W kwietniu 2018 poznałem moją dziewczynę, szybko stwierdziliśmy że będziemy zawsze razem. Dziewczyna jest o kilka lat starsza, prawie kończy studia, wywodzi się z rodziny z problemem alkoholowym i doświadczyła przez to bardzo trudnego dzieciństwa. Moi rodzice byli od początku niezadowoleni z mojego związku, mówili żebym znalazł kogoś z normalnej rodziny. Krótko po mojej maturze jej rodzice znowu zrobili awanturę pod wpływem alkoholu włącznie z rozwalaniem drzwi i szyb, przez co ich agresywny pies (gryzie) miał swobodny wstęp do jej pokoju, wtedy dziewczyna wyszła z domu i pojechała do mnie (odległość to połowa kraju), powiedziałem że chcę wziąć ją do mojego miasta żeby nie musiała więcej doświadczać takich sytuacji, moi rodzice bardzo niechętnie zgodzili się na to.
Przez wakacje pracowaliśmy, zorientowaliśmy się co do kredytów studenckich i stypendiów, zmieliliśmy uczelnię mojej dziewczyny, okazało się że możemy mieć grupy niepełnosprawności (różne czynniki fizyczne i psychiatryczne, nie chcę pisać szczegółów, ale funkcjonujemy normalnie). Od października studiujemy i pracujemy, ja na pierwszym roku, ona na ostatnim. Dziewczyna jest szczęśliwa że nie jest narażona na awantury. Zaczął się jednak inny problem - moi rodzice są niezadowoleni z powodu obecności mojej dziewczyny, mimo że wszystkie zakupy i inne wydatki robimy dla wszystkich bez żadnego rozliczania się i dla moich rodziców jest to raczej korzystne. Mama twierdzi że brakuje jej prywatności, chciałaby też żeby dziewczyna sprzątała (większe porządki np. czyszczenie całej łazienki). Ja przede wszystkim chciałbym żeby miała spokojne życie, coś odmiennego niż to co miała w domu rodzinnym. Starałem się żeby moi rodzice ją zaakceptowali, bez skutku. Chyba popełniłem błąd niejako narzucając im jej obecność, ale nie widziałem innego rozwiązania, bałem się o zagrożenie zdrowia i życia dziewczyny przez agresywnych rodziców i psa.
Nie mamy szans na kredyt mieszkaniowy przez brak "zdolności kredytowej" (mimo że spłacalibyśmy wszystkie raty terminowo... no ale problem bo dochód to stypendium, a pieniądze przecież takie same jak z pracy, no ale paniom z banku nie wytłumaczy się prostych spraw). Nasza sytuacja tak wygląda, ja mam: 640 (styp.soc) + 800 (styp.naukowe dla finalistów olimpiad) + 500 (styp.dla niepełnosprawnych) + 965 (kredyt studencki) + 860 (ZUS) + 153 (MOPS) + 1040 (praca zdalna na niepełny etat), dziewczyna ma: 1040 (styp.soc) + 500 (styp.naukowe III próg) + 500 (styp.dla nie pełnosprawnych) + 965 (kredyt studencki) + 860 (ZUS) + 153 (MOPS) + 1100 (praca zdalna na niepełny etat). Dziewczyna za rok kończy mgr, chciałaby iść na dr, ale nie wiemy jak to rozplanować. Sytuacja na rynku pracy w moim województwie jest fatalna (rozsyłanie setek CV nic nie daje bo szanowni pracodawcy nawet nie raczą odpowiedzieć) i nie mamy pewności czy uda nam się znaleźć lepsze zatrudnienie, obecnie żadne z nas nie ma zdolności kredytowej na kredyt mieszkaniowy. Można powiedzieć że finanse to główne źródło naszej aktualnej sytuacji, nie wiem jak to rozwiązać żeby nie było nieporozumień z rodzicami i żeby moja dziewczyna mogła mieć spokojne życie.
Mam 3 pytania:
a) może powinienem postarać się bardziej zrozumieć moich rodziców? to jednak trudne, bo o wiele bardziej współczuję mojej dziewczynie trudnego dzieciństwa
b) może powinienem jako "mężczyzna" sam umieć zapewnić odpowiednie warunki mojej rodzinie (wprawdzie 'rodzina' to nieformalnie bo nie mamy jeszcze ślubu) no ale za zachowanie pracodawców albo pracowników banku obliczających zdolność kredytową nie mogę chyba odpowiadać
c) może macie inne pomysły, jak to rozwiązać? najbardziej chciałbym mieć dużą i zgodną rodzinę.