Piszę to tutaj dlatego, że mam nie mam takiej prawdziwej przyjaciółki i nie mam z kim o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny podzielić swoim zdaniem
Mam 25 lat i dylemat. Jest ich dwóch. Z Pierwszym jesteśmy razem 4 lata, znamy się od 10, w latach szczenięcych byliśmy razem, był moim pierwszym, jest ode mnie starszy 3 lata. Zawsze coś mnie do niego ciągnęło, sama dokładnie nie potrafię tego opisać ale czuje, że jest to z mojej strony taka prawdziwa przez wielkie M. Jest dla mnie najprzystojniejszym facetem na Ziemi, mimo sporej nadwagi, kocham go we wszystkich odsłonach. Mimo upływu czasu ciągle mam przy nim motylki. Niestety jest spore ale. Mój Pierwszy choruje na zaburzenie afektywne-dwubiegunowe. Sporo przeszliśmy razem i po ostatniej manii (zanim nastąpiła nadużywał i był uzależniony od marihuany) myślałam, ze już nie będzie co z nas zbierać. Jakoś się z tym uporaliśmy, głównie dzięki mnie, on musiał tylko (a może aż) uporządkować swoja głowę. Problem jest w tym, ze Pierwszy nie wykazuje inicjatywy w niczym. Nie ma wykształcenia mimo, ze jest inteligentny i spokojnie mógłby mieć. Ma byle jaką prace, zarabia grosze (ok 1000zl i tak jestem szczęśliwa, ze ma ją w ogolę, do poprzednich nie bardzo chciał chodzić). Mimo zaproszeń od moich rodziców na wszelkie uroczystości i przyjęcia widział się z nimi tylko raz gdy jechaliśmy razem na wesele. Na ten moment przestałam go już nawet zapraszać. Twierdzi, ze musi się najpierw ogarnąć zanim ich odwiedzi. Nie myśli w ogolę o przyszłości, najdalej sięga do dnia jutrzejszego. Nie uprawiamy seksu już pol roku przez to, ze leki które bierze nam to uniemożliwiają. Rozumiem wszystko, rozumiem, ze choroba nie ułatwia ale czy tak można żyć? Z nadzieją, że w końcu coś magicznie się w nim odmieni...
Drugiego poznałam stosunkowo niedawno.
Nie jest dla mnie aż tak atrakcyjny ale coś mnie do niego ciągnie. Jest starszy ode mnie 8 lat, dobrze ustawiony, nawet bardzo dobrze. Niczego by mi przy nim nie brakowało jeżeli chodzi o sprawy materialne. Ma kilkuletniego synka którego wychowywał sam. Niedawno zaproponował mi związek.
Nie mam pojęcia co robić w tej sytuacji, kocham Pierwszego szalenie, lubimy spędzać ze sobą czas, ale czuje, ze ciągnie mnie i nasz związek dol i obawiam się, ze niedługo po prostu wybuchnę i wszystko się rozleci. Drugiego nie znam jeszcze bardzo dobrze i nic może z tego nie wyjść, mamy twarde charaktery które mogą się ścierać, ale wydaje się dobrym człowiekiem. Póki co dobrze się dogadujemy. Wiem, że chciałby powiększyć rodzinę i ze byłby dobrym ojcem.
Wydaje mi się, że opisałam co najważniejsze, przepraszam za tasiemca i proszę o jakiekolwiek słowo.
