Mam 38 lat i po slubie 9. Nie kocham mojego męża, lubię go ale nie pragne nie tesknie. Dzieci nie mamy. Zdradzam go, mam kochanka od pół roku z ktorym jest mi bardzo dobrze. 2 tyg temu powiedzialam mężowi ze chce się rozstać ponieważ zyjemy jak brat z siostrą bez sexu praktycznie osobno. Tak naprawde z kochankiem wkrecilam sie emocjonalnie w zwiazek. A gdy powiedzialam mężowi ze chce odejsc to zaczął płakać, mowil ze bardzo mnie kocha, ze chce byc ze mna itp. Ale ja nie chce od dawna, od paru lat nic nie czuje. Po co mam sie męczyć a tak jest szansa ze moze ułoży sobie życie. Jest mi go żal, mam potworne wyrzuty sumienia. Widze jaki jest zalamany, myslicie ze powinnam mu powiedziec ze kogos mam moze wtedy by mu bylo łatwiej, czy lepiej nie mowic nic a odejsc?
1 2018-10-30 22:24:11 Ostatnio edytowany przez Edyta387 (2018-10-30 22:26:48)
Raczej nie mówić.
Jak już masz odchodzić, to dlatego że wasz związek nadaje się do śmieci.
Jak odchodzić, to wtedy gdy wszystko już umarło, żyjecie obok siebie.
Stać Cię było na romans, a nie stać Cię jest na oddalenie się od męża spokojne, tylko musisz mu to tak na głowę na raz zrzucić? Nie możesz rozłożyć odejścia w czasie... przez pół roku?
I co to w ogóle za miłość życia, że po pół roku potajemnego romansowania chcesz bieg życia zmienić?
Nawet nie miezkałaś z tym kochankiem, nie przeszliści erazem dużo...
Ryzykowną grę prowadzisz.
Raczej nie mówić.
Jak już masz odchodzić, to dlatego że wasz związek nadaje się do śmieci.
Jak odchodzić, to wtedy gdy wszystko już umarło, żyjecie obok siebie.Stać Cię było na romans, a nie stać Cię jest na oddalenie się od męża spokojne, tylko musisz mu to tak na głowę na raz zrzucić? Nie możesz rozłożyć odejścia w czasie... przez pół roku?
I co to w ogóle za miłość życia, że po pół roku potajemnego romansowania chcesz bieg życia zmienić?
Nawet nie miezkałaś z tym kochankiem, nie przeszliści erazem dużo...Ryzykowną grę prowadzisz.
Rozkladac odejscia? Co ty za bzdury piszesz? Co ma piernik do wiatraka, ze nie mieszkala z kochankiem? Nie kocha meza, zdradza go, meczy sie w tym zwiazku i chce odejsc - proste i chyba jedyne sluszne rozwiazanie.
Czy powiedziec mezowi? Mysle, ze to dodatkoro go tylko zrani. Bardziej powiedziec o tym, ze go nie kochasz i nie chcesz z nim byc. Zeby nie zyl nadzieja, ze wrocisz.
Zycze podjecia odpowiedniej decyzji i ... szczescia
Nie chcę się męczyć, udawać nic juz sie nie da naprawić. Nigdy sie nie klocilismy mąż byl zawsze dla mnie dobry, ale ja nic nie czuje. W końcu gdybym go kochała to nie zakochalabym się w innym. Byc moze kiedys bede żałować, że zostawilam tak dobrego czlowieka, ale czy być z kimś dlatego ze jest dobry jeali nie ma uczuc..
5 2018-10-31 00:09:22 Ostatnio edytowany przez Gary (2018-10-31 00:10:25)
Co ty za bzdury piszesz?
Dla Ciebie bzdury dlatego masz jak masz...
A dziewczynie radzę jak się wymiksować z małżeństwa nie niszcząc totalnie zaangażowanego męża, z którym jednak nie ma seksu.
Natomiast teraz doczytałem że nie ma dzieci -- to faktycznie można szybciej to zrobić.
6 2018-10-31 00:47:33 Ostatnio edytowany przez UżytkownikForum (2018-10-31 00:49:30)
Jeśli mu powiesz prawdę to pewnie będzie bolało, ale może da mu to do myślenia i w przyszłości obudzi się i ułoży sobie życie. Nie macie dzieci i nie macie seksu od kilku lat, to coś tu nie gra i on powinien to był wcześniej zauważyć.
