Witam was, nie wiem czy w dobrym dziale zamieszczam wątek, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie to zamieścić..
Wczoraj zerwał ze mną chłopak (ogólnie w całej znajomości to już chyba 5 raz..) no i jak mozecie sie domyslić nie radzę sobie ze sobą kompletnie, tak jak i w poprzednich razach. Od dwóch lat jestem w totalnej huśtawce emocjonalnej. Jak sie pewnie domyslacie była to strasznie toksyczna relacja do tego na odległość, gdzie spotykaliśmy się średnio co 2 tygodnie na kilka dni. To wszystko sie tak skomplikowało, że nie wiem nawet czy to od początku moja wina, czy jego...
Kłóciliśmy się o pierdoły, od słowa do słowa.. o jego nieszczerość, ukrywanie pewnych rzeczy, o moją zazdrość, podejrzliwość i moje czepialstwo z którego zdaje sobie sprawę..
Mogę się przyznać, że ja się chyba od niego i tego wszystkiego uzależniłam psychicznie... Mimo że ta relacja nas niszczyła ja ciągle biegałam za nim jak odchodził, potem gdy przestawałam on wracał..
I wiem też że byłam czasami okropna dla niego, mimo to i tak cierpię.. Moi bliscy widzą jak ja to przeżywam i wiem, że tego już się nie da naprawić, dlatego chyba cierpie jeszcze bardziej, bo i były też dobre chwile..
Jeśli to uzależnienie od tego związku, myślicie że to przejdzie ? Był ktoś w podobnej sytuacji ?
Witam was, nie wiem czy w dobrym dziale zamieszczam wątek, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie to zamieścić..
Wczoraj zerwał ze mną chłopak (ogólnie w całej znajomości to już chyba 5 raz..) no i jak mozecie sie domyslić nie radzę sobie ze sobą kompletnie, tak jak i w poprzednich razach. Od dwóch lat jestem w totalnej huśtawce emocjonalnej. Jak sie pewnie domyslacie była to strasznie toksyczna relacja do tego na odległość, gdzie spotykaliśmy się średnio co 2 tygodnie na kilka dni. To wszystko sie tak skomplikowało, że nie wiem nawet czy to od początku moja wina, czy jego...
Kłóciliśmy się o pierdoły, od słowa do słowa.. o jego nieszczerość, ukrywanie pewnych rzeczy, o moją zazdrość, podejrzliwość i moje czepialstwo z którego zdaje sobie sprawę..
Mogę się przyznać, że ja się chyba od niego i tego wszystkiego uzależniłam psychicznie... Mimo że ta relacja nas niszczyła ja ciągle biegałam za nim jak odchodził, potem gdy przestawałam on wracał..
I wiem też że byłam czasami okropna dla niego, mimo to i tak cierpię.. Moi bliscy widzą jak ja to przeżywam i wiem, że tego już się nie da naprawić, dlatego chyba cierpie jeszcze bardziej, bo i były też dobre chwile..
Jeśli to uzależnienie od tego związku, myślicie że to przejdzie ? Był ktoś w podobnej sytuacji ?
Poboli I przestanie. Może nawet wyciągniesz jakieś wnioski na przyszłość. Jeżeli była to toksyczną relacja to dobrze że się skończyła. I zawsze jest psychiatra i antydepresanty jeśliby by było zupełnie źle.
Wcześniej też to przeżywałam, ale nie aż tak, bo chyba miałam świadomość, że on i tak sie odezwie i ze da sie jakos naprawic to wszystko, dogadać się.. Teraz nie ma takiej możliwości, wie o tym moja mama i ona nie chce nawet o nim słyszeć. Wstyd by mi było po prostu zaczynać to od początku wiedząc, co moja mama o tym myśli i inne osoby. Ale przeraża mnie ten brak kontaktu z osobą z którą sie spotykałam i pisałam przeważnie od rana do wieczora..
Ja święta też nie byłam w tym związku, ale nie zakonczyłabym tego w tak chamski sposób jak on to zrobił z krzykiem, ze nie chce mnie znac, ze ma mnie dosc, że ma w du.. ta relacje i duzo takich
Mówił mi też, że z zadną koleżanek z ktorymi pisze się nie widuje.. Wzielam go pod włos i powiedział że jakiś czas temu raz na jedną wpadł i chwile z nią pochodził, gdy napisałam, że wiem, ze widzial sie wiecej razy to napisał "no potem jeszcze raz sie z nia widzialem chyba"
Gdyby wcześniej powiedział wprost, a nie kłamał, no to okej.. ale liczy się sam fakt..
