Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 41 ]

Temat: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Cześć!

Przeszukałam forum w powyższej tematyce, szukając wskazówek, odpowiedzi, ale postanowiłam opisać swoją historię...

Nasz związek trwa ponad 7 lat. Niemalże od początku ze sobą zamieszkaliśmy, wprowadził się do mnie, bo pracuje kilkanaście dni w miesiącu za granicą, więc nie byłoby czasu na randki. Na początku było w porządku... Z czasem zaczęłam mieć problemy w pracy, nerwy, stres, a do tego miałam za sobą kilka ciężkich lat w chorobie jednego z rodziców, następnie śmierć. Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął... Z czasem się wyprowadziliśmy na wynajmowane mieszkanie, ja nie miałam pracy na stałe, studia zaocznie, problemy finansowe - kolejny problem. Ale jakoś to wszystko dalej szło... Co roku jechaliśmy na wakacje. Na pozór było ok...
Po 5 latach przypadkiem zauważyłam wiadomości na fb do innych dziewczyn (nie wylogował się wychodząc do sklepu), pisanie o głupotach no i proponowanie dziewczynie z dzieckiem hotelu na 2 godz (ona się żaliła, że z mężem się nie układa), innej znowu wyskok w góry na sylwestra. Te wiadomości były z okresu świąt, ale ja zauważyłam je po jakiś 3 miesiącach, ale w tym czasie między nami było jak przedtem. Sylwester razem, święta wcześniej też - wszystko wspólnie. Wtedy kiedy zobaczyłam co pisał do innych kazałam mu się wynosić, wyrzuciłam go z mieszkania. Czarna rozpacz.. Po kilkunastu dniach porozmawialiśmy, zeszliśmy się, mówił, że to tylko żarty i nic nie znaczy. Od tamtej pory to wszystko siedziało we mnie jak jakiś diabeł i przy sprzeczkach zaczęłam mu to wypominać, kłótnie przeobrażały się w mega afery z krzykami i moim płaczem przez kilka godz. Mimo wszystko kochałam go całą sobą i chciałam z nim być, starałam się. Dbałam o małe rzeczy, o szczegóły, czasem o jakąś niespodziankę... Wiadomo, jak to w związku. Kiedy nie miałam pracy sam starał się to wszystko utrzymać i nie robił mi wyrzutów.  Mijały kolejne miesiące w miarę dobrze, starałam się ograniczać podejrzenia. Jednak od ponad roku mam wrażenie, że to wszystko wymknęło się spod kontroli, czasami mniej rzeczy mi mówił, nie opowiadał, a czasami zasypywał mnie informacjami co u niego... Wszystko jakieś dziwne, ale w związku z tym, że go bardzo kocham i mijało 6 lat związku i 26 lat na karku - zaczęłam bardzo pragnąć dziecka. Ale z racji takiej, że nie mam stałej umowy w pracy ani nie mamy na razie możliwości na własne mieszkanie - dziecko to daleka przyszłość. Bardzo dużo o tym mówiłam, że potrzebuję, że czuję, a on przytakiwał, że też chce no, ale nie mamy jak. Od stycznia tego roku znowu zaczęłam być bardzo nerwowa, podejrzliwa. Przyszedł czas majówki. Wzięłam urlop i mieliśmy gdzieś pojechać i się zresetować. Niestety dzień przed ukochany mi oznajmił, że pojedzie za granicę z kolegą na 1 dzień coś załatwić i wraca i gdzieś jedziemy. Oczywiście ja się wkurzyłam no bo jak to, że on jedzie? I kolejna afera... Pojechał, 3 dni ściemniał, że coś zatrzymało i już na następny dzień wraca, aż mnie zablokował, że nie mogłam ani zadzwonić ani napisać... odblokował mnie po 4 dniach i wrócił za kolejne 2. Kłótnia. Ja w ogóle te wszystkie dni przepłakałam i wylądowałam na pogotowiu z wysokim ciśnieniem. Jakoś się pogodziliśmy i mieliśmy wszystko naprawiać. Mówił, że ma dość moich nerwów i wypominania. Okazałam skruchę no bo może faktycznie przeginałam. Miesiąc po majówce pojechaliśmy na 4 dni nad morze spędzić czas we dwoje bez zmartwień. Później w sierpniu zaplanowany urlop nad morzem, pojechaliśmy i w trakcie mi się przyznał, że zabrał mi z biżuterii pierścionek.. chciał się oświadczyć, ale plany pokrzyżował mu fakt, że popsuł mu się samochód którym pracuje i musi kupić nowy albo naprawić... Koszt minimum 7tys. zł. Ucieszyłam się wtedy, że pokazał mi ten pierścionek i o tym powiedział, że tak chciał ale mu przykro, że jest jak jest. No ale trudno, razem jakoś damy radę nie?
Niestety sielanka skończyła się 2 tyg temu, kiedy on znowu za granicą... Milczał cały dzień, a ja zaczęłam przeglądać wszystkie dziewczyny w jego znajomych. Odkryłam, że jedna ma z nim zdjęcie wrzucone w majówkę... nie usunęła do tej pory. Wrócił i pokazałam mu zdjęcie, kazałam wyjaśnić, zapytałam czy mnie zdradził. Przyznał się do zdrady, mówił, że się nic nie układało jak powinno i że nie wie dlaczego to zrobił, że to nie miało dla niego znaczenia. Że pojechał z nią na majówkę do Zakopanego bo miał dość moich wyrzutów, że chciał czegoś innego na chwilę. Wpadłam w płacz. To był cios nie do opisania. Jeszcze słowa, że mam w tym swoją winę.. Czy można kogoś zdradzić za karę? Pokłóciliśmy się... Ale następnego dnia przyjechał, przepraszał, a to, że mnie kocha to powtarzał co chwilę.
Przytaknęłam... Czuję się dobita tym wszystkim. Czuję się jak wrak. Nie mam siły by się podnieść.
Wiele miesięcy mówiłam mu, że czuję się samotna, że potrzebuję jego wsparcia, że nie chcę takiego życia jak teraz, że jest mi tutaj w Polsce samej ciężko.
Minęło teraz kilka dni... i wcale nie czuję się lepiej. Ciągle myślę... Nie potrafię się skupić na niczym. Nie mam nawet apetytu na jedzenie.
Przeszukałam internet w tematyce zdrad, depresji... Nic nie pomaga.
7 lat minęło w czerwcu, ja mam 27 lat, a on zaraz 30. Nie dorósł? Sam się pogubił?
Czy są tutaj duszyczki, które wybaczyły zdradę i trwają nadal w związku? Jak sobie z tym radzić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Ja osobiście bym nie potrafiła żyć z facetem, który mnie zdradził albo w ogóle pisał potajemnie z kimś. Ja sama mam 25 lat i niedawno rozstałam się z kims z kim było mi zle. Myśle ze Ty chcesz z nim być, bo to już „ten wiek”. Uwierz mi ze masz jeszcze czas poznać fajnego faceta, który będzie Ciebie szanował. Ja na na Twoim miejscu za to co zrobił bym go zostawiła i kazała iść do tej koleżanki smile nie jest to proste, ale są na świecie fajni i jeszcze normalni faceci.

3

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Przykro mi z powodu tego, co Cię spotkało. Niestety z tego co piszesz raczej to nie była jednorazowa zdrada. Mieliście problemy, ok, a on zamiast coś z tym zrobić wyjechał z inną i Cię zdradził. Ja bym nie wybaczyła. Jesteś jeszcze młoda i masz szanse na szczęście, wiem że teraz jest bardzo ciężko. Oboje jesteście winni problemów w waszym związku, ale zdrady jest winny on. Ma tupet obwiniać Cię. Masz jakiś przyjaciół, rodzinę która może być teraz przy Tobie i Cię wesprzeć?

