Witam Panie i Panów.
Założyłem konto wyłącznie w celu napisania tego postu, wklejam to jeszcze w sekcji "ciąża i poród", "nasza społeczność" i znikam. Nie chcę spam'ować.
Siedzę w tematach którymi większość osób się nie interesuje bo są uważane za kwestie z tzw "pogranicza" nauki.
Coś mnie jednak tak męczy od wczoraj że nie mogłem tego zaniedbać i liczę na to że Państwo sami rozpropagują tę wiedzę po wcześniejszym jej zbadaniu. Chodzi bowiem o zdrowie dzieci.
Istnieje fantastyczna książka którą każdy przyszły rodzic powinien przeczytać, jednak jest ona dostępna wyłącznie w języku angielskim. Nosi tytuł:
"Magical child: rediscovering nature's plan for our children" autorstwa Joseph Chilton Pearce. Poniżej wklejam fragment który co prawda przetłumaczyłem z pomocą google translate aby przyspieszyć proces więc zdania mogą być miejscami dziwnie sformułowane ale upewniłem się by merytorycznie zgodność z oryginałem była bardzo dobra i wprowadziłem poprawki gdzie należy. O czym książka traktuje i dlaczego jest to temat tak istotny - współczesna medycyna przekonuje nas że leżenie na plecach i stosowanie znieczulenia to najlepszy sposób w jaki kobiety mogą rodzić swoje dzieci - to kłamstwo. Szpitale są bramami Piekła, przez które nasze dzieci muszą się przeczołgać zanim wejdą w tą płaszczyznę istnienia. Sposób w jaki się to robi upośledza w większym lub mniejszym stopniu niemowlęta niemal w każdym jednym przypadku (!) a czasami prowadzi również do śmierci matki. Kobiety z plemion które mają kontakt z naturą rodzą w przykucnięciu i nie używają żadnych środków medycznych/chemicznych. To sprawia, że cała procedura trwa kilka minut (!) nie godzin, robią to same bez jakiejkolwiek pomocy i dosłownie 20 minut później wracają do pracy.
Jeszcze za czasów drugiej wojny światowej po narodzinach dziecka w miejsce rozcięcia brzucha matki wsmarowywano maść RTĘCIOWĄ bo uważano to za zdrowe.
Tak samo długo przekonywano że fluor w paście do zębów i w wodzie jest zdrowy, teraz wiadomo że to trucizna i są kraje takie jak Izrael które lata temu zakazały używania tego środka.
Podobnie dodawany do wielu produktów Aspartam okazuje się być stosowany w trutce na szczury. Polecam natychmiast przestudiować ten materiał i pozbyć się produktów które go zawierają, są to m.in niektóre soki rozpuszczalne i przede wszystkim gumy do żucia.
Nie będę wnikał kto i dlaczego ten syf podaje nam na talerzu bo nie chcę zamienić tego forum w dział o Teoriach Spiskowych.
Pragnę jednak zwrócić uwagę iż rodzenie w szpitalu jest zabójcze dla niemowląt i matek.
Proszę potraktować to poważnie, jak trzeba zbierzcie się i przetłumaczcie tą książkę kto jest w stanie, zbadajcie temat i rozprzestrzeniajcie tą wiedzę by Państwa dzieci nie musiały przejść katorgi która upośledzi je na całe życie. Jeśli uznają Państwo to źródło za wiarygodne i te informacje za ważne, wklejcie niniejszy post na innych forach i drążcie temat.
Dziękuję za poświęcony mi czas.
Poniżej fragment książki:
Te niemowlęta urodziły się w domu, zwykle wydane na świat przez ich matkę bez żadnej pomocy. Dziecko nigdy nie było oddzielone od matki która masowała, tuliła, śpiewała i pieściła niemowlę nieustannie. Matka bez przerwy nosiła swoje niemowlę w chuście, tuż przy jej nagich piersiach. Spała z niemowlakiem. Niemowlę karmiło się nieprzerwanie, zgodnie z własnym harmonogramem. Te niemowlęta były przebudzone przez zaskakującą ilość czasu, czujne, szczęśliwe, spokojne. Praktycznie nigdy nie płakały.