Nie wiem co mam myśleć o tym..
Witam was, nie wiem czy w dobrym dziale zamieszczam wątek, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie to zamieścić..
Wczoraj zerwał ze mną chłopak (ogólnie w całej znajomości to już chyba 5 raz..) no i jak mozecie sie domyslić nie radzę sobie ze sobą kompletnie, tak jak i w poprzednich razach. Od dwóch lat jestem w totalnej huśtawce emocjonalnej. Jak sie pewnie domyslacie była to strasznie toksyczna relacja do tego na odległość, gdzie spotykaliśmy się średnio co 2 tygodnie na kilka dni. To wszystko sie tak skomplikowało, że nie wiem nawet czy to od początku moja wina, czy jego...
Kłóciliśmy się o pierdoły, od słowa do słowa.. o jego nieszczerość, ukrywanie pewnych rzeczy, o moją zazdrość, podejrzliwość i moje czepialstwo z którego zdaje sobie sprawę..
Mogę się przyznać, że ja się chyba od niego i tego wszystkiego uzależniłam psychicznie... Mimo że ta relacja nas niszczyła ja ciągle biegałam za nim jak odchodził, potem gdy przestawałam on wracał..
I wiem też że byłam czasami okropna dla niego, mimo to i tak cierpię.. Moi bliscy widzą jak ja to przeżywam i wiem, że tego już się nie da naprawić, dlatego chyba cierpie jeszcze bardziej, bo i były też dobre chwile..
Jeśli to uzależnienie od tego związku, myślicie że to przejdzie ? Był ktoś w podobnej sytuacji ?
IMHO, Wasz związek tak naprawdę rozpadnie się wtedy, gdy Twój facet przestanie Cię rzucać a Wy oboje zaczniecie się szanować, więc na razie możesz być spokojna, bo za chwilę znowu będziecie razem. Oboje lubicie wieczną szarpaninę i niepewność, która Was spaja. Dla niektórych ludzi to właśnie miłość i będą w takim ulładzie tkwić przez całe życie. Tylko partner będzie się zmieniał co jakiś czas.
Melka05 napisał/a:Witam was, nie wiem czy w dobrym dziale zamieszczam wątek, ale nie wiedziałam gdzie dokładnie to zamieścić..
Wczoraj zerwał ze mną chłopak (ogólnie w całej znajomości to już chyba 5 raz..) no i jak mozecie sie domyslić nie radzę sobie ze sobą kompletnie, tak jak i w poprzednich razach. Od dwóch lat jestem w totalnej huśtawce emocjonalnej. Jak sie pewnie domyslacie była to strasznie toksyczna relacja do tego na odległość, gdzie spotykaliśmy się średnio co 2 tygodnie na kilka dni. To wszystko sie tak skomplikowało, że nie wiem nawet czy to od początku moja wina, czy jego...
Kłóciliśmy się o pierdoły, od słowa do słowa.. o jego nieszczerość, ukrywanie pewnych rzeczy, o moją zazdrość, podejrzliwość i moje czepialstwo z którego zdaje sobie sprawę..
Mogę się przyznać, że ja się chyba od niego i tego wszystkiego uzależniłam psychicznie... Mimo że ta relacja nas niszczyła ja ciągle biegałam za nim jak odchodził, potem gdy przestawałam on wracał..
I wiem też że byłam czasami okropna dla niego, mimo to i tak cierpię.. Moi bliscy widzą jak ja to przeżywam i wiem, że tego już się nie da naprawić, dlatego chyba cierpie jeszcze bardziej, bo i były też dobre chwile..
Jeśli to uzależnienie od tego związku, myślicie że to przejdzie ? Był ktoś w podobnej sytuacji ?IMHO, Wasz związek tak naprawdę rozpadnie się wtedy, gdy Twój facet przestanie Cię rzucać a Wy oboje zaczniecie się szanować, więc na razie możesz być spokojna, bo za chwilę znowu będziecie razem. Oboje lubicie wieczną szarpaninę i niepewność, która Was spaja. Dla niektórych ludzi to właśnie miłość i będą w takim ulładzie tkwić przez całe życie. Tylko partner będzie się zmieniał co jakiś czas.
