Cześć,
Do tej pory sam nie wiem co mam myśleć o tej sytuacji.
Poznałem koleżankę w pracy. Od początku fajnie nam się ze sobą rozmawiało. Długo było jednak tak, że to ona częściej zagadywała mnie w pracy niż ja ją. Ona od początku mi się podobała, ale nie miałem jakoś siły, żeby zaczynać podchody. Z czasem jednak poza rozmowami w pracy, zaczęliśmy ze sobą pisać. Różnie bywało, ale jeśli chodzi o pisanie to ja częściej rozpoczynałem rozmowę na komunikatorze, a ona normalną w pracy. Zdarzało jej się nie odpisywać co troszkę wkurzało, ale rozumiałem to, bo to strasznie zapracowana kobieta. Gdy była sytuacja, że niezbyt fajnie zachowała się wobec mnie w pracy - na drugi dzień zaprosiła mnie do siebie na dział na pogaduchy. Często wspominała, że nie ma życia i nie ma dzieci. Widząc, że powolutku idzie to do przodu i mając wrażenie, że chociaż troszkę jej się podobam (przynajmniej z mojej perspektywy) postanowiłem, że spróbuję ją zaprosić na kawę.
No i tutaj stało się coś co nie do końca rozumiem.
Poszedłem do niej na dział, żeby zamienić parę słów i zapytać o jedną rzecz dot. pracy, bo w pracy mamy ze sobą cały czas kontakt i musimy jednak współpracować. Gdy chciałem jej to powiedzieć to przyszedł kolega z jakimiś idiotycznymi tekstami to mu powiedziała, że ma sobie iść. Zaprosiłem ją na kawę do kawiarni w nowym centrum handlowym i zgodziła się mówiąc, że ,,ooo to super, kiedy? kiedy? jak tylko będziesz w sobotę w xxx to daj mi znać''. Potem wróciłem na swój dział i na spokojnie dokończyłem dzień w pracy. Napisałem do niej po pracy, ale nie odpisywała.
Dzień później sama do mnie napisała, że odsypiała cały dzień i potem przeniosła się tylko z kanapy na łóżko i tyle. Nie było w tym dla mnie nic dziwnego. W okolicach 13-14 kiedy kończyła się moja zmiana postanowiłem, że tam pójdę na chwilę, żeby na spokojnie zamienić parę słów i potwierdzić godzinę spotkania. Widziałem, że jej manager się tam kręci, a ona pokazuje mi, że nie teraz i mam iść. No to napisałem do niej wiadomość, że wpadłem w sumie tylko na moment i chciałem, żebyśmy potwierdzili godzinę spotkania bo nie wiem czy pracuje w ten dzień czy nie.
Przychodzi odpowiedź ,,Nie mogę..., xxx''
Pomyślałem... cholera... to może niedziela? Nie przypuszczałem, że nie chodzi o dzień i o to czy ma wolne czy nie.
Przychodzi druga wiadomość ,,Nie o to chodzi... Mój chłopak by mnie udusił gdybym wyszła z Tobą na kawę''...
Zamarłem... byłem jeszcze w pracy i złapałem się za głowę, a potem po prostu zakryłem dłonie zakryły moją twarz. Postanowiłem, że nie odpowiem na tę wiadomość i nie odezwałem się do tej pory. Byłem strasznie wkurzony.
Mam kilka pytań w tej sprawie. Dlaczego nigdy nie wspomniała o chłopaku? NIGDY. Nie wymieniła jego imienia, jak opowiadała o planach na weekend to zawsze ten sam repertuar czyli odsypianie, piwko i seriale. Jego imię czy jakakolwiek wzmianka o nim nie pojawiła się ani razu w rozmowach ani wiadomościach.
Dlaczego najpierw się zgodziła i nie widziała żadnego problemu, a potem wyskakuje do mnie nagle z jakimś może wymyślonym chłopakiem odwołując wszystko wiadomością - nawet nie chciała się pofatygować i powiedzieć mi tego w twarz? Jeśli ma chłopaka to przecież mogła mi o nim powiedzieć od razu w dzień propozycji, a nie dzień po - głupią wiadomością.
Co myślicie?