Nie mów mu o zdradzie. Twój mąż jest wystarczająco załamany tym, co od Ciebie usłyszał, wyznając prawdę o kochanku dobijesz go, a w niczym nie pomożesz.
Nie radziłabym także od razu po rozstaniu afiszować się z nową miłością, to z pewnościa dodatkowo zrani Twojego męża.
Jeśli jesteś na 100% pewna, że Waszego małżeństwa nie da się uratować, że nie jesteś w stanie wskrzesić uczucia i pożądania do męża, to nie przedłużaj tej agonii.
Uzgodnij formalności, wyprowadź się i czekaj na rozwód.
8 2018-10-31 02:04:08 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-10-31 02:33:55)
Mam 38 lat i po slubie 9. Nie kocham mojego męża, lubię go ale nie pragne nie tesknie. Dzieci nie mamy. Zdradzam go, mam kochanka od pół roku z ktorym jest mi bardzo dobrze. 2 tyg temu powiedzialam mężowi ze chce się rozstać ponieważ zyjemy jak brat z siostrą bez sexu praktycznie osobno. Tak naprawde z kochankiem wkrecilam sie emocjonalnie w zwiazek. A gdy powiedzialam mężowi ze chce odejsc to zaczął płakać, mowil ze bardzo mnie kocha, ze chce byc ze mna itp. Ale ja nie chce od dawna, od paru lat nic nie czuje. Po co mam sie męczyć a tak jest szansa ze moze ułoży sobie życie. Jest mi go żal, mam potworne wyrzuty sumienia. Widze jaki jest zalamany, myslicie ze powinnam mu powiedziec ze kogos mam moze wtedy by mu bylo łatwiej, czy lepiej nie mowic nic a odejsc?
Trudna sprawa.
Sądzę, że lepiej nie owijać w bawełnę jednak.
Bo "gdybym kochał/a, to bym nie zdradzał/a", według niektórych ( a sporo ich jest), to wyświechtany banał tylko.
Rzeczywistość w związku, złożona jest z wielu elementów jednak.
Niektórym, lojalność przyświeca. Przy tej reszcie, która mówi o "połączeniu dusz" i - przy okazji, że się tak wyrażę, połączeniu ciał.
Tutaj tego nie ma ( tego, z duszami i "przy okazji").
Pozostaje lojalność. A ona ma wiele twarzy przecież!?
Krótko mówiąc, terapię szokową mężowi zastosuj.
Dla jego dobra, według Twoich słów. Bo o swoje, dbasz już od dłuższego czasu przecież?
Powiedz mu prawdę, bo zasługuje na to.
Pocierpi, ale przynajmniej, gdy Cię spotka z kochankiem tuż po rozstaniu, nie wyjdzie na ostatniego frajera, któremu zaserwowałaś na razie według mnie, "niezgodność charakterów" tylko.
Lojalność, to szacunek również.
Szanujesz ślubnego? Jeśli tak, nie lituj się nad nim, bo to go tylko upokorzy, gdy dowie się prawdy z innego źródła.
Wyrzuty sumienia? Powinny być, bo gdy się odwleka nieuniknione, "bo strasznie mi go żal", coraz trudniej jest to zrobić. Bo można było inaczej, dużo wcześniej, nieprawdaż?
Tyle ode mnie.
Doszłam do wniosku, że nie będę mówiła o zdradzie bo faktycznie moze go to zabolec, o jest bardzo miękki i wrażliwy, taki juz ma charakter. Bardzo dobry uczciwy facet taki,, starej daty,, ale nic nie czuje procz tego ze wiem, ze zawsze moglabym na niego liczyc jest zaradny ogarniety, ale nie ma milosci, nie ma sexu, nic. Wiec jaki to ma sens...draznilo mnie jak probowal zblizen az w koncu przestal. Nie umiem sie zmuszac do sexu. Kochanek jest szalony ale nie wiąże z nim zadnej przyszlosci. Szczerze chce mieszkac sama, miec kochanka - przyjaciela na spotkania np raz w tygodniu. Problem sie robi tez w tym, ze kochanek naciska na związek i wspolne mieszkanie. Sam geberanie jest golodupcem i w zyciu niczego sie nie dorobil a ja mu nie bede wszystkiego zapewniac. Ale na dzien dzisiejszy dobrze mi z nim, chociaz ost coraz częściej jęczy ze go zostawie...
Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
11 2018-10-31 09:49:11 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-10-31 09:51:20)
Myślę, że dla męża lepsze byłoby dowiedzieć się, że go zdradzałaś. W taki sposób szybciej zrozumie, że to koniec, że wina nie była po jego stronie a po stronie "małpy", która złapała nową gałąź zanim puściła starą, szybciej odzyska równowagę i zrozumie, że jest dobrym człowiekiem, który nie musi się zmieniać tylko znaleźć kogoś wartościowego.
Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Zgadnij.
draznilo mnie jak probowal zblizen az w koncu przestal. Nie umiem sie zmuszac do sexu.
Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Z mojej nigdy mnie nie kręcił, wyszlam za maz z rozsadku myslalam ze cos sie zmieni, jednak nic sie nie zmienilo
Arkadiusz Ar napisał/a:Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Z mojej nigdy mnie nie kręcił, wyszlam za maz z rozsadku myslalam ze cos sie zmieni, jednak nic sie nie zmienilo
A mąż wiedział że z rozsądku?
Edyta387 napisał/a:Arkadiusz Ar napisał/a:Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Z mojej nigdy mnie nie kręcił, wyszlam za maz z rozsadku myslalam ze cos sie zmieni, jednak nic sie nie zmienilo
A mąż wiedział że z rozsądku?
Jestem pewien, że wiedział
Mnie bardziej interesuje inna kwestia.
Nie umiem sie zmuszac do sexu.
Czy wcześniej umiałaś czy nie musiałaś się zmuszać. Skoro to było z rozsądku to rozumiem, że od początku się zmuszałaś.
Co stało się, że zatraciłaś tę umiejętność udawania?
Odpowiednia kwota na koncie, świadomość, że już ci nie potrzebny nikt z kasą, bo sama się utrzymasz - cel osiągnięty, mogę przestać udawać?
Arkadiusz Ar napisał/a:Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Z mojej nigdy mnie nie kręcił, wyszlam za maz z rozsadku myslalam ze cos sie zmieni, jednak nic sie nie zmienilo
Współczuję mężowi takiej żony.
16 2018-10-31 12:04:52 Ostatnio edytowany przez balin (2018-10-31 12:09:32)
Lojalność, to szacunek również.
Szanujesz ślubnego?
Logika to nie jest Twoja mocna strona.
Małe wyjaśnienie dla panów żyjących w matrixe. Lojalne, szanujące swoich mężów żony, ich nie zdradzają.
Nie mów o zdradzie, dość już męża skrzywdziłaś.
Odejdź.
Powiedz autorko. Widzisz Ty coś poza czubkiem własnego nosa ? Nie rozumiem skąd biorą się tacy ludzie.
Piszes, że maz taki „staroświecki „ bo bardzo dobry i uczciwy.
Jeżeli powiesz prawdę o sobie, to pewnie przejrzy na oczy i być może zmieni swoje postrzeganie ludzi.
Dobrą strona takiej terapii szokowej, może być to, że wchodząc w następny związek będzie ostrożniejszy.
Zreszta, dowie się i tak po rozwodzie.
W krótkim czasie po rozwodzie, będziesz już oficjalnie z kochankiem a wtedy zrozumie, że byłaś z nim jeszcze przed rozwodem .
Czyli ta trauma, poczucia po zdradzie, i tak go dopadnie.
Jedyny plus tego , że nie powiesz jest taki, że Ty nie będziesz musiała mu spojrzeć w oczu, ani patrzeć na jego ból.
Kochanek jest przeciwieństwem męża ?
Nie jest „starej daty”?
20 2018-10-31 13:09:51 Ostatnio edytowany przez Wzl (2018-10-31 13:11:52)
Kochanek jest przeciwieństwem męża ?
Nie jest „starej daty”?
Mąż: wrażliwy, uczciwy, zawsze można na niego liczyć, zaradny, ogarnięty, majętny.
Vs
Kochanek: szalony lovelas, gołodupiec bez szans na pieniądze i dostatnie życie.
Który wygrał?
Jak tu zrozumieć kobiety?
Dobry w życiu przegrał z dobrym w łóżku.
