Cześć,
tydzień temu rozstałem się z dziewczyną. Psuło się od jakiś 2 miesięcy. Kłótni i nieporozumień, a także prób rozmowy/naprawy było tak dużo, że się oboje w pewnym momencie poczuliśmy wyprani z jakichkolwiek emocji. Rozstanie to było przykre, ale muszę z zaskoczeniem przyznać, że bardzo sprawnie idzie mi "żałoba". Czasem złapią mnie jeszcze jakieś dołki czy sentymenty, ale trwają coraz krócej. Czuję też coraz więcej energii i... no właśnie.
Nie wiem co się stało po tym tygodniu, ale tak jak moje libido prawie nie istniało przez ten tydzień, to... teraz wariuje mi głowa. Nie mogę odpędzić myśli o seksie z byłą dziewczyną. Najgorsze jest to, że staram się to neutralizować w jakikolwiek sposób - nawet sobie wyobrażałem, że ona robi to z innymi i... nic. Zero zazdrości.
Tak jakbym chciał tylko się z nią kochać i nic więcej. Ta energia seksualna mnie rozpiera i nie wiem jakim cudem. Kilka dni temu czułem się flakiem.
To normalne???