4

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Trudno coś sensownego wtrącić.
Kiedyś, gdy tej całej Sieci nie było jeszcze, wszystko było prostsze. Bo uwagę i zainteresowanie okazywało się bezpośrednio lub słowem pisanym odręcznie.
Zdrada to zdrada. Gdy poznasz powody skoku w bok, jakoś tę swoją część winy osłabienia związku, zobaczysz, o ile kochanym i kochającym się było.
Pytanie, czy dotąd byliśmy dla tej "połówki",najważniejsi, czy opcją jednak tylko?

5

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
nieebieskaa napisał/a:

Cześć!

Przeszukałam forum w powyższej tematyce, szukając wskazówek, odpowiedzi, ale postanowiłam opisać swoją historię...

Nasz związek trwa ponad 7 lat. Niemalże od początku ze sobą zamieszkaliśmy, wprowadził się do mnie, bo pracuje kilkanaście dni w miesiącu za granicą, więc nie byłoby czasu na randki. Na początku było w porządku... Z czasem zaczęłam mieć problemy w pracy, nerwy, stres, a do tego miałam za sobą kilka ciężkich lat w chorobie jednego z rodziców, następnie śmierć. Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął... Z czasem się wyprowadziliśmy na wynajmowane mieszkanie, ja nie miałam pracy na stałe, studia zaocznie, problemy finansowe - kolejny problem. Ale jakoś to wszystko dalej szło... Co roku jechaliśmy na wakacje. Na pozór było ok...
Po 5 latach przypadkiem zauważyłam wiadomości na fb do innych dziewczyn (nie wylogował się wychodząc do sklepu), pisanie o głupotach no i proponowanie dziewczynie z dzieckiem hotelu na 2 godz (ona się żaliła, że z mężem się nie układa), innej znowu wyskok w góry na sylwestra. Te wiadomości były z okresu świąt, ale ja zauważyłam je po jakiś 3 miesiącach, ale w tym czasie między nami było jak przedtem. Sylwester razem, święta wcześniej też - wszystko wspólnie. Wtedy kiedy zobaczyłam co pisał do innych kazałam mu się wynosić, wyrzuciłam go z mieszkania. Czarna rozpacz.. Po kilkunastu dniach porozmawialiśmy, zeszliśmy się, mówił, że to tylko żarty i nic nie znaczy. Od tamtej pory to wszystko siedziało we mnie jak jakiś diabeł i przy sprzeczkach zaczęłam mu to wypominać, kłótnie przeobrażały się w mega afery z krzykami i moim płaczem przez kilka godz. Mimo wszystko kochałam go całą sobą i chciałam z nim być, starałam się. Dbałam o małe rzeczy, o szczegóły, czasem o jakąś niespodziankę... Wiadomo, jak to w związku. Kiedy nie miałam pracy sam starał się to wszystko utrzymać i nie robił mi wyrzutów.  Mijały kolejne miesiące w miarę dobrze, starałam się ograniczać podejrzenia. Jednak od ponad roku mam wrażenie, że to wszystko wymknęło się spod kontroli, czasami mniej rzeczy mi mówił, nie opowiadał, a czasami zasypywał mnie informacjami co u niego... Wszystko jakieś dziwne, ale w związku z tym, że go bardzo kocham i mijało 6 lat związku i 26 lat na karku - zaczęłam bardzo pragnąć dziecka. Ale z racji takiej, że nie mam stałej umowy w pracy ani nie mamy na razie możliwości na własne mieszkanie - dziecko to daleka przyszłość. Bardzo dużo o tym mówiłam, że potrzebuję, że czuję, a on przytakiwał, że też chce no, ale nie mamy jak. Od stycznia tego roku znowu zaczęłam być bardzo nerwowa, podejrzliwa. Przyszedł czas majówki. Wzięłam urlop i mieliśmy gdzieś pojechać i się zresetować. Niestety dzień przed ukochany mi oznajmił, że pojedzie za granicę z kolegą na 1 dzień coś załatwić i wraca i gdzieś jedziemy. Oczywiście ja się wkurzyłam no bo jak to, że on jedzie? I kolejna afera... Pojechał, 3 dni ściemniał, że coś zatrzymało i już na następny dzień wraca, aż mnie zablokował, że nie mogłam ani zadzwonić ani napisać... odblokował mnie po 4 dniach i wrócił za kolejne 2. Kłótnia. Ja w ogóle te wszystkie dni przepłakałam i wylądowałam na pogotowiu z wysokim ciśnieniem. Jakoś się pogodziliśmy i mieliśmy wszystko naprawiać. Mówił, że ma dość moich nerwów i wypominania. Okazałam skruchę no bo może faktycznie przeginałam. Miesiąc po majówce pojechaliśmy na 4 dni nad morze spędzić czas we dwoje bez zmartwień. Później w sierpniu zaplanowany urlop nad morzem, pojechaliśmy i w trakcie mi się przyznał, że zabrał mi z biżuterii pierścionek.. chciał się oświadczyć, ale plany pokrzyżował mu fakt, że popsuł mu się samochód którym pracuje i musi kupić nowy albo naprawić... Koszt minimum 7tys. zł. Ucieszyłam się wtedy, że pokazał mi ten pierścionek i o tym powiedział, że tak chciał ale mu przykro, że jest jak jest. No ale trudno, razem jakoś damy radę nie?
Niestety sielanka skończyła się 2 tyg temu, kiedy on znowu za granicą... Milczał cały dzień, a ja zaczęłam przeglądać wszystkie dziewczyny w jego znajomych. Odkryłam, że jedna ma z nim zdjęcie wrzucone w majówkę... nie usunęła do tej pory. Wrócił i pokazałam mu zdjęcie, kazałam wyjaśnić, zapytałam czy mnie zdradził. Przyznał się do zdrady, mówił, że się nic nie układało jak powinno i że nie wie dlaczego to zrobił, że to nie miało dla niego znaczenia. Że pojechał z nią na majówkę do Zakopanego bo miał dość moich wyrzutów, że chciał czegoś innego na chwilę. Wpadłam w płacz. To był cios nie do opisania. Jeszcze słowa, że mam w tym swoją winę.. Czy można kogoś zdradzić za karę? Pokłóciliśmy się... Ale następnego dnia przyjechał, przepraszał, a to, że mnie kocha to powtarzał co chwilę.
Przytaknęłam... Czuję się dobita tym wszystkim. Czuję się jak wrak. Nie mam siły by się podnieść.
Wiele miesięcy mówiłam mu, że czuję się samotna, że potrzebuję jego wsparcia, że nie chcę takiego życia jak teraz, że jest mi tutaj w Polsce samej ciężko.
Minęło teraz kilka dni... i wcale nie czuję się lepiej. Ciągle myślę... Nie potrafię się skupić na niczym. Nie mam nawet apetytu na jedzenie.
Przeszukałam internet w tematyce zdrad, depresji... Nic nie pomaga.
7 lat minęło w czerwcu, ja mam 27 lat, a on zaraz 30. Nie dorósł? Sam się pogubił?
Czy są tutaj duszyczki, które wybaczyły zdradę i trwają nadal w związku? Jak sobie z tym radzić?

Przez 5 lat cierpliwie znosił Twoje awantury.
Starałaś się bardzo żeby gunwo trafiło w wentylator. Wcale się nie dziwię temu co się stało.

Ogólnie myślę że jego wytłumaczenie że chciał odskoczni od emocjonalnej gnojówki w waszym związku jest prawdziwe. Oczywiście nie powinien Cię zdradzać tylko dawno zostawić - widocznie cierpi na jakieś toksyczne przywiązanie albo syndrom sztokholmski.

