Cześć wszystkim wizażankom i wizażanom.
Mam problem z moją dziewczyną - przestała się do mnie odzywać - ale od początku.
Jesteśmy razem już 2 lata, ja mam 24 ona 22 lata. Zazwyczaj spędzamy czas tylko we dwoje lub z moimi znajomymi, ponieważ jej znajomi mnie nie lubią.
Do tego stopnia, że niektóre jej koleżanki doradzały jej "zastanowienie się nad przyszłością związku z kimś takim jak ja". Jej znajomi to głównie studentki
z bogatych domów na utrzymaniu rodziców oraz bananowi studenci, natomiast ja odrazu po maturze poszedłem do pracy, rozwijałem się na własną rękę. Nie mam studiów i nie zamierzam robić
aczkolwiek zarabiam naprawde sporo jak na swój wiek, przez co stać mnie na wynajem skromnej kawalerki, wakacje, różne wydarzenia, imprezy.
Do rzeczy - w jej grupce znajomych był pewien facet, który był w niej zakochany. Wypisywał do niej, próbował umawiać, przychodził do nas nawet do domu.
Jednakże robił to na tyle nieporadnie, że nie widziałem w nim zagrożenia. Dziewczyna zresztą sama pokazywała mi wszystkie wiadomości, w których ewidentnie go zlewała
i pozbawiała nadziei. Przeszkadzało mi to mimo wszystko, że ten koleś cały czas za nią łazi i czai się na okazje, ale nie okazywałem tego, aby nie wyjśc na zazdrośnika.
W końcu sama przyznała, że jest po prostu dla niego miło bo on próbuje się jej przypodobać dając notatki na studia, ściągi, podwozi autem itd. W pewnym momencie ograniczyli
kontakt, ponieważ związał się z jedną z jej kolezanek. Myślałem, że już wszystko będzie wporządku
Byliśmy ostatnio na wspólnej imprezie u jej znajomych, gdzie było mnóstwo alkoholu, tańce, no wiecie jak to studenckie imprezy. W pewnym momencie moja dziewczyna gdzieś zniknała.
Po 15 minutach zacząłem jej szukać, ktoś powiedział, że jest na zewnątrz z tym gościem. Alkohol we me mnie buzował wiec długo nie myślać pobiegłem na zewnątrz.
Tam była ona, on i kilku jej znajomych, koleś ewidentnie się do niej przystawiał, probówał bajerować, podczas gdy jego dziewczyna tańczyła na dole. Podszedłem do nich i
kazałem gościowi spadać, a mojej dziewczynie zwróciłem uwagę - wychodzi bez słowa z tym gościem i nie raczy mnie choćby poinformować, nie spławia tez go gdy on ją bajeruje.
Gościu zaczął się rzucać, grozić że mnie zabije, wyzywać od najgorszych, jednakże jestem kolesiem, który nie daje się łatwo sprowokować. Gościu myślał, że może mną pomiatać,
bo mam tylko 170 wzrostu i jestem chudy - traktował mnie, jakbym nie istniał i moje dziewczyna była wolna. Pokłociliśmy się chwile, powyzywaliśmy jak to faceci,
nie doszło do rękoczynów na szczęście. Moja dziewczyna już wtedy się na mnie obrażała, ja się na nią uniosłem bo w ogóle nie wstawiła za mną, obcy koleś mnie wyzywa a ta nic!
Powiedziałem jej więc, że słabo to wygląda z jej strony i jak chce abyśmy byli jeszcze razem to niech wróci ze mną na dół na impreze się bawić z reszta.
Lecz ona obrażona została, ja wrócilem na imprezę bo nie chciałem patrzeć na tego gościa aby mu krzywdy nie zrobić.
Mineło pół godziny, a ona dalej nie schodzi, wychodzę do góry i własnym oczom nie wierzę. Siedziała sobie na jego kolanach jak gdyby nigdy nic, podczas gdy on ma dziewczynę,
która tańczyła na dole i jest jej dobrą koleżanką. Nie wytrzymałem, podszedłem tam i wymierzyłem gościowi parę sztuk. Tak jak mówiłem, trenuję od 5 lat sztuki walki i byłem mocno pijany
więc nie panowałem zbytnio nad sobą. Ciosy weszły zbyt dobrze i koleś stracił przytomność na około 2 minuty od ciosu w głowe. Jak tylko się obudził odwieźli go do domu a mnie
ochrona wyrzuciła i poszedłem do domu na nogach 10 km piechotą aby ochłonąć.
Gdy wróciłem do domu moja dziewczyna już na mnie czekała mocno pijana, było z nią jeszcze dwóch innych kolegów. Zrobiła mi przy nich olbrzymią awanturę, wyzywała od najgorszych.
Krzyczała, że mielismy się dobrze bawić a zniszczyłem im imprezę i teraz będą kłopoty. Nie mogę zrozumieć czemu, przecież ewidentnie koleś się do niej przystawiał, tłumaczyłem jej,
że przecież jesteśmy w związku i takie zachowanie jest niedopuszczalne, zwłaszcza że koleś ma dziewczyne jej koleżankę. Ona tylko odburkneła, że już nie jesteśmy razem i razem z pomocą
kolegów wyrzuciła mnie z mojego własnego mieszkania, do którego nie dokładała się nawet złotówki.
Nie rozumiem totalnie jej zachowania, nigdy taka nie była. Owszem, zawsze lubiła dużo wypić ale nie ważne jak była pijana, zawsze mnie szanowała, nie robiła scen ani takich akcji.
Na tej imprezie to był pierwszy jej taki wybryk od początku naszego związku.
Na następny dzień przychodzę do mieszkania, patrzę drzwi otwarte, jej rzeczy nie ma. Chciałem do niej zadzwonić i ją wulgaryzm, że zostawiła drzwi otwarte, klucze w środku,
jakby ktoś wszedł to przecież cały drogi sprzęt na wierzchu, komputer, telewizor itd. Niestety zablokowała mnie na fejsie, napisała tylko że z nami koniec bo nie będzie
w związku z furiatem, który bije obcych ludzi za drobnostkę. Wszystkie zdjęcia pousuwała, numer i fejs zablokowany. Jestem w dużym szoku.
Najgorsze jest to, że koleś dostał lekkich obrażań, miał potargane ciuchy, siniaki, zadrapania i poszła mu farba z nosa. Na dniach ma do mnie przyjść policja i pismo z sądu.
Jej znajomi mnie niezbyt lubią, więc jak zeznają przeciwko mnie to będę miał przerąbane
Poszedłem tam dla niej, bo sama mnie namawiała na tą imprezę. Nigdy nie lubiłem jej znajomych. Najbardziej boli mnie to, że zostałem z tym wszystkim sam a ona mnie tak po prostu rzuciła.
Przecież nie mogłem pozwolić aby obcy koleś dobierał się do mojej dziewczyny, nie rozumiem czemu teraz jestem tym złym.
Chciałbym ją jakoś przeprosić aby do mnie wróciła i zmądrzała, ale nie mam pomysłu jak to zrobić.