Pisałam dziś w tym wątku, ale chyba się nie zamieściło - coś nie mogę znaleźć. Z góry przepraszam za dublet, jestem tu nowa.
Tak Was czytam od pewnego czasu i widząc, ile można wynieść z Waszych rad, zdecydowałam się także poszukać rady...Tak się zastanawiam, jak to wszystko spisać, żeby nie był tasiemiec, ale obawiam się, że może być trochę długo. Mam blisko 40lat, mieszkam za granicą. 4 miesiące temu poznałam faceta 11 lat starszego. Od początku prowadził rozmowy pod kątem zdefiniowania związku, wzajemnych oczekiwań, celów, do jakich związek ma prowadzić -on twierdził, że ma na celu małżeństwo. Mówił o tym, że dużo zarabia, że jego partnerka nie musiałaby pracować na 100%, albo mogłaby zostać w domu. Co szybko zwróciło moją uwagę, to wrażenie pewnej niespójności w jego wypowiedziach - jakby mówił to, co wypada w danej chwili powiedzieć, piękne słówka, slogany, ale miałam wrażenie jakiejś nieautentyczności... A pojawiało się też dużo komplementów, często. Jakoś też czułam, że coś tu za szybko się dzieje, od razu na samym początku - partnerstwo, związek, kiedy ja nawet jeszcze go nie poznałam. Teraz, kiedy widzimy się co tydzień lub częściej, nadal nie mogę powiedzieć, że go znam. Chętnie porusza tematy związane ze sferą seksu, szybko się zresztą ta sprawa pojawiła, tu może być elokwentny. W pozostałych tematach przebija powierzchowność. Sam mówił, że nie jest wylewny, zawsze jednak wydawał się zdecydowanie bardziej ekstrawertyczny i on najczęściej ciągnął rozmowę. Ma tendencję do dominacji i narzucania swojego zdania, ale przyjmuje uwagi pod tym kątem (np. wiedział lepiej, ile mebli potrzebuję do mojego nowego mieszkania, narzucał, jak powinnam rozmawiać z przełożonymi, gdy odbierałam przy nim telefon), nieraz jest protekcjonalny, zauważyłam też problemy z empatią. Zadbany, wysportowany, pewny siebie.Chociaż...wyłapałam, że w kontaktach z innymi można odnieść wrażenie, że chce się im przypodobać. Zawsze, gdy gdzieś idziemy - do restauracji, hotelu - i są tam kobiety, próbuje je zbajerować, wywołać jakieś zakłopotanie, chichot, zaczepić itp. Nie byłam świadkiem sytuacji, żeby jawnie flirtował itp, dlatego jakoś "bajer" najbardziej mi tu pasował jako określenie jego zachowania.
Ostatnio wyjechaliśmy na weekend. Przed wyjazdem nocowałam u niego. Nie dobraliśmy się pod tym kątem,bo mu jest wiecznie ciepło, ja łatwo marznę, do tego byłam przeziębiona. Otworzył okna i w nocy było strasznie zimno. Przyznaję szczerze, że w dziecinny , jak to teraz widzę, sposób zwyczajnie rano strzeliłam o to focha (tzn. wyrzucałam mu, że wiedział, że marznę i jestem przeziębiona, ale mnie "wymroził" w nocy). Po drodze było wszytko ok, normalnie jak zwykle rozmawialiśmy itp. Po przyjeździe bez ostrzeżenia zostawił mnie na parkingu i poszedł bez słowa do recepcji. Gdy do niego dobiłam, były tam dwie recepcjonistki. Młodsza, jak później zauważyłam, wyraźnie nim zainteresowana, chętnie inicjowała z nim rozmowę i ją przedłużała. Rozmawiał z nimi w dialekcie, którego nie rozumiem. Udzielały informacji na temat pobytu, zwracając się też do mnie, ale sama musiałam poprosić, żeby mówiły w języku powszechnie tu używanym. Zwróciłam przy nich uwagę partnerowi, że nie rozumiem i nie zwrócił na to uwagi (chyba znowu dziecinada, nie?). Tak, miał o to do mnie pretensje, że przy nich mu zwróciłam uwagę, myślę, że słusznie. Myślę też, że mimo to nie powinien się tak zachowywać, jak się zachował później. Ale może się mylę, dlatego szczerze staram się pisać też o swoich zachowaniach.
Bywało już, że w miejscach publicznych, w restauracji rozmowa się średnio kleiła, ale zawsze jakiś kontakt był, nie czułam się, jakbym była sama, poszukiwał kontaktu, brał za rękę, zawsze coś sobie mieliśmy do powiedzenia. Teraz przy kolacji praktycznie nie było rozmowy, po kolacji przy basenie też. Był jakiś dystans, wyobcowanie. A mimo to w recepcji potrafił bardzo długo rozmawiać z tą młodszą recepcjonistką. W sumie to ja kończyłam te rozmowy, bo nie wiem, czy by któreś z nich samo skończyło. Byłam świadkiem bodajże trzech takich rozmów, ale teraz sobie myślę, czy nie było ich więcej. Bo z perspektywy czasu widzę, że jakby szukał pretekstu, by iść na recepcję - jak szliśmy popływać, poszedł zostawić klucz w recepcji. Tam recepcjonistka - ta starsza -powiedziała, że klucze bierze się ze sobą, nie ma potrzeby zostawiać. Ale i tak go zostawił. No to wiadomo, że potem trzeba było po niego znowu na recepcję iść. W pokoju były duże ręczniki, ale "musieliśmy" iść na recepcję po ręczniki kąpielowe. Potem na plaży partner stwierdził, że jeden nam starczy, a drugi możemy oddać - na recepcję oczywiście. Nie widziałam w tym sensu, skoro za oba zapłacił, bo nie była to bynajmniej kaucja zwrotna...Jak wyjeżdżaliśmy, bardzo długo przy mnie rozmawiał z tą młodą recepcjonistką. Mieliśmy zaraz jechać, a tu minęlo pół godziny, czas leci, a ta gada, ten gada...Ona mówiła, jak zaczyna w tym kraju nowe życie, parę razy mówiła, że jest sama, mieszka sama, chmm, że szuka lepszej pracy. Okazała się krajanką mojego partnera, mówiła do niego w jego języku, zwróciłam jej uwagę, że nie rozumiem - a przecież przez cały ten czas starałam się też brać udział w rozmowie. Kurczę, teraz widzę, że chyba trochę na siłę chciałam dać znać "halo, ja też tu jestem";) Na koniec partner dał jej namiary na firmę, w której pracuje, wraz z telefonem - spojrzałam, że stacjonarny;)
Nie wiem, fakt, że mieliśmy średni ten weekend, ja fochałam, on milczał, Cóż, na pewno nie byłam we wszystkim w porządku, ale nie wyobrażam sobie, żeby postawić mojego faceta w takiej sytuacji, w jakiej mnie postawił. Żeby tak gadać z obcym facetem, a jego ignorować przez dwa dni, mimo, że stoi obok, całą uwagę poświęcać innemu facetowi... Dla mnie to była nielojalność, nie wiem, jakaś ta sytuacja wydaje mi się śliska. Niby nic, ale sobie myślę - babka może znajdzie pracę w jego firmie i co?, kontakt mieli wyraźnie dobry, był to zresztą smutny kontrast co do naszych relacji w tym czasie, mało rozmawialiśmy w ten weekend....Podjęłam po powrocie rozmowę, ale wtedy jeszcze nie wszystko do mnie docierało.. Mówił, że trudno mu rozmawiać, gdy druga osoba nie ciągnie też rozmowy, łatwiej, jak jest ekstrawertywna (jak ta recepcjonistka). Rozumiem to, bo sama jestem introwertyczna, ale jakoś do tej pory odbierałam go jako osobę ekstrawertywną...Najpierw mówił, że źle zrobił, że mnie tak zostawił na tym parkingu, potem twierdził, że przecież mi mówił, gdzie idzie - na 100% niestety nic nie powiedział....Takie tam, nie wiem , czy szukam dziury w całym, czy też słusznie - mimo całego mojego zachowania - mogę czuć się potraktowana nie fair. Poradźcie - czy jako osoba niepewna siebie, spokojna, spolegliwa, mająca problem z granicami i asertywnością - tylko w przewrażliwiony sposób wyolbrzymiam i przetwarzam tę sytuację, czy też wręcz przeciwnie - coś tu jest nie w porządku. Niestety, trudno mi, będąc osobą z takimi problemami (tak, myślę, żeby pod tym kątem rozpocząć terapię) rozeznać , co jest moją projekcją i wyolbrzymianiem, a co jednak naprawdę jest nie w porządku. Czasem sobie myślę - trafiła się atrakcyjna, nieśmiała kobitka samcowi alfa, do łatwiejszej dominacji,,,Przyjmę na klatę każdą konstruktywną krytykę, będę wdzięczna za każdą obiektywną opinię. Dodam jeszcze, że tak się zastanawiam, czy w ogóle można mu ufać, tak z uwagi i na ten weekend, i ogólny sposób bycia...
1 2018-08-13 21:22:13 Ostatnio edytowany przez hagith (2018-08-13 21:26:23)
Dopowiem jeszcze, że jest rozwiedziony. Twierdzi, że jego żona okazała się chora psychicznie. Fakt, najmłodszy syn mieszka z nim (pozostała dwójka już się usamodzielniła). Ponad miesiąc temu najpierw zaprosił mnie na urodziny syna, mówił że będą pozostałe dzieci (starszego syna już znałam, córki jeszcze nie), będzie jego matka. Potem stwierdził, że jednak matce chce mnie oddzielnie przedstawić. Więc miałam przyjść po południu, gdy jej już nie będzie i mieliśmy z dziećmi wyjść gdzieś, pogadać. Gdy przyjechałam, nastawiona na wspólne wyjście, nieco zestresowana, okazało się, że jest "po imprezie" i w domu jest tylko najmłodszy syn...Bez ostrzeżenia zmienił plany, nic mi o tym mnie mówiąc. To była dla mnie okazja, żeby poczuć, że traktuje mnie poważnie, ale ...wyszło jakby od początku nie miał zamiaru mnie zapraszać. Próbowałam z nim porozmawiać, dlaczego mnie nie uprzedził, ale tylko twierdził, że faktycznie planowanie nie jest jego mocną stroną, że nie jest w tym dobry itp. Jakby nie chciał dostrzec, że to było coś ważnego dla mnie - choć mu o tym mówiłam...Zresztą to planowanie - pojedziemy tu, tam, do Francji, albo weźmie wolne i wyskoczymy w gry z noclegiem ...a potem do niczego nie dochodziło, to jest notoryczne. Przyznam, że już mnie to męczy, sama mu mówiłam, że to dla mnie trochę niepoważne, bo ja się nastawiam niepotrzebnie...Ciągle przez te różne sytuacje mam wrażenie, że nie traktuje mnie poważnie. Albo po prostu znowu to tylko moje kompleksy się odzywają...
3 2018-08-14 01:19:08 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-08-14 01:22:11)
Lec do psychologa, a panu tyranowi juz podziekuj. Nie zeswirowalas - facet Cie nie szanuje (wrecz pluje Ci w twarz). Bardzo go wybielasz. Chociazby tu:
Czasem sobie myślę - trafiła się atrakcyjna, nieśmiała kobitka samcowi alfa, do łatwiejszej dominacji
Oprocz tego, ze on nie jest samcem alfa. Samiec alfa to komplement. Twoj dazy do calkowitej chorej kontroli. Mozesz go tak nazywac, moze nawet podnieca Cie ta mysl, ale do samca alfa mu bardzo daleko. Samiec alfa jest bardzo meski, ale dba o swoja kobiete. Twoj - ma gleboko w dupie Twoje potrzeby. Widzisz, cos w tym meskiego? Ja nie. Ja widze tyrana, a przy nim kobiete, ktora mowi "przepraszam, ze zyje". Samiec alfa przede wszystkim zna swoja wartosc i mierzy sie z rownymi sobie - potrafi usidlic bardzo pewna siebie kobiete i nie musi brac sie za osobe z wypaczonym poczuciem wartosci, bo taka nie jest dla niego wyzwaniem. Koło alfa to on nawet nie stał.