Ich matki były z nimi związane i wyczuwały ich każdą potrzebę zanim ta potrzeba musiała być wyrażona przez płacz. Matka reagowała na każdy gest niemowlęcia i pomagała dziecku w każdym podjętym kroku, aby każdy ruch zainicjowany przez dziecko zakończył się natychmiastowym sukcesem. W wieku dwóch dni (czterdzieści osiem godzin) te niemowlęta siedziały wyprostowane, utrzymywane tylko przez własne przedramiona, z pięknie wyprostowanymi plecami i doskonałą równowagą głowy, a ich skupione oczy wpatrywały się uważnie, inteligentnie w ich matki. Wciąż się uśmiechały i uśmiechały.
Nowe szpitale typu europejskiego powstały w Ugandzie w czasie studiów Geber (otrzymała dodatkowy rok na długoterminowe studia, do których powrócę w rozdziale 7). Tylko wysoko postawione rodziny ugandyjskie mogły sobie pozwolić na taki luksus i kobiety z tej klasy naturalnie podążały za modą wydawania swoich dzieci na świat w szpitalach. Okazało się, że te niemowlęta urodzone w szpitalu postępują zgodnie z tym samym cywilizacyjnym planem co amerykańskie i europejskie niemowlęta. Geber stwierdziła, że nie uśmiechały się aż do osiągnięcia wieku dziesięciu tygodni (dwa i pół miesiąca). W żadnym razie nie były szczególnie rozwinięte.
Nie wykazywały się również rozwojem czuciowo-ruchowym (sensorimotor), nie było oznak szczególnej inteligencji przez jakieś dwa i pół miesiąca, w którym to momencie pojawiły się pewne oznaki inteligencji. Analizy krwi wykazały, że wysoki poziom steroidów nadnerczowych związanych ze stresem urodzeniowym był nadal obecny po dwóch i pół miesiącach życia. Te niemowlęta spały nieprzerwanie, płakały po przebudzeniu, były rozdrażnione, wątłe i bezradne. Tak więc kwestia ta nie dotyczyła rasowych predyspozycji do wczesnego rozwoju intelektualnego. Problem dotyczył wyłącznie tego, co dzieje się z noworodkiem w szpitalu.
(...)
Kilka lat temu lekarz o imieniu William F. Windle zaczął się martwić o praktyki porodowe. Dokładnie przeanalizował procedury szpitalne w Stanach Zjednoczonych i zauważył, z pewnym niepokojem, dwie wątpliwe praktyki: powszechne, automatyczne zapobiegliwe stosowanie medykamentów i znieczulenia oraz przecinanie pępowiny gdy tylko ciało dziecka wysunęło się z łona matki.
Nigdy nie było podręcznika dotyczącego położnictwa który nie kładłby nacisku na pozostawianie pępowiny w spokoju tak długo jak widać w niej jakikolwiek ruch płynów. Jak i dlaczego ten ścisły nakaz został tak całkowicie utracony w praktyce lekarskiej to temat zbyt długi by go tu rozwijać. Dość powiedzieć, że obserwacje Windle'a okazały się tragicznie trafne; pępowina jest niemal natychmiast wycinana w większości przypadków. Windle następnie wykonał najprostszy z testów. Brał ciężarne małpy i traktował je z medycznego punktu widzenia tak jak traktuje się współcześne kobiety. W czasie porodu podawał środki znieczulające w proporcji wagowej równoważnej dawce przeciętnej ludzkiej matki w szpitalu. Przy narodzinach niemowlęcia przeciął pępowinę w uśrednionym czasie jaki znalazł w statystykach szpitalnych. W każdym przypadku nowonarodzone małpy Windle’a nie mogły złapać oddechu i musiały być reanimowane; to znaczy, trzeba było użyć sztucznych środków aby pomóc im w oddychaniu. (Nasze szpitale mają teraz różne maszyny, które mogą pomóc w tym procesie.)
Oczywiście w świecie natury tak się nigdy nie dzieje. Zwierzęta nowonarodzone oddychają natychmiast, gdy ich głowa opuści szyjkę macicy. Młode małpy mają ogromną wydolność wkrótce po urodzeniu. Niemal natychmiast mogą przylgnąć do matki, która szybko powraca do zwykłego życia, zabierając ze sobą niemowlę i wspierając je w ciągu pierwszych kilku godzin. W krótkim czasie staje się ono fizycznie niezależne, staje na nogach, odskakuje od matki i wraca do niej.
