Cześć, też cholernie za kimś tęsknię. Poznaliśmy się przez moją siostrę. Zobaczyłam go po raz pierwszy, kiedy pierwszym raz zaszłam do pracy mojej siostry. Od razu mi się spodobał a później widywalismy się przy okazji spotkań mojej siostry z jej znajomymi z tamtej pracy. Nigdy nie miałam chłopaka( czyli przez 22 lata), bo twierdzilam, że samej jest mi dobrze, że facet to tylko ogranicznik i balast życiowy( chyba udzielo mi się podejście mojej mamy do tych spraw). Chciałam być silna tak jak ona i ze wszystkim radzić sobie zupełnie sama.
Ale kiedy zobaczyłam właśnie go, to nie potrafilam skupić już myśli na niczym. Codziennie czekałam kiedy tylko nadarzy się znowu jakieś grupowe spotkanie, żeby móc chociaż na niego popatrzeć. A kiedy nie mogłam go widzieć na żywo, to całymi dniami siedziałam przed jego zdjęciem. Zrezygnowalam ze wszystkiego, nie miałam ochoty chodzić tam gdzie nie mogłabym go spotkać. Nawet poszłam jeden dzień na próbę do pracy( za namową ludzi tam pracujących, bo mnie polubili) właśnie tam gdzie on pracował. Pracował w pizzerii jako kierowca. Oczywiście wiedziałam, że to durny pomysł pracować z nim w jednym miejscu, więc nie podjęłam się pracy tam, ale jak zachodzilam tam ze znajomymi na piwo, to on zapraszał mbie, żebym rozwozila pizzę z nim, bo tez uwielbiał spedzac czas w moim towarzystwie. To bylo niesamowite, bo jeszcze nigdy z nikim nie mialam tak wspanialego i prawie bezslownego porozumienia. W koncu w andrzejki zaprosiłam go na randkę( zrobilam pierwszy krok, bo on byl cholernie nieśmiały). Zaprosilam go do siebie na film i wino. Wiec przyjechal po mnie po mojej pracy i pojechaliśmy do mnie. Od tamtego momentu bylismy nierozlaczni. Wlasciwie zamieszkalisny razem, kazda wolna chwile spedzalismy razem. Jego rodzina bardzo mnue polubiła. Ale po ppewnym czasie zaczelo sie psuc. Ja choruje na depresje i fobie spoleczna. Staram sie byc twardzielka, ale w srodku boje sie kazdego dnia i cholernie surowo sie oceniam( zwlaszcza pod względem wygladu mam masę kompleksow). Ale przy nim swiat robil sie najfajniejszy, nawet nagosc nie byla dla mnie krepujaca. Tylko to tez do czasu. Dodam ze jestem wege i zwierzęta sa mi bardzo bliskie( szczególnie psy), bo kiedy przed nim nikogo nie bylo, to byly psy, z ktorymi spędzałam cale dnie, zeby schowac sie przrd swiatem.