Sytuacja z tym oknem, nie mogl przewietrzyc pomieszczenia i zamknac? Nie. Bo on musial Ci udowodnic, kto ma ostatnie zdanie. Sytuacja na recepcji? Zwykly burak. Po pierwsze powinien Cie poinformowac, gdzie i na jak dlugo idzie (jakby skoczyl na kawe z recepcjonistka, czekalabys na tym parkingu?). Przeciez potraktowal Cie jak smiecia, jak osobista niewolnice, ktora bedzie stala i czekala. Po drugie kultura wymaga tego, by rozmawiac w znanym wszystkim jezyku. Po trzecie jesli walnal gafe powinien przeprosic, a nie wsciekac sie, ze zwrocilas mu uwage przy ludziach. Ponizylas. A na dobra sprawe tylko poprosilas o calkiem naturalna rzecz. Do tego koles flirtuje na Twoich oczach, specjalnie w innym jezyku. Mozesz powiedzirc, ze to byla normalna rozmowa. Jasne. I tak zachowuje sie koles ktory z kazdym gownem biega do receocjonistki. To nie podryw to recznikowa przyjazn ^^ Masz wobec tych wszystkich sytuacji wyrzuty sumienia, mowisz ze przesadzasz, ze kompleksy - nie. Mam wrazenie, ze Ciebie wrecz jara taka dominacja. Wiesz, ze to nie milosc - to tyllo jakis chory uklad, w ktorym on moze poczuc sie jak sam Pan Bog. Okropne. Nie to jak on Cie traktuje. Takich psycholi pelno. Okropne jest to jakbardzo mu na to pozwalasz. Ja widze osobe, ktorej ktos bardzo nie szanuje i na kazdym kroku pokazuje jej jak bardzo jest bezwartosciowa, a ona... ona czuje sie sfrustrowana i czasami peka i cos mu powie, po czym mowi "wiem, to bylo dziecinne. Jak moglam. Przepraszam". W glowie mi sie to nie miesci. Twoj poziom akceptacji jego zachowan jest na prawde nienormalny!!!! To jest bardzo spory problem - nie miec wlasnego zdania, nie egzekwowac szacunku do siebie od innych ludzi... masz bardzo powazny problem. Bardzo. Idz do psychologa, mega duzo roboty w tym temacie przed Toba. A tyrana kopnij w dupe niech znajdzie inna ofiare. W przeciwnym razie on Cie zniszczy.
hagith, nie wiem, czy pisząc swój post, skoncentrowałaś się tylko na wadach swojego partnera, ale jest ich sporo. Myślę, że intuicja Cię nie myli, ten pan nie rokuje optymistycznie.
Sytuacje jakie opisałaś, zwłaszcza te z Waszego wspólnego wyjazdu, to cała gama gaf (delikatnie mówiąc) w jego wykonaniu. Fakt, że beztrosko gawędził z recepjanistką w języku, którego nie rozumiałaś i zupełnie nie przejmował się Twoją obecnością, świadczy nie tylko o braku kultury, a też braku szacunku dla Ciebie, kompletnym lekceważeniu i to w towarzystwie innej osoby. Bezustanne szukanie pretekstu, żeby znaleźć się w towarzystwie owej pani jest także zastanawiające, zwłaszcza, że przecież Ciebie, swoją partnerkę zaprosil na ten wyjazd.
Zachował się i potraktował Cię fatalnie. Nie dostrzegam żadnych okoliczności łagodzacych, nawet, jeśli chciał porozmawiać w swoim ojczystym języku, to jednak okoliczności temu nie sprzyjały, był przecież z Tobą.
Odnoszę też wrażenie, że gdy na horyzoncie pojawia się kobieta, która go w jakiś sposób zainteresuje, Ty schodzisz na dalszy plan, tak przynajmhniej było na tym wyjeździe.
Spotykacie się dopiero od 4 m-cy, to niedługo, trzymaj uczucia na wodzy, jeśli tym wyjazedm zupełnie Cię nie zniechęcił do siebie.
Rozumiem też Twoje obawy, co do ewentualnego pojawienia się tej pani w jego miejscu pracy, zresztą prawdopodobnie już teraz nawiązuje z nią kontakt, wreszcie mu nie przeszkadzasz. Kiepsko to widzę.
Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Tak na szybko: faktycznie, jest coś na rzeczy, że kiedy jesteśmy gdzieś razem, schodzę na dalszy plan, a nie chodzi nawet o inne kobiety...Za mało jednak gdzieś do tej pory wychodziliśmy, żeby mieć pełen obraz, tylko właśnie takie pierwsze podejrzenia,,,Właśnie chciałam przedstawić problem i może za bardzo skoncentrowałam się na wadach. Faktem jest, że jak się chce porozmawiać o problemach, jest w stanie przyjąć uwagi, przemyśleć, nie wiem jednak, na ile nie jest to tylko pozorna zgoda. Przy ostatniej rozmowie o weekendzie, jak też juz przy wcześniejszych, zauważyłam, że nieraz podwarza moją wersję, nieco przeinacza, nie przyjmuje moich odczuć - na zasadzie, ale o co dzodzi, przecież ja tylko...itp. W tej końcowej rozmowie przed wyjazdem język węgierski pojawiał się tylko czasem, ale fakt - to ja musiałam zwracać uwagę, że nie rozumiem, nie on...Resztę dopiszę później, mam mało czasu przed pracą. Pozdrawiam serdecznie
Nie jara mnie ponizanie, dominacja. Krotko sie znamy, tak niepokojacej sytuacji po prostu nie mialam, choc teraz coraz wiecej dostrzegam drobniejszych sygnalow...
Coz, nawet jesli nikt juz du nie napisze,to sama jakos mam taka potrzebe - widze, ze to porzadkuje mi mysli. Tak sobie widze, ze w sumie w naszej relacji to on bardziej zabiegal I okazywal emocje, co w sumie mi oasowalo. Chyba po prostu szukalam tego uznania, podziwiania I mi to pasowalo. Sama besten dosc malo wylewana. Trzymalam go nieraz na dystans. To raz. Dwa- w glupi sposob mecze sie ta sytuacja w recepcji. Dlaczego na to pozwolilam,by rozmowa trwala tak dlugo, ze gdybym szybciej to uciela, nie dosc,lo by do wymiany kontaktow...Wiem, z trzeciej strony-jak sie tak zachowal przy mnie, to co moze zrobic beze mnie?Ale moze to wszystko bylo u niego jakies odegraniem sie za dystans, zwroceniem uwagi na siebie, wywolania zazfrosci?
Coz, nawet jesli nikt juz du nie napisze,to sama jakos mam taka potrzebe - widze, ze to porzadkuje mi mysli. Tak sobie widze, ze w sumie w naszej relacji to on bardziej zabiegal I okazywal emocje, co w sumie mi oasowalo. Chyba po prostu szukalam tego uznania, podziwiania I mi to pasowalo. Sama besten dosc malo wylewana. Trzymalam go nieraz na dystans. To raz. Dwa- w glupi sposob mecze sie ta sytuacja w recepcji. Dlaczego na to pozwolilam,by rozmowa trwala tak dlugo, ze gdybym szybciej to uciela, nie dosc,lo by do wymiany kontaktow...Wiem, z trzeciej strony-jak sie tak zachowal przy mnie, to co moze zrobic beze mnie?Ale moze to wszystko bylo u niego jakies odegraniem sie za dystans, zwroceniem uwagi na siebie, wywolania zazfrosci?
Nie.Nie możesz tego sobie tak tłumaczyć.To jest po prostu facet który się bawi.Są tacy,niestety.I na pewno nie można od takiego oczekiwać poważnego podejścia do związku itd... Nawet przyłapany na gorącym uczynku będzie Ciebie winił a Ty będziesz się ciągle zastanawiać o co mu chodzi... Nie szkoda życia?
Nawiążę jeszcze do tych urodzin syna, które opisałaś. Zaprosił Cię na popłudnie, a gdy przyszłaś było już po imprezie, a jego nie było w domu? Wystawił Cię w wyjątkowo bezczelny spsób, ciekawe jak się potem tłumaczył?
Bez względu na jakieś pozytywy, które z pewnością posiada, te dwie nieprzyjemne dla Ciebie sytuacje, które opisałaś (impreza rodzinna i weekendowy wyjazd), to już nie przysłowiowa czerwona lampka, a raczej syrena alarmowa.
Piszesz, że jesteś raczej introwertyczna, to on bardziej się stara, sama wiesz jak jest w rzeczywistości, może faktycznie jesteś soplem lodu, co jednak nie daje mu prawa do tak karygodnego lekceważenia Cię. Zresztą trudno się dziwić, że trzymasz dystans, jeśli on już na wstępie snuł plany na przyszłość i sugerował seks.
Zdecydowałaś się jednak na wspólny wyjazd, seks, spotykacie się itd, więc jak na dość krótką znajomość wszystko wydawałoby sie w porządku, gdyby nie jego odpały, a przecież to dojrzały mężczyzna, a nie jakis fircyk. Ciekawe, czy choroba psychiczna jego byłej żony jest faktem, czy może on ma jakiś problem?
W każdym razie bądź czujna, nie wiem jak bardzo zależy Ci na nim, jakie są granice Twojej wytrzymałości, ale nie lekceważ swoich odczuć, zwłaszcza, że on je bagatelizuje.
Bardzo dziekuje za odpowiedzi. Bardzo duzo mi daja, a nawet nie spod,iewalam sie, ze ktos mi odpowie. To chyba znowu to moje niskie poczucie wartosci;)
Musze sprostowac pare rzeczy. Odnosnie urodzin, ja do niego przyszlam, byl w domu z sybem, tylko po prostu nie bylo juz imprezy, wszyscy sie rozeszli. A przeciez mialam z nim I z dziecmi gd,ies wyjsc..ale az tak ekstremalnie, ze jegi w domu nie zastalam, to nie bylo. Tlumaczyl sie wlasnie bardzo oglednie, ze ma stresujaca prace(to fakt) I przez to jest zakrecony, czesto cos faktycznie planuje, potem zmienia. No ale o zmianie,I to w takiej sprawie uwazam,ze powinien mnie poinformowac...
Co do mojego zaangazowania, zauwazylam, ze coraz bardziej wzrasta. Przyznam, ze przez rozne jego zachowania instynktownie jakos trzymalam go troche na dystans, no ale z lodu nie jestem;) Potrafil sprawic, ze czulam sie adorowana, wazna. Potrafil dla mnie zmienic swoje plany, pokazac, ze my zalezy. Planowal nasz wspolny czas, mialam stale zaproszenie do jego domu....Ale jednak w ostatnim czadie, jaki probowalam z nim porozmawiac o problemach, to wlasnie z jednej strony niby to przyjmowal, z drugiej zaraz mial tez uwagi do mnie. Nie o to chodzi, ze nic mi nie mozna powiedzieC, chodzi o taki troche ping pong-jak mi cos nie pasuje,to on tez cos znajdzie...Sytuacja na recepcji-powiedzial, ze moze faktycznie nie powinien rozmawiac w dialekcie,ale chcial mi to pozniej przetlumaczyc...chmm,jakos mi to niezbyt gra, bo wyraznie nie zwracal na mnie w ten weekend uwagi, gdy rozmawial z innymi, czulam sie wykluczona I sama zabiegalam o wlaczenie do rozmowy...no ale nie bylo tak,ze nie przyznal, ze moglby rozmawiac w jezyku dla mnie zrozumialym. Za to zaraz po tym, jak to przyznal, mial pretensje o to, ze orzy recepcjonistkach mu o to zwrocilam uwage. Wiec chyba o take odwracanie winy moze chodzic...
Niestety, musze przyznac Wam racje, ze moje uczucia bagatelizowal I tyle. Za nim przemawia fakt, ze caly czas jest gotowy na rozmowe. Boje sie tylko, ze moze ponownie nie przyjac moich odczuc, albo przyjac w czesci I mnie tez o cos obwinic (choc na pewno nie zachowywalam sie idealnie). Mysle, ze jednak taka rozmowe chce z nim podjac.
Co do zony, lapalam sie juz wczesniej na tak ich wlasnie watpliwosciach...Za faktem, ze mogla byc faktycznie chora przemawia to, ze syn zostal z nim, nie z matka..Napomknal tylko kiedys, ze zona nie potrafila mu wybaczyc I ze na pewno nie byl idealny. Niby fajnie,ze jest zdolny do samokrytyki, tylko nachodzi mnie mysl,co niby zona mialaby mu wybaczyc? I to w kontekscie tego, co zauwazylam, jak chce zawsze zwrocic uwage innych kobiet, wywolac w nich jakas reakcje na wlasna osobe, Mimo, ze stoje przeciez przy nim..niby to tylko takie tam bajerowanie, rzucona uwaga,ale...jakos to srednio dla mnie wyglada I zaczelam lapac sie na watpliwosciach, czy jest to facet zdolny do wiernisci, czy tez skakal sobie z jwiatka na kwiatek i dlatego mu sie zwiazki rozpadaly.
Mnie ten facet wygląda na podrywacza.I manipulatora.
I na Twoim miejscu dałabym sobie z nim spokój.
Uciekaj dziewczyno.
Dzieki za odpowiedzi...Do maku - jaki du jeszcze zagladniesz, mozesz rozwinac temat - dlaczego uciekac? Takie arguments wiele mi daja...
Kochani, tak sobie dalej wałkuję temat i może ktoś mi poradzi też w tej kwestii: jak pisałam już, chcę podjąć z nim rozmowę na temat tego weekendu...Tak sobie jednak myślę, czy dobrze zrobię, okazując mu, jak mnie zranił swoim zachowaniem. Nie chcę, by np. urosło mu ego, że jestem zazdrosna, na zasadzie - no bo to przecież tylko rozmowa była, o co mi chodzi?Wstępnie taka rozmowa już była, tylko w weekend, a wtedy nie wszystko do mnie jeszcze docierało - ale już wtedy jakby zbagateliował to, co mówię, umniejszając tą sytuację. A mnie boli jednak ciągle to, że dał jej te namiary na firmę, że w ten sposób pozostawił możliwość kontaktu ze sobą, że coraz wyraźniej widzę, jak babka wyraźnie mu okazywała zainteresowanie...