Każdy ma swoje priorytety.
Mam nadzieję, że autorka to wśród was margines.
21 2018-10-31 14:13:52 Ostatnio edytowany przez new88balance (2018-10-31 14:33:48)
Niedobrze mi jak to czytam. To, że odchodzisz teraz to mały pryszcz przy tym, że oszukałaś i zniszczyłaś życie człowiekowi, któremu obiecywałaś miłość i wierność aż po grób.
Niedawno w moim bliskim otoczeniu spotkałem się z podobną sytuacją, z tym, że przynajmniej na początku była miłość, ale się wypaliła. A Ty zamiast pracować z mężem nad wzajemnymi oczekiwaniami w łóżku i czynienia ku temu choćby malutkich kroków ... to "rzuciłaś rękawice bez walki" i rozłożyłaś nogi przed innym.
Dobrze by było, żeby po wszystkim Twój mąż znalazł kogoś z kim będzie miał dzieci i będzie wreszcie w pełni szczęśliwy i by mógł powiedzieć:
"Dziś, uświadomiłem sobie jedna rzecz... gdybym miał ponownie poprosić ją o rękę, zrobił bym to bez chwili zawahania, ponieważ jest Ona najlepszym, co spotkało mnie w życiu."
22 2018-10-31 14:38:35 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-31 14:42:33)
Gary napisał/a:Raczej nie mówić.
Jak już masz odchodzić, to dlatego że wasz związek nadaje się do śmieci.
Jak odchodzić, to wtedy gdy wszystko już umarło, żyjecie obok siebie.Stać Cię było na romans, a nie stać Cię jest na oddalenie się od męża spokojne, tylko musisz mu to tak na głowę na raz zrzucić? Nie możesz rozłożyć odejścia w czasie... przez pół roku?
I co to w ogóle za miłość życia, że po pół roku potajemnego romansowania chcesz bieg życia zmienić?
Nawet nie miezkałaś z tym kochankiem, nie przeszliści erazem dużo...Ryzykowną grę prowadzisz.
Rozkladac odejscia? Co ty za bzdury piszesz? Co ma piernik do wiatraka, ze nie mieszkala z kochankiem? Nie kocha meza, zdradza go, meczy sie w tym zwiazku i chce odejsc - proste i chyba jedyne sluszne rozwiazanie.
Czy powiedziec mezowi? Mysle, ze to dodatkoro go tylko zrani. Bardziej powiedziec o tym, ze go nie kochasz i nie chcesz z nim byc. Zeby nie zyl nadzieja, ze wrocisz.
Zycze podjecia odpowiedniej decyzji i ... szczescia
Racja, Bzdura na bzdurze. Ale to tak jest jak się słucha rad od notorycznie zdradzającego i kłamiącego seksoholika w dziale miłość, związki, parnerstwo. To jakieś pomieszanie z poplątaniem.
Secondo1 napisał/a:Kochanek jest przeciwieństwem męża ?
Nie jest „starej daty”?Mąż: wrażliwy, uczciwy, zawsze można na niego liczyć, zaradny, ogarnięty, majętny.
Vs
Kochanek: szalony lovelas, gołodupiec bez szans na pieniądze i dostatnie życie.
Który wygrał?
Jak tu zrozumieć kobiety?
Dobry w życiu przegrał z dobrym w łóżku.
Każdy ma swoje priorytety.Mam nadzieję, że autorka to wśród was margines.
Muszę cię rozczarować. To nie margines. Kobiety tak myślą (tzw. pociągają ich tacy dobrzy w łóżku) z tym, że różnych wyborów one dokonują. Sam byłem świadkiem rozmowy między dwoma przyjaciółkami na imprezie, gdzie jedna przekonywała drugą, że jednak dobrze wybrała, bo odeszła do spokojnego ale seks bez fajerwerków, od dobrego w seksie ale i ją bijącego. Ta jednak nadal miała dylematy i wzdychała do byłego. Ale nie można mieć wszystkiego, takie było podsumowanie.
Ja bym nie mówiła. To skomplikuje sprawę jeszcze bardziej.
Ten post już był. Spod innego nicku.
25 2018-10-31 14:53:09 Ostatnio edytowany przez Excop (2018-10-31 14:56:41)
Excop napisał/a:Lojalność, to szacunek również.
