naszgo związku, to nie sypiamy ze sobą... Są pieszczoty, ale seksu nie ma. Z jego przekonan. Nie ukrywam jest ciężko... wiec nawet nie zaczynam tematu mieszkania. Wszystko było ok dopóki nie zaczełąm pytac o zaręczyny, ślub. pod koniec roku powiedział, ze oświadczyny koncówka 2018, ślub 2020... Pózniej, ze w styczniu będziemy rozmawiać odnośnie naszego związku.... a teraz im bliżej to zaczyna się oddalać. Powiedział,że to powinno wyjść naturalnie, a nie pod presja i ze on jeszcze nie chce... Powiedziałam, że moim największym marzeniem jest mieć rodzine, dzieci... On powiedział, że będą, ale w przyszłości, około 30tki. Tylko, że równie dobrze może to być 33-35 lat. Jakby nie patrzeć jest koło 30tki.Kiedy chiałam się z nim rozstać  powiedział, że jestem miłoscia zycia, najwazniejsza osoba i ze głupota byłoby się rozstać. Kiedy zapytałam czy nie boi się, że nie będę chciała za nim czekac, powiedział ze jak jedno jest gotowe, to powinno czekac na tego drugiego, az dojrzeje do slubu. I ze to on ponosi ryzyko, ze odejde.

35

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Tak samo jak ja miałam.Poszedł znalazł mlodszą. Strata czasu:/ oni zawsze tak

36

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Wzl napisał/a:

Śmieszą mnie niezmiennie te zero-jedynkowe teksty typu,  że jak ma zdradzić to i tak zdradzi nawet jak nie pójdzie na dyskotekę/wyjazd integracyjny / kontrakt na dwa lata.
To tak nie działa. Są sytuacje,  które zdradzie "pomagają" i np spotykanie się z ex na imprezach gdzie jest alkohol może spowodować,  że ktoś zdradzi a bez całej otoczki nawet by o tym nie pomyślał.
Żeby to sobie łatwiej wyobrazić: jeżeli wyślecie waszego faceta na 3 miesiące na rajską bezludną wyspę z przepiękną nimfomanką, to 99% z nich zdradzi,  bez względu na to jak szczęśliwi są w związkach z wami. Jak na taką wyspę nie pojadą znaczna część z nich nie będzie szukała okazji do zdrady i będą dalej z wami szczęśliwi i będą wam wierni.
Ktoś kto w codziennym życiu nawet nie pomyśli o zdradzie może zachować się inaczej gdy będzie sam na wakacjach, po alkoholu i jakaś laska zacznie się do niego dobierac.

Mnie też bawi twoje podejście, po co mi partner którego muszę pilnować? To ja już chętniej zostanę starą panną... I skąd te statystyki że 99% zdradzi? Wymyślone aby usprawiedliwiać swoje podejście? Mój partner jeździ często sam na wakacje bo ma więcej kasy i więcej czasu niż ja a poza tym nienawidzi zimy a ja każdy weekend spędzam w górach. Nie będę go trzymać w domu bo po pierwsze mam ciekawsze zajęcia niż pilnowanie a po drugie to chłop jest tak poukładany że winko do obiadu i piwko po kolacji to wszystko co do tej pory u niego widziałam.
Problemem nie są sytuacje pomagające zdradzie tylko ludzie którzy takim sytuacją ulegają.

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
Nikaaa91 napisał/a:

co do naszgo związku, to nie sypiamy ze sobą... Są pieszczoty, ale seksu nie ma. Z jego przekonan. Nie ukrywam jest ciężko... wiec nawet nie zaczynam tematu mieszkania. Wszystko było ok dopóki nie zaczełąm pytac o zaręczyny, ślub. pod koniec roku powiedział, ze oświadczyny koncówka 2018, ślub 2020... Pózniej, ze w styczniu będziemy rozmawiać odnośnie naszego związku.... a teraz im bliżej to zaczyna się oddalać. Powiedział,że to powinno wyjść naturalnie, a nie pod presja i ze on jeszcze nie chce... Powiedziałam, że moim największym marzeniem jest mieć rodzine, dzieci... On powiedział, że będą, ale w przyszłości, około 30tki. Tylko, że równie dobrze może to być 33-35 lat. Jakby nie patrzeć jest koło 30tki.Kiedy chiałam się z nim rozstać  powiedział, że jestem miłoscia zycia, najwazniejsza osoba i ze głupota byłoby się rozstać. Kiedy zapytałam czy nie boi się, że nie będę chciała za nim czekac, powiedział ze jak jedno jest gotowe, to powinno czekac na tego drugiego, az dojrzeje do slubu. I ze to on ponosi ryzyko, ze odejde.