No i niestety, odkąd zaczęłam tu pisać, pewne fakty same zaczęły układać się w jakąś nie za fajną całość, chyba...Tzn. mam wrażenie, że może być takim niedojrzałym typem, który funkcjonuje w związku na zasadzie przeciągania liny, kto nad kim ma przewagę emocjonalną...A dlaczego tak zaczęłam podejrzewać? Ano jak napisałam już wyżej, ostatnio coraz bardziej zaczęło mi na nim zależeć, poczułam większe zaangażowanie i przywiązanie, co też przełożyło się na większe okazywanie uczuć, podjęłam też rozmowę pod kątem oczekiwań w związku, polepszenia komunikacji. No i jak przyjechałam do niego w ten nieszczęsny weekend, zauważyłam subtelną różnicę w jego zachowaniu. Do tej pory zabiegał, adorował, teraz swobodniejszy, bardziej protekcjonalny, potem właśnie te olewające zachowania na wyjeździe...Tzn. żeby być dobrze zrozumianą, nie chodzi mi o to, żeby koło mnie ciągle skakać czy coś, tylko tak łączą mie się fakty, zauważyłam po prostu tą zmianę. Zaczynam mysleć czy kurcze kurcze jest to typ, który jak czuje, że zwierzyna jest upolowana, to zaraz zaczyna rozglądać się za nową, bo tej złowionej jest już tak pewny? Czy mam cały czas stwarzać dystans, żeby przyciągnąc jego uwagę? Przecież to chore....Mam nadzieję, że chociaż tu wyciągam za szybkie wnioski, bo przesłanek - przynajmniej na razie - mam mało. Tak czy inaczej zaczynam zastanawiać się, czy takie wygarnięcie, że mnie zabolało, jak rozmawiał z tą babką, nie połechcze mu tylko ego i nie da pewności, że jestem niedowartościowana i może się ze mną nie liczyć. Chcę jakoś w umiejętny sposób zaznaczyć granice, niezgodę na poniżanie i nielojalność, ale przy tym ochronić jakoś siebie, nie wyjść na jakąś histeryczkę, zazdrośnicę, dać mu tylko samozadowolenie, ale zachować szacunek dla siebie samej. Wielu ma tu wielkie doświadczenie i być może zrozumie mi, o co chodzi i mądrze doradzi...
K Zaczynam mysleć czy kurcze kurcze jest to typ, który jak czuje, że zwierzyna jest upolowana, to zaraz zaczyna rozglądać się za nową, bo tej złowionej jest już tak pewny? Czy mam cały czas stwarzać dystans, żeby przyciągnąc jego uwagę? Przecież to chore....
Też tak pomyślałam; króliczek został złapany, więc stracił zainteresowanie i znalazł nowy obiekt, nie licząc sie za bardzo z Tobą. Nie czepiałabym się o to, że wyszedł z samochodu i ruszył do recepcji, bo było to raczej oczywiste, jednak dalsze jego zachowanie było poniżej krytyki.
Uważam, że nie ma sensu ponowne wałkowanie tematu, Zwróciłaś uwagę nie tylko jemu, ale także recepcjonistkom, żeby rozmawiali w zrozumiałym przez Ciebie języku, nic w tym złego, jednak sytuacja się powtórzyła, on na to pozwolił. Zwróć uwagę, że te recepionistki zlekceważyły Cię także, dltego, że on poniekąd dał im na to przyzwolenie.
Nie ma więc sensu dalsze bicie piany. Co miałaś do powiedzienia, powiedziałaś, a on nie przyjmuje do wiadomości i bagatelizuje. Niedługo Ciebie także posadzi o chorobę psychiczną.
Wyobrażam sobie, jakie życie miała z nim jego żona, skoro on sam, tak niechętny do samokrytyki, przyznaje, że nie byl w porządku. Myślę, że ją zdradzał.
Kolejna sprawa, to jego gwałtowne zainteresowanie mlodszą recepjonostką. Przecież nie bez przyczyny biegał jak kot z pęcherzem do tej recepcji, więc jest niemal pewne, że tuż po powrocie nawiązał z nia kontakt. Czy ona będzie chętna na przyjazd tu, gdzie mieszkacie? Nie masz na to wpływu, obawiam się jednak, że jeśli ta pani zechce przyjechać, to Wasz związek zakończy się.
Zastanów się o kogo chcesz walczyć.
Dzieki za odpowiedzi. Coz, po tym weekendzie na pewno sie od siebie oddalilismy, jest bariera emocjonalna, brak czulosci czy bliskosci, co bylo wczesniej. Zastanawiam sie, czy moglabym mi jeszcze zaufac, a przeciez bez zaufania nie ma nic.
Z tym poglebieniem rozmowy chodzilo mi o to, ze po powrocie mowilam o tym tylko w kontekscie ignorowania mnie, ale nie w kontekscie zauwazenia flirtu I w konsekwencji braku zaufania do niego. Ale moze faktycznie nie ma to sensu.
Tym bardziej, ze recepcjonistka byla zainteresiwana mozliwoscia piracy w firmie, w ktorej on pracuje. Jest osoba samotna,bez zobowiazan, praca w hotelu jest ponizej jej kwalifikacji, a nim byla zainteresowana....
Źle się przy człowieku czujesz itd. itp., więc po co jak ta ćma do świeczki lecisz?? Przecież wiesz, jak ćma na randce ze świeczką skończy.
Hmm, dzięki assassin za ten wpis...w ogóle za wszystkie wasze wpisy. Nie zawiodłam się na was, faktycznie bardzo pomagacie mi zobiektywizować tą relację. Kurczę, lata lecą, a i tak rozum i intuicja podpowiada swoje, a uczucia swoje. I taka już chyba nasza natura;) Ale widzę, że będzie mi zawsze trudno i mogę ciągle przyciągać do siebie manipulatorów, jeśli nie podejmę terapii. To pierwsze postanowienie jako owoc mojego wątku i waszych rad...
Co zrobię dalej z tą znajomością..., jeszcze nie wiem. Ale te odczucia związane z głosem intuicji będę już trzymać nie z tyłu głowy, ale przed oczami...Sama nadal mam sprzeczne podejście, za dużo dobrych chwil i gestów z jego strony, żeby tak nagle wyjść z relacji. Na przykład łączy nas wiara, wspólne tematy o Bogu, widzę też, że chociaż wyłapuję u niego nieciekawe cechy manipulatora, to sam zdolny jest do samokrytyki i autorefleksji, choć przy jego chyba po prostu narcystycznych cechach (nazwijmy rzeczy po imieniu), nie jest to łatwe. Nawrócił się 1,5 roku temu i wygląda na to, że wpłynęło to na jego chęć zmiany. Jakby wyciągał wnioski ze swoich błędów w postępowaniu z kobietami, stare nawyki i sposób bycia ciągle jeszcze się przebijają, ale ..było ładnych parę sytuacji, gdzie po czasie różne problemy sygnalizowane przeze mnie sobie przemyśliwał, sam do mnie potem przychodził, mówił o swoich wnioskach, brał pod uwagę moje odczucia i faktycznie jakby starał się wdrożyć te zmiany, a nie tylko potakiwał dla świętego spokoju, a robił dalej to samo. Z drugiej strony...jak już wyżej pisałam, nie wszystko dostrzega lub chce dostrzec, łapię go na kłamstewkach i manipulacji, ma sposób bycia uwodziciela, nie przyjmował ostatnio moich odczuć lub je umniejszał a sytuację przeinaczał, no i ta ostatnia sytuacja w recepcji była już pewnym przegięciem...Staram się dostrzec całość jego zachowania, ale to tylko potęguje sprzeczne odczucia. Po prostu już nie wiem, czego się mogę po nim spodziewać, na ile jest zdolny do czegoś poważnego...
Kurcze, właśnie tak przyszła mi myśl - czy ja nie staram się być za bardzo jego terapeutką...
Jak ktoś jeszcze tu zajrzy i zechce coś od siebie dodać, będę nadal bardzo wdzięczna.
Klasyka gatunku: nieśmiała, niedowartościowana kobieta i narcyz- manipulant.
Pytasz się co robić? Wiać gdzie pieprz rośnie! Ten człowiek Cię zniszczy, jak pewnie i zniszczył byłą żonę, którą dziś nazywa wariatką. Widać jak na dłoni, że chce Tobą dyrygować, zdominować Cię, że Cię nie szanuje, oczekuje, że zawsze będziesz się z nim zgadzać i znać własne miejsce (zawsze poniżej niego), a do tego jak jakaś fajna laska się napatoczy, to smoli do niej cholewki. Po kilku więcej miesiącach tej znajomości nie będziesz wiedziała jak się nazywasz.
Przeczytałem pierwszy post dwa razy, żeby się upewnić, że nic nie pominąłem.
Później zauważyłem, że był wcześniej edytowany przez autorkę, więc nie wiem co tam było wcześniej,
więc mogę się odnieść jedynie do tego co widzę, a widzę... potwornie roszczeniową postawę i same żale
o w sumie jakieś kompletnie niepoważne duperele, bo urodziny jakieś, bo na recepcji rozmawiał... serio?
Nie chcę być niemiły i psuć humoru pozostałym, ale szczerze mówiąc na miejscu tego faceta, to ja bym wiał od Ciebie.
Cokolwiek ten gość zrobi lub nie zrobi, zawsze i wszystko źle o nim świadczy i przemawia przeciwko niemu. Wszystko!
Bo powiedział, bo nie powiedział, bo wstał, bo usiadł, bo przyszedł, poszedł, bo się obrócił nie przez to ramie co powinien...
Chrystusie nazareński i matko bosko częstochowsko! Bo na recepcji w dialekcie rozmawiał. Poważnie? No i co z tego?
Weź Ty się wyluzuj dziewczyno, bo albo wylewu dostaniesz, albo koleś Cię zaraz pożegna, bo tak się nie da żyć.
Jak chce sobie pogadać w recepcji, to niech sobie gada, daj mu spokój i zajmij się chwilę sobą, zamiast nad nim wisieć.
Myślisz że o czym tam rozmawiali? Bycie miłym dla hotelowych gości, należy do obowiązków personelu, nie wiesz o tym?
A w bycie miłym jest wpisane między innymi prowadzenie z nimi rozmów o dupie maryni, bo niby o czym mieliby rozmawiać?
To samo z tymi urodzinami. Masz pretensje do faceta, że goście imprezę opuścili przed twoim przybyciem i to coś znaczy.
Oczywiście że znaczy. Znaczy, że ma do czynienia z przewrażliwioną na swoim punkcie laską, która we wszystkim widzi problem
i kiedy zacznie to do niego docierać, a chyba już zaczęło z tego co piszesz dalej, no to sorry, jakiej reakcji się spodziewałaś?
Puszczania balonów i fajerwerków na twój widok? Powiem Ci jedno, a Ty sobie z tym zrobisz co zechcesz -
zachowując się w ten sposób (jak niedopieszczona księżniczka na ziarnku grochu z muchami w nosie i pretensjami o każde byle g...)
tylko go do siebie zniechęcisz i to znacznie szybciej niż Ci się wydaje. Moim zdaniem nie zrobił nic niewłaściwego,
a twoje sapanie o jakieś bzdety albo wręcz urojone historie, jest mocno przesadzone i dla mnie osobiście niezrozumiałe.
Albo chcesz z tym facetem być, albo chcesz go tresować, żeby chodził przy nodze i robił sztuczki na pstryknięcie w palce.
Jeśli to pierwsze, daj mu po prostu więcej luzu. Jeśli to drugie, nie sądzę żeby to był odpowiedni kandydat, więc...
23 2018-08-15 13:19:59 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-08-15 13:20:45)
@anderstud
Jestes pewien, ze ten sam tekst, zesmy czytali?;) Z tego co zrozumialam, problemem nie bylo to, ze facet rozmawial w dialekcie, ale to, ze dziewczyna go POPROSILA (tak, bez pretensji), by mowil w powszechnym jezyku (miala prawo, tez tam byla), a on nie dosc ze na to zlał, to jeszcze sie oburzył, że laska mu zwraca publicznie uwagę i ma prawo jeszcze mieć jakieś własne potrzeby jak uczestniczenie w rozmowie! Punkt widzenia, zalezy od punktu siedzenia ;-)
Anderstud, myśmy chyba inne wątki czytali...
Wcale nie uważam, że Autorka ma jakieś wymagania z księżyca. Wręcz przeciwnie- za wiele rzeczy toleruje. Jakby mnie facet zaprosił na urodziny syna, na których też mieliby być inni członkowie jego rodziny, a potem by się okazało, że zmienił godzinę imprezy totalnie mnie o tym nie informując, to byłoby dla mnie wystarczające do zerwania, bo znaczy to, że albo się mnie wstydzi albo mnie kompletnie nie szanuje. Podobnież z otwartym flirtowaniem w obcym języku, którego nie rozumiem, na WSPÓLNYM wyjeździe. Już nie wspominając o chceniu zawsze mieć racji i perfidnym odwracaniu kota ogonem, jak coś jest mu nie po myśli. To są wszysko syreny alarmowe informujące Autorkę o tym, że ten koleś jest egoistycznym, zadufanym w sobie pozerem, o ile jeszcze nie kłamcą i manipulantem.
Jak chce sobie pogadać w recepcji, to niech sobie gada, daj mu spokój i zajmij się chwilę sobą, zamiast nad nim wisieć.
Myślisz że o czym tam rozmawiali? Bycie miłym dla hotelowych gości, należy do obowiązków personelu, nie wiesz o tym?
A w bycie miłym jest wpisane między innymi prowadzenie z nimi rozmów o dupie maryni, bo niby o czym mieliby rozmawiać?
To samo z tymi urodzinami. Masz pretensje do faceta, że goście imprezę opuścili przed twoim przybyciem i to coś znaczy.