6

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Ewelina.es, Rising_Sun - Dziękuję za słowa pocieszenia... smile

Rising_Sun

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bez winy. Nikt nie jest idealny. Myślę, że duży wpływ na moje zachowanie ma fakt, że nie umiałam nigdy pogodzić się z chorobą rodzica, potem śmiercią i kilka lat żyłam w nerwówce w domu i przeniosło się to na dalsze życie. hmm
W takiej sytuacji jaka zaistniała nie mam nikogo wśród bliskich, komu odważyłabym się to wszystko opowiedzieć. Od zawsze chciałam sama radzić sobie z problemami. Stąd moja wizyta na forum i sposób na wyrzucenie z siebie tego co mnie boli chociaż w małym stopniu...

Excop - Dziękuję za mądre słowa... smile

Ferreus somnus - Piszesz, że wcale się nie dziwisz... a ja dziwię się właśnie męskiemu egoizmowi smile

7

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Facet na legalu (że się tak wyrażę) kłamie, mataczy, umawia się z innymi, zdradza... A winę zwala na Ciebie, bo płacz i awantury. No ale jak się nie wkurzyć, kiedy takie kwiatki wychodzą?
Autorko, możesz nadal tolerować jego odskocznie i po jego łzawych zapewnieniach o wielkiej miłości do niego wracać. Jest promyczek nadziei, że pan się ustatkuje i wspokoi. Jednak aby do tego doszło, on musi się wyszaleć, przetrybić, chcieć się zmienić i  najprawdopodobniej poznać taką dziewczynę, dla której się tych zmian podejmie.
Masz 27 lat. Czas najwyższy, aby zatroszczyć się o siebie i znaleźć kogoś, kto pokocha i będzie z Tobą szczery.

8 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-10-01 17:42:01)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
evalougo napisał/a:

Facet na legalu (że się tak wyrażę) kłamie, mataczy, umawia się z innymi, zdradza... A winę zwala na Ciebie, bo płacz i awantury. No ale jak się nie wkurzyć, kiedy takie kwiatki wychodzą?
Autorko, możesz nadal tolerować jego odskocznie i po jego łzawych zapewnieniach o wielkiej miłości do niego wracać. Jest promyczek nadziei, że pan się ustatkuje i wspokoi. Jednak aby do tego doszło, on musi się wyszaleć, przetrybić, chcieć się zmienić i  najprawdopodobniej poznać taką dziewczynę, dla której się tych zmian podejmie.
Masz 27 lat. Czas najwyższy, aby zatroszczyć się o siebie i znaleźć kogoś, kto pokocha i będzie z Tobą szczery.

Zgadzam się z każdym słowem powyżej.


Aż prawie oczopląsu dostałam, od tych awantur, bezpodstawnych podejrzeń, realnych zdrad, "wybaczeń", rozstań, powrotów i  całego tego kołowrotka. Trochę tego jest, jak na kilka lat związku.
Jak się coś nie uklada i męczymy się w związku, to przecież nie żyjemy w końcu za karę? Po co szarpać się i naprawiać coś, co jest nienaprawialne. Pewnie, że mozna nad związkiem pracować, przechodzić wspólne terapie i czekać na cud, tylko po co? Nie macie dzieci, wspólnego kredytu na dom i chyba lepiej powiedzieć sobie, że do siebie nie pasujecie i się pożegnać.

Ile lat jeszcze chcesz zmarnować? ile czasu musi uplynąc, żeby dotarła do ciebie ta zwyczajna prawda, że czasem lepiej odpuścić i uznać, że nie wszystko musi być tak, jak sobie wymarzyliśmy.

Facet cię zdradza i to tak perfidnie, że nawet szkoda słow. A ty się ciskasz, awanturujesz, zamiast spakowac się tak, by po powrocie z takiego swojego "wypadu" nawet śladu po tobie nie znalazl.

Jeszcze kilka lat takiej szarpaniny i toksyczności i zostaniesz uznana za niepoczytalną wariatkę, a jego zaczną wszyscy wokól żalować i wtedy dopiero będziesz mogła powiedzieć sobie, ze zmarnowałas młodość.

9 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-01 19:07:21)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
nieebieskaa napisał/a:

Ewelina.es, Rising_Sun - Dziękuję za słowa pocieszenia... smile

Rising_Sun

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bez winy. Nikt nie jest idealny. Myślę, że duży wpływ na moje zachowanie ma fakt, że nie umiałam nigdy pogodzić się z chorobą rodzica, potem śmiercią i kilka lat żyłam w nerwówce w domu i przeniosło się to na dalsze życie. hmm
W takiej sytuacji jaka zaistniała nie mam nikogo wśród bliskich, komu odważyłabym się to wszystko opowiedzieć. Od zawsze chciałam sama radzić sobie z problemami. Stąd moja wizyta na forum i sposób na wyrzucenie z siebie tego co mnie boli chociaż w małym stopniu...

Excop - Dziękuję za mądre słowa... smile

Ferreus somnus - Piszesz, że wcale się nie dziwisz... a ja dziwię się właśnie męskiemu egoizmowi smile

Dobrze, że własnemu się nie dziwisz i go usprawiedliwiasz. Zawsze to lepiej i dla samopoczucia i samooceny droga furiatko.

Myślałaś że można wyżywać się na kimś pięć lat bez konsekwencji? W końcu przemoc emocjonalną to żadna przemoc nieprawdaż?

I Ty chciałaś mieć dziecko? To nie zabawka. To żywy człowiek z wolną wolą. Myślący inaczej niż dorosły. Kierujący się zachciankami. Testujący granice rodziców. Czymbyś je wychowywała? Wrzaskami? Biciem?

Czego teraz oczekujesz, pochwały? Współczucia? Patologia.

Nie jesteś gotowa ani do związku ani na dziecko. Nie przed terapią.

10

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
nieebieskaa napisał/a:

Ewelina.es, Rising_Sun - Dziękuję za słowa pocieszenia... smile

Rising_Sun

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bez winy. Nikt nie jest idealny. Myślę, że duży wpływ na moje zachowanie ma fakt, że nie umiałam nigdy pogodzić się z chorobą rodzica, potem śmiercią i kilka lat żyłam w nerwówce w domu i przeniosło się to na dalsze życie. hmm
W takiej sytuacji jaka zaistniała nie mam nikogo wśród bliskich, komu odważyłabym się to wszystko opowiedzieć. Od zawsze chciałam sama radzić sobie z problemami. Stąd moja wizyta na forum i sposób na wyrzucenie z siebie tego co mnie boli chociaż w małym stopniu...

Excop - Dziękuję za mądre słowa... smile

Ferreus somnus - Piszesz, że wcale się nie dziwisz... a ja dziwię się właśnie męskiemu egoizmowi smile

Dobrze, że własnemu się nie dziwisz i go usprawiedliwiasz. Zawsze to lepiej i dla samopoczucia i samooceny droga furiatko.

Myślałaś że można wyżywać się na kimś pięć lat bez konsekwencji? W końcu przemoc emocjonalną to żadna przemoc nieprawdaż?

I Ty chciałaś mieć dziecko? To nie zabawka. To żywy człowiek z wolną wolą. Myślący inaczej niż dorosły. Kierujący się zachciankami. Testujący granice rodziców. Czymbyś je wychowywała? Wrzaskami? Biciem?

Czego teraz oczekujesz, pochwały? Współczucia? Patologia.

Nie jesteś gotowa ani do związku ani na dziecko. Nie przed terapią.

