Cześć. Nie wiem z kim mogłabym o tym porozmawiać, a czuję, że muszę komuś się wygadać i prosić o radę, bo nie wiem co mam robić...
Kilka miesięcy temu poznałam chłopaka, który od urodzenia jest chory... Nie wygląda normalnie, ma pewną fizyczną wadę... Nie chciałabym pisać tu o jego chorobie, ale o tym co siedzi we mnie...
Zacznę od początku... To była randka w ciemno... Pierwszy raz jak go zobaczyłam to chciałam uciec, po prostu bałam się. Jednak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i tak fajnie mi się z nim rozmawiało, że zeszło nam się na pierwszej randce 4 godziny. Później kolejne spotkanie po tygodniu i znowu ta sama reakcja... Zadałam sobie pytanie ,,co ja mam robić? Zostać czy wymknąć się po ,,angielsku"?" Ale zostałam i fajnie spędziliśmy ten dzień, znów miło było, fajnie nam się rozmawiało i tak zleciało. Później były kolejne randki... I się w sobie zakochaliśmy. Po kilku spotkaniach przedstawiłam go moim rodzicom... a on mnie swoim. Po tym czasie opowiedział mi o swojej chorobie (to było dwa miesiące od naszego pierwszego spotkania). Mówił, że nie chciał mi wcześniej o tym mówić, bo chciał, żebym poznała go takim jakim on jest a nie pod względem choroby. Czułam się źle, że po takim czasie mi o tym powiedział. Mimo to, zakochałam się w nim a on we mnie i nie mogłam go zostawić po tym co usłyszałam. Choć miałam wtedy duży dylemat co robić... Po kilku miesiącach wyjechaliśmy na kilkudniową wycieczkę i było cudownie. Zbliżyliśmy się do siebie. To była najfajniejsza wycieczka w moim życiu. I powiem Wam jeszcze, że po tych kilku miesiącach nie zwracałam uwagi na to jak on wygląda, nie było to dla mnie ważne, po prostu go kochałam takim jakim jest. Chociaż rodzice mi mówili, czy dobrze się zastanowiłam, że to jest odpowiedzialność wiązać się z takim człowiekiem, że może być później ciężej jak będziemy chcieli starać się o dziecko... Bo nie wiadomo czy ta jego choroba nie jest genetyczna. On nie jest sparaliżowany, tylko inaczej wygląda niż wszyscy. I pomimo, iż zakochałam się w nim, w jego charakterze to nawet o tym nie myślałam. On jest taki kochany, opiekuńczy, sympatyczny, kulturalny, tak się o mnie troszczy jak nikt inny i bardzo mi w życiu pomaga, wspiera i jest bardzo inteligentny itp. Normalnie taka miłość jak z bajki... Teraz byliśmy na weselu u mojej rodziny. I czułam się, źle... bo miałam wrażenie, że wszyscy się na niego patrzyli, obserwowali i komentowali po cichu. Płakać mi się chciało, bo znowu miałam wątpliwości co do naszego związku. Choć ja go bardzo kocham, to są momenty, że mam wątpliwości, że zaczyna mnie strach oblatywać. Wszystko jest dla mnie takie trudne. Jestem ogólnie osobą słabą emocjonalnie i nie wiem czy uda mi się to wszystko przetrwać itp... Czy ktoś był w podobnej sytuacji do mojej, albo ma jakąś dla mnie dobra radę? Bardzo proszę o pomoc/wsparcie. Naprawdę nie mam z kim na ten temat pogadać. A ciężko tak wszystko trzymać w sobie.