Z jednej strony to wszystko co jest teraz chciałabym żeby okazało się nieprawdą, a z drugiej wiem, że mnie i jego to niszczy i chciałabym się uwolnić od tego.. On też by pewnie chciał, nie rozumiem dlaczego zrywał i zapewniał że nigdy sie nie odezwie, a potem wracał kiedy ja jeszcze nie do konca doszłam do siebie. Jestem rozdarta bo wiem, że razem nie będziemy mogli być na 100%, a z drugiej gdzieś tam jest ta głupia niepotrzebna nadzieja i chęć kontaktu z nim.. Ale razem nie będziemy, mam nadzieje że będzie się trzymał tego zerwania..
Ale razem nie będziemy, mam nadzieje że będzie się trzymał tego zerwania..
A to od niego tylko zależy, czy może jednak Ty masz jakiś wpływ na to, czy będziecie razem?
Melka05 napisał/a:Ale razem nie będziemy, mam nadzieje że będzie się trzymał tego zerwania..
A to od niego tylko zależy, czy może jednak Ty masz jakiś wpływ na to, czy będziecie razem?
Nie nie, nie tylko od niego. Ja też mam wpływ wiadomo Chodzi mi bardziej o to, że może jestem za słaba na to żeby nie dać się złamać gdy się odezwie gdzieś ? Ja chciałabym żeby nie utrudniał kolejny raz wypisywaniem do mnie po jakimś czasie..
A razem nie będziemy, bo to co się stało to po prostu nie da się odkręcić. Chyba sama nie potrafilam tego urwac bo lepiej mi bylo z tym niz z bolem po rozstaniu. Ciężkie to jak cholera.. Strasznie sie czuje z tym
MagdaLena1111 napisał/a:Melka05 napisał/a:Ale razem nie będziemy, mam nadzieje że będzie się trzymał tego zerwania..
A to od niego tylko zależy, czy może jednak Ty masz jakiś wpływ na to, czy będziecie razem?
Nie nie, nie tylko od niego. Ja też mam wpływ wiadomo
Chodzi mi bardziej o to, że może jestem za słaba na to żeby nie dać się złamać gdy się odezwie gdzieś ? Ja chciałabym żeby nie utrudniał kolejny raz wypisywaniem do mnie po jakimś czasie..
A razem nie będziemy, bo to co się stało to po prostu nie da się odkręcić. Chyba sama nie potrafilam tego urwac bo lepiej mi bylo z tym niz z bolem po rozstaniu. Ciężkie to jak cholera.. Strasznie sie czuje z tym
Jeśli myślisz o sobie, że jesteś słaba, to już szykujesz sobie wymówkę, przez którą się złamiesz. Jeśli nie będziesz chciała, żebyście się ponownie zeszli, to do tego nie dopuścisz, ale Ty już przebierasz nogam, żeby on tylko nie odpuścił, dlatego tu piszesz.
Jedyna szansa w tym, że porzucił Cię na dobre.
Nie chce dać się złamać, ta chęć kontaktu bywała silniejsza Wszystko się kręciło wokół niego tak naprawdę, byle tylko ten kontakt był.. Wiem, że to może wydawać się chore dla wielu osób, ale nie radze sobie z jego brakiem. Duzo racji jest w tym co piszesz, podswiadomie chcialabym zeby sie odezwał zebysmy rozmawiali dalej, a z drugiej strony wiem ze tego juz sie nie naprawi. Nie chce takiego rozdarcia
A w jaki sposób on Ciebie przekonywał dotychczas, że powinniście wrócić do siebie? Co Ciebie przekonywało?
a ja rozumiem autorkę, na poziomie świaodmości wie, że ten związek nie ma sensu, ale podświadomie tęskni za nim, nie ma w tym nic nienormalnego. ot, walka serca z rozumem.
a ja rozumiem autorkę, na poziomie świaodmości wie, że ten związek nie ma sensu, ale podświadomie tęskni za nim, nie ma w tym nic nienormalnego. ot, walka serca z rozumem.
Zrozumić się to da bez problemu. Tylko jak pogodzić serce i rozum?
(...) Tylko jak pogodzić serce i rozum?