Taak... Ona na terapie, a on do Zakopanego... Można kolejność zmienić oczywiście smile

11 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-01 19:17:13)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
nieebieskaa napisał/a:

Ewelina.es, Rising_Sun - Dziękuję za słowa pocieszenia... smile

Rising_Sun

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bez winy. Nikt nie jest idealny. Myślę, że duży wpływ na moje zachowanie ma fakt, że nie umiałam nigdy pogodzić się z chorobą rodzica, potem śmiercią i kilka lat żyłam w nerwówce w domu i przeniosło się to na dalsze życie. hmm
W takiej sytuacji jaka zaistniała nie mam nikogo wśród bliskich, komu odważyłabym się to wszystko opowiedzieć. Od zawsze chciałam sama radzić sobie z problemami. Stąd moja wizyta na forum i sposób na wyrzucenie z siebie tego co mnie boli chociaż w małym stopniu...

Excop - Dziękuję za mądre słowa... smile

Ferreus somnus - Piszesz, że wcale się nie dziwisz... a ja dziwię się właśnie męskiemu egoizmowi smile

Dobrze, że własnemu się nie dziwisz i go usprawiedliwiasz. Zawsze to lepiej i dla samopoczucia i samooceny droga furiatko.

Myślałaś że można wyżywać się na kimś pięć lat bez konsekwencji? W końcu przemoc emocjonalną to żadna przemoc nieprawdaż?

I Ty chciałaś mieć dziecko? To nie zabawka. To żywy człowiek z wolną wolą. Myślący inaczej niż dorosły. Kierujący się zachciankami. Testujący granice rodziców. Czymbyś je wychowywała? Wrzaskami? Biciem?

Czego teraz oczekujesz, pochwały? Współczucia? Patologia.

Nie jesteś gotowa ani do związku ani na dziecko. Nie przed terapią.

Taak... Ona na terapie, a on do Zakopanego... Można kolejność zmienić oczywiście smile

Gdyby to kobieta szukała pocieszenia bo jej psychiczny partner urządza jej koncert, wrzasków i wyzwisk przez pięć lat bo nie wyrabia że stresu w pracy i (być może) rzuca się z łapami (furiaci często tak robią) to co byś powiedziała? Też jesteś przemocowa, że tak ją bronisz? Odwróć role.

Miałem w rodzinie taką osobę. Wiem jacy oni są i jak się wybielają. I jak pozują na ofiary.

12

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Dobrze, że własnemu się nie dziwisz i go usprawiedliwiasz. Zawsze to lepiej i dla samopoczucia i samooceny droga furiatko.

Myślałaś że można wyżywać się na kimś pięć lat bez konsekwencji? W końcu przemoc emocjonalną to żadna przemoc nieprawdaż?

I Ty chciałaś mieć dziecko? To nie zabawka. To żywy człowiek z wolną wolą. Myślący inaczej niż dorosły. Kierujący się zachciankami. Testujący granice rodziców. Czymbyś je wychowywała? Wrzaskami? Biciem?

Czego teraz oczekujesz, pochwały? Współczucia? Patologia.

Nie jesteś gotowa ani do związku ani na dziecko. Nie przed terapią.

Taak... Ona na terapie, a on do Zakopanego... Można kolejność zmienić oczywiście smile

Gdyby to kobieta szukała pocieszenia bo jej psychiczny partner urządza jej koncert, wrzasków i wyzwisk przez pięć lat bo nie wyrabia że stresu w pracy i (być może) rzuca się z łapami (furiaci często tak robią) to co byś powiedziała? Też jesteś przemocowa, że tak ją bronisz? Odwróć role.

Miałem w rodzinie taką osobę. Wiem jacy oni są i jak się wybielają. I jak pozują na ofiary.


Opanuj się człowieku. Może już dośc tych inwektyw? Furiatko do autorki, teraz do mnie o przemocy..:)

Jestem dośc zasadnicza w swoich poglądach, ale jedyna przemoc jaką stosuję, to zaciąganie mojego faceta do łożka... Poraz kolejny, tego samego wieczoru smile Ale zaraz muszę dodać:

ON SIĘ ZASADNICZO NIE SKARŻY! smile smile smile

Dajmy spokój. Wiem, o czym piszesz Ferreus, ale teraz doradzamy autorce i zostawmy własne uprzedzenia daleko. smile

13 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-01 20:23:34)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Taak... Ona na terapie, a on do Zakopanego... Można kolejność zmienić oczywiście smile

Gdyby to kobieta szukała pocieszenia bo jej psychiczny partner urządza jej koncert, wrzasków i wyzwisk przez pięć lat bo nie wyrabia że stresu w pracy i (być może) rzuca się z łapami (furiaci często tak robią) to co byś powiedziała? Też jesteś przemocowa, że tak ją bronisz? Odwróć role.

Miałem w rodzinie taką osobę. Wiem jacy oni są i jak się wybielają. I jak pozują na ofiary.


Opanuj się człowieku. Może już dośc tych inwektyw? Furiatko do autorki, teraz do mnie o przemocy..:)

Jestem dośc zasadnicza w swoich poglądach, ale jedyna przemoc jaką stosuję, to zaciąganie mojego faceta do łożka... Poraz kolejny, tego samego wieczoru smile Ale zaraz muszę dodać:

ON SIĘ ZASADNICZO NIE SKARŻY! smile smile smile

Dajmy spokój. Wiem, o czym piszesz Ferreus, ale teraz doradzamy autorce i zostawmy własne uprzedzenia daleko. smile

Autorka sama napisała o swoich napadach furii i robieniu gunwoburz o byle co. To żadna inwektywa. To fakt. A Ty jej bronisz i przyjmujesz narracje że jej facet ma spokojnie siedzieć i brać to na klatę. A jak nie wytrzymał coś w nim pękło i poszedł w długą znaczy jest łotr. Co mam tedy myśleć o takiej osobie?

Co do rady  to proste. Rozstać się. Wyleczyć głowę, nauczyć panować nad emocjami i spróbować jeszcze raz z kimś innym z czystą kartą i na zdrowych zasadach.

Albo iść na terapię par i równocześnie indywidualną. Ale to ostatnie raczej się nie uda. Koleś się do tego nie przyzna +nawet sam przed sobą być może), ale ma do niej głęboki resentyment. I wie że z innymi laskami jest lepiej, choć nie jest gotów zerwać
A ona już teraz wie że już raczej mu nie zaufa. Dodatkowo swoje czyny zna ale do żadnej winy się nie przyznaje ani jej nie odczuwa. Na tym nawet przy dobrym terapeucie nic się nie zbuduje.

To była relacja oparta na toksycznym przywiązaniu a teraz to toksyczna zombi relacja. Już zdechła ale się jeszcze rusza.

14

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Gdyby to kobieta szukała pocieszenia bo jej psychiczny partner urządza jej koncert, wrzasków i wyzwisk przez pięć lat bo nie wyrabia że stresu w pracy i (być może) rzuca się z łapami (furiaci często tak robią) to co byś powiedziała? Też jesteś przemocowa, że tak ją bronisz? Odwróć role.

Miałem w rodzinie taką osobę. Wiem jacy oni są i jak się wybielają. I jak pozują na ofiary.


Opanuj się człowieku. Może już dośc tych inwektyw? Furiatko do autorki, teraz do mnie o przemocy..:)

Jestem dośc zasadnicza w swoich poglądach, ale jedyna przemoc jaką stosuję, to zaciąganie mojego faceta do łożka... Poraz kolejny, tego samego wieczoru smile Ale zaraz muszę dodać:

ON SIĘ ZASADNICZO NIE SKARŻY! smile smile smile

Dajmy spokój. Wiem, o czym piszesz Ferreus, ale teraz doradzamy autorce i zostawmy własne uprzedzenia daleko. smile

Autorka sama napisała o swoich napadach furii i robieniu gunwoburz o byle co. To żadna inwektywa. To fakt. A Ty jej bronisz i przyjmujesz narracje że jej facet ma spokojnie siedzieć i brać to na klatę. A jak nie wytrzymał coś w nim pękło i poszedł w długą znaczy jest łotr. Co mam tedy myśleć o takiej osobie?

