Witam, zakładam temat bo wątek przewija się w różnych postach ale nie ma takiego jednego zbiorczego w którym możnaby się podzielić swoimi przemyśleniami i radami w sprawie sprowadzenia znajomości do trzymania drugiej osoby w rezerwie.
Sama chyba jestem w takim układzie, a przynajmniej tak zaczyna mi się wydawać, ale zacznę od początku.
Poznałam faceta, znajomość trwa krótko bo ok 3 miesięcy. Nie ukrywam że początek był bardzo intensywny. Wylądowaliśmy na pierwszej randce w łóżku, bylo cudownie. Oczywiście randki zaczęliśmy powtarzać dość często. Prócz seksu spędzaliśmy też wspólnie czas. To jakiś wypad nad jezioro, to spotkanie z jego znajomymi. Zawsze to on zabiegał o spotkanie. Od pewnego jednak czasu mam wrażenie, że coś jest nie tak. Po pierwsze to ja częściej zabiegam o spotkanie niz on, po drugie te spotkania są coraz rzadsze. Przyznam, że on ma dość nieregularną i nieprzewidywalną pracę. Może siedzieć cały dzień nic nie robić, dostaje telefon i musi być na miejscu. No i mieszkańcy oddaleni od siebie o jakieś 70 km.
I tu się zaczynają moje wątpliwości, po czym poznać, że facet postanowił zluzować, ale dalej utrzymuje kontakt żeby w razie w sobie pobzykać? Utrzymujemy praktycznie codzienny kontakt, jak się widzimy, koleś jest mega kochany. Snuje plany na przyszłość, m.in. odnośnie wakacji.. mimo wszystko ja mam jakieś dziwne przeczucie, że te nasze spotkania są tak trochę wymuszone. A on się ze mną spotyka żebym więcej mu nie marudziła. Dlatego się zastanawiam czy to ja popadam w paranoję (powinnam jednak zrozumiec że ktoś może nie mieć czasu i trochę zluzować) czy to on stracił zainteresowanie ale dalej trzyma mnie jako opcję rezerwową.
Piszcie o swoich doświadczeniach, przemyśleniach, może ktoś był w podobnej sytuacji. Po czym się zrorientować, że coś jest nie tak. Wierzyć swojej intuicji?