Pierwszym krokiem jest zaniechanie oszukiwania się i usprawiedliwiania swych decyzji. W przypadku autorki przykładem tych zabiegów (oszukiwania się, usprawiedliwiania) jest wzmianka o nieuświadomionych chęciach oraz o tym, że jest zbyt słaba, by nie odpowiedzieć na ewentualny kontakt.
Poza tym, jeśli ktoś uważa jakieś działanie za głupie i niepotrzebne, to... z nich rezygnuje.
MagdaLena1111 napisał/a:(...) Tylko jak pogodzić serce i rozum?
Pierwszym krokiem jest zaniechanie oszukiwania się i usprawiedliwiania swych decyzji. W przypadku autorki przykładem tych zabiegów (oszukiwania się, usprawiedliwiania) jest wzmianka o nieuświadomionych chęciach oraz o tym, że jest zbyt słaba, by nie odpowiedzieć na ewentualny kontakt.
Poza tym, jeśli ktoś uważa jakieś działanie za głupie i niepotrzebne, to... z nich rezygnuje.
Zgadzam się w pełni z tym, co piszesz, Wielokropek.
Miejmy nadzieję, że do Melki05 dotrą Twoje słowa
(...) Miejmy nadzieję, że do Melki05 dotrą Twoje słowa
Na szczęście moje życie nie zależy od decyzji autorki wątku, więc i nadziei nie mam.
Póki co, jak wiele osób jej podobnych, żyje wedle pogrubionego zdania z mej sygnatury. A o jej decyzji świadczy też pytanie zawarte w pierwszym poście:
(...) Jeśli to uzależnienie od tego związku, myślicie że to przejdzie ? (...)
Uczeń zapytał Mistrza:
- Czy długo trzeba oczekiwać zmiany na lepsze?
Mistrz odpowiedział:
- Jeśli chcesz oczekiwać - to długo.
MagdaLena1111 napisał/a:(...) Miejmy nadzieję, że do Melki05 dotrą Twoje słowa
Na szczęście moje życie nie zależy od decyzji autorki wątku, więc i nadziei nie mam.
Ale dobrze można jej życzyć jako człowiekowi, który szuka, a w nadziei jest dobre życzenie.
Myślę, że masz tendencje do chwiejnych relacji i jesteś żądna emocjonalnego haju. Też byłem kiedyś w Twojej sytuacji; jako ten "porzucony".
Skądś ta tendencja się u Ciebie wzięła. Ja akurat swoich upatruje w kiepskim dzieciństwie. Zacznij od siebie - dlaczego w tym tkwiłaś, bo tu jest "klucz" całej sprawy.
Tak naprawdę tylko całkowite zerwanie kontaktu jest Cię w stanie z tego uleczyć; ewentualnie psycholog i terapia.
(...) Tak naprawdę tylko całkowite zerwanie kontaktu jest Cię w stanie z tego uleczyć; ewentualnie psycholog i terapia.
Całkowite zerwanie lekarstwem na wyjście z uzależnienia? To sposób na - być może - wygaszenie objawów, podstawowy problem leżący u podstaw zachowań autorki pozostanie nietknięty.
Psycholog i terapia? Nie każdy psycholog jest psychoterapeutą, nie każdy psychoterapeuta jest psychologiem. A terapia tylko wtedy przynosi rezultaty, gdy osoba ją podejmująca zdecydowała o walce z uzależnieniem, nie zaś tylko o tym mówi. Gdy klient nie jest zainteresowany wprowadzeniem zmian we własnym myśleniu i zachowaniu, praca najlepszego nawet psychoterapeuty idzie na marne.
A w jaki sposób on Ciebie przekonywał dotychczas, że powinniście wrócić do siebie? Co Ciebie przekonywało?
W jaki sposób on mnie przekonywał żeby wrócić po zerwaniu ? Co chwile pisał do mnie, że on nie miał wtedy na to wszystko siły i był za bardzo wkurzony całą sytuacją, pisał że nie potrafi tak beze mnie, że to naprawimy, ze nie wiedział przez ten czas co robię nawet i mu mnie brakowało.
Gdy się spotkaliśmy po zerwaniu np. to się starał jak nigdy, zabierał mnie gdzieś, kupował coś. Szybko te starania malały. Ja oczywiscie zaczynalam sie nakrecac wtedy od nowa... czepiać sie ze nie jest tak jak było.
Myślę, że masz tendencje do chwiejnych relacji i jesteś żądna emocjonalnego haju. Też byłem kiedyś w Twojej sytuacji; jako ten "porzucony".