Szanujesz ślubnego?Logika to nie jest Twoja mocna strona.
![]()
Małe wyjaśnienie dla panów żyjących w matrixe. Lojalne, szanujące swoich mężów żony, ich nie zdradzają.
Oj, Balin.
Lojalność, to właściwe zachowanie w określonych okolicznościach wobec kogoś, wobec którego jesteśmy zobowiązani do czegoś.
Z przysięgą małżeńską, czy przyrzeczeniem w USC, Autorka skrewiła od początku.
Te lata jednak, do czegoś ją zobowiązały, nie uważasz?
Uczciwość frajerowi się należy. Ta pierwsza w jej, z nim, wspólnym życiu.
Wystarczy?
Do pokrętności wyjaśnień Autorki odnosił się nie będę.
Troll to chyba, niestety.
Ja bym nie mówiła. To skomplikuje sprawę jeszcze bardziej.
To przede wszystkim skomplikuje jej sprawy, bo jeszcze mąż złoży papiery o rozwód z orzeczeniem o winie.
Skoro masz kochanka nie kochasz męża i chcesz odejść to bądź szczera wobec niego i powiedz o zdradach.
Ten post już był. Spod innego nicku.
Mówisz, że troll?
Zapodaj linka.
Chcialam wiedziec co myslicie czy mowic o zdradzie czy nie. Doszlam do wniosku, ze jednak nie powiem. Wiem jaki jest mój maz szukalby winy w sobie co robil nie tak, ze go zdradzilam. Jest niesmialy wiec to moze go jeszcze bardziej zablokowac
Sprytna jesteś. Oczywiście fakt, że mąż złożyłby pozew o rozwód z Twojej winy, nie ma tu najmniejszego znaczenia.
Sprytna jesteś.
Oczywiście fakt, że mąż złożyłby pozew o rozwód z Twojej winy, nie ma tu najmniejszego znaczenia.
Dosłownie ... nieźle to wykombinowała normalnie złote serce
Balin, Sheisbad czyli według Was powinna powiedzieć?
33 2018-10-31 21:14:08 Ostatnio edytowany przez Edyta387 (2018-10-31 21:15:17)
balin napisał/a:Sprytna jesteś.
Oczywiście fakt, że mąż złożyłby pozew o rozwód z Twojej winy, nie ma tu najmniejszego znaczenia.
Dosłownie ... nieźle to wykombinowała normalnie złote serce
Ale jesli nawet rozwod z mojej winy to jakie to ma znaczenie? Moze byc z mojej winy dla mnie to nie problem, fakt ja jestem winna. Chcialam tylko was zapytac czy powiedziec o zdradzie czy nie. Nie zamierzam nigdy juz wychodzić za mąż to nie dla mnie jakiee formalnosci a wine moge wziasc na siebie, z. Mezem i tak mamy intercyze.
Nie zamierzam nigdy juz wychodzić za mąż to nie dla mnie
I to jest jedyny pozytyw z tej całej historii. Jak będziesz się tego trzymać to jest szansa, że już nikomu więcej nie zmarnujesz 10 lat życia.
Jeszcze jakbyś rozszerzyła to na inne uczuciowe związki i wiązała się z ludźmi wyłącznie dla zaspokajania popędu seksualnego wtedy kilku kolejnych udałoby się uratować od życia w kłamstwie u boku wyrachowanej modliszki.
Życzę wytrwałości w postanowieniu.
Arkadiusz Ar napisał/a:Jak nie ma seksu, to nic dziwnego, że związek się rozpada. Wynika to z Twojej strony, czy On nie chce?
Z mojej nigdy mnie nie kręcił, wyszlam za maz z rozsadku myslalam ze cos sie zmieni, jednak nic sie nie zmienilo
Ukradłaś ślubnemu kilka lat życia... zdajesz sobie w ogóle z tego sprawę czy wzrokiem sięgasz ledwie do czubka swojego nosa??
A czy powiedzieć?? W sumie nienawiść jako paliwo bardzo by mu się przydało.
[
Muszę cię rozczarować. To nie margines. Kobiety tak myślą (tzw. pociągają ich tacy dobrzy w łóżku) z tym, że różnych wyborów one dokonują. .