Jako, ze on byl moim pierwszym( i dotad jedynym) chłopakiem, to calt czas tkwilo we mnie przeświadczenie, ze mimo wszystko musze we wszystkim dominowac i nad wszystkim miec kontrole. I zaczelam strasznie go "wychowywac". Z jednej strony bylam nadopiekuncza( bo nawet z obiadami jezdzilam do niego do pracy) a z drugiej czasem go ponizalam, bo chcialam wyrwac go z tej nieśmiałości i upewnuc sie, ze on jest gotowy na wszystko co zycie przyniesie. Kochalam go w tym wszystkim najbardziej na swiecie, ale pokazywała to w cholernie chory sposób. Do tego dopadly nas problemy finasowe, ktore byly naprawdę ciężkie do zniesienia( tylko on mial prace z ktorej nas utrzymywal, a ja próbując sil jako agentka nieruchomoci przestalam przynosic kwoty wieksze niz 800 zl miesięcznie. Wynajmujac mmieszkanie w duzym miescie, ledwo wiazalismy koniec z koncem. W dodatku po jakims czasie zamiast jednego psa mieliśmy trzy. On akceptowal dwa ale jednego nieznosil, to bardzo zywioliwy pies. Ja nie potrafilam psa oddac, bo czulam jakbym oddawala wlasne dziecko). Po kilku miesiącach mnie zostawił. Pozniej prosiłam go zebynie wrocil i wrocil. Stwierdzil nawetto, ze gdyby nie te psy, to by mi sie oswiadczyl. Chciałam zebysmy byli szczęśliwi, ale nie pitrafilam oddać tego psam. Bylam rozdarta miedzy nim a psem. Klotnie byly caly czas. W kobcu on mnie znienawidzil i zostawil. Prawie dwa lata nie jestesmy razem, on chyba z kims jest. Ale swiat bez niego nie ma sensu. Dopiero kiedy stracilam go na zawsze, to zobaczylam jak bardzo go kocham i czego robic nie powinnam. Od czasu do czasu widze, ze on oglada moje relacje w necie. Caly czas mam nadzieję, ze on sie kiedyś zechce spotkac i przynajmniej porozmawiać. Bo brak kontaktu z nim, zwykla rozmowa, brak zwyklego smsa- to mnie zabija. Niby sie trzymam,bo mam trzy wspaniale psy, ktore w ogien by za mna wskoczyly, ale brak wlasnie go sprawia, ze często mam ochote po prostu zniknac. Obecnosc rodziny czy znajomych- z zadna z tych osob nigdy, nie bylam blizej niz z nim.
Nienawidzę świąt, sylwestra, moich urodzin, bo dokąd wszystkie te dni przeżyliśmy razem, to te święta, sylwester i moje rodziny bez niego są smutne, puste i przytłaczające.
Żałuję, że w napadach szału pid wpływem pogarszającego się nastoju, robiłam rzeczy które doprowadzaly go do łez czy szału. Chciałam, żeby był bardzo blisko mnie, a jednocześnie go odpychalam. I teraz wiem, ze mimo tego, ze bardzo mnie kochal, to nawet najwieksze uczucie, moglo nie wystarczyć. Sama ze sobą nie umialam czesto wytrzymac. Ale ja ze sobą musze byc, a on mogl sie ratowac i to zrobil. Zranilam go tak, ze zamiast mnie kochac, zaczal mnie nienawidzicnienawidzi a pozniej wgl przestal szanowac. Po naszym rozstaniu analizowalam wszystko i sama siebie przestalam za to szsnowac. Teraz mam inne podejście do zycia. Ale jak sprawić, zeby on chciał ze mna porozmawiac. Jak sprwadzic czy czasem mu mnie brakuje?
Kiedy zaczynam rozmawiać o tym z kimś z mojego otoczenia, słyszę: "ogarnij się; to nie było to; musisz dalej żyć; zajmij się czymś"
Tylko nikt tego nie rozumie. Najlepsza jest rada "ogarnij się"- więc pstryk i jestem ogarnięta.
Po prostu wiem, że gdybym wtedy miała inne podejście do życia i osób trzecich, to prawdopodobnie do teraz bylibyśmy razem.
Odkąd pamiętam alienowałam się, nie ważne czy zerówka czy liceum- nie utrzymywałam kontaktu z nikim. Zawsze czekałam tylko kiedy skończą się moje obowiązki poza domem i szybko pędziłam do domu, żeby wybudować znowu swoją własną rzeczywistość albo włączyć serial, w którym nie ma moich problemów a ludzie potrafią rozmawiać ze sobą w piękny sposób i prędzej czy później dochodzą do porozumienia.
Wydawało mi się, że nie potrzebuję nikogo, a jednak myliłam się. Potrzebowałam właśnie go. Tylko nikt nigdy nie nauczył mnie zdrowego funkcjonowania w społeczeństwie, zawsze opierałam się na madrościach mamy, że z ludźmi nie warto rozmawiać, bo są głupi.