Skądś ta tendencja się u Ciebie wzięła. Ja akurat swoich upatruje w kiepskim dzieciństwie. Zacznij od siebie - dlaczego w tym tkwiłaś, bo tu jest "klucz" całej sprawy.
Tak naprawdę tylko całkowite zerwanie kontaktu jest Cię w stanie z tego uleczyć; ewentualnie psycholog i terapia.
Myślę, ze masz racje.. lubilam byc chyba na takim haju, caly czas cos sie dzialo, teraz nic, no i pustka.. zdaje sobie z tego sprawe, ze to jakies uzaleznienie emocjonalne Dziecinstwo.. z rodzicami jakos szczegolnie blisko nie bylam, niby mialam wszystko, ale tej milosci rzadko doswiadczalam, ciezko mi to sobie przypomniec.. Za to wszystko bylo zalatwiane krzykiem. Tata w mlodosci czesto pil, byly w domu awantury, potem sie uspokoil trochę.. Może to wszystko stąd..
Pierwszym krokiem jest zaniechanie oszukiwania się i usprawiedliwiania swych decyzji. W przypadku autorki przykładem tych zabiegów (oszukiwania się, usprawiedliwiania) jest wzmianka o nieuświadomionych chęciach oraz o tym, że jest zbyt słaba, by nie odpowiedzieć na ewentualny kontakt.
Wiem.. czuje sie zbyt slaba na to wszystko, rozgryzles mnie, chcialabym dalej z nim rozmawiac, mimo ze mnie to niszczylo.. Ale chcialabym zeby ta chec minela, zeby bylo tak jak kiedys i zebym normalnie funkcjonowala bez niego, nie mam pojecia jak to osiagnac
Jestem kobietą.
Jak to (normalne funkcjonowanie) osiągnąć? Zacząć od... decyzji, ale na razie chcesz śnić i nie widzieć rzeczywistości. W takim razie nie rób niczego na siłę, spadaj aż osiągniesz swoje dno.
Jestem kobietą.
Jak to (normalne funkcjonowanie) osiągnąć? Zacząć od... decyzji, ale na razie chcesz śnić i nie widzieć rzeczywistości. W takim razie nie rób niczego na siłę, spadaj aż osiągniesz swoje dno.
Śnić bo tak latwiej pewnie.. Na razie jestem na etapie, ze obwiniam sie za to wszystko, ze ja to zniszczylam swoim zachowaniem i natarczywoscia.
Że mogłoby być inaczej gdybym była inna, gdybysmy mieszkali blizej, gdyby on byl zawsze szczery.. Że mam chcialabym zeby to sie odmienilo, choc wiem ze nie ma na to szans.. Czuje pustke, brak sensu w czymkolwiek.. Chcialabym byc silniejsza, nie chce osiagnac tego dna
22 2018-10-08 18:01:42 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2018-10-08 18:02:36)
Dnem nazywam stan, w którym zawiodły wszystkie sposoby zamykania oczu i uszu, w którym rzeczywistość skrzeczy.
Ty dalej nie decydujesz się zobaczyć rzeczywistości, stąd pozorne zachowania mające na celu uspokojenie swego sumienia chciałam, ale nie umiem/ starałam się, ale jestem słaba, stąd ignorowanie rad dotyczących wyjścia z uzależnienia; bajorko, choć śmierdzące, jest znane, lepiej się jego trzymać i marzyć o kwietnej łące.
Dnem nazywam stan, w którym zawiodły wszystkie sposoby zamykania oczu i uszu, w którym rzeczywistość skrzeczy.
Ty dalej nie decydujesz się zobaczyć rzeczywistości, stąd pozorne zachowania mające na celu uspokojenie swego sumienia chciałam, ale nie umiem/ starałam się, ale jestem słaba, stąd ignorowanie rad dotyczących wyjścia z uzależnienia; bajorko, choć śmierdzące, jest znane, lepiej się jego trzymać i marzyć o kwietnej łące.
Wiem, że aby wyjść z tego potrzebna jest decyzja o zerwaniu kontaktu, pomoc psychologa czy terapeuty. Na ten moment chyba nie potrafie obiecac sobie, ze sie do niego nie odezwe, albo czy nie odpisze. Ale piszę szczerze, ze chciałabym do tego dojrzeć