Witam Was serdecznie. Jestem 40+ , partner kilka lat więcej - w stałym związku bez dzieci od 11 lat( brak dzieci to wybór) . Mam problem ze swoim partnerem dot tematów życia codziennego.
Od 3 lat jestem prawie wegetarianką -tj bez mięsa ale +ryby . Mój partner nie szanuje moich wyborów żywieniowych , nazywa moje jedzenie gównem , czy w najlepszym wypadku fanaberią . Sam zajada co dzień wędlinę , chipsy , słodkości , mimo podwyższonego cholesterolu , nadciśnienia i cukrzycy. Niemal codziennie jestem obiektem ataków z jego strony , że zajmuję kuchnię , lodówkę , że włączam piekarnik czy okap kuchenny ( robi hałas wg niego) . On gotuje w weekendy dla nas dwojga , gl rybe ,byśmy razem mogli zjeść , w tygodniu ja sama sobie gotuję , on często je sałatki czy jakieś polgotowe dania. Ja nieraz się powstrzymuję od gotowania dodatkowego jedzenia by nie wywoływać dodatkowej złości u niego- mam niedowagę , więc powinnam jeść więcej niż jem , jednak nie mam zamiaru się zapychać byle czym jak to sugerował partner by jeść więcej ciast, chipsów etc
Był czas ,że próbowałam mu zwrócić uwagę na niezdrowe słone przekąski czy słodkości , ale nigdy nie starałam się go przekabacić na wegetarianizm , raczej była to próba zachęty by czasem zjadł to co gotuję . Zanim przeszłam na wege , on jadł nieraz jarskie dania które wtedy też robiłam , a teraz jakby specjalnie się wzbraniał bo nie jem mięsa , czasem może zje 2-3 typy dań co robię- ale to jest raz na ruski rok . Ogólnie to on wciąż zachęca mnie do niezdrowej żywności , biały ryż czy makaron, słodycze , wyrobi z białej mąki .Reasumując ja skapitulowałam , nic już mu nie mówię , podczas , gdy on od samego początku mnie atakuje i krytykuje z powodu nowych produktów których używam w kuchni i innej diety- dla mnie ważniejsze jest unikanie niezdrowych rzeczy -nie jem tez przetworzonej żywności wegańskiej .
Poza tym , on wciąż się czepia , wiecznie mu coś nie pasuje , stale mnie strofuje i poprawia. Dotyczy to niemal wszystkich dziedzin życia od ubioru po nawyki dnia codziennego. Torebka źle odwieszona ,nie wg niego