Witajcie, potrzebuje pomocy, mam przed soba bardzo trudna i ciezka decyzje, licze na wsparcie od Was.
Wiec zaczne od poczatku.
Majac 16 lat poznalam moja pierwsza, ogromna milosc. Byla to milosc od pierwszego wejrzenia, z chlopakiem 8 lat ode mnie starszym. Zakochalismy sie w sobie na zaboj, spedzilam z nim piekne chwile, nauczyl mnie tego jak chce zyc, czulam z nim wolnosc, to bylo piekne uczucie, ktorego przy nikim innym znalezc nie moge, przystojny ideal. To wszystko trwalo pol roku, pozniej zaczely sie problemy z wiekiem, bylam za mloda jak twierdzil dla niego, wstydzil sie. Pozniej dostrzeglam brak szacunku dla mnie z jego strony, ciagle chcial, zebym spala u niego, a ja jako uczennica nie moglam sobie pozwolic na to, musialam wracac. Nie odwozil mnie, musialam wracac sama poznym wieczorem na nogach, rowerem w deszcz, strach byl ogromny, a on nie przejmowal sie za bardzo, powoli uczucie wygaslo i zdecydowal sie On na rozstanie. To byl najgorszy czas w moim zyciu, tesknilam okropnie, on w tym czasie zyl sobie nie patrzac na mnie. Trwalo to ok, pol roku, pozniej odezwalam sie do niego po jakies tam zdjecia i spotkalismy sie, na nowo uczucie nas ogarnelo, wiec zeszlismy sie, na poczatku bylo cudownie, nie bylo problemu z tym, ze jestem mlodsza, wspolne wesela, wyjazdy, fajnie spedzone chwile... ale znowu zaczelo sie z brakiem szacunku (juz dokladnie nie pamietam jak to bylo, niestety wszystkie wspomnienia mam zatarte, idealizuje go), byl tez bardzo skapy, wszystkie trudne tematy konczyly sie tym, ze mnie nie sluchal albo zbywal, nie godzil sie na to bysmy w przyszlosci mieli wspolne konto (do tego stopnia byl skapy), ja tez robilam mu problemy o wszystko, o jakies lajki itp, nie czulam w nim waprcia, nie moglam sie wygadac, ale ja zawsze go wysluchalam, doradzilam, nigdy nie odmowilam, czulam sie troche jak dodatek w jego zyciu... pewnego razu powiedzialam sobie dosc, przestalo mi na nim zalezec, po prostu, od tak mialam go po prostu po dziurki w nosie... on bardzo to przezyl, nagle na koncu zaczal przynosic mi kwiaty, misie, slodkosci, nie moglam sie od niego odegnac, plakal przeze mnie, nigdy, ale to nigdy nie plakal. Bylo mi pezykro, ale nie chcialam byc z nim z litosci, zerwalam kontakt...
Poznalam w miedzyczasie mojego obecnego chlopaka, jest moim rowiesnikiem. Ideal faceta, przystojny, wysportowany, wspaniale cechy charskteru, no takiego ze swieca szukac... lecz ja nie nauczona uczucia, nie lubie jak on jest do mnie czuly, drazni mnie to! On zrobil by dla mnie wszystko, wszystko by kupil i dal, nosil by mnie na rekach, jest strasznie zakochany, ja tez na poczatku bylam... teraz troche ugaslo to we mnie. Jest madry, bardzo madry... moge porozmawiac z nim ba kazdy temat, zawsze mnie wesprze, wyslucha... doceniam to. Wiem, ze moglabym zalozyc z nim rodzine, i bylby najlepszym mezem i tata pod sloncem... problem w tym, ze niedawno napisalam do mojego ex, chcialam go przeprosic za to, ze tak go potraktowalam... zle mi. S tym bylo musialam napisac po prostu... i zaczelam myslec. Brakuje mi tej wolnosci co z nim, tego charakteru, tego stylu zycia. Spotkalam sie z nim i bylo cudownie, znowu poczulam to co kiedys, do niczego oczywiscie nie doszlo, to bylo po prostu spotkanie. Moj ex zaczal wypisywac docmnie, ze mu mnie brakuje, napisal dluga wiadomosc, ze zeozumial swoje bledy wiecej sie to nie powtorzy, wiem ze do tej pory spotykal sie kilka razy z jedna dziewxzyna, lecz to nie bylo to samo, nie czul do niej tego co do mnie, zegar mu tyka, robi sie coraz starszy i na pewno szuka juz stalego zwiazku, zeby zalozyc rodzine itp.
Nie wiem juz co mam robic, chce byc szczesliwa, z moim obecnym, jest fajnie, dobrobyt po prosru, idealny facet, jego rodzina mnie wspiera, mam wszyetko co bym chciala, wszystko, kocham go, ale nie tak silnie jak kochalam mojego ex... smutno mi ztevo powodu.
Moje zycie od tych paru dni leglo w gruzach, chce mi sie plakac, moje serce peklo na pol, jestem w rozsypce, totalnie nie wiem jak mam to rozegrac. Boje sie, ze z obecnym nigdy nie bede szczesliwa tak jakbym byla z moim ex... serce czy rozum, nic juz nie wiem, czuje sie okropnie...