Zgadzam się, że bycie miłym należy do obowiązków personelu, więc te panie początkowo mogły nie zdawać sobie sprawy z tego, że autorka, towarzyszka (chyba nie trudno było to zauważyć) rozmownego gościa nie zna ich języka, zwróciła więc uwagę. Nic w tym złego, że chciała brać udział w rozmowie, która, jak pisze trwała dość długo, a nie stać obok zupełnie wyautowana. Problem w tym, że taka sytuacja powtórzyła się i owa recepcjonistka, czy nawet obydwie, świadomie zlekceważyły obecność autorki, wdając się ponownie w rozmowę w nieznanym jej języku. Mało, że nie było to miłe, a przecież to ich obowiązek, ale z powodu przyzwalającej postawy ich rodaka pozwoliły sobie na zlekceważenie jej.
Autorka nic też nie napisała, że za każdym razem, gdy jej partner szukając różnych pretekstów, biegał do recepcji, ona pędziła razem z nim.
Co do tych urodzin, no wybacz; zapraszają Cię na imprezę, a gdy przychodzisz, okazuje się, że jest już po...i goście się rozeszli.
Może Ty masz aż tak grubą skórę, ale większość ludzi w podobnej sytuacji poczułaby się urażona.
Z tym poglebieniem rozmowy chodzilo mi o to, ze po powrocie mowilam o tym tylko w kontekscie ignorowania mnie, ale nie w kontekscie zauwazenia flirtu I w konsekwencji braku zaufania do niego. Ale moze faktycznie nie ma to sensu.
Tym bardziej, ze recepcjonistka byla zainteresiwana mozliwoscia piracy w firmie, w ktorej on pracuje. Jest osoba samotna,bez zobowiazan, praca w hotelu jest ponizej jej kwalifikacji, a nim byla zainteresowana....
I bardzo dobrze, że nie zarzuciłaś mu flirtu, bo zapewne podziałałoby to na niego jak płachta na byka, a i tak nie przyznałby się. Być może jego żona miała takie właśnie pretensje, a jej rzekoma choroba psychiczna, to tylko jego diagnoza. Być może kobieta leczyła depresję po wspólnym życiu z nim?
Ciebie też może to czekać, jeśli nie wyluzujesz. Odpuść już temat tego wyjazdu i sama się zdystansuj do niego, zwłaszcza, że kres Waszego związku jest bardzo prawdopodobny.
Jeśli owa recepjonistka była zainteresowana pracą w jego firmie i nim samym, to możesz się spodziewać jej przyjazdu. Małą dawkę tego, co Cię czeka, miałaś w czasie tego nieszczęsnego weekendu. Jeśli więc nie jesteś na ten moment gotowa na rozstanie, to przynajmniej zdystansyj się do niego zamiast walczyć.
Zacznij psychicznie przygotowywać się na rozstanie, zobojętniej, będzie Ci potem łatwiej.
Dzięki za nowe punkty widzenia. Fajnie, że są z różnych stron. Przyznam, że wszystkie czytam sobie nawet po parę razy.
Do anderstud: jeśli chodzi o edycję, nie zmieniałam treści postu, po prostu dopisałam na koniec jeszcze parę zdań przemyśleń.
No nie wiem, czy może za bardzo byłam krytyczna i przewrażliwiona...Może i brak mi pewności siebie i mogłam za bardzo domagać się uwagi, za bardzo się czepiać...ale jakoś tak cały ten kontekst, wzięcie pod uwagi wszystkich zachowań...wydaje mi się dwuznaczny. Może faktycznie za mocno mu zwróciłam uwagę za pierwszym razem, ale wie, że dialektu nie rozumiem, a obie recepcjonistki zwracały się do NAS, nie tylko do niego. Były już takie sytuacje, np.spotkaliśmy parę jego znajomych. Gdyby to była krótka wymiana zdań w dialekcie, to jakoś inaczej bym się czuła, nawet bym nie zwróciła uwagi, ale rozmowa była koło półgodzinna i też stałam jak kołek, a dopiero jedna osoba z tej pary spytała mnie, czy może nie rozumiem dialektu i może przejdą na powszechny.
Co do rozmowy na recepcji. Jasne, zdaję sobie sprawę, że personel ma być miły dla gości hotelowych. Tyle, że mój partner rozmawiał długo tylko z tą młodszą, a teraz widzę, że to ona inicjowała i przedłużała rozmowy, ale za to on nie chciał kończyć. No i właśnie było to zróżnicowanie w podejściu do mnie, gdy byliśmy sami - dystans, praktycznie brak rozmowy, coś się nie kleiło wyraźnie. Mieliśmy już jechać, oddać tylko klucz na recepcji, ale pani na recepcji zaczęła rozgadywać się o swoich planach w nowym kraju, parę razy powtórzyła, że jest osobą samotną, mieszka sama, szuka pracy, chętnie przyjęła namiary na firmę partnera, sama przechodziła na węgierski, co partner podejmował. Czy na tym polega bycie miłym dla gości hotelowych? Po 40 minutach spytałam czy jednak możemy już jechać, bo przed nami 5 godzin jazdy...Pani zdążyła już dokładnie opowiedzieć, w jakiej miejscowości mieszka, ile czasu tam będzie mieszkać, w jakich miejscowościach pracuje, co ile czasu jest przenoszona i gdzie na nowe miejsce, przedstawiła się z imienia i nazwiska...No i oddziałów firmy, w której pracuje partner jest wiele - nie tylko w tym kraju, ale i na świecie, a także w miejscowości, gdzie mieścił się hotel. O czym pani wiedziała, bo sama to powiedziała. Ale podał namiary do swojego oddziału, z numerem telefonu - nie wiem, czy nie mógł powiedzieć , że w mojej firmie o nazwie takiej i takiej czasem są wolne stanowiska? Chyba łatwiej jej będzie coś znaleźć , jak weźmie pod uwagę wszystkie oddziały, a nie tylko jeden - partnera...ale ok, może się czepiam.
Co do urodzin. Najpierw partner zapraszał mnie na całą imprezę, bo miała być matka i dzieci. Potem zmienił zdanie i chciał przedstawić mnie mamie na osobnym spotkaniu. A miałam przyjść, kiedy mamy już nie będzie i wtedy mieliśmy z dziećmi wyjść do restauracji, pogadać. To dla mnie dużo znaczyło..Pokazywało, że mnie uważa za poważną partnerkę. Nastawiłam się na to spotkanie, nieco się stresowałam. Przyszłam na umówioną godzinę, a tu po imprezie, żadnego wyjścia nie ma, dzieci nie ma (oprócz syna, który z nim mieszka). I to tak bez uprzedzenia... Niestety, nie mogę się z tobą zgodzić, nie uważam, że to zwykłe czepialstwo. O tym, że znowu zmienił plany powinien mnie poinformować.
No co do tych much w nosie - to nieraz mam;) Cóż, jestem tylko człowiekiem. Ale ja wiem...nadal jakoś uważam, że mogłam się czuć po prostu lekceważona. Nie wiem, czy wziąłeś pod uwagę też całość moich postów, tego, jak mój partner się zachowuje nie tylko na tej recepcji, w sprawie urodzin...Bo mi się to jakoś coraz bardziej układa w średnio ciekawą całość. Ale cieszę się, że poznałam głos męski. Pomyślę jeszcze nad tym.
Dziękuję też za pozostałe uwagi. No cóż, tez zaczynam się łapać na coraz większym dystansowaniu się w tej relacji...I to też dzięki waszym opiniom..
Hagith, mnie się to też nie układa w fajny obrazek
Nie wyobrażam sobie jak partner mógłby kilkadziesiąt minut gadać z kimś, przy mnie, w nieznanym języku. To świadczy o niesamowitym braku szacunku. Widzisz, ja mam narzeczonego Anglika i do głowy by mi nie przyszło zaprosić polskich przyjaciół i przy nim mówić tylko po polsku. Ba, nawet moi znajomi jak się spotykamy, przechodzą na angielski, żeby Miska nie alienować, tak automatycznie. Więc taka sytuacja w związku jest dla mnie jak z księżyca.
Co do tych urodzin, to to już jest wogóle przegięcie. Tak sie zastanów czy zaprosiłabys kogoś na party, po to tylko, żeby mu otworzyć drzwi i stwierdzić, że jest po imprezie?
Dzięki Beyondbalckie, chyba w punkt...
No właśnie próbowałam w ten sposób przedstawić problem mojemu partnerowi. Że by mi do głowy nie przyszło, żeby rozmawiać ze znajomymi po polsku, a on by siedział sam i nie obchodziłoby mnie, że jest wyalienowany. Teraz widzę, jakbym tłumaczyła rzeczy, które powinny być oczywiste dla dorosłej osoby, ale mi odpowiedział, że ja tam bym mogła rozmawiać ile chcę po polsku, nie ma w tym problemu. Nie przyjął tego, że dla kogoś innego, dla mnie, to może być problem. Nie widzi tego czy nie chce zobaczyć, nie wiem, bo jak zauważyłam już wcześniej, ma problem z empatią...
Co do wypowiedzi anderstuda..Trochę tez sprowokowały mnie do zastanowienia się nad sobą. naprawdę staram się być obiektywna, ale mam też tendencję do przegięcia i nadmiernego samokrytycyzmu. Oraz, jak już to świetnie wyłapaliście, do wybielania innych...Ale wyłapałam, że ostatnio mogłam nieraz księżniczkować i mieć muchy w nosie, parę razy mogło się to ostatnio zdarzyć. Muszę nad tym popracować. Mimo to, nadal nie usprawiedliwia to dla mnie w pełni zachowania mojego partnera. Zaczynam zastanawiać się, co on rozumie przez partnerstwo, kim właściwie dla niego jestem. Anderstud przyznał, że czytał tylko mój pierwszy post. W sumie rozumiem, że nie każdemu chce się czytać wszystko, bo się rozpisałam, ale gdyby to zrobił, miałby - tak uważam - pełniejszy obraz ogólnego sposobu bycia i odnoszenia się do mnie mojego partnera. A ten obraz coraz bardziej wywołuje we mnie odczucia mieszane.
29 2018-08-15 15:27:14 Ostatnio edytowany przez anderstud (2018-08-15 15:34:14)
Powiem Ci tak młoda damo, nigdy mi się nie chciało uczyć języków, czego dziś szczerze żałuję.
Na całe szczęście moja obecna partnerka zna biegle dwa oprócz ojczystego i zawsze to ona rozmawia.
Bardzo często się zdarza, że zwykłe zapytanie o drogę, zamienia się w niekończące trajkotanie o nie wiem czym
i nawet mnie to nie interesuje, bo zostawiam ją samą i sobie idę czy to coś zobaczyć, czy wracam do auta, czy nie wiem,
no na pewno nie sterczę jej nad głową i nie szarpię nerwowo za rękaw, bo za długo gada z jakimś fajnym kolesiem.
Moim zdaniem, mimo wszystko, swoim zachowaniem w tej recepcji, okazałaś brak klasy oraz pewności siebie,
zamiast go olać i wyjść, pokazując tym wszystkim zebranym, że jakaś pinda z recepcji nie chodzi nawet w twojej lidze.
Co do tych urodzin, to może powinnaś też założyć chociaż na chwilę, że nie znasz pełnego przebiegu wydarzeń
i może w rzeczywistości było nieco inaczej niż Ci to przedstawił twój chłopak, który specjalnie dla Ciebie przygotował wersję lajt,
żeby Ci nie robić przykrości, albo żeby samego siebie nie stawiać w niekorzystnym świetle. Może ta żona narobiła rabanu,
że nie ma ochoty oglądać jego nowych partnerek i ma w dupie na co on się z Tobą umawiał, po czym ubrała się i wyszła.
Może było jeszcze inaczej, tego nie wiesz. A może on nie chciał rujnować przyjęcia dzieciaka konfrontacją obecnej z byłą,
tylko nie wiedział jak Ci o tym delikatnie powiedzieć, tym bardziej że już zdążył się przekonać jak reagujesz gdy coś idzie nie po twojej myśli.
Nie mam zamiaru go tłumaczyć, bo mnie przy tym nie było, ani w tej recepcji, ani na tych urodzinach, ale mam ten sam problem co twój facet,
zawsze jest mi gorąco, a teraz w te upały, to już przeżywam istne tortury. Nawet przy otwartych wszystkich oknach mam problem, żeby zasnąć.
Z kolei moja partnerka przez cały rok śpi w koszuli nocnej owinięta pod brodę kołdrą. I wiesz co? Nigdy od niej nie usłyszałem czegoś takiego,
że ja złośliwie ją wychładzam, żeby jej pokazać kto w tym związku rządzi. Po prostu jak jest jej zimno, to się cieplej ubiera i po sprawie.
I wcale nie dlatego, że mi ulega w kwestii spornej. Tylko dlatego, że jak człowiekowi jest chłodno, to zawsze może się jakoś docieplić,
a jak ja śpię od zawsze na golasa i nawet przy otwartych oknach pot się ze mnie leje, to co mam zrobić, skórę sobie ściągnąć czy co?
No tak już jest i ja rozumiem, że może to rodzić pewne niedogodności dla obojga partnerów, ale to się wtedy szuka rozwiązania,
a nie od razu zajmuje z góry upatrzone pozycje i teraz ja będę zła i naburmuszona, bo gnojek okno otworzył, żebym zamarzła. No bez jaj.