Jasne..., a faceci myślą inaczej... Pociągają ich nie takie dobre w łóżku, ale z mieszkaniem, pełną lodówką i możliwością spłaty ich debetów. Albo jeszcze starsze wdowy i rozwódki z firmą i domkiem w ogrodzie. Znam osobiście kilka takich przypadków, więc przestańcie panowie pluć jadem na kobiety. Pomimo równouprawnienia przegrywacie w odbiorze społecznym, bo kobiecie, jako jednak słabszej płci, bardziej przystoi wydać się za mąż "z rozsądku", liczyć na utrzymanie przez męża, niż facetom szukać bankomatu w spódnicy. Przynajmniej ja - starej daty - tak uważam.
A co do pytania Autorki, byłam w podobnej sytuacji (wielka studencka miłość przerodziła się w nudę i brak pożądania, też brak dzieci) i starałam się bardzo "humanitarnie" odejść, rozciągnąć w czasie, a nawet podsunąć mężowi obiekt do zakochania się (sukces!). Inna sprawa, ze później wszystko sie mocno skomplikowało, ale z mojej strony zrobiłam wszystko, aby nie krzywdzić. Uważam, ze Gary ma rację. Lepsze kłamstwo, niż zadawanie cierpienia.
37 2018-11-02 11:24:52 Ostatnio edytowany przez michal-pv (2018-11-02 11:27:05)
Sheisbad napisał/a:balin napisał/a:Sprytna jesteś.
Oczywiście fakt, że mąż złożyłby pozew o rozwód z Twojej winy, nie ma tu najmniejszego znaczenia.
Dosłownie ... nieźle to wykombinowała normalnie złote serce
Ale jesli nawet rozwod z mojej winy to jakie to ma znaczenie? Moze byc z mojej winy dla mnie to nie problem, fakt ja jestem winna. Chcialam tylko was zapytac czy powiedziec o zdradzie czy nie. Nie zamierzam nigdy juz wychodzić za mąż to nie dla mnie jakiee formalnosci a wine moge wziasc na siebie, z. Mezem i tak mamy intercyze.
Po prostu powiedz mu o zdradzie i tyle. Mniej na tyle odwagi.
Byłem w podobnej sytuacji i lepiej usłyszeć prawdę, bo będzie łatwiej mu zrozumieć dlaczego- mi bynajmniej tak było.
Jasne..., a faceci myślą inaczej... Pociągają ich nie takie dobre w łóżku, ale z mieszkaniem, pełną lodówką i możliwością spłaty ich debetów. Albo jeszcze starsze wdowy i rozwódki z firmą i domkiem w ogrodzie. Znam osobiście kilka takich przypadków, więc przestańcie panowie pluć jadem na kobiety.
Dlaczego inni nie mają prawa "pluć jadem" na kobiety. Skoro sama sobie dajesz prawo "pluć jadem" na mężczyzn. Wiele przykładów pokazuje, że nie są one w niczym lepsze od mężczyzn. A proporcja egoistów wśród kobiet, zapewne jest podobna jak wśród mężczyzn.
Pomimo równouprawnienia przegrywacie w odbiorze społecznym, bo kobiecie, jako jednak słabszej płci, bardziej przystoi wydać się za mąż "z rozsądku", liczyć na utrzymanie przez męża, niż facetom szukać bankomatu w spódnicy. Przynajmniej ja - starej daty - tak uważam.
Fakt. Ten matrix ma się dobrze. Nawet tu w tym wątku, kilku facetów zareagowało. No jak to? Kobieta egoista? Przecież to lepsze istoty.
Moim zdaniem powinnaś powiedzieć. Zranisz go, ale będzie mu łatwiej o tobie zapomnieć. A tak to może robić sobie nadzieję, że to tylko chwilowe z twojej strony.
Nie karmcie trolla pewnie jakiś zakompleksiały oblech maminsynek którego nikt nie chce.
Ciekawe czy ten post jest prawdziwy.
Oczywiście że nie mów nic mężowi przed rozwodem. Jeszcze się zdenerwuje mocniej niż myślisz on zrobi ci na rozwód z twojej winy. Może cię podobać do n alimentów na siebie. Niekoniecznie teraz.
