Uprzedzam, bardzo dlugi post!!
Po prawie 2 letnim związku rozstaliśmy się ze swoim partnerem, oboje mamy poniżej 20 lat. Na imprezie doszło między nami do sprzeczki o jakąś "pierdołę" i mój chlopak w trakcie kłotni wyrzucil z siebie to, ze nie chce juz ze mna byc, bo meczy sie w tym zwiazku.
Na drugi dzien kiedy wytrzezwielismy spotkalismy sie aby omowic ta cala sytuacje na spokojnie. Wspolnie doszlismy do bledow w naszym zwiazku, udalo nam sie bardzo szczerze porozmawiac.
Głownym problemem w naszej relacji bylam niestety ja sama, zaczelismy nasza znajomosc w bardzo mlodym wieku i "za bardzo" zaangazowalam sie w ten zwiazek. Porzucilam wszystkie swoje pasje i znajomych, doszly do tego tez problemy rodzinne. Moj byly stal sie dla mnie jedyna bliska mi osoba, a ja chcialam za wszelka cene sprawic aby porzucil wszystko dla mnie. Moge smialo powiedziec ze bylam osoba toksyczna, podcinalam mu skrzydla, stawialam sie w roli ofiary, oskarzajac go o kazda zla rzecz w naszym zwiazku. Doprowadzilam do tego, ze przestal byc wobec mnie szczery i nie mowil otwarcie o swoich uczuciach. Po okolo poltorej roku zwiazku zaczelam dostrzegac ze robie cos nie tak i problem moze pochodzic ode mnie. Zaczelam sie zmieniac w tym kierunku, jednak on nie byl w stanie wyprzec ze swojej glowy takiego obrazu mnie jaki stworzylam przez swoja toksycznosc, przez pol roku dusil w sobie zle emocje, probujac mnie uszczesliwic w ten sposob i to co w sobie trzymal wybuchlo w najmniej oczekiwanym momencie. Po rozstaniu przyznalam sie do bledow jakie popelnialam, on tez wyznal mi to co czul, ustalilismy ze brakowalo nam w zwiazku zadbania o swoje szczescie (poswiecenie czasu sobie, brak ukrywania zlych emocji ), oraz ze niestety poprzez to co sie miedzy nami dzialo mamy juz utarte negatywne wyobrazenia na swoj temat, ktorych ciezko bedzie sie pozbyc. Pomimo tych wszystkich wydarzen, ponad rocznego okresu kiedy klocilismy sie co 2 dzien, laczyla nas bardzo gleboka przyjazn i intymnosc, namietnosci tez nie brakowalo do czasu kiedy byly zaczal sie ode mnie odsuwac. Zrywajac wyjasnilismy sobie kazda jedna watpliwosc, ustalilismy ze za 4 tygodnie spotkamy sie, oddamy sobie reszte rzeczy i porozmawiamy na temat tego co dalej z nami, na chlodno-juz bez udzialu emocji. I tu zaczyna sie problem, poniewaz odbilo mi totalnie. Czulam sie, pomimo tej rozmowy skrzywdzona tym ze zerwal ze mna tak nagle. Wzbudzalam w nim w bardzo chamski sposob zazdrosc,
w mediach spolecznosciowych rzucalam przeslanki ze kogos mam. Na prawie kazdy kontakt z jego strony reagowalam wrogoscia, pomimo tego ze widzialam ze dalej mu na mnie zalezy, pisalam mu ze nie jest mi do niczego potrzebny i nie chce tego kontaktu. Czemu tak zrobilam? Moze do zazdrosc, samotnosc, sama chcialabym wiedziec. Doprowadzilam do tego ze on mi napisal ze jest na dobrej drodze zeby byc w nowym zwiazku (wydaje mi sie ze po to, aby nie pozostac mi dluznym apropo przeslanek ze ja juz kogos mam). Zablokowal mnie na prawie wszystkich social mediach. Wczoraj spotkalismy sie tak jak ustalalismy, zeby oddac sobie rzeczy. Moj byly powiedzial mi, ze zmienil zdanie na moj temat przez moje wzbudzanie w nim zazdrosci. Uslyszal tez o tym od wspolnych znajomych, ze "szukam pocieszenia". Powiedzial mi, ze na poczatku myslal o powrocie do mnie, ale stwierdzil ze nie bylby w stanie zmienic myslenia na moj temat. Widac bylo ze bardzo bolalo go moje zachowanie po zerwaniu. Zaznaczyl ze nie chce miec ze mna kontaktu, nie chce tez mnie odblokowywac na social mediach, zeby nie widziec tego jak ukladam sobie zycie. Przeprosilam go za swoje zachowanie i wyznalam ze na poczatku mialo to na celu wzbudzanie w nim zazdrosci i nie mialam i nie mam nikogo.
Oficjalnie teraz zerwalismy kontakt i wiem ze potrzebujemy czasu i powinnam sie skupic na sobie.
Jak myslicie jakie sa szanse na to ze on sie do mnie odezwie? Zrozumialam swoje bledy i dalam mu to do zrozumienia, jak go o tym przekonac?