Jak tak Ciebie czytam, to odnoszę wrażenie graniczące z pewnością, że przywykłaś do zupełnie innego traktowania przez mężczyzn,
gdzie sam wyraz mężczyzn powinienem umieścić w cudzysłowie, bo pewnie były to jakieś placki spełniające bez szemrania każdy twój kaprys
zanim jeszcze zdążyłaś o tym pomyśleć, a ten tutaj okaz wymyka się schematowi, który tak dobrze znasz i odczuwasz poważny dyskomfort,
więc ja bym Ci radził - zamiast skupiać się na jego wyimaginowanych wadach, skup się na tym jak sobie wyobrażasz wasz związek w przyszłości.
Starego chłopa nie zmienisz, to Ci gwarantuję już teraz. Może zamiast brnąć bez sensu w relację, która nie rokuje, lepiej będzie się rozstać.
A może to bardziej Tobie zależy na tym, żeby zawsze wszystko było po twojemu i wystarczy trochę poluzować gumę w majtach, a będzie git
Przemyśl to sobie na spokojnie. Ja z tą moją obecną miałem to samo. Dwa lata przeciągania liny, ciągłych kłótni, godzeń, zerwań i powrotów.
W końcu oboje zmęczeni już tym wszystkim pojechaliśmy nad morze i kilka godzin leżąc pod gwiazdami przegadaliśmy co i jak musimy zrobić.
I wiesz co Ci powiem? Ustąpić czasem, wcale nie jest trudno i żadna to ujma na honorze. Spróbuj a zobaczysz, że w drugą stronę też to działa.
Kiedy oboje to zrozumiecie, wasz związek zyska nową całkowicie inną jakość. Tylko musicie się na siebie otworzyć. Chociaż spróbuj
Anderstud przyznał, że czytał tylko mój pierwszy post.
Chyba nie. Przeczytałem cały wątek od początku do końca, tylko pierwszy post podwójnie, żeby się upewnić na jaki temat jest rozmowa.
Oj, on rozumie co robi, i to bardzo dobrze. Tylko przed Toba udaje, że nic się nie stało, żeby Ci w głowie zamieszać i żebyś zaczęła być niepewna własnych odczuć. To jest dobrze znana technika pt. gaslightning, czyli tzw. robienie wody z mózgu. Na przykład, obraża Cię przy ludziach wyśmiewając Twoja wagę/ pracę/ hobby, a jak mu potem powiesz, że Cię zranił, to patrzy się jakby nic nie rozumiał: "Ja sobie tylko tak żartowałem. Na żartach się nie znasz?" Wytwarza to poczucie ciągłej niepewności co do tego co miało miejsce, a co nie i skutecznie rujnuje możliwość jakiejkolwiek oceny sytuacji. Jako bonus, niesamowicie zaniża poczucie Twojej wartości.
przeczytaj swój post na chłodno z boku i zobaczysz sama co to za typ. Uciekaj czym prędzej, on nie szuka związku partnerstwa tylko marionetki. Nigdy nie bedziesz częścią jego życia a jedynie dodatkiem, a tego chyba byś nie chciała.
anderstud: Ech, on nie utzrymuje kontaktu z żoną. Dzieci też nie, nie chcą. Nie był to pierwszy raz, kiedy zmienia plany bez informowania mnie. Robi to notorycznie i nie rozumie, że się nastawiam i że trzeba by mnie poinformować o zmianie. Dla niego to jakaś abstrakcja. Nie rozumiem po co zapraszać, jak nie chciał. Mówiłam mu, żeby pogadał z dziećmi, czy nie mają nic przeciwko mojej obecności, brałam pod uwagę, że np. może to być za wcześnie. Ustaliliśmy, że tak zrobi. Ta inicjatywa wyszła ode mnie, chciałam właśnie, żeby wszyscy się dobrze czuli w nowej sytuacji. Więc jakby wyszło, że dzieci jeszcze nie są gotowe i jednak jest zmiana planów- czyli jeszcze mam nie przyjść - to naprawdę nie byłoby z tym problemu. A nie tak bez żadnego uprzedzenia przychodzę na umówioną godzinę a tu - niespodzianka...Niestety, nadal się nie zgodzę, że wszystko ok.
Nie, przeciwnie, w związkach zawsze dawałam siebie całą. mam problem z granicami, a faceci często to wykorzystywali, nie liczyli się ze mną. Nie zawsze tak było, ale widzę teraz jakiś schemat przyciągania pewnych typów do siebie...Żeby wszystko było zawsze po mojemu;)...Ech, chciałabym nieraz umieć właśnie tak bardziej zawalczyć o siebie. Nie, jakoś nie mogę się zgodzić z taką tendencją, raczej zazwyczaj za bardzo ulegam, zgadzam się nawet wbrew sobie - to też mam do przepracowania...Więc nie, przyznam szczerze, że jestem tylko człowiekiem, czasem miałam gorszy nastrój, muchy w nosie, ale bez przesady, nie wydaje się, żebym miała tendencję do stałego księżniczkowania. To już by pewna siebie panna, z zawyżonym nieadekwatnie poczuciem wartości mogłaby robić...Co do sprawy z oknem - trochę przejaskrawiona, ale fakt, że mogłabym to olać. Specjalnie napisałam całokształt sytuacji, żeby pokazać, że przez moją reakcję na to okno facet mógł być zdystansowany...No ale jakoś tak nie klei mi się to wszystko, po drodze było ok między nami i nie tłumaczy to jednak jego zachowania później...
Beyondblackie: Kurcze, słyszałam o gaslighting...Wyłapałam jego tendencję do mówienia, że czegoś nie zrobił, jak jestem pewna, że było inaczej; że ja coś zrobiłam, chociaż nie przypominam sobie, że tak było...No normalnie aż mnie dreszcz przeszedł...
dawidekkk333: ostatnio naszły mnie dokładnie takie myśli - że nie widzę, by miał chęci, bym była częścią jego życia, dokładnie takie spostrzeżenia...
anderstud chyba masz kilka cech tego typa.
anderstud chyba masz kilka cech tego typa.
Też mi się tak wydaje.
To jest dziwna forma związku, kiedy tylko jedna osoba decyduje o tym co jest okej, a co nie. Kiedy liczy się tylko jeden punkt widzenia. Chociaż nie jest dziwnym, że takie typy przyciągają kobiety pasywne, o niskim poczuciu wartości, nieśmiałe, bo potrafią na początku nieźle "bombardować miłością" i sprawiają wrażenie bardzo pewnych siebie i maczo. Oczywiście, to tylko fasada. Taki facet jest naprawdę słabym Bolkiem, który przy prawdziwym alfie kuli ogon, dlatego też szuka poddanej sobie partnerki, która robiąc co on chce, dodaje mu animuszu i łechta ego.
...Od początku prowadził rozmowy pod kątem zdefiniowania związku, wzajemnych oczekiwań, celów, do jakich związek ma prowadzić -on twierdził, że ma na celu małżeństwo. Mówił o tym, że dużo zarabia, że jego partnerka nie musiałaby pracować na 100%, albo mogłaby zostać w domu....
...A pojawiało się też dużo komplementów, często. Jakoś też czułam, że coś tu za szybko się dzieje, od razu na samym początku - partnerstwo, związek, kiedy ja nawet jeszcze go nie poznałam...
Już na samym początku złożył Ci swoją ofertę, wysilił się na kilka komplementów i to byłoby na tyle. Teraz to Ty powinnaś się starać o tak "wartościowego" mężczyznę, który zapewni Ci życie w dostatku do końca Twoich dni.
Ale żebyś nie czuła się za pewnie, skutecznie obniża twoją wiarę w siebie - filtrowanie, elokwencja w różnych językach, latanie z ręcznikiem, który rzekomo nie był mu potrzebny, możliwość załatwienia pracy. To działania, które miały zwrócić Twoją uwagę.
No i zaczyna działać - zdołał skutecznie obniżyć twoją wiarę w siebie - uznajesz się już za osobę mniej atrakcyjną, niezbyt inteligentną, niezaradną i nie pewną siebie.
Masz więc wszelkie powody, by trzymać się kogoś z kim jesteś. Na zasadzie - jestem do niczego, ale przynajmniej jestem z kimś fajnym i ważnym.
No, bo on taki dumny, wyniosły, zadbany i tak pewny siebie - co nie?.
I właśnie jego siła leży w jego wystudiowanej pewności siebie, imponowaniem i szarmanckim zachowaniem oraz przekonaniem o własnej wartości.
Z jednej strony, czujesz się pewnie wyróżniona jego zainteresowaniem i wydaje Ci się, że taki wyjątkowy mężczyzna Ci się trafił.
Z drugiej zaś, przeżywasz upokorzenie, masz przy nim poczucie niższości i nieważności. Musisz ukrywać swoje uczucia, tłumić pretensje i frustracje, gdyż ich ujawnienie mogłoby się spotkać ze złością z jego strony.
Powiedz, że się mylę.
Co szybko zwróciło moją uwagę, to wrażenie pewnej niespójności w jego wypowiedziach - jakby mówił to, co wypada w danej chwili powiedzieć, piękne słówka, slogany, ale miałam wrażenie jakiejś nieautentyczności...
Jeśli w porę go nie rozszyfrujesz i pozwolisz się opleść jego siecią obietnic bez pokrycia i umiejętnie budowanych iluzji – sama nie będziesz wiedziała, jak i kiedy stałaś się jego ofiarą.
Nie ignoruj swojej intuicji, ona bowiem podświadomie daje Ci znać wtedy kiedy Twoje dobro jest zagrożone, po to aby uchronić Cię przed tym, co jest dla Ciebie złe (to te potocznie określane lampki, które świecą na czerwono).
Nie licz też na to, że go zmienisz - nie zmienisz - on zmieni Ciebie.
anderstud chyba masz kilka cech tego typa.
Chyba nie sądzę, ale moja narzeczona, przynajmniej na początku, była jego żeńską wersją.
Musieliśmy się rozejść na dobre i po jakimś czasie znów ze sobą zejść, żeby ułożyć sobie wszystko jak trzeba.
Jak już pisałem, metody przemocowe w tym przypadku przyniosą skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego.
Tylko rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Bez pretensji, wylewania frustracji i żali, bo to jest droga donikąd.
ósemka: No nie wysilił się na kilka komplementów, raczej stale dawał znać, że mu się podobam. Z tym, że często w wypowiedziach miałam wrażenie nieautentyczności, jakby cytował zwroty z podręcznika uwodzenia, ale nie utożsamiał się z tym emocjonalnie. No i właśnie zdałam sobie sprawę, że jego działania były na początku może nawet takie na zasadzie bombardowania...
Działa chyba bardziej subtelnie. Nie do końca tak, że z początku dowalił obraz swojej osoby, jako super gościa, dobrze sytuowanego, walnął komplementem, a teraz to mam się o niego starać. To by mi za szybko otworzyło oczy. On jakoś bardziej stopniowo to robi, jeśli robi...Sama nie wiem, mam już mętlik w głowie i póki co blok;) Ale fakt, jakby na coraz więcej sobie pozwalał czy też mnie testował, co przejdzie. Stąd te wcześniej przeze mnie opisane wrażenie przeciągania liny.
Ciekawa koncepcja, że takie działanie, jakie wymieniłaś, to było na zwrócenie mojej uwagi. Coś w tym jest...Mimo, że aż tak to nie udało mu się we mnie wytworzyć obrazu swojej osoby - że taki super, pewny siebie itp. i że mi to tak imponuje. Ale bardzo możliwe, że na to liczył i takimi mechanizmami, jak to opisałaś, się kierował. Myślę, że pewne wady widzę od początku, ale nikt nie jest idealny, więc mnie nie zrażały. Aż do momentu, kiedy coraz bardziej zaczęłam dostrzegać - w sumie najbardziej, to w trakcie pisania w tym wątku i studiowania waszych wypowiedzi...- te jego skłonność do manipulacji, zaniżanie mojej samooceny, wywołania uczucia nieważności. To to wydarzenie z recepcji szczególnie tak na mnie podziałało, ale czy tylko ono.. Dzięki, ósemka, nie zdawałam sobie w pełni sprawy z takiego mechanizmu, ale chyba mi się to zgadza...Złapałam się na tłumieniu uczuć i frustracji, ale chyba bardziej z chęci odpuszczenia, żeby nie wyszło, że znowu się czepiam i z obawy przeinaczenia, zbagatelizowania i przekształcenia przez niego sytuacji,tego, że nie przyjmie moich odczuć - tak, że sama bym zaczęła wątpić we własne odczucia i przyznała mu rację. By po czasie jednak dojść do wniosku, że jednak nie, nie do końca mi się to zgadza, że jednak moje początkowe odczucia wracają, a jego mi się nie zgadzają...Boże, pokręcone to coraz bardziej...
Boże, zaraz nie wytrzymie
Nawet jak Ci facet komplementy sadzi, to też jest źle, bo na pewno coś się za tym kryje. Masakra.
I dalej już leci 17 linijkowy słowotok (tak, policzyłem) którego jedynym celem jest nawiązanie do sytuacji w recepcji.
I w kółko macieju, a bo on jest taki, a bo on nie jest taki, a bo on powiedział, a bo on nie powiedział, a bo on zrobił, a bo on...
Rozumiem, że Ty sama jesteś idealna, doskonała i bez skazy, tylko po prostu trafiłaś na podłego oszusta i socjopatę,
który traktuje Cię jak szmatę, nie okazując należnego Ci szacunku oraz bezgranicznego uwielbienia całując ślady twych stóp?