Co do rady  to proste. Rozstać się. Wyleczyć głowę, nauczyć panować nad emocjami i spróbować jeszcze raz z kimś innym z czystą kartą i na zdrowych zasadach.

Albo iść na terapię par i równocześnie indywidualną. Ale to ostatnie raczej się nie uda. Koleś się do tego nie przyzna +nawet sam przed sobą być może), ale ma do niej głęboki resentyment. I wie że z innymi laskami jest lepiej, choć nie jest gotów zerwać
A ona już teraz wie że już raczej mu nie zaufa. Dodatkowo swoje czyny zna ale do żadnej winy się nie przyznaje ani jej nie odczuwa. Na tym nawet przy dobrym terapeucie nic się nie zbuduje.

To była relacja oparta na toksycznym przywiązaniu a teraz to toksyczna zombi relacja. Już zdechła ale się jeszcze rusza.

Życie nie jest zerojedynkowe smile Dziś tworzymy z kimś toksyczny zwiazek, robimy jak to ująłes "gównoburze", a jutro spotykamy kogoś, z kim tworzymy duo spokojne jak asfalt wylewany w lipcu na drogę. Nie jesteśmy przewidywalni, sami siebie nie znamy. Jeżeli z kimś nam się nie układa, to trzeba kapcie wdziać i ruszyć dalej, szkoda życia!

Facet wybrał zdradę i oszukiwanie kobiety, jako jedyny mu znany sposób wyjścia z patosu, więc albo jest mało rozgarnięty, czytaj; Piotruś Pan, albo ma wglębokim poważaniu, co czują inni, byle on dostał co chce, czytaj; Piotruś Cham.

Babka jakoś go  nie zdradzała  zauważam.. Może się piekliła, może walczyła o niego tak jak umiala (a kto nas nauczyl, jak to się robi?) ale poza pewien paradygmat się nie posunęła, on tak.

I teraz spierajmy się, co było pierwsze; jajko czy kura. Czy ona awanturowała się, bo wysiadały jej nerwy, czy wysiadały jej nerwy i awanturowała się? Trochę to dyskusja o tym, kto wypił za duzo na imprezie; Ten, kto pił i  się porzygał, czy ten kto zasnął po pierwszym kieliszku.

Ludzie czasem tworzą związki nieudane i wręcz nie można ustalić, kto ponosi za to winę. I to są związki do natychmiastowej utylizacji, bez dyskusji.

15

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

nieebieskaa, nie usprawiedliwiam Twojego faceta i także jestem zdania, że to nie jest jego jedyna zdrada, na tej go po prostu nakryłaś.
Jednak Wasz związek pozostawia wiele do życzenia.

nieebieskaa napisał/a:

Nasz związek trwa ponad 7 lat. Niemalże od początku ze sobą zamieszkaliśmy, wprowadził się do mnie, bo pracuje kilkanaście dni w miesiącu za granicą, więc nie byłoby czasu na randki. Na początku było w porządku... Z czasem zaczęłam mieć problemy w pracy, nerwy, stres, a do tego miałam za sobą kilka ciężkich lat w chorobie jednego z rodziców, następnie śmierć. Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął... Z czasem się wyprowadziliśmy na wynajmowane mieszkanie, ja nie miałam pracy na stałe, studia zaocznie, problemy finansowe - kolejny problem. Ale jakoś to wszystko dalej szło... Co roku jechaliśmy na wakacje. Na pozór było ok...

Nic nie tłumaczy Twojego postępowania. Owszem, bliscy sobie ludzie powinni się wspierać, ale Ty traktowałaś go niczym worek treningowy, na którym mogłaś wyładować wszystkie swoje frustracje i nieszczęścia, za które on nie był odpowiedzialny. Prawdę mówiąc, dziwię mu się, że nie odszedł wcześniej. Twoje ciągłe awanturnictwo i holowanie Cię w Twoich bezustannych nieszczęściach zniechęciłoby większość partnerów.
Może jest uzależniony, może niedojrzały i nie stać go było na podjęcie stanowczej i  ostatecznej decyzji o rozstaniu.
Prowadzenie podwójnego życia nie jest rozwiązaniem i świadczy o nim jak najgorzej, nie rokuje tez dobrze na przyszłość.
Decyzja należy do Ciebie (o ile on nie podjął wreszcie decyzji o rozstaniu). Obywdoje zniszczyliście ten związek.

16

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Opanuj się człowieku. Może już dośc tych inwektyw? Furiatko do autorki, teraz do mnie o przemocy..:)

Jestem dośc zasadnicza w swoich poglądach, ale jedyna przemoc jaką stosuję, to zaciąganie mojego faceta do łożka... Poraz kolejny, tego samego wieczoru smile Ale zaraz muszę dodać:

ON SIĘ ZASADNICZO NIE SKARŻY! smile smile smile

Dajmy spokój. Wiem, o czym piszesz Ferreus, ale teraz doradzamy autorce i zostawmy własne uprzedzenia daleko. smile

Autorka sama napisała o swoich napadach furii i robieniu gunwoburz o byle co. To żadna inwektywa. To fakt. A Ty jej bronisz i przyjmujesz narracje że jej facet ma spokojnie siedzieć i brać to na klatę. A jak nie wytrzymał coś w nim pękło i poszedł w długą znaczy jest łotr. Co mam tedy myśleć o takiej osobie?

Co do rady  to proste. Rozstać się. Wyleczyć głowę, nauczyć panować nad emocjami i spróbować jeszcze raz z kimś innym z czystą kartą i na zdrowych zasadach.

Albo iść na terapię par i równocześnie indywidualną. Ale to ostatnie raczej się nie uda. Koleś się do tego nie przyzna +nawet sam przed sobą być może), ale ma do niej głęboki resentyment. I wie że z innymi laskami jest lepiej, choć nie jest gotów zerwać
A ona już teraz wie że już raczej mu nie zaufa. Dodatkowo swoje czyny zna ale do żadnej winy się nie przyznaje ani jej nie odczuwa. Na tym nawet przy dobrym terapeucie nic się nie zbuduje.

To była relacja oparta na toksycznym przywiązaniu a teraz to toksyczna zombi relacja. Już zdechła ale się jeszcze rusza.

Życie nie jest zerojedynkowe smile Dziś tworzymy z kimś toksyczny zwiazek, robimy jak to ująłes "gównoburze", a jutro spotykamy kogoś, z kim tworzymy duo spokojne jak asfalt wylewany w lipcu na drogę. Nie jesteśmy przewidywalni, sami siebie nie znamy. Jeżeli z kimś nam się nie układa, to trzeba kapcie wdziać i ruszyć dalej, szkoda życia!

Facet wybrał zdradę i oszukiwanie kobiety, jako jedyny mu znany sposób wyjścia z patosu, więc albo jest mało rozgarnięty, czytaj; Piotruś Pan, albo ma wglębokim poważaniu, co czują inni, byle on dostał co chce, czytaj; Piotruś Cham.

Babka jakoś go  nie zdradzała  zauważam.. Może się piekliła, może walczyła o niego tak jak umiala (a kto nas nauczyl, jak to się robi?) ale poza pewien paradygmat się nie posunęła, on tak.

I teraz spierajmy się, co było pierwsze; jajko czy kura. Czy ona awanturowała się, bo wysiadały jej nerwy, czy wysiadały jej nerwy i awanturowała się? Trochę to dyskusja o tym, kto wypił za duzo na imprezie; Ten, kto pił i  się porzygał, czy ten kto zasnął po pierwszym kieliszku.

Ludzie czasem tworzą związki nieudane i wręcz nie można ustalić, kto ponosi za to winę. I to są związki do natychmiastowej utylizacji, bez dyskusji.