I mimo miłości do niego, traktowałam go właśnie w taki sposób jaki wykreował się we mnie jeszcze zanim go poznałam.
Chciałam pokazywać mu każdego dnia, że jestem cholernie silna i jestem warta więcej niż innym może się to wydawać. On wcale tego nie potrzebował, chciał po prostu być ze mną i czuć że darzę go przede wszystkim dużym szacunkiem. Szkoda, że mi wydawało się wtedy, że muszę być taka jak wtedy byłam.
W zasadzie, to jestem mu wdzięczna, że mnie zostawił, bo przewartościowałam zasady jakimi kierowałam się w życiu i w relacjach z ludźmi. Znalazłam pracę, dzięki której stałam się niezależna finansowo, podjęłam się budowy domu, żeby zapewnić lepsze warunki psom, których trzymanie w bloku, to duża męka dla psów i ich właścicieli.
Tylko w jaki sposób dotrzeć do niego i pokazać, że nie jestem już osobą, która przysparzała ciągle problemów i zamykała się w swojej depresji, która nie szanowała innych i w pewnym momencie nie potrafiła poskromić języka.
Każdego dnia nienawidzę się za to, że pokazałam przy nim tak okropną stronę siebie.
1 2018-10-06 01:29:46 Ostatnio edytowany przez Pirania942 (2018-10-06 09:37:50)
Wiesz co?
Jak czytałem twoją historie to mi się nasuneło że jesteś zdrowo rąbnieta. Nie chodzi o to że nie umiałaś związku stworzyć bo to za pierwszym razem to norma. Chodzi o te psy. Ty masz obsesje. Ja też bym nie dał rady z tobą. Znam osobe która ma fioła na punkcie kotów. Człowiek dla niej może zdychać pod płotem a ją to nie rusza a za kotem w ogień skoczy.
To jest nienormalne bo ludzie są znacznie ważniejsi od zwierząt. Miałaś trudny wybór twój facet czy pies.... mimo że miałaś ich trzy.
Wybrałaś psa więc zajmij sie nim a o tamtym nie myśl wcale. Wyboru dokonałaś świadomie.
Czyli traktowalas go gorzej niz psa. Tylko pies wraca do wlasciciela, czlowiek nie musi.
Idz na terapie i zmien siebie. Wtedy moze bedziesz miala szanse z nowym panem. Nie sadze ze ten ostatni zapomni i wybaczy... To sie zdarza tylko w filmach sentymentalnych.
Wiesz co?
Jak czytałem twoją historie to mi się nasuneło że jesteś zdrowo rąbnieta. Nie chodzi o to że nie umiałaś związku stworzyć bo to za pierwszym razem to norma. Chodzi o te psy. Ty masz obsesje. Ja też bym nie dał rady z tobą. Znam osobe która ma fioła na punkcie kotów. Człowiek dla niej może zdychać pod płotem a ją to nie rusza a za kotem w ogień skoczy.To jest nienormalne bo ludzie są znacznie ważniejsi od zwierząt. Miałaś trudny wybór twój facet czy pies.... mimo że miałaś ich trzy.
Wybrałaś psa więc zajmij sie nim a o tamtym nie myśl wcale. Wyboru dokonałaś świadomie.
Znam to zjawisko. To tak zwana fałszywa empatia. Tacy ludzie często są mizandropami. Całe swoje uczucia przelewają na zwierzęta. W tym przypadku dziewczyna podjęła decyzję więc nie powinna mieć do nikogo pretensji. Widocznie psy są dla niej ważniejsze niż jej były chłopak. Bardzo dobrze zrobił ten chłopak. Jeśli jakieś psy są ważniejsze od drugiego człowieka to nie ma co wchodzić z kimś takim w relację.
5 2018-10-06 15:19:51 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-06 15:20:59)
Ok, zdawało mi się, że coś wiem o toksycznych związkach, w porównaniu z tym to nie wiem nic.