Bo okno otworzył i na recepcji rozmawiał? Ach nie no tak, jeszcze nie dopilnował, żeby na urodzinach wszyscy zaczekali na twe przybycie.
Co za zniewaga, jak on mógł, bydle i cham. Nie gniewaj się, ale z mojej perspektywy tak to właśnie wygląda.
Oczekujesz cudów na kiju, ale cały czas tylko czepiasz się bzdur. No sorry dziewczyno, ale to wszystko są zwyczajne bzdety.
Zamiast skupić uwagę i chociaż część energii na tym jak sprawić, żeby było dobrze, to mam wrażenie czekasz tylko na to,
żeby mieć kolejny pretekst do nadąsania się i analizowania w lewo i w prawo czy jak byliście wczoraj na spacerze,
to on specjalnie szedł nierównym krokiem, żebyś Ty się przewróciła i złamała nogę najlepiej, to wtedy będzie znowu mógł
bajerować laski na izbie przyjęć w szpitalu i umawiać się z pielęgniarkami. Oczywiście na twoich oczach, no bo jak inaczej.
A jeśli jeszcze tego nie zrobił, to na pewno już to planuje, tak jak zaplanował te urodziny. Taki miszcz planowania
anderstud: nie gniewam sie, jakzebym mogla:D Tak pieknie przerysowujesz, nie powiem, zebym sie we wszystkim zgadzala, ale taki sarkazm fajnie balansuje I wybija ztoku myslenia. Co nie zmienia faktu, ze cos mi nie gra, a w calym tym jego zachowania zabraklo otwartej, normalnej komunikacji i zwyklego szacunku (nie,nie chodzi mi o calowanie po stopach).Co do uwazania sie za doskonala, wielokrotnie podkreslalam, ze bynajmniej taka nie jestem i specjalnie opisywalam swoje nieefajne zachowania, zeby nie bylo -on taki be, a ja taka super.
Ciekawe są te dwa skrajne punkty widzenia jednej sytuacji...
Anderstud, z całym szacunkiem, debilizmy walisz.
Komplementy komplementami, ale zachowanie zachowaniem. Facet może mi mówić, że jestem boginią, jednak jeżeli kompletnie mnie znieważa codziennie, to ja dziękuję za taką miłość. To się nazywa kognitywny dysonans, kiedy ktoś coś mówi, lecz robi coś zupełnie odwrotnego. Facet, którego Autorka opisuje, to narcyz, który się dowartościowuje olewaniem jej i sprawdzaniem granic ile razy może moczyć to samo miejsce, żeby nie zorientowała się, że smierdzi.
Ja bym od takiego typa wiała, i dla bezpieczeństwa zablokowała telefon.
Fziekuje za odpowiedzi. Nestety, ale widze,ze dalej juz nie moge tak ignoroeac sprzecznosci, wlasnie tego dysonansu poznawczego - swietnie wylapane przez beyondblackie...Za duzo ktecenia, przeinaczania, lekcewazenia. Glos rozdafku I intuicji pokrywa sie z tym niestety, co piszr beyondblackie I wszyscy inni oprocz jedneho glosu, udzielajavy sie w tym watku...
Co za zniewaga, jak on mógł, bydle i cham. Nie gniewaj się, ale z mojej perspektywy tak to właśnie wygląda.
Oczekujesz cudów na kiju, ale cały czas tylko czepiasz się bzdur. No sorry dziewczyno, ale to wszystko są zwyczajne bzdety.
Dokładnie Anderstud, cham. Nie wygląda na to, żeby autorka oczekiwała cudów na kiju, a raczej podstawowych zasad kultury. Ktoś mnie zaprasza na urodziny, to oczekuję, że gdy przyjdę trafię właśnie na urodziny. Zmiana planów? Nie ma sprawy, ale pod warunkiem, że zostanę poinformowana o niej. W rozmowie o ile to możliwe posługuję się językiem dla wszystkich zrozumiałym i na początku tejże rozmowy orientuję się jaki to język jest. Jeśli byłabym z partnerem to oczywistym jest dla mnie, że nie wykluczałabym go z rozmowy w grupie. W jednej z opisanych przez autorkę sytuacji ta prosta zasada była jasna dla znajomej jej partnera. On jakoś się o nią nie otarł, a co więcej sam nie wpadł na to by w momencie spotkania innych ludzi nie odwracać się do autorki doopą i nie mieć jej w tejże...
Wydaje mi się, że dla Ciebie Andertud są to błahe sprawy i jak najbardziej normalne, bo sam z kulturą jesteś na bakier i takie chamstwo Ciebie nie razi...
A czy on jest jakiś zaburzony, to nie da się stwierdzić na podstawie tych opisów. Pewnym jest, że mu słoma z butów mocno wystaje.
44 2018-08-16 14:02:20 Ostatnio edytowany przez josz (2018-08-16 14:03:16)
Bo okno otworzył i na recepcji rozmawiał? Ach nie no tak, jeszcze nie dopilnował, żeby na urodzinach wszyscy zaczekali na twe przybycie.
Co za zniewaga, jak on mógł, bydle i cham
Są tacy, którzy np gwałt na kobiecie tłumaczą, że "sama sie prosiła".
Brzmisz, jak adwokat diabła.
Wydaje mi się, że dla Ciebie Andertud są to błahe sprawy i jak najbardziej normalne, bo sam z kulturą jesteś na bakier i takie chamstwo Ciebie nie razi...
Nie dość, że nie razi, to bardziej mnie rozśmiesza histeryczna reakcja autorki na otwarcie okna w pokoju chociażby.
No przepraszam was dziewczyny, ale dla mnie to jest po prostu niedorzeczne, żeby o takie coś robić raban.
Cała reszta osobistych dramatów opisanych w tym wątku, moim zdaniem również jest podobnego kalibru.
To nie są powody do rozstania, tym bardziej że nigdzie nie doczytałem co autorka sama zrobiła w swojej sprawie,
porozmawiała z nim w ogóle na ten temat czy nie porozmawiała, poczyniła jakieś ustalenia z partnerem czy nie poczyniła...
a może po prostu chodzi tylko i wyłącznie o to, że poznając typa, spodziewała się traktowania jak egipska bogini co najmniej,
a nie jak jakaś pospolita Anka, Kaśka, Gośka czy Agnieszka, ale facet okazał się zwykłym palantem i chce go szybko spławić.
Gdyby jej zależało, to przynajmniej by spróbowała zrobić cokolwiek, a ja tutaj widzę całkowicie bierną postawę
i jakieś takie podejście do tego wszystkiego na zasadzie - albo on się ogarnie, albo ja mu podziękuję - i na tym koniec.
No tak to nie działa niestety.
anderstud: Jeszcze w ten sam weekend zainicjowałam po powrocie rozmowę na ten temat. Zresztą już o tym wyżej pisałam. Tak więc nie będę się powtarzać co do reakcji partnera na to, co z nim poruszyłam. Co do ustaleń, mamy się niedługo spotkać i pogadać, co dalej, co nam przeszkadza, takie wyczyszczenie sytuacji i albo pójście razem dalej, albo nie. Daliśmy sobie czas na pomyślenie.
Co do okna i reszty sytuacji, specjalnie to przytoczyłam, odnosząc się zresztą krytycznie do mojej reakcji, żebyście mieli ogląd sytuacji możliwie obiektywny, nie chciałam się wybielać, bo nie o to mi chodzi. Nadal mimo wszystko uważam, że faktycznie w różnych sytuacjach (hotel, spotkanie ze znajomymi - też się nie będę tu powtarzać) zabrakło mu zwyczajnie kultury - jak to zauważyła Klio...
anderstud: Ech, on nie utzrymuje kontaktu z żoną. Dzieci też nie, nie chcą. Nie był to pierwszy raz, kiedy zmienia plany bez informowania mnie. Robi to notorycznie i nie rozumie, że się nastawiam i że trzeba by mnie poinformować o zmianie. Dla niego to jakaś abstrakcja. Nie rozumiem po co zapraszać, jak nie chciał. Mówiłam mu, żeby pogadał z dziećmi, czy nie mają nic przeciwko mojej obecności, brałam pod uwagę, że np. może to być za wcześnie. Ustaliliśmy, że tak zrobi. Ta inicjatywa wyszła ode mnie, chciałam właśnie, żeby wszyscy się dobrze czuli w nowej sytuacji. Więc jakby wyszło, że dzieci jeszcze nie są gotowe i jednak jest zmiana planów- czyli jeszcze mam nie przyjść - to naprawdę nie byłoby z tym problemu. A nie tak bez żadnego uprzedzenia przychodzę na umówioną godzinę a tu - niespodzianka...Niestety, nadal się nie zgodzę, że wszystko ok.
Nie, przeciwnie, w związkach zawsze dawałam siebie całą. mam problem z granicami, a faceci często to wykorzystywali, nie liczyli się ze mną. Nie zawsze tak było, ale widzę teraz jakiś schemat przyciągania pewnych typów do siebie...Żeby wszystko było zawsze po mojemu;)...Ech, chciałabym nieraz umieć właśnie tak bardziej zawalczyć o siebie. Nie, jakoś nie mogę się zgodzić z taką tendencją, raczej zazwyczaj za bardzo ulegam, zgadzam się nawet wbrew sobie - to też mam do przepracowania...Więc nie, przyznam szczerze, że jestem tylko człowiekiem, czasem miałam gorszy nastrój, muchy w nosie, ale bez przesady, nie wydaje się, żebym miała tendencję do stałego księżniczkowania. To już by pewna siebie panna, z zawyżonym nieadekwatnie poczuciem wartości mogłaby robić...Co do sprawy z oknem - trochę przejaskrawiona, ale fakt, że mogłabym to olać. Specjalnie napisałam całokształt sytuacji, żeby pokazać, że przez moją reakcję na to okno facet mógł być zdystansowany...No ale jakoś tak nie klei mi się to wszystko, po drodze było ok między nami i nie tłumaczy to jednak jego zachowania później...
Beyondblackie: Kurcze, słyszałam o gaslighting...Wyłapałam jego tendencję do mówienia, że czegoś nie zrobił, jak jestem pewna, że było inaczej; że ja coś zrobiłam, chociaż nie przypominam sobie, że tak było...No normalnie aż mnie dreszcz przeszedł...
dawidekkk333: ostatnio naszły mnie dokładnie takie myśli - że nie widzę, by miał chęci, bym była częścią jego życia, dokładnie takie spostrzeżenia...
Przykro mi bardzo, że tak to wygląda, chciałem być szczery w swojej wypowiedzi, jednak taka jest prawda, smutna ale najszczersza, że lepiej teraz zrezygnowac z tego niż wkręcić się jeszcze bardziej a potem mieć złamane serce
Chcialam odswiezyc moj watek, bo znajduje sie w kryzysowym momencie zwiazku. Tyle sie nazbieralo watpliwosci, ze rozwazam jego zakonczenie. Postaram sie jakos w miare konkretnie to opisac. Bardzo licze na wasza pomoc, obiektywna ocene.