Nie sądziłam, że zostanę tak zaatakowana i potraktowana jak wariatka... Nie dodałam szczegółów przy tworzeniu tematu.
Otóż dla wyjaśnienia.. Jego kłamstewka były od początku, typu samochód, którym przyjeżdżał - mówił, że jego a wcale tak nie było, bo pożyczony, a swojego miał takiego, do którego krępował się przyznać.. I było też kilka innych drobnych kłamstewek... I na przykład pożyczki za moimi plecami na nie wiem w sumie co, bo mieszkaliśmy razem i myślałam, że wszystko wiem, ale zaczęły przychodzić listy, że jest coś niezapłacone. Ponadto kilka miesięcy temu dowiedziałam się u źródła, że pożyczał też pieniądze od rodziców mówiąc, że to ja potrzebuję. Pożyczył też pieniądze od rodziców na samochód o czym wiedziałam, ale twierdził, że spłaca a nic nie spłacił bo dostał je na zasadzie "wsparcia" na rozkręcenie firmy. Wiele tematów rozjaśniło mi się od jego rodziców kilka miesięcy temu. Oni mieli przedstawione wszystko w jego wersji i byli w szoku po szczerej rozmowie ze mną. I okazało się, że kiedy był nastolatkiem też ciągle coś kłamał. Był problem ze szkołą itp. Ja zaś byłam zupełnie inna, samodzielna, musiałam szybko dorosnąć i sama do wszystkiego dojść, on zaś zawsze miał wszystko pod nos i nie musiał wkładać w nic żadnego wysiłku i myślał i robił wszystko tak jak jemu pasowało.
Moje nerwy nie były bezpodstawne. Bardzo często miałam obawy, że o czymś nie wiem. Ale myślałam, że skoro mimo wszystko on prosi i obiecuje poprawę to należy dać szansę... Chciałam jak najlepiej...

17

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
nieebieskaa napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Autorka sama napisała o swoich napadach furii i robieniu gunwoburz o byle co. To żadna inwektywa. To fakt. A Ty jej bronisz i przyjmujesz narracje że jej facet ma spokojnie siedzieć i brać to na klatę. A jak nie wytrzymał coś w nim pękło i poszedł w długą znaczy jest łotr. Co mam tedy myśleć o takiej osobie?

Co do rady  to proste. Rozstać się. Wyleczyć głowę, nauczyć panować nad emocjami i spróbować jeszcze raz z kimś innym z czystą kartą i na zdrowych zasadach.

Albo iść na terapię par i równocześnie indywidualną. Ale to ostatnie raczej się nie uda. Koleś się do tego nie przyzna +nawet sam przed sobą być może), ale ma do niej głęboki resentyment. I wie że z innymi laskami jest lepiej, choć nie jest gotów zerwać
A ona już teraz wie że już raczej mu nie zaufa. Dodatkowo swoje czyny zna ale do żadnej winy się nie przyznaje ani jej nie odczuwa. Na tym nawet przy dobrym terapeucie nic się nie zbuduje.

To była relacja oparta na toksycznym przywiązaniu a teraz to toksyczna zombi relacja. Już zdechła ale się jeszcze rusza.

Życie nie jest zerojedynkowe smile Dziś tworzymy z kimś toksyczny zwiazek, robimy jak to ująłes "gównoburze", a jutro spotykamy kogoś, z kim tworzymy duo spokojne jak asfalt wylewany w lipcu na drogę. Nie jesteśmy przewidywalni, sami siebie nie znamy. Jeżeli z kimś nam się nie układa, to trzeba kapcie wdziać i ruszyć dalej, szkoda życia!

Facet wybrał zdradę i oszukiwanie kobiety, jako jedyny mu znany sposób wyjścia z patosu, więc albo jest mało rozgarnięty, czytaj; Piotruś Pan, albo ma wglębokim poważaniu, co czują inni, byle on dostał co chce, czytaj; Piotruś Cham.

Babka jakoś go  nie zdradzała  zauważam.. Może się piekliła, może walczyła o niego tak jak umiala (a kto nas nauczyl, jak to się robi?) ale poza pewien paradygmat się nie posunęła, on tak.

I teraz spierajmy się, co było pierwsze; jajko czy kura. Czy ona awanturowała się, bo wysiadały jej nerwy, czy wysiadały jej nerwy i awanturowała się? Trochę to dyskusja o tym, kto wypił za duzo na imprezie; Ten, kto pił i  się porzygał, czy ten kto zasnął po pierwszym kieliszku.

Ludzie czasem tworzą związki nieudane i wręcz nie można ustalić, kto ponosi za to winę. I to są związki do natychmiastowej utylizacji, bez dyskusji.





Nie sądziłam, że zostanę tak zaatakowana i potraktowana jak wariatka... Nie dodałam szczegółów przy tworzeniu tematu.
Otóż dla wyjaśnienia.. Jego kłamstewka były od początku, typu samochód, którym przyjeżdżał - mówił, że jego a wcale tak nie było, bo pożyczony, a swojego miał takiego, do którego krępował się przyznać.. I było też kilka innych drobnych kłamstewek... I na przykład pożyczki za moimi plecami na nie wiem w sumie co, bo mieszkaliśmy razem i myślałam, że wszystko wiem, ale zaczęły przychodzić listy, że jest coś niezapłacone. Ponadto kilka miesięcy temu dowiedziałam się u źródła, że pożyczał też pieniądze od rodziców mówiąc, że to ja potrzebuję. Pożyczył też pieniądze od rodziców na samochód o czym wiedziałam, ale twierdził, że spłaca a nic nie spłacił bo dostał je na zasadzie "wsparcia" na rozkręcenie firmy. Wiele tematów rozjaśniło mi się od jego rodziców kilka miesięcy temu. Oni mieli przedstawione wszystko w jego wersji i byli w szoku po szczerej rozmowie ze mną. I okazało się, że kiedy był nastolatkiem też ciągle coś kłamał. Był problem ze szkołą itp. Ja zaś byłam zupełnie inna, samodzielna, musiałam szybko dorosnąć i sama do wszystkiego dojść, on zaś zawsze miał wszystko pod nos i nie musiał wkładać w nic żadnego wysiłku i myślał i robił wszystko tak jak jemu pasowało.
Moje nerwy nie były bezpodstawne. Bardzo często miałam obawy, że o czymś nie wiem. Ale myślałam, że skoro mimo wszystko on prosi i obiecuje poprawę to należy dać szansę... Chciałam jak najlepiej...

Nie chodzi o to czemu. Chodzi o to jak. Każdy znajdzie zasadne, albo prawie zasadne powody czemu miesza z gównem partnera/kę, czemu używa wyzwisk, czy leci z pięściami. Nie powód reakcji świadczy o człowieku, ale jego reakcja na powód.

18

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Ferreus somnus nawet jeśli dziewczyna byłaby straszną furiatką, to facet nie powinien jej zdradzać.

A w tej sytuacji facet nie jest biednym misiem, który bez powodu musi znosić awantury, tylko kłamcą, nie tylko w stosunku do swojej dziewczyny, ale również do rodziny.

nieebieskaa odetnij się od niego, bo już nic dobrego z tego nie będzie.

19 Ostatnio edytowany przez Ferreus somnus (2018-10-02 11:02:25)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Rising_Sun napisał/a:

Ferreus somnus nawet jeśli dziewczyna byłaby straszną furiatką, to facet nie powinien jej zdradzać.

A w tej sytuacji facet nie jest biednym misiem, który bez powodu musi znosić awantury, tylko kłamcą, nie tylko w stosunku do swojej dziewczyny, ale również do rodziny.

nieebieskaa odetnij się od niego, bo już nic dobrego z tego nie będzie.

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.

20

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
Rising_Sun napisał/a:

Ferreus somnus nawet jeśli dziewczyna byłaby straszną furiatką, to facet nie powinien jej zdradzać.

