Cześć,
jestem tu nowa. Nie potrafię poradzić sobie z faktem, że jestem sama. Nie mogę się ogarnąć w zadnej sferze życiowej. Mam 28 lat. Długo studiowałam stopień magisterski - 7.5 roku. Niedawno dopiero się obroniłam. Wiem- powiecie= powinnaś robić doktorat, jesteś za stara. A ja wlasnie probowałam dużo różnych innych zawodów. Trzy lata temu kiedy poszłam na 2 stopień studiów miałam depresję, nie mogłam sobie poradzić z tym, że dopiero zaczynam 2 stopień. Uważałam, że jestem beznadziejna, pracowałam w 2 zawodach- robiłam inne rzeczy. Można powiedzieć, że byłam dobrym pracownikiem, jedną z najlepszych studentek, ale taką chorągiewką.
Tak samo czułam się do 25 roku życia w relacjach damsko męskich.
NIGDY nie byłam w poważnym i długim związku. Zawsze były to albo przygody jednonocne, albo krótkie spotykanie się, jakieś krótkie znajomości.
Problem w tym, że zawsze myslalam, że jakoś to będzie. Nigdy nikt nade mną nie stał z batem. Lekcje życiowe przeżywałam kilka lat póżniej niż moi znajomi. Faceci zrywając ze mną mysleli, że jestem imprezowa, a tu okazywało się, że się mylili. Na imprezach odstresowywałam się alkoholem od tego co mialam na studiach i w pracy- a zawsze średnie miałam powyżej 4,5 na Politechnice.
Tak było do 2015 kiedy spotkałam kolegę w grupie. Po pół roku podchodów mieliśmy romans. Myslal o mnie tak samo jak inni wczesniej, ze jestem imprezową chorągiewką. Jedną z wielu takich szmat z grup znajomych. Oczywiscie odszedł ode mnie, ale mnie obserwował i nadal obserwuje. Mineło 3.5 roku. Ja spoważniałam, nie wiem czy on tez. Jest pracoholikiem, robi swoje, ma firmę, jest freelancerem, zarabia sam na siebie.
Zauważyłam, że kiedy zaczeło mi sie jako tao w zyciu ukłądać- czytaj dobre zakonczenie studiów, sukcesy- on zaczal znowu się mna interesować. Mamy duzo wspolnych znajomych z branzy. Wszyscy znajomi mowia o mnie z szacunkiem.
Cale 3.5 roku mialam raznie, ze uwaza mnie za glupią laskę, nie kogos z kim można coś stworzyć. DLatego się odsunelam. Mialam gorycz ze nie chcial ze mną byc bo wg niego prawdopodobnie obraz dziewczyny powaznej to taka, która siedzi w domu i pracuje. A sam mogl wychodzic na imprezy. Ja tez moglam. Jestem bardzo liberalna i nie uwazam, ze jesli ktos wychodzi na imprezy co tydzien to jest glupia szmatą i nieprofesjonalnym pracownikiem w zawodzie. On tak uwazał.
Obserwował mnie przez lata mając inne dziewczyny jaka jestem, co robię. "poklepywał mnie po ramieniu i po główce' kiedy osiagnelam wielki sukces na studiach lub w zawodzie ALE nie chcial ze mna byc. Komentowal mi zdjecia, gratulował a w piatki wychodzil na randkę z innymi dziewczynami.
Mialam wrazenie, ze jestem nie taka jaka on chce, ze nie dostapiłam zaszczytu bycia perfekcyjną do jego poziomu. Mialam paranoję, bylam zazdrosna. Zaczelam odsuwac sie od znajomych, chodzilam na inne randki, zdobywałam doświadczenie. Zawsze wracał, jakby wyczuwał ze sie zmieniam, ze jestem lepsza. Jakby czul ze jednak go lubie, ze cos dla mnie znaczyl kiedys.
Szkoda, ze nie chcial ze mna byc i potraktowal mnie po miesiacu jak szmate. Wiedzą tylko to najbliżsi znajomi- ok 3 osob.
Odsunelam sie, on jak bumerang powraca. Ostatnio scielam wlosy, schudlam, zaczelam odnosic inne sukcesy- znowu wrócił.
Usunelam go z niektorych mediow spolecznosciowych- obserwuje mnie na innych. Dlaczego?
Nie moge pozbyc sie uczucia ze bylam jakas nieogarnieta i nieprofesjonalna, nie dochodzilam do jego poziomu wtedy te 3 lata temu. A on jakby król dżungli ma prawo wyboru i on moze kiwac palcem. Do tej pory tak sie czuje. Inni wspolni znajomi szanuja mnie i uwazaja ze jestem swietna- w pracy, w zyciu towarzyskim. Faceci dziwia sie ze jestem sama, mam blokade.
Nadal czuje, ze musze mu udowodnic swoja wartość poprzez bycie najlepsza we wszystkim co robie- bo moze wtedy mu sie odmieni i do mnie wróci.
Powinnam miec wiekszy szacunek do siebie.
Oczywiscie w tym okresie czasu 3 lata - mialam inne znajomości- dluzsze lub krotsze, ale nigdy nie powazny zwiazek. Zawsze tamten wraca. Inni nie wracaja, a ten wraca.
Moja matka mi powiedziala, ze on mnie lubi i jeszcze do mnie wróci. Ze teraz mnie obserwuje bo moze 'widzial we mnie potencjał ale bylam nieogarnieta'. wiec teraz czeka az sie naucze.
CO TO MA ZNACZYC? czy wy myslicie, ze jestem za ostra czy dobrze robie odchodząc, robiac swoje? Zaden facet w ostatnich 3 latach nie wplynal tak na mnie. Nie wiem dlaczego, moze dlatego ze pozniej wybieralam samców beta , a nie alfa.
Uważacie, ze powinnam byc milsza i moze kiedys w przyszlosci dac mu szanse czy odcinac znajomosci z ktorych nic nie wynika ( jak to robie sama) i isc do przodu?
Dzieki.