Chyba coś jest na rzeczy z tą fałszywą empatią, znalem taką parę gdzie ona wydawała 600+ zł miesięcznie na leczenie starego psa ( w stanie takim, że osobiście już dawno bym go uśpił), ale swego chłopaka traktowała gorzej niż psie łajno.
@ Pirania942
Co zaś do autorki, z tym chłopakiem to kwestia stracona, prawdopodobnie traktorem nie da się go do Ciebie zaciągnąć z powrotem. Nie niszcz tylko proszę życia innym samczykom i nie wchodź w żadne związki zanim nie naprawisz sobie głowy. I póki będziesz bardziej cenić psa nad partnera.
Właściwie to spodziewałam się, że będzie sam hejt i na takie odpowiedzi liczyłam.
No więc- widać, że nie jesteście osobami, które są w tej grupie walczącej o prawa zwierząt. Ja do nich należę. Z resztą przeszłam też na wege dla zwierząt.
A byłego- traktowałam też opiekuńczo, ale do czasu. Nasze początki były takie, ze to ja kupowałam drobne prezenty, to ja aranżowałam kolacje, to ja przygotowałam pierwszą randkę.
On po prostu na początku był i cieszył się, że mam dla niego drobne prezenty nie próbując się nawet domyślić, że ja czekam aż może kupi i przywiezie mi chociaż jabłka( bo bardzo je uwielbiałam).
Poza tym, zerwał ze swoją dziewczyną i już następnego dnia popędził zacZąć coś nowego ze mną.
Kiedy zaczynaliśmy nasze życie, to widział, że kocham zwierzaki i są dwa psy w domu. Z resztą później kupiliśmy dla niego trzy papugi, bo on z kolei marzył właśnie o nich.
Jako, że poczatkowo, to ja utrzymywałam mieszkanie, biegałam za nim z obiadami i za ciepłymi bulkami na śniadanie, to podświadomie chyba chciałam zmusić go do większej dorosłości, do wiekszego skupiania się na mnie i zaskakiwania mnie małymi głupotami. Później faktycznie zaczęłam zachowywać się tak, że jak sobie to przypomnę, to jest mi przed samą sobą strasznie wstyd i wszystkiego mi się odechciewa, ale człowiek z fobiami i depresją nie myśli do końca racjonalnie i właśnie tylko zwierzęta potrafią zrozumieć ten wewnętrzny ból. Stąd tak mocne przywiązanie do nich. Oczywiście, że dzisiaj widzę jaką złozą dla niego byłam, dlatego do dziś gryzę się sama ze sobą i poprawiam to co złe było w moim charakterze.
No więc- widać, że nie jesteście osobami, które są w tej grupie walczącej o prawa zwierząt.
Szybko ludzi osądzasz. Zauważ więc, że spora większość miłośników zwierząt jest w szczęśliwych związkach i nie musi rozkminiać w necie, dlaczego partner kończy związek, bo pies jest ważniejszy...
Zanim mnie obrazisz, dodam tylko, że może nie walczę o prawa zwierząt jakoś szczególnie, przywiązując się do klatek, ale nie są mi obojętne.
8 2018-10-06 20:29:47 Ostatnio edytowany przez Pirania942 (2018-10-06 20:55:10)
Nie chodzi, o to, że nie umiem zrozumieć czemu mnie zostawił, bo ja to bardzo dobrze wiem. Widać, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, albo czytasz piąte przez dziesiąte. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tegotego czemu taką decyzję podjął. Więc jeśli nie czytasz ze zrozumieniem, to chodzi mi o to, ze szybko zapomniał, że to ja na początku skakalam ze wszystkim dookoła a on pozniej nawet nie spróbował pomóc mi w rozwiązaniu problemów z psami. Kiedy urodziły się psiaki( przez błąd weterynarza i nieodpowiednio podane leki suczce zaraz po zapłodnieniu) mój były był nawet zachwycony tym, że zostawimy jednego szczeniaka. Dla mnie zwierzęta są na równi z ludźmi, więc trudno mi było ot tak pozbyć się z domu jednego( zwłaszcza, że kilka dni wcześniej zmarł jeden ze szczeniaków). Stwierdził, że mam go po prostu wrzucić do netu i oddać przypadkowym ludziom. Nie ufam ludziom( mam swoje powody) i dla mnie było to niedorzeczne. Czemu nie okazał empatii i nie wpadł na pomysł, że może wspólnie znajdziemy psiakowi dom i sprawdzimy potencjalne rodziny? Chodziło mi o większe wsparcie emocjonalne a nie tylko czekanie aż ja sobie sama wszystko ogarnę.