A w tej sytuacji facet nie jest biednym misiem, który bez powodu musi znosić awantury, tylko kłamcą, nie tylko w stosunku do swojej dziewczyny, ale również do rodziny.

nieebieskaa odetnij się od niego, bo już nic dobrego z tego nie będzie.

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

21

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
nieebieskaa napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Rising_Sun napisał/a:

Ferreus somnus nawet jeśli dziewczyna byłaby straszną furiatką, to facet nie powinien jej zdradzać.

A w tej sytuacji facet nie jest biednym misiem, który bez powodu musi znosić awantury, tylko kłamcą, nie tylko w stosunku do swojej dziewczyny, ale również do rodziny.

nieebieskaa odetnij się od niego, bo już nic dobrego z tego nie będzie.

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

O kurcze! Dlaczego o tym wszystkim nie napisałaś od razu?

Teraz to już nawet nie ma dyskusji o tym, kto ma czarno za paznokciami. Wiej dziewczyno od tego gościa i nawet nie próbuj naprawiać tego "związku". Może Święta Teresa znosiłaby to ze stoickim spokojem, ale nie jestes świętą, przynajmniej do dziś.

22

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
nieebieskaa napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

O kurcze! Dlaczego o tym wszystkim nie napisałaś od razu?

Teraz to już nawet nie ma dyskusji o tym, kto ma czarno za paznokciami. Wiej dziewczyno od tego gościa i nawet nie próbuj naprawiać tego "związku". Może Święta Teresa znosiłaby to ze stoickim spokojem, ale nie jestes świętą, przynajmniej do dziś.

Salomonka - nie napisałam takich szczegółów bo nie chciałam od razu wyciągać wszystkich brudów, nie sądziłam też, że zostanę tak negatywnie zaatakowana.

23

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
nieebieskaa napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Rising_Sun napisał/a:

Ferreus somnus nawet jeśli dziewczyna byłaby straszną furiatką, to facet nie powinien jej zdradzać.

A w tej sytuacji facet nie jest biednym misiem, który bez powodu musi znosić awantury, tylko kłamcą, nie tylko w stosunku do swojej dziewczyny, ale również do rodziny.

nieebieskaa odetnij się od niego, bo już nic dobrego z tego nie będzie.

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

"Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął..."

Patologia na patologie się skarży i sama sobie zaprzecza.

24

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
nieebieskaa napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

"Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął..."

Patologia na patologie się skarży i sama sobie zaprzecza.

Nie używaj zbyty wielkich słów, nie rozumiesz kilku rzeczy;
Po pierwsze; facet gotowy jest znieść wiele, aby mieć dostep do "źródełka" a to nie ma nic wspólnego z uczuciem, chyba że z pociągiem do kasy.

Co byś powiedzial na laskę, która cię oszukuje, zdradza, okłamuje a w końcu okrada?  Też nazawałbys siebie patologią? Myślę że nie. Też robiłbyś jej  awantury o byle drobiazgi, gdyby mała  ci  to robiła. I wcale się nie dziwię, że  ten gościu był cierpiwy i milczał.. Gdzie znalazłby podobną idiotkę, która by to znosiła. Warta była poświęceń smile

25

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
nieebieskaa napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

W przeciwieństwie do kilku osób tutaj (zbyt litościwym by wpisać tu płeć) nie widzę tego zero-jedynkowo: ona dobra i usprawiedliwiona z licencją na odstawianie i robienie sobie z partnera worka treningowego, on zły. Widzę skutek i przyczynę. Sama napisała, że 5 lat było dobrze. Później oczywiście, że miała powody by go gnoić przez pięć lat, ale o usprawiedliwianiu się takich osób już pisałem i powtarzać się nie będę.

Dalej: wypowiedziałem się już przecież, iż miast tkwić w chorej relacji i zdradzać powinien zareagować jak zdrowy, dorosły człowiek i dawno ją zostawić.

Ja bym zostawił taką kobietę po pierwszym czy (góra!) drugim takim zachowaniu.


5 lat było w miarę dobrze, bo starałam się o związek mimo kłamstewek, pożyczania za plecami kasy i kradzieży pieniędzy z domu i z mojej karty kredytowej (następnie miałam przyjemność z komornikiem dzięki mojemu partnerowi). I mimo tego zamiast go zostawić, próbowałam to wszystko poukładać, żeby było dobrze.
Nie napisałam, że go gnoiłam czy obrzucałam gó**em czy rzucałam się z pięściami - więc takie sformułowania możesz wsadzić sobie... w kieszeń! smile Są wyssane z Twojej wyobraźni, albo doświadczenia. Nie wiem i nie obchodzi mnie to. Widocznie jesteś kolejnym egoistycznym facetem, który uważa, że notoryczne zatajanie prawdy, kobieta wybaczy na pstryknięcie palcem i zaufa po 5 dniach fałszywych starań, bo potem znów to samo.

"Moje nerwy bardzo często przeobrażały się w furie. Awantury o byle drobiazgi. On był cierpliwy, często przemilczał, przytaknął..."

Patologia na patologie się skarży i sama sobie zaprzecza.

Haah big_smile Patologia smile Chłopie śmieszysz mnie już... Masz chyba problemy ze sobą i próbujesz się tutaj wyżyć ubliżając mi łapiąc mnie za słówka. Totalnie nie rozumiesz o co chodzi... więc może lepiej zamilcz i zajmij się czymś pożytecznym, nie obrażając. smile

26

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

27

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Annax napisał/a:

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

28

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Annax napisał/a:

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

Ah, Ty moja miszczyni big_smile big_smile big_smile

29

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Annax napisał/a:

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

Nie należę do osób, które wyrzucają bez zastanowienia gdy coś się popsuje. Starałam się naprawić to co się zepsuło, ale z tyłu głowy zawsze gdzieś była ta negatywna przeszłość. Zarzekał się, że kocha, że obiecuje poprawę itd. Kochałam i chciałam mimo wszystko wierzyć, że w końcu się to ułoży.
Oprócz negatywów były oczywiście pozytywy, które dawały mi motywację, żeby się nie poddawać.

30

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Annax napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Annax napisał/a:

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

Ah, Ty moja miszczyni big_smile big_smile big_smile

Cóż byśmy poczęli my, o wątłych umysłach, bez Krynnic Mądrości z ich monopolem na wiedzę i rację.

Jak to było? Pod Twoją obronę uciekamy się Salomonko (nomen omen)...

31 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-10-02 22:24:07)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Annax napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Annax napisał/a:

Autorko, a po co Ty w ogóle jesteś z tym facetem, skoro on taki niedobry pod każdym względem?
Kłamczuch, zdradzacz i tak dalej. Nie szkoda Ci życia?
Tylko wiesz co? Dopóki nie ochłoniesz i nie zastanowisz się przede wszystkim NAD SOBĄ, to z każdym Twoim kolejnym partnerem będzie to samo.
I nie piszę Ci tego, żeby Ci dowalić, ale dlatego, że znam to z autopsji. A Ciebie szkoda, boś jeszcze młoda i wszystko przed Tobą.
A Ferreus somnus ma dużo racji. Bardzo dużo!

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

Ah, Ty moja miszczyni big_smile big_smile big_smile

Ach, zapomniałam że z tobą sie nie dyskutuje smile Przepraszam.

Do autorki tematu:

Wcale nieprawda, że z każdym kolejnym partnerem będzie to samo. Spotkałaś na swej drodze zafajdanego faceta, ale nie wsyscy tacy są. Jeśli nie był to jakiś kolejny podobny do tego facio, to zwyczajnie zresetuj się i znajdź kogoś innego. Szkoda życia dla tego gościa, naprawdę. Jeszcze chwila i zaczniesz byc postrzegana jak wariatka przez środowisko, bo nikt tak naprawdę nie będzie wiedział, jak bardzo jesteś wykorzystywana. Zadbaj o siebie, przede wszystkim.

