Witajcie,
Pisze z problemem, ktory pcha mnie w strone zerwania zwiazku. Otoz moj facet ma 22 lata, pracuje za granica, calkiem niezle zarabia, patrzac na Polskie warunki. Po okolo miesiacu od bycia ze soba (teraz wypadaja 2 miechy)powiedzial mi o swoich dlugach (okolo 45 tysiecy). Oczywisice patrzac na jego zarobki zostaje mu calkiem spora czesc. Na pierwszej randce to ja musialam zaplacic za kolacje i wszystko inne, gdyz on jadac po mnie, napisal sms-a, ze nie ma pieniadzy - nie pozostawalo mi nic innego niz zaplacic, tym bardziej, iz bylam juz na miejscu. Kolejny i kolejny roweniz to ja placilam, bo on wywijal sie tym ze albo nie ma portfela, albo nie ma kasy... Okej, rozumiem, ze nie lazdy jest bogaty i ze kazdego stac, natomiast czuje sie wykorzystywana i niedoceniana. Dodam jeszcze iz gdy taka sytuacja wyniknela po raz kolejny, to sie zbuntowalam i powiedzialam, ze ja za wszystko znowu placic nie bede na co on laskawie dodal mi 100zl na zatankowanie auta (akurat jechal ze mna na wakacje za ktore ja zaplacilam) i zrobil zakupy z vouchera ktory dostal za darmo.. dokladnie bylo to 60zl. Jest mi przykro, gdyz ani razu nie dostalam od niego glupiego kwiatka. Nie chodzi mi o miliony, o drogie prezrnty, tylko o zwykle cholera gest. Cieszylabym sie nawet z kwiatka zerwanego na lace, ale on o takim czyms nie pomysli. Nie podziekowal, nie zrobil nic gdy to ja za wszystko placilam. Powiedzialam mu o wszystkim i czuje sie tak jakbym nie widziala z nim przyszlosci, bo skoro on teraz nie potrafi o mnie walczyc to co bedzie kiedys? Jakies rady?