Nika, nie mieszkacie ze sobą, nie sypiacie, jesteście razem 7 lat, jesteś pewna, że go znasz?
Bierzesz pod uwagę, że kiedy ( o ile) dojdzie do tego ślubu, zamieszkacie ze sobą, stwierdzisz, że to nie jest to? Co wtedy?
Bycie ze sobą, to codzienność. Nie ma innego sposobu na poznanie siebie, jak mieszkanie ze sobą.
Znasz wszystkie jego przekonania? Jak wygląda małżeństwo jego rodziców?

Wiem, że po tylu latach chcesz gwarancji, ustatkowania się, ale nikt i nic Ci tego nie da. Branie ślubu, ze względu na staż związku i że "wypada" jest najgłupszą rzeczą pod słońcem. To powinno wyjść z chęci bycia ze sobą na co dzień i z uczucia. Czy czujesz jego miłość, czy on tylko mówi?

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Co do wcześniejszej dyskusji to Wam się nie da przetłumaczyć swojej racji, bo postanowiłyście trzymac się swojego zdania rękami i nogami i koniec, jak to kobiety zazwyczaj;) Nikt tu nie mówi o pilnowaniu partnera, jesli miałabym pilnowac równiez wolałabym nie mieć w ogóle. Przechodzicie bardzo ze skrajności w skrajność (albo pełne zaufanie albo pilnowanie pod kluczem partnera) a my mówimy tu o czyms po środku właśnie, ale nieważne;) Pozostaje mi zyczyć Wam braku zdrad w Waszych zwiazakch i jeszcze większego zaufania smile

A co do Autorki, równiez myślę że macie zupełnie inny światopogląd, Twój chłopak gra na czas i jeżeli poważna rozmowa, nawet ultimatum tu nie pomoże, to chyba nie powinnaś pokładać większych nadziei w związku z nim.

39

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Doczytałam i nie dziwię mu sie, też bym nie chciała być usadzona w rodzine dzieci i dom...Ale ciebie powinien po takim czasie szanowac. A on ucieka od ślubu

40

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

1. Co do kupienia przez Ciebie mieszkania. Jeśli samą Cię stać na jego zakup i spłaty - to jest dobry pomysł. Można wynająć i wówczas podwójnie szybko się spłaca. Z wynajmu i zarobków. W razie czego mała byś gdzie mieszkać. I daje to dużą niezależność.

2. Co do chłopaka - odpuściła bym go sobie. Przez 7 lat nie czuł potrzeby związania się, to dalej takiej potrzeby nie czuje. On Ciebie droga autorko już ma. Ty nigdzie nie odejdziesz od niego. Po co miał by się dodatkowo starać? Przecież Cię nie straci. To jest dla niego niezwykle wygodny układ - dziewczynę już ma, wygodnie sobie mieszka (z rodzicami?). W domu po powrocie z pracy żona mu nie zrzędzi, dzieci jeść nie wołają, pieluch przebierać nie musi. Odpowiedzialny jest tylko za siebie i tyle mu wystarczy.

3. Olej go trochę i rozejrzyj się wokół. Gdańsk to wielkie wspaniałe miasto, pełne ludzi i możliwości poznania ich. Wśród nich są i tacy, którzy szukają partnerek na całe życie, na założenie rodziny.
Powodzenia smile