32

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Uscislijmy jedno: fakt, ze nie układało sie wam, nie jest usprawiedliwieniem jego zdrady. O tyle o ile uważam, ze nie zawsze zdrada w 100% jest wina tylko jednego z partnerów (nie pora na dokładne wyjaśnianie mojego podejścia) tak mysle, ze w waszym przypadku potwierdziło sie powiedzenie: zdradził raz, zdradzi i drugi. Prawda jest taka, ze żadne z was nie przepracowało zdrady, nie wyciagneliscie wniosków i nie podjęliście faktycznych prób naprawy waszej relacji. Ty mu tym rzygałas, on w koncu miał dosc. Nie mozna sie dziwić ani jemu, ani Tobie. Jednak skoro był w tym wszystkim tak perfidny, ze wyjechał, kłamał, blokował, a po wszystkim wrócił i położył sie obok Ciebie w łożku - zadam Ci jedno pytanie: Ty naprawdę chcesz z kimś takim budować przyszłość?! Az cieżko uwierzyć! Nie masz AZ 27 lat, masz DOPIERO 27 lat i realna szanse na zbudowanie zdrowej relacji, która bedzie opierała sie na solidnych fundamentach. Sama jednak musisz dojść do pewnych rzeczy i popracować nad sobą, a przede wszystkim, nabrać szacunku do samej siebie.

33 Ostatnio edytowany przez Jazzmine (2018-10-02 22:34:40)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

smile

34

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
Annax napisał/a:
Salomonka napisał/a:

I własnie to świadczy o tym, ze mało wiesz o związkasz toksycznych. Bardzo mało.

Ah, Ty moja miszczyni big_smile big_smile big_smile

Cóż byśmy poczęli my, o wątłych umysłach, bez Krynnic Mądrości z ich monopolem na wiedzę i rację.

Jak to było? Pod Twoją obronę uciekamy się Salomonko (nomen omen)...

A nie uważasz, że to nie uczciwe i własciwie jest oszukańcze, pisać swoje posty i tworzyć odpowiedzi, po tym, gdy już zostały przez kogoś skomentowane?

35

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Annax napisał/a:

Ah, Ty moja miszczyni big_smile big_smile big_smile

Cóż byśmy poczęli my, o wątłych umysłach, bez Krynnic Mądrości z ich monopolem na wiedzę i rację.

Jak to było? Pod Twoją obronę uciekamy się Salomonko (nomen omen)...

A nie uważasz, że to nie uczciwe i własciwie jest oszukańcze, pisać swoje posty i tworzyć odpowiedzi, po tym, gdy już zostały przez kogoś skomentowane?

Dorzuć jeszcze zradzieckie, haniebne, gówniarskie, nikczemne, niedojarzałe nieodpowiedzialne i niemęskie. roll

36 Ostatnio edytowany przez madoja (2018-10-03 18:22:40)

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

A ja się w pełni zgadzam z Ferreus somnus.
Autorka to furiatka, awanturnicza babka. Który normalny facet chce wracać do domu, gdzie czekają na niego kłótnie, płacz, krzyki? Każdy pragnie przecież ciszy, spokoju, ciepła kobiety.

Rzecz jasna nie usprawiedliwiam jego zdrady, powinien ją już dawno zostawić. I głupio robi że teraz ją przeprasza i mówi że kocha (tzn. przeprosić powinien ale nie w tym sensie by do niej wracać). Jeśli ona z nim dalej będzie, to ten facet będzie miał tę zdradę wytykaną dzień po dniu, będzie słuchał obelg, ryków, albo będzie miał ciuchy wyrzucane przez okno, może nawet będzie go tłukła - wszystko tłumacząc swoimi nerwami i porywczością. A zaraz potem będzie do niego dzwonić ze szpitala, bo ma wysokie ciśnienie. Straszna kobieta i wydaje mi się - strzelam - że taka kobieta byłaby niezbyt dobrą, manipulującą matką.

37

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:

Cóż byśmy poczęli my, o wątłych umysłach, bez Krynnic Mądrości z ich monopolem na wiedzę i rację.

Jak to było? Pod Twoją obronę uciekamy się Salomonko (nomen omen)...

A nie uważasz, że to nie uczciwe i własciwie jest oszukańcze, pisać swoje posty i tworzyć odpowiedzi, po tym, gdy już zostały przez kogoś skomentowane?

Dorzuć jeszcze zradzieckie, haniebne, gówniarskie, nikczemne, niedojarzałe nieodpowiedzialne i niemęskie. roll

Wszystko co napisałeś, plus jeszcze plugawe i podłe. Tworzenie odpowiedzi w formie "edytuj" oczywiście, gdy zostały juz skomentowane.

A do autorki tematu:
Wiej od niego gdzie pieprz rośnie! Mowilam ci, że będziesz postrzegana jako wariatka mając na mysli jakąs tam przyszlość. Zauważ, że ty już jesteś tak postrzegana przez ludzi, ktorzy nic a nic nie rozumieją z tego, jak  wygląda życie w toksycznym związku.

Trzymaj się.

38

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Salomonko, nie przepadam za użytkownikiem Ferreus somnus, ale on nie edytował tego posta, o którego się czepiasz. Co można łatwo sprawdzić i wszyscy to widzą. Więc chyba chodzi Ci o coś innego, albo to jakaś pomyłka smile

39

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
santapietruszka napisał/a:

Salomonko, nie przepadam za użytkownikiem Ferreus somnus, ale on nie edytował tego posta, o którego się czepiasz. Co można łatwo sprawdzić i wszyscy to widzą. Więc chyba chodzi Ci o coś innego, albo to jakaś pomyłka smile

Żadnej pomyłki nie ma. Edytował post przez dopisanie swoich mało lotnych przemysleń po poscie Annax (chyba pierwszym czy jakoś tak)
I nie czepiam się Pietruszka, tylko jestem dokładna.  Czasami jedno slowo wystarczy, by zmienić sens calego postu i to właśnie Ferreus zrobił. Nawet czasami lubiłam go czytac (pomijając jego mysli skierowane przede wszystkim na seks, a zwłaszcza jego brudniejszą stronę), ale nieuczciwości nie zniosę, taka już jestem. Poza tym co to za dyskusja, jeśli na forum kobiecym facet ubliża kobietom?

No dobrze. Jestem dzis wykończona bo miałam trudny dzień w pracy i wpisałam się tylko dlatego, że interesuje mnie autorka. Kolejna ofiara psychofaga.

40

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

odejdź , utknęłaś  w bagnie , będzie zdradzał , będzie kłamał ...

41

Odp: Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?
Salomonka napisał/a:
Ferreus somnus napisał/a:
Salomonka napisał/a:

A nie uważasz, że to nie uczciwe i własciwie jest oszukańcze, pisać swoje posty i tworzyć odpowiedzi, po tym, gdy już zostały przez kogoś skomentowane?

Dorzuć jeszcze zradzieckie, haniebne, gówniarskie, nikczemne, niedojarzałe nieodpowiedzialne i niemęskie. roll

Wszystko co napisałeś, plus jeszcze plugawe i podłe. Tworzenie odpowiedzi w formie "edytuj" oczywiście, gdy zostały juz skomentowane.

A do autorki tematu:
Wiej od niego gdzie pieprz rośnie! Mowilam ci, że będziesz postrzegana jako wariatka mając na mysli jakąs tam przyszlość. Zauważ, że ty już jesteś tak postrzegana przez ludzi, ktorzy nic a nic nie rozumieją z tego, jak  wygląda życie w toksycznym związku.

Trzymaj się.

Polecam dobrego ortopedę.

Posty [ 41 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Miłość, zdrada, 7 lat związku... ale co dalej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024