I post dotyczył też tego, że dobrze zdałam sobie sprawę, ze swoich błędów. Szkoda, że on nie potrafi pamiętać o tym jak na początku było, zanim straciłam cierpliwość do tego, że o zwykły nawet spacer musiałam się prosić.
A teraz mimo tego, że on też miał swoje za uszami( bo potrafił uderzyć albo mnie albo właśnie psa, którego nie chciał) dalej go kocham. Wiem, że nie byłam aniołem, ale ludzie się potrafią zmieniać.
9 2018-10-07 23:17:57 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-07 23:18:47)
Nie chodzi, o to, że nie umiem zrozumieć czemu mnie zostawił, bo ja to bardzo dobrze wiem. Widać, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, albo czytasz piąte przez dziesiąte. Ja doskonale zdaję sobie sprawę z tegotego czemu taką decyzję podjął. Więc jeśli nie czytasz ze zrozumieniem, to chodzi mi o to, ze szybko zapomniał, że to ja na początku skakalam ze wszystkim dookoła a on pozniej nawet nie spróbował pomóc mi w rozwiązaniu problemów z psami. Kiedy urodziły się psiaki( przez błąd weterynarza i nieodpowiednio podane leki suczce zaraz po zapłodnieniu) mój były był nawet zachwycony tym, że zostawimy jednego szczeniaka. Dla mnie zwierzęta są na równi z ludźmi, więc trudno mi było ot tak pozbyć się z domu jednego( zwłaszcza, że kilka dni wcześniej zmarł jeden ze szczeniaków). Stwierdził, że mam go po prostu wrzucić do netu i oddać przypadkowym ludziom. Nie ufam ludziom( mam swoje powody) i dla mnie było to niedorzeczne. Czemu nie okazał empatii i nie wpadł na pomysł, że może wspólnie znajdziemy psiakowi dom i sprawdzimy potencjalne rodziny? Chodziło mi o większe wsparcie emocjonalne a nie tylko czekanie aż ja sobie sama wszystko ogarnę.
I post dotyczył też tego, że dobrze zdałam sobie sprawę, ze swoich błędów. Szkoda, że on nie potrafi pamiętać o tym jak na początku było, zanim straciłam cierpliwość do tego, że o zwykły nawet spacer musiałam się prosić.
A teraz mimo tego, że on też miał swoje za uszami( bo potrafił uderzyć albo mnie albo właśnie psa, którego nie chciał) dalej go kocham. Wiem, że nie byłam aniołem, ale ludzie się potrafią zmieniać.
I teraz wyciągasz jego grzeszki, żeby się wybielić. Słabe.
Stawialaś psa wyżej niego, więc nie dramatyzuj jaki to on dla Ciebie był istotny. On sobie poszedł, pies został więc czego narzekasz?