Zdecydowalam sie zostac z panem z watku, jestesmy razem od roku. Jednak moje watpliwosci wlasciwie ciagle przez okres trwania zwiazku wracaja jak bumerang. Kiepsko u nas z faktyczna bliskoscia emocjonalna, z otwartoscia. Po tym roku czuje, ze niewiele o moim partnerze wiem. Jest jakis blok szyba z jego strony. Ja tez jestem ostrozna, wrazliwa. Jednak caly czas staram sie jakos poglebiac komunikacje, inicjatywa zazwyczaj jest z mojej strony. Gdy sa sytuacje trudne, nieporozumienia, konflikty – tu tez praktycznie tylko ja sygnalizuje, co bym chciala poprawic, co jest dla mnie np. trudne. Rozmawiajac na zywo, czesto moje wypowoedzi odnosnie danego problemu czy pogladow pozostawia bez komentarza, nie dzieli sie tym co o tym mysli, na prosbe o informacje zwrotne mowi, nie wiem co powiedziec. Jakby ...zbieral informacje? Nie obchodzilo go to? Nie mam do niego dostepu..Poza tym przejawia tendencje do kontroli i dominacji choc nie jest to tak jednoznacznie nasilone, jak naczytalam sie tu w niektorych watkach. Byc moze dlatego, ze nie mieszkamy ze soba...Banalny przyklad – gdy ja gotuje, chce mi pomoc. Tyle ze zaraz zaczyna poprawiac – kuchenke to on nastawia na 9, nie na 7 (jest elektryczna) i mi przestawia, jak przyprawiam, to mowi, zeby dodac tego i tego, jak patelnie chce zalac woda, to sie zwraca uwage, zeby odczekac, bo on nie zalewa. On i on...Jak wspominam miedzy naszymi spotkaniami, gdzie ide, to dopytuje tak dokladnie, ze az zartem go spytalam, czy moze mam mu podac dokladny adres? Nie zaprzeczyl. Jak mam np. wybrac kase chorych, to tylko z nim, nie pytac znajomych. Jakby podjecie decyzji z wylaczeniem jego bylo wymierzone przeciwko niemu. Moje rozwiazania czesto podwaza i neguje. Wsrod jego znajomych zdarzaly sie sytuacje ignorowania mnie lub gdy ktos chce ze mna rozmawiac, wtraca sie i zaraz przekierowuje rozmowe na siebie, lub tez zaczyna podwazac to, co ja mowie...Na poczatku znajomosci (okolo 2 miesiace) trafilam na ostry dyzur, towarzyszyl mi. To wtedy po raz pierwszy dotarlo do mnie, ze brakuje mu empatii. Bylam wtedy ledwo zywa, z ostrym stanem zapalnym, prawie 40 stopni goraczki. Ledwo szlam, ale ani razu mi nie pomogl, zartowal, niecierpliwil sie przy pielegniarce, ile to moze potrwac, jak czekalismy na lekarza, ani razu np. nie wzial za reke, siedzial tylko obok. Potem lezalam u niego w domu pare dni, to sie mna fajnie zajmowal, kupil tez leki, robil oklady. Po prawie roku znajomosci traf chcial, ze sytuacja sie powtorzyla. Tym razem zachowywal sie inaczej, byl caly czas przy mnie, trzymal za reke, mialam poczucie faktycznego zainteresowania. On zdaje sobie sprawe, ze nie ma wyczucia, trudno mu sie w kogos wczuc, jest gruboskorny. Ma zdolnosc do autorefleksji, wgladu, przyjmuje krytyke. Mowi, ze probuje sie nauczyc nowych zachowan. I ostatnio po tym roku widze, ze w wielu sprawach sie bardzo porawilo. ale w wielu naroslo duzo frustracji. Opisywalam juz sytuacje z recepcjonistka, jak sie skonczylo daniem jej numeru do jego pracy, bo ma odpowiednie kwalifikacje, a mi powiedzial, ze ja nie mam. Po paru miesiacach robil kasting na wolne miejsce do jego teamu. I pisal mi ze wrecz zachwycila go pewna pani z dokladnie moim wyksztalceniem, ze od razu mu przyszlam na mysl. To mam, czy nie mam odpowiednich kwalifikacji? Zachwyty kontynuowal, gdy sie widzielismy do momentu, gdy mu powiedzialam, ze jak jest taka swietna, to niech ja przyjmie. Od tego momentu juz nie powiedzial o niej slowa a zaczal o innych osobach ktore tez mu sie spodobaly. Ostatecznie okazalo sie. ze od poczatku mial upatrzona starsza babke z doswiadczeniem i to ja przyjal...W sytuacjach konfliktowych bardzo czesto wypiera sie ze cos mialo miejsce, ze cos powiedzial, odwraca kota ogonem, bywa, ze umniejsza moje odczucia. Czasem sie czuje, jakbym byla tylko jedna z jego opcji na spedzanie wspolnego czasu. Mam jakies wrazenie, ze ma inna wizje zwiazku, jest na innym etapie. 11 lat starszy, po rozwodzie, dzieci odchowane. To jest czas na siebie, wolnosc, swoboda, otwarte spotykanie sie bez zobowiazan, ma byc mozliwie milo, bezproblemowo i przyjemnie.
Bardzo dba o poprawny odbior przez innych, czasem mam odczucie, ze az za bardzo stara sie byc „friendly“. Na poczatku znajomosci tez bardzo czesto staral sie wywrzec wrazenie, zagadac zbajerowac czy to sprzedawczynie, kelnerke czy recepcjonistke. Teraz to praktycznie zaniklo ale jakis niesmak pozostal.
Jest bardzo pomocny, potrafi byc hojny. Pomaga mi w moim mieszkaniu, wszystkie meble mam zwiezione czy skrecone dzieki niemu. Czesto kupuje kwiaty, podklada czekoladki. Na Gwiazdke kupil mi perfumy, bez okazji – kolczyki. Jest bardzo dobrym organizatorem naszego wspolnego czasu, ale potrafi byc otwarty na moje propozycje. Swieta i urlop spedzamy razem. Po roku przedstawil mnie siostrze i mamie. Nie jest wylewny nie mowi o uczuciach, nie jestem pewna, co do mnie czuje. Ale potrafi czesto przytulic, mowi, ze cieszy sie, gdy z nim jestem.
Wyzwala we mnie silnie wewnetrzne dziecko. Przepracowuje je, jak i inne rzeczy na terapii. Sama czasem przez to siebie nie poznaje. Cala ta sytuacja dystansu, niejasnosci, jakichs gierek, testow. braku otwartosci frustruje mnie na tyle, ze tez czesto zbyt nerwowo reaguje, denerwuje sie, potrafie krzyknac. To go tez moze oddalac. Czuje sie sfrustrowana, nie czuje sie bezpiecznie w tej relacji.
Niepokoi mnie historia z eks-zona. Twierdzi ze popadla w paranoje. ze jej sie to stopniowo pojawialo, pokazywal nawet szpital, w ktorym byla. Ponoc byla o niego paranoicznie zazdrosna, wypisywala listy z posadzeniami do sasiadek. Ale jak widze, w jak subtelny sposob probowal grac na moich emocjach. wzbudzac niepewnosc...to i tutaj jakos wrecz sobie mysle czy i zona nie miala realnych podstaw do takich zachowan..
Czytajac ostatnio watek Esther natknelam sie na opis pana i az nie wiedzialam, czy smiac sie, czy plakac. Te gacie Kelvina-Kleina...Tak, partner tez ma, cieszyl sie, jak kupil w promocji. Zwraca uwage na markowe rzeczy, ciuchy, zegarki, dobry samochod. Imponuje mu szwagier-milioner, troche mu zazdrosci...Tchnieta watkiem Esther, zajrzalam wczoraj na portale randkowe dla chrzescijan. Na jednym z nich sie poznalismy. Ja wiem jeszcze tylko o drugim, moze sa inne. Na tym drugim go znalazlam, z aktualnym zdjeciem. Na tym, gdzie sie poznalismy, jest stare zdjecie, tego profilu raczej nie uzywa. Na nowym ma nick Special, szuka parnterki madrej, szczuplej, otwartej, czulej i lubiaca seks. Ostatnio logowal sie przed ponad tygodniem. Nie wiem, czy to wszystko ma juz sens..Ostatnio czesciej byly spiecia, na przemian z bardzo fajnymi okresami. Pare dni temu taki kryzys zaowocowal, ze cos drgnelo. Zaczal sie otwierac. Ja sie zastanawiam czy zwiazek kontynuowac, o czym wie. Wydaje sie, ze bardzo sie tym przejal. Dzieli sie myslami przez mejl, ale pyta sie, czy jego pisanie mnie nie drazni. Jest gotowy sie nie narzucac, nie zasypuje mnie wiadomosciami na whatsupie, ale chce podtrzymywac kontakt, chce sie spotkac. Ja na razie wole mejle, wole sobie przemyslec. Poradzcie, czy to ma sens. On jest zdolny do samokrytyki, przyznal ze bywa egoistyczny, ma problem z wczuciem sie w emocje, pisze, ze trudno mu sie otworzyc, bo boi sie zranienia (kiedys mi to juz mowil). Ale cza to tylko takie mowienie wszystkiego co nalezy w tej sytuacji, zeby nie bylo ujmy na narcyzie. Ktory i tak juz szykuje sobie przeskok na druga galaz?
Przepraszam za chaos. Moze ktos przes to przebrnal i pomoze...
Jesli mogę spytac: dlaczego ty wlasciwie z nim jesteś?
Jesli mogę spytac: dlaczego ty wlasciwie z nim jesteś?
Hmm, czuje się z nim emocjonalnie związana, na pewno oksytocyna na to też wpłynęła. Dużo spędziliśmy miłych chwil, stał się dla mnie ważny. Nie jest to dla mnie wszystko jednoznaczne, mam teraz te dwie glowy, o których pisała Maja Friedrich. Emocjonalna bije sie z racjonalna. Zapewne to jest właśnie dysonans poznawczy...Jestem przez to pogubiona, stąd ten post na forum.
Gdyby wszystko było źle..a tak, to widzę, jak on nad sobą pracuje, cenie go za to, że potrafi pierwszy wyciągnąć rękę, w trudnych sytuacjach stara się rozmawiać. Lubię z nim spędzać czas, potrafi o mnie dbać, stał się częścią mojego życia.
Moja terapeutka twierdzi, że jestem współuzależniona...To by tłumaczyło wiele moich zachowań i to, że tak trudno mi się ogarnąć, tylko bije się z myślami..
Nie wiem, czy to wszystko ma juz sens..Ostatnio czesciej byly spiecia, na przemian z bardzo fajnymi okresami. Pare dni temu taki kryzys zaowocowal, ze cos drgnelo. Zaczal sie otwierac. Ja sie zastanawiam czy zwiazek kontynuowac, o czym wie. Wydaje sie, ze bardzo sie tym przejal. Dzieli sie myslami przez mejl, ale pyta sie, czy jego pisanie mnie nie drazni. Jest gotowy sie nie narzucac, nie zasypuje mnie wiadomosciami na whatsupie, ale chce podtrzymywac kontakt, chce sie spotkac. Ja na razie wole mejle, wole sobie przemyslec. Poradzcie, czy to ma sens. On jest zdolny do samokrytyki, przyznal ze bywa egoistyczny, ma problem z wczuciem sie w emocje, pisze, ze trudno mu sie otworzyc, bo boi sie zranienia (kiedys mi to juz mowil). Ale cza to tylko takie mowienie wszystkiego co nalezy w tej sytuacji, zeby nie bylo ujmy na narcyzie. Ktory i tak juz szykuje sobie przeskok na druga galaz?
Przepraszam za chaos. Moze ktos przes to przebrnal i pomoze...
Przebrnąłem i bez zagłębiania się w detale moja mowa będzie tym razem krótka - na dzień dzisiejszy jest już pozamiatane, przykro mi.
O ile wcześniej, kiedy tu z tym przyszłaś, miałem jakieś wątpliwości, to w chwili obecnej nie mam żadnych, jego już w tym po prostu nie ma.
Przebuja się jeszcze tak z Tobą miesiąc, dwa, może do końca wakacji, a może do świąt Bożego Narodzenia z braku laku ciągnąc to na siłę...
albo któregoś dnia na tym portalu lub na jakimś innym czy jeszcze gdzieś indziej spotka kogoś, kto pomoże mu szybciej podjąć decyzję.
W zachowaniu faceta widać wahania i jakieś tam wzloty, ale to myślę bardziej próba przekonania samego siebie do trwania w tym układzie
moim osobistym zdaniem tylko i wyłącznie dlatego, że do tej pory nie pojawił się nikt fajniejszy, bardziej atrakcyjny i ciekawszy,
więc właściwie nie było też impulsu ani motywacji do zakończenia relacji w której mu wygodnie, bo układa ją pod siebie i swoje potrzeby,
a Ciebie w zasadzie bardziej "upycha" gdzieś tam pomiędzy, niż faktycznie wykazuje jakiekolwiek zaangażowanie w budowanie związku.
Mówiąc inaczej - on czuje, że to nie jest TO
hagith napisał/a:Nie wiem, czy to wszystko ma juz sens..Ostatnio czesciej byly spiecia, na przemian z bardzo fajnymi okresami. Pare dni temu taki kryzys zaowocowal, ze cos drgnelo. Zaczal sie otwierac. Ja sie zastanawiam czy zwiazek kontynuowac, o czym wie. Wydaje sie, ze bardzo sie tym przejal. Dzieli sie myslami przez mejl, ale pyta sie, czy jego pisanie mnie nie drazni. Jest gotowy sie nie narzucac, nie zasypuje mnie wiadomosciami na whatsupie, ale chce podtrzymywac kontakt, chce sie spotkac. Ja na razie wole mejle, wole sobie przemyslec. Poradzcie, czy to ma sens. On jest zdolny do samokrytyki, przyznal ze bywa egoistyczny, ma problem z wczuciem sie w emocje, pisze, ze trudno mu sie otworzyc, bo boi sie zranienia (kiedys mi to juz mowil). Ale cza to tylko takie mowienie wszystkiego co nalezy w tej sytuacji, zeby nie bylo ujmy na narcyzie. Ktory i tak juz szykuje sobie przeskok na druga galaz?
Przepraszam za chaos. Moze ktos przes to przebrnal i pomoze...Przebrnąłem i bez zagłębiania się w detale moja mowa będzie tym razem krótka - na dzień dzisiejszy jest już pozamiatane, przykro mi.
O ile wcześniej, kiedy tu z tym przyszłaś, miałem jakieś wątpliwości, to w chwili obecnej nie mam żadnych, jego już w tym po prostu nie ma.
Przebuja się jeszcze tak z Tobą miesiąc, dwa, może do końca wakacji, a może do świąt Bożego Narodzenia z braku laku ciągnąc to na siłę...
albo któregoś dnia na tym portalu lub na jakimś innym czy jeszcze gdzieś indziej spotka kogoś, kto pomoże mu szybciej podjąć decyzję.
W zachowaniu faceta widać wahania i jakieś tam wzloty, ale to myślę bardziej próba przekonania samego siebie do trwania w tym układzie
moim osobistym zdaniem tylko i wyłącznie dlatego, że do tej pory nie pojawił się nikt fajniejszy, bardziej atrakcyjny i ciekawszy,
więc właściwie nie było też impulsu ani motywacji do zakończenia relacji w której mu wygodnie, bo układa ją pod siebie i swoje potrzeby,
a Ciebie w zasadzie bardziej "upycha" gdzieś tam pomiędzy, niż faktycznie wykazuje jakiekolwiek zaangażowanie w budowanie związku.Mówiąc inaczej - on czuje, że to nie jest TO
HM, zapewne tak jest...Tym bardziej, że ja sama też tak gdzieś wewnętrznie czuje. Na pewno trzymam dystans, to on bardziej ostatnio starał się pokazać, że nad sobą pracuje, coś z jego strony zmieniało się na lepsze...Ale cały czas to zamknięcie..Jest bardzo racjonalny, mało wylewny, ostrożny. Wręcz w przeczuleniu reagował na wszelkie moje dystansowanie się. A ja po wcześniejszych zachowaniach poczułam się niepewnie w tej relacji, straciłam zaufanie. Widziałam, że się stara, a nie mogłam jakoś zaufać. On to wyczuwał, powiedział mi o tym.