Małpki Windle’a których natura została przechytrzona przez sprytne ludzkie urządzenia, nie wykazywały takiej zręczności ani umiejętności. Rzeczywiście były całkowicie bezsilne. Nie tylko nie lgnęły do mamy ale nawet nie były w stanie władać kończynami. Matki, oszołomione przez medykamenty i znacznie wydłużony poród (który anestetyki automatycznie powodują) nie były w stanie im pomóc. Windle musiał wkroczyć, aby utrzymać małe stworzenia przy życiu. A ile czasu minęło zanim te medycznie urodzone niemowlęta osiągnęły normalność i zapanowały nad swoim ciałem? Około dwóch do trzech tygodni.
Windle przeprowadził sekcję zwłok na niektórych z tych bezradnych niemowląt i odkrył, że w każdym przypadku ich mózgi posiadały poważne zmiany wynikające z niedotlenienia. Był w stanie utrzymać przy życiu niektóre z małp (i wymagało to pomocy z zewnątrz) dopóki nie dojrzały i nie osiągnęły pozornej normalności. Kiedy Windle dokonał autopsji niektórych z tych odratowanych małp, odkrył, że ich mózgi wciąż zawierają dokładnie te same uszkodzenia które wykryto po urodzeniu. Szkody wyrządzone na początku okazały się nieodwracalne. Następnie zbadał ludzkie niemowlęta które zmarły po narodzeniu a które także poddane były wpływowi środków medycznych, które miały niską punktację Apgar, którym przedwcześnie przecięto pępowinę i tak dalej. Sekcje zwłok wykazały, że te niemowlęce mózgi miały dokładnie te same zmiany które wykrył u swoich małp z niedotlenieniem.
Poruszono przypadki dzieci które miały podobne historie porodów, ale które zmarły w wieku trzech lub czterech lat, i tam, gdzie było to możliwe, wykonano autopsje. Tak samo, ich mózgi posiadały identyczne uszkodzenia. Windle wskazał na to co oczywiste. W pierwszych krytycznych momentach w których płuca muszą podjąć pracę wytworzenia całego tlenu dla tego młodego ciała, system korzysta z rezerw utrzymywanych w łożysku. Odurzona matka natychmiast oznacza odurzone dziecko, a odurzone niemowlę nie może złapać oddechu. Należy użyć sztucznych środków. Oddychanie jest wówczas niezdarne, powolne, nieefektywne. Cięcie pępowiny w tym czasie pozbawia dziecko rezerw tlenu w najbardziej krytycznym punkcie jego życia.
Windle stwierdził, że większość narodzin w szpitalu wymaga resuscytacji. Jaka jest najbardziej znana scena porodowa która przychodzi ci na myśl? Co uważamy za uniwersalną, naturalną część porodu? Klepanie dziecka. Trzymając noworodka za pięty i energicznie poklepując w nadziei że powietrze zacznie płynąć w tym zmęczonym, odurzonym systemie. To jest reanimacja. Te niemowlęta nie były w stanie oddychać (lub w wielu przypadkach niecierpliwy lekarz nie mógł czekać lub nie mógł znieść oczekiwania) i trzeba było użyć sztucznych środków. Nigdzie indziej w naturze zjawisko bezdechu nie występuje za wyjątkiem sytuacji gdy niemowle rodzi się martwe. I nigdzie indziej nie znajdujemy tego śmiercionośnego syndromu z wyjątkiem szpitali opartych na technologii i medycynie.
Newell Kephart, dyrektor Achievement Center for Children w Purdue University stwierdza problemy z uczeniem się i zachowaniem wynikające z niewielkiego niewykrytego uszkodzenia mózgu u 15-20% wszystkich badanych dzieci. Goldberg i Schiffman szacują, że 20 do 40 procent naszej populacji szkolnej jest upośledzone i ma problemy z uczeniem się, które mogą być związane z "upośledzeniem neurologicznym w chwili narodzin". "Windle zamknął swój raport, opublikowany w Scientific American w 1969 roku z następującym komentarzem: Nasze badania wykazały, że niedotlenienie przy narodzinach trwające na tyle długo aby konieczna była resuscytacja, zawsze uszkadza mózg ... Bardzo wiele ludzkich niemowląt musi być resuscytowanych przy narodzinach. Zakładamy, że ich mózgi również zostały uszkodzone. Istnieje powód, by sądzić, że liczba istot ludzkich w USA przy minimalnym uszkodzeniu mózgu spowodowanym niedotlenieniem przy porodzie jest znacznie większa niż sądzono. Być może nadszedł czas, aby ponownie przeanalizować obecne praktyki porodowe w celu uniknięcia warunków, które powodują niedotlenienie.