A ja rozumiem autorkę, uczepiliście się tych psów, ale to nie wszystko! Zakładając gdyby je oddala to byłoby dla was nieodpowiedzialne, facet ewidentnie szukał pretekstu do odejścia, dziewczyna sie starała, pracowała nad sobą, często się w tym wszystkim tracąc. Nie piszcie do niej i o niej jako o osobie zdrowej, zwrócicie uwagę na fobie i depresję! Podjęła najlepsze decyzje jakie mogła na tamten czas, może chciała zbyt dużo zrobić, pomóc jemu i zwierzakom, napewno zrobiła to najlepiej jaki umiała. Poruszyła temat przemocy jakiej doznała ona, on i zwierzęta. Ktora nie powinna miec miejsca z jego strony fizycznej a jej psychicznej. Dlaczego na ten temat sie nie wypowiecie? Według mnie była w toksycznym związku. Razem byli toksyczni, na tamten czas dziewczyna potrzebowała terapii, bo związek nie istnieje bez pracy nad sobą.Nie wszyscy są teżna tyle silni by udźwignąć ciężar niektórych schorzeń. Nie wszystko jest czarne lub białe.
Dodam coś jeszcze. Pies był dla niego symbolem, chciał przekroczyć jej granicę, sprawdzić na ile się ugnie przed nim, powołując się na bezbronnego psa. Wedlug chłopaka byłoby najlepiej usunąć psa z domu, co byłoby równoznaczne z podporzadkowaniem sie fecetowi i działaniem pod jego dyktando. Naprawdę dodatkowy pies to nie, az taki obowiązek, jeśli ma sie już dwa. Z pierwszymi też trzeba wychodzić na spacer, karmić je i szkolić. Inna sytuacją byłoby posiadanie starego i schorowanego psa. Dla niego on był szkodnikiem, bo w jego sprawie nie liczyła się z jego zdaniem, ważniejszy był ktoś inny a nie PAN i władca.
12 2018-10-10 14:07:11 Ostatnio edytowany przez josz (2018-10-10 14:10:40)
Pirania942, tamten związek należy już do przeszłości i nie masz innego wyjścia,jak pgodzić się z tym faktem.
Dobrze, że wyciągnęłaś wnioski ze swoich błędów, próbujesz zmieniać się, jednak rób to dla przede wszystkim dla siebie, a także po to, aby w przyszłości stworzyć udany zwiazek z kimś innym. Zostaw przeszłość za sobą i przestań łudzić się, że cokolwiek jeszcze udowodnisz byłemu. Nie karm się złudną nadzieją, że on do Ciebie wróci, bo oglada Twój profil, a Ty przecież jesteś już inna osobą? On jest teraz w związku i zapewne ma jak najgorsze wspomnienia związane z Tobą.
Byłby niemądry, gdyby chcial wrócić. Zamknij ten rozdział.
Nie dziwię Ci się, że miałaś dylemat i nie chciałaś oddać psa, może spotkasz człowieka, który tak, jak Ty kocha psy i będziedzie dzielić swoją pasję.
Nie wdzę natomiast usprawiedliwienia, dla innych Twoich zachowań. Fakt, że cierpisz na depresje, czy fobię, nie daje Ci prawa do niszczenia komuś życia.
W imię czego ktoś ma nieść ten krzyż, żeby Tobie było dobrze? Lecz się, zażywaj leki, chodź na terapię , żyj i daj żyć innym.
Jeżeli ciągle "Bez niego każdy dzień to tortura" (od 2 lat?) to może oznaczać, że gruncie rzeczy nie zminiłaś się aż tak bardzo, a fobia zamieniła się w obsesję.
Powiem prosto: jakby facet uderzył mojego psa, to już nie byłby moim facetem.
Ja pomijam zachowania Autorki, które do zdrowych nie należały, ale jeżeli widziałabym w przyszłym kandydacie na partnera niechęć do zwierząt, to bym wiała od niego gdzie pieprz rośnie. Nie lubi psów, niech się wiąże z kimś kto też nie lubi.
I nie przesadzajcie z naskokami na wielbicieli czworonogów. Mój pies ma najlepszą opiekę jaka mogę mu zapewnić- nie zawachałam sie nawet płacić grubych setek funciaków za naprawę ukruszonego zęba. Ale to nie znaczy, że nie lubie ludzi.