Cześć
miesiąc temu zamieszkałam z przyjaciółką (znamy się dwa lata). Miało być fajnie, ale nie jest i sądzę, że to wspólne mieszkanie zakończy naszą znajomość. Zauważyłam, że ona usiłuje mnie....tresować. Jest bardzo apodyktyczna, złości się, gdyby nie mój spokój, to już dawno byśmy się parokrotnie pokłóciły. Niestety ona mój spokój odbiera chyba jako lęk przed odpowiedzią, a ja po prostu łagodzę konflikty w zarodku.
Przykłady:
-mamy silną akustykę w mieszkaniu, cienkie ściany. Któregoś razu jej jeszcze nie było, ja wróciłam późno z pracy i akurat rozmawiałam przez telefon, po tym jak weszła skończyłam rozmowę w 5-10 minut i wyszłam, żeby jej coś powiedzieć, a tu... złość w jej oczach, że ja jej nie szanuję, że ona wraca do mieszkania odpocząć i ma być cicho (sama nie pracuje obecnie). Zamurowało mnie, nie znałam jej od tej strony,
-ostatnio popsuła się pralka, nie dopierała ubrań, rzeczy po wyjęciu nieładnie pachniały. Przeczyściłam ją sodą i chciałam wstawić pranie ponownie (potrzebuje ubrań na cały tydzień), a ona na to, że NIE, bo przyjdą rachunki, żebym sobie wyprała ręcznie!! I wiecie co, wyprałam, bo wiem, że byłaby kłótnia (pierzemy raz na tydzień, więc znowuż te rachunki niebotycz,e nie przyjdą).
- nie sprząta po sobie, stos naczyń w zlewie stoi aż się jej nie skończą, zwróciłam uwagę raz i nie poskutkowało, więc nie zwracam uwagi ponownie, bo domyślam się jak to się skończy (wytknie mi, że dnia tego i tego zostawiłam jeden garnek bez umycia na CAŁĄ dobę, bo już raz to zrobiła po moim zwróceniu uwagi na jej naczynia, które zaczynały już śmierdzieć - tylko, że ja ten garnek zostawiłam po 12h w pracy, zawsze sprzątam po sobie od razu....,
-za miesiąc biorę urlop, żeby mieć czas na naukę do bardzo ważnego egzaminu zawodowego. Stwierdziła, że moja ciągła obecność w mieszkaniu będzie ją "wkurwiać",
- teraz jest na mnie obrażona za kolejną pierdołę, od wczoraj nie zaszczyciła mnie ani słowem. A ja wiem, że ciche dni to zachowanie przemocowe i już przejrzałam na oczy. Szukam innego lokum.
Boję się co będzie, kiedy oświadczę jej, że się przeprowadzam, bo nie mogę mieszkać w takich warunkach. Autentycznie się boję.
Czy można coś zrobić, żeby załagodzić sytuacje na czas mojego (jeszcze) mieszkania tu? Rozmowy z nią się zwyczajnie unikam bo już widziałam furię w jej oczach przy pierwszej opisanej sytuacji.
I nie, wcześniej taka nie była a przynajmniej nie dla mnie...