A mimo to święta wielkanocne spędziliśmy razem, z jego mamą i dziećmi, to było niedawno, pod koniec kwietnia. Tydzień wcześniej zaprosił mnie na urodziny siostry, tam mnie jej, szwagrowi i jego mamie przedstawił. Dlatego jakoś wydawało mi się, że jednak na mnie jest zdecydowany. Tylko trudne przejścia z żoną, rozwód tak go zamknęły, tak się stał ostrożny...
Czemu go usprawiedliwiasz ?
Dorosły, dojrzały, doświadczony mężczyzna - potrafi okazać partnerce swoje zaangażowanie i uczciwość - jeśli takie cechy i uczucia względem niej rzeczywiście żywi.
Dodatkowo on jest aktywnie czynny na portalu randkowym - sama to odkryłaś.
Gdybyś odpuściła sobie tłumaczenie go (trudne dzieciństwo, ciężkie przejścia z żoną, rozwód i aparat ortodontyczny, czy co tam jeszcze może go blokować) to jakim zdaniem jest tego powód ?
Jak dla mnie, jest to oczywiste. Loguje się i uaktualnia swój profil - bo szuka.
Czemu go usprawiedliwiasz ?
Dorosły, dojrzały, doświadczony mężczyzna - potrafi okazać partnerce swoje zaangażowanie i uczciwość - jeśli takie cechy i uczucia względem niej rzeczywiście żywi.
Dodatkowo on jest aktywnie czynny na portalu randkowym - sama to odkryłaś.
Gdybyś odpuściła sobie tłumaczenie go (trudne dzieciństwo, ciężkie przejścia z żoną, rozwód i aparat ortodontyczny, czy co tam jeszcze może go blokować) to jakim zdaniem jest tego powód ?
Jak dla mnie, jest to oczywiste. Loguje się i uaktualnia swój profil - bo szuka.
No cóż, jak pisałam, ostatnio on się jakby więcej starał, ocieplił, starał się zmieniać, ja natomiast nie miałam już poczucia bezpieczeństwa, zaczęłam już się irytować na jego przejawy dominacji czy traktowania mnie jak dziecko, okazywalam to wtedy otwarcie. Czasem mam odczucie, że mogłam sobie reakcje odpuścić, niepotrzebnie psulam atmosferę..Straciłam już chyba zaufanie, stałam się uwrażliwiona. Mogłam sobie odpuścić pewne reakcje, mam przez to wyrzuty sumienia. Za bardzo nieraz jestem emocjonalna. Tylko...przykład choćby z ostatniego tygodnia. Miałam bardzo ważny egzamin. Sama u niego się uczylam, skończyłam kosztowne kursy przygotowujące, stresowałam się. W tym dniu on pojechał do matki, ja na egzamin. W przerwie pisałam do niego, na koniec egzaminu też. On ani razu nie spytał sie, jak mi idzie, jak poszło..tylko pisał, jak to u matki się objadl, że zaraz matka przyniesie jeszcze jabłecznik, że chyba wróci przez to później, niż się umawialiśmy. Dodam, że tego dnia mieliśmy wieczorem razem wyjść coś zjeść, planowaliśmy to od tygodnia, ale tak się objadl, że to nie wypaliło...byłam zła i zwyczajnie było mi przykro, nie mógł zrozumieć, dlaczego witam go po powrocie z egzaminu chłodno...Ale nieraz moje nerwowe reakcje oceniam za nadmierne. Dlatego mogło go to zdystansować i zaczął zaglądać na portal. Po prostu wydaje się, że mamy podobny problem ze wzajemnym zrozumieniem, jesteśmy oboje ostrozni. Z drugiej strony mam wrażenie, że przez jego wyraźny rys narcystyczny partner boi się emocjonalnej bliskości, jest zdolny tylko do powierzchownych relacji...
Kolejne tłumaczenia.
Twój stosunek do niego jest intencjonalny i życzeniowy.
Gdybyś spróbowała wyłączyć swoje projekcje i usprawiedliwienia jego postępowania, a włączyła wyłącznie ocenę faktów i jego faktycznego zachowania, to co by zostało ?
Czy Ty kiedy za bardzo się objesz u mamy, albo kiedy czujesz się niezrozumiana przez partnera, to zakładasz konto na portalach randkowych ?
Kolejne tłumaczenia.
Twój stosunek do niego jest intencjonalny i życzeniowy.
Gdybyś spróbowała wyłączyć swoje projekcje i usprawiedliwienia jego postępowania, a włączyła wyłącznie ocenę faktów i jego faktycznego zachowania, to co by zostało ?
Czy Ty kiedy za bardzo się objesz u mamy, albo kiedy czujesz się niezrozumiana przez partnera, to zakładasz konto na portalach randkowych ?
Ciężko mi to wyłączyć właśnie, dobrze wylapalas...Głowa emocjonalna przesłania racjonalna, tylko czasem mam przebłyski..Tak, szukam wytłumaczen... Spróbuję wyłapać samo zachowanie, fakty. Tylko, że mam obraz całości zdarzeń, wspólnego czasu przez ten rok, a tu przedstawiłam tylko jakiś wycinek..to mi zamazuje ocenę..
Gdy spytalem po co z nim jestes, to bylem ciekaw czy odpiszesz “bo go kocham”. Ani razu nie padly takie słowa.
Gdy spytalem po co z nim jestes, to bylem ciekaw czy odpiszesz “bo go kocham”. Ani razu nie padly takie słowa.
Nie, masz rację, nie padły.
U mnie uczucie rozwija się powoli, potrzebuje więcej czasu. Owszem, na poczatku jest zauroczenie, ale chyba nie o to pytasz. Mam takie odczucia, że wielokrotnie podczas naszej znajomości moje rodzące się uczucie zostawało przez niego przydeptywane różnego rodzaju zachowaniami, które mnie raniły i chwiały moim poczuciem bezpieczeństwa. Potem znowu zaczynało rozkwitać i znowu opisane wyżej i inne zachowania mnie "studziły". Praktycznie od początku znajomości było pogrywanie ze mną, testowanie, lekceważenie. Oczywiście nie tylko takie zachowania były obecne, bo szybciej bym się zaczęła ogarniać...Nie dał mi na to szansy...choć uczucia rozbudził, związałam się, nie jest mi obojętny. Ale...
Dzięki za to pytanie
Markotny i Izabella mają rację.
Ja jestem z moim mężem bo go kocham. Czuję się przy nim bezpieczna, chciana, kochana i szanowana. I forma pierwsza - jak ja się czuję w związku ma dla mnie podstawowe znaczenie. Nawet, gdy mieliśmy ciężko, te moje odczucia nie zniknęły.
Pytanie, czy tak się czujesz, jak ja, czy też czekasz na to, aż on okaże takie uczucia? No bo, ile można czekać? I po co?
Markotny i Izabella mają rację.
Ja jestem z moim mężem bo go kocham. Czuję się przy nim bezpieczna, chciana, kochana i szanowana. I forma pierwsza - jak ja się czuję w związku ma dla mnie podstawowe znaczenie. Nawet, gdy mieliśmy ciężko, te moje odczucia nie zniknęły.Pytanie, czy tak się czujesz, jak ja, czy też czekasz na to, aż on okaże takie uczucia? No bo, ile można czekać? I po co?
Im wiecej tu pytań i mojego zastanawiania się nad odpowiedziami, tym coraz mi ciężej i smutniej...No cóż, Marata, nie ma co ukrywać, z tym szacunkiem to i po obu stronach różnie już bywa..Zastanawiam się, czy i on mógł się czuć tak naprawdę chciany, kiedy taki dystans stawiałam... Tylko po co miał te zagrywki, które wszystko psuły i mnie oddalały? Rys narcystyczny, jego też niskie poczucie własnej wartości-to wiem, ale chyba nie chce go znowu tlumaczyc. Trochę z tymi trudnymi cechami się zazebilismy, wywołujemy w sobie trudne reakcje, zachowania, odsuwanie,przybliżanie. Chciana raczej się czuje, szanowana - z tym to różnie, ostatnio było lepiej, kochana..mam mieszane odczucia. Oboje wydajemy się po równo przewrażliwieni, chowający się przy oznakach oddalenia czy odrzucenia, nadinterpretujacy...Brak mi poczucia bezpieczeństwa
Autorko czujesz się niepewnie w tej relacji z partnerem, a mimo to od roku kontynuujesz tą znajomość. Twoja terapeutka ma dużo racji tak jak i osoby udzielające się w twoim wątku. Jesteś jak ćma która leci do lampy i spala sie. Zawsze masz wybór jeśli tobie nie służy ten układ z partnerem, gdy nie czujesz się kochana, szczęśliwa, bezpieczna,swobodna,akceptowana i sama też nie czujesz potrzeby by zaangażować się, kochać tego człowieka to świadczy o niezdrowej relacji która wyniszcza. Nikt za ciebie nie podejmie decyzji. Możesz być szczęśliwa z innym człowiekiem ale ty sama musisz chcieć sobie dac na to szansę. Masz dopiero 40 lat.. i dużo pracy nad sobą by wybierać dobre, zdrowe relacje z mężczyzną. Zastanowilas się może nad tym z jakiego powodu wybralas tego człowieka skoro od początku ta znajomość nie była dla ciebie satysfakcjonująca? Zajęła tobie ona aż rok a ty wracasz z tym samym problemem. Posłuchaj swojej intuicji, swoich odczuć. Nic na siłę. Twój stan emocjonalny jaki wywołuje w tobie ta relacja to koszty twojego wyboru.
.Tchnieta watkiem Esther, zajrzalam wczoraj na portale randkowe dla chrzescijan. Na jednym z nich sie poznalismy. Ja wiem jeszcze tylko o drugim, moze sa inne. Na tym drugim go znalazlam, z aktualnym zdjeciem. Na tym, gdzie sie poznalismy, jest stare zdjecie, tego profilu raczej nie uzywa. Na nowym ma nick Special, szuka parnterki madrej, szczuplej, otwartej, czulej i lubiaca seks. Ostatnio logowal sie przed ponad tygodniem. Nie wiem, czy to wszystko ma juz sens.
Przebuja się jeszcze tak z Tobą miesiąc, dwa, może do końca wakacji, a może do świąt Bożego Narodzenia z braku laku ciągnąc to na siłę...
albo któregoś dnia na tym portalu lub na jakimś innym czy jeszcze gdzieś indziej spotka kogoś, kto pomoże mu szybciej podjąć decyzję.
hagith nie rozumiem Twoich dylematów w obliczu odkrycia jego profilu na owym portalu randkowym. anderstud ma rację pisząc, że on nie traktuje Cię poważnie, cały czas szuka szczęścia, a Ty faktycznie jesteś tylko opcją z powodu braku lepszego wyboru na ten moment. Trudno, żebyś w tych okolicznościach czuła się pewnie i bezpiecznie w tym związku.
Fakt, że on bywa miły i czasami opiekuńczy, niczego w tej kwestii nie zmienia.
On cały czas szuka, a Ty jesteś tylko przejściowym czasoumilaczem, tak to widzę.
Uważam, że marnujesz swój czas i angażujesz emocje w związek bez przyszłości.
No tak..Tak dla porzadku dodam jeszcze ten wpis. Prawde mowiac sama nie skasowalam kont na tych portalach. Po co je trzymalam i czasem zagladalam (nie pisalam tam juz z nikim)? Sama nie wiem, chyba dlatego ze od dluzszego czasu bylam troche jedna noga na zewnatrz..Stad moglam zauwazyc swieze konto partnera, ktorego wczesniej nie bylo..Choc zagladnelam po dluzszej przerwie na ten portal, tak jak napisalam, po przeczytaniu watku na tym forum. Chyba dla wlasnego sumienia napisze jeszcze, ze w maju, kiedy pojechalismy na zagraniczna wycieczke, bylam wlasciwie nastawiona na "wyjscie*. Co zaowocowalo przeczuleniem na narcystyczne zachowania partnera, ciagle mnie draznil, ja reagowalam wybuchowo. Nie bede ukrywac, ze zdarzalo sie, ze partnerowi wygarnelam, ze nie jestem z nim szczesliwa ze nie pasujemy chyba do siebie itp. Wczoraj pisal ze w sumie czul sie niepewnie i nie byl pewien, czy z nim nie zerwe (ale to nie w kontekscie zalozonego profilu tego tematu nie poruszalismy i nie widzialam sensu by to robic). Poruszyl mnie szczegolnie wpis Iwony, bardzo w punkt, ale oczywiscie za wszystkie wpisy jestem bardzo wdzieczna. No i to by bylo chyba na tyle...
o matko.
pierwszy post mnie ujął, taki intelektualny i pogłębiony.
te ostatnie toną już w samych sobie, kompletnie nie wiem, o co chodzi autorce.
autorko, a Ty wiesz?