Klasyczne rozważania Rhett Butler vs. Ashley Wilkes
Piszę to tutaj dlatego, że mam nie mam takiej prawdziwej przyjaciółki i nie mam z kim o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś chętny podzielić swoim zdaniem
Mam 25 lat i dylemat. Jest ich dwóch. Z Pierwszym jesteśmy razem 4 lata, znamy się od 10, w latach szczenięcych byliśmy razem, był moim pierwszym, jest ode mnie starszy 3 lata. Zawsze coś mnie do niego ciągnęło, sama dokładnie nie potrafię tego opisać ale czuje, że jest to z mojej strony taka prawdziwa przez wielkie M. Jest dla mnie najprzystojniejszym facetem na Ziemi, mimo sporej nadwagi, kocham go we wszystkich odsłonach. Mimo upływu czasu ciągle mam przy nim motylki. Niestety jest spore ale. Mój Pierwszy choruje na zaburzenie afektywne-dwubiegunowe. Sporo przeszliśmy razem i po ostatniej manii (zanim nastąpiła nadużywał i był uzależniony od marihuany) myślałam, ze już nie będzie co z nas zbierać. Jakoś się z tym uporaliśmy, głównie dzięki mnie, on musiał tylko (a może aż) uporządkować swoja głowę. Problem jest w tym, ze Pierwszy nie wykazuje inicjatywy w niczym. Nie ma wykształcenia mimo, ze jest inteligentny i spokojnie mógłby mieć. Ma byle jaką prace, zarabia grosze (ok 1000zl i tak jestem szczęśliwa, ze ma ją w ogolę, do poprzednich nie bardzo chciał chodzić). Mimo zaproszeń od moich rodziców na wszelkie uroczystości i przyjęcia widział się z nimi tylko raz gdy jechaliśmy razem na wesele. Na ten moment przestałam go już nawet zapraszać. Twierdzi, ze musi się najpierw ogarnąć zanim ich odwiedzi. Nie myśli w ogolę o przyszłości, najdalej sięga do dnia jutrzejszego. Nie uprawiamy seksu już pol roku przez to, ze leki które bierze nam to uniemożliwiają. Rozumiem wszystko, rozumiem, ze choroba nie ułatwia ale czy tak można żyć? Z nadzieją, że w końcu coś magicznie się w nim odmieni...
Drugiego poznałam stosunkowo niedawno.
Nie jest dla mnie aż tak atrakcyjny ale coś mnie do niego ciągnie. Jest starszy ode mnie 8 lat, dobrze ustawiony, nawet bardzo dobrze. Niczego by mi przy nim nie brakowało jeżeli chodzi o sprawy materialne. Ma kilkuletniego synka którego wychowywał sam. Niedawno zaproponował mi związek.
Nie mam pojęcia co robić w tej sytuacji, kocham Pierwszego szalenie, lubimy spędzać ze sobą czas, ale czuje, ze ciągnie mnie i nasz związek dol i obawiam się, ze niedługo po prostu wybuchnę i wszystko się rozleci. Drugiego nie znam jeszcze bardzo dobrze i nic może z tego nie wyjść, mamy twarde charaktery które mogą się ścierać, ale wydaje się dobrym człowiekiem. Póki co dobrze się dogadujemy. Wiem, że chciałby powiększyć rodzinę i ze byłby dobrym ojcem.
Wydaje mi się, że opisałam co najważniejsze, przepraszam za tasiemca i proszę o jakiekolwiek słowo.
Żadnego.
Jeśli obecny związek w Twoim mniemaniu nie rokuje na wspólną przyszłość, takiej jaką byś chciała i jaką sobie wyobrażasz - to go zakończ.
Spędź trochę czasu sama, aby dojść do ładu z własnymi emocjami i uczuciami, aby uświadomić sobie czego i KOGO tak naprawdę chcesz.
Przechodzenie ze związku do związku, niczym małpa z gałęzi na gałąź jest zwyczajnie szkodliwe, i pomijam tutaj moralność.
Każdy człowiek potrzebuje czasu i przestrzeni na uporządkowanie samego siebie.
Przechodząc płynnie od jednego mężczyzny do drugiego - jedyne co możesz zyskać to ogromny zamęt i niepewność.
Już po krótkim czasie sama zobaczysz, że będziesz się ciągle miotać emocjonalnie, i nie będziesz zdolna do rozpoznania własnych uczuć, które będą Cię zadręczać.
Sama nie będziesz wiedziała z kim tak naprawdę chcesz być, kogo tak naprawdę darzysz uczuciem i już po krótkim czasie założysz wątek pt. - Ratunku, chcę wrócić do byłego ...
Klasyka - miłość czy rozsądek
Na to nigdy nie ma dobrej odpowiedzi.
Zawsze będziesz czegoś żałować.
Szukaj dalej....
Klasyczne rozważania Rhett Butler vs. Ashley Wilkes
otóż to
... że będziesz się ciągle miotać emocjonalnie, i nie będziesz zdolna do rozpoznania własnych uczuć, które będą Cię zadręczać.
Sama nie będziesz wiedziała z kim tak naprawdę chcesz być, kogo tak naprawdę darzysz uczuciem ...
Świetne słowa. To powinno być motto życiowe każdej kobiety i zarazem ostrzeżenie dla każdego mężczyzny.Taka jest wasza stabilność emocjonalna.
Kochasz jednego ale chcesz się ustawić wygodnie w życiu z drugim ... odpowiedź leży w Tobie, no i dla wielu osób takie dylematy są niemoralne. A z człowiekiem z którym chcesz żyć powinno Cię coś mocno łączyć.