41 Ostatnio edytowany przez anka.skakanka12 (2018-12-02 12:13:23)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?

Miałam podobną sytuację. Po około 7 latach wszystko zaczęło się psuć, na dodatek byliśmy związkiem na odległość. Planowaliśmy ślub, mieszkanie i dzieci, po czym on powoli zaczął się z tego wszystkiego wycofywać. Zostawił mnie, mimo to chciał utrzymywać kontakt, ja nie - bo wiedziałam że w ten sposób szuka sobie bezpiecznej alternatywy żeby mieć gdzie wrócić gdy się wyszaleje. Jak jeszcze byliśmy razem to wrócił do kontaktu ze swoimi 'koleżankami', znalazłam w jego telefonie smsy do innej ,, że zawsze będzie dla niego ważna i wyjątkowa''. Później głupio się tłumaczył, że to dlatego iż kiedyś bardzo za nią szalał. Poczułam się jak śmieć tym bardziej,  że pisał do niej te smsy gdy byliśmy razem na wakacjach. Urwałam z nim kontakt po rozstaniu, bolało bardzo bo dalej go kochałam, na dodatek musiałam całe nowe życie zbudować sobie sama. Jego decyzja o rozstaniu była dla mnie bolesna i niezrozumiała. Po dwóch latach odezwał się, ja niepotrzebnie dałam się w to wciągnąć, znów mamił mnie swoimi pustymi obietnicami o wspaniałym wspólnym życiu. Raz mówił o mnie że jestem jego przyszłą żoną, a raz że tylko koleżanką i mam na nic nie liczyć. W końcu widząc jakie pustoszenie sieje w moim życiu, bo przed każdym jego przyjazdem zastanawiałam się na jakiej pozycji będę postawiłam go przed wyborem wóz albo przewóz. I co się nagle okazało? Że wielmożny Pan wcale nie szuka kobiety. Dodam tylko, że też był bardzo religijny ale modlił się pod  figurą a diabła ma za skórą.

Niestety dziewczyno jesteś dla niego tylko bezpiecznym lądem, do którego on ma zamiar wrócić gdy żadna inna go nie będzie chciała.  Wyszaleje się z innymi i ci będzie wmawiał, że to się nie liczy bo nie byliście razem. A gwarantuje Ci że żadna rozsądna kobieta nie będzie chciała z nim być na dłuższą metę bo to manipulant.
Ratuj się z tego tonącego okrętu, pomyśl o sobie chociaż raz.

Dodam tylko że wielmożny Pan też myślał, że ma mnie w garści do momentu aż się spotkaliśmy na ulicy, odpowiedziałam mu tylko chłodne cześć i poszłam dalej przed siebie. Mimo tego, że nie potrzebował kobiety to znowu szukał powodu żeby nawiązać kontakt. Nie wiem na co liczył, że rzucę mu się w ramiona? W każdym razie tak uraziłam jego dumę że aż zablokował mnie miesiąc później na fb, widocznie dużo o tym myślał. Chciał pewnie też pokazać, że niby on tą relację skończył.

42 Ostatnio edytowany przez josz (2018-12-02 16:34:44)

Odp: 7letni zwiazek- czy to koniec?
anka.skakanka12 napisał/a:

Niestety dziewczyno jesteś dla niego tylko bezpiecznym lądem, do którego on ma zamiar wrócić gdy żadna inna go nie będzie chciała.  Wyszaleje się z innymi i ci będzie wmawiał, że to się nie liczy bo nie byliście razem. A gwarantuje Ci że żadna rozsądna kobieta nie będzie chciała z nim być na dłuższą metę bo to manipulant.
Ratuj się z tego tonącego okrętu, pomyśl o sobie chociaż raz.

Nie wiem czy chłopak autorki szaleje z innymi, nie ma na to dowodów. Mnie jednak zastanawia ten brak seksu (od 7 lat!?). Chłopak argumentuje to wiarą, ma 26 lat i snuje jakieś mgliste plany małżeństwa  dopiero koło 30-tki. Owszem, są ludzie, którzy chcą w "czystości" dotrwać do ślubu, ale na ogół  nie zwlekają z tą decyzją tak długo, w końcu krew nie woda.     
Zastanawiałabym się, czy on czegoś nie ukrywa. Z pewnością odwleka konkretne deklaracje, bo nie jest zdecydowany, ale jak radzi sobie i ma zamiar radzć przez kolejne lata z popędem?
...że nie wspomnę o tym, że obydwoje godzą się na kupowanie kota w worku, a raczej autorka godzi się na to, bo jego plany i zamiary trudno odgadnąć.

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » 7letni zwiazek- czy to koniec?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024