Powiem tak lepiej powiedz i nie ran już nikogo po co się zenilas jak teraz ranisz
O rany! To chyba najgorsze, co mozna zrobic - nie powiedziec o tym, ze kocha sie kogos innego. Moj były nie miał jaj tego zrobic i gdyby nie przypadek - najpewniej nie dowiedziałabym sie za szybko. A jednak ta informacja duzo mi wbrew pozorom pomogła z tym, zeby sie odciac. Powiedz mu, ze nie kochasz go od jakiegoś czasu, ze nic nie da sie z tym zrobic, bo żywisz uczucia do kogos innego. To bedzie dla niego jasnym sygnałem, ze nie ma czego ratować i nie bedzie miał nadziei. Mocne, szybkie cięcie. Lepiej dostac obuchem raz a porządnie, niz kilka razy delikatniej, bo dłużej rozciągnie sie to w czasie.
Powiedz, to odechce mu się nalegać na utrzymanie małżeństwa a i Ty dodałeś za sobą mosty.
Cześć,
Twoja sytuacja jest bardzo trudna. Można tylko pisać "Ja na twoim miejscu...". Jednakże czy to coś da? Sama znasz siebie, swojego męża oraz sytuacje w której się znajdujesz najlepiej.
Dla mnie najlepszą opcją byłaby szczera rozmowa... Możesz powiedzieć wszystko. Powinno się dążyć do zrozumienia siebie nawzajem. Ale to TY decydujesz
Szkoda tylko, że ludzie unikają wspólnych (czasem trudnych lub krępujących) rozmów. W niektórych przypadkach do złych zakończeń by nawet nie dochodziło, prawda?
Ja stawiam na szczerość w związku ponad wszystko.
Najbardziej odrzucają mnie jednak te komentarze. Ludzie, nie jesteście w jej skórze. Nie znacie dobrze jej i jego. Dlaczego waszym odruchem jest taka krytyczna ocena?? Czy ta kobieta chwali się z tego co zrobiła czy poszukuje rady ...? Można przecież tak gdybać kto tu był ofiarą, kogo to wina (chociaż w rozpadzie związku często nie tylko jedna osoba jest winna i pomijam tu przypadki patologiczne). Autorka nie będzie nam tu przecież opisywać 9 lat życia byście łaskawie ocenili ją na normalną osobę. A może te całe odpowiedzi to fake i trolle? ;p...
46 2018-11-04 08:47:30 Ostatnio edytowany przez Airuf (2018-11-04 08:51:58)
Najbardziej odrzucają mnie jednak te komentarze. Ludzie, nie jesteście w jej skórze. Nie znacie dobrze jej i jego. Dlaczego waszym odruchem jest taka krytyczna ocena?? Czy ta kobieta chwali się z tego co zrobiła czy poszukuje rady ...? Można przecież tak gdybać kto tu był ofiarą, kogo to wina (chociaż w rozpadzie związku często nie tylko jedna osoba jest winna i pomijam tu przypadki patologiczne). Autorka nie będzie nam tu przecież opisywać 9 lat życia byście łaskawie ocenili ją na normalną osobę. A może te całe odpowiedzi to fake i trolle? ;p...
Czytałaś w ogóle posty w tym temacie? Autorka wyszła za mąż z rozsądku, nigdy nie kochała męża. Zmarnowała mu 9 lat życia. Obecnie się go brzydzi, ale na szczęście od pół roku jest kochanek. Teraz tylko jak odejść żeby obecny, jeszcze, mąż jak najmniej komplikował... znaczy cierpiał. I nie, nie można gdybać kto jest ofiarą w tym wypadku, ani przypisać połowy winy mężowi. Bo za co? Za to że nie poznał że żonka przed ołtarzem kłamała? Czy za to że po prawie dekadzie życia w kłamstwie żona znalazła sobie kogoś z kim seks jej nie obrzydza?
Czytałaś w ogóle posty w tym temacie? Autorka wyszła za mąż z rozsądku, nigdy nie kochała męża...
I nie, nie można gdybać kto jest ofiarą w tym wypadku, ani przypisać połowy winy mężowi.
Może autorka to Muzułmanka, męża wybrał jej ojciec a brat zagroził ścięciem głowy jeżeli się przeciwstawi. Stąd to zamążpójście z rozsądku... Rozsądniej było zgodzić się z ojcem i bratem.
W innych wypadkach autorka to &##*!':# (autocenzura) i ciężko doszukiwać się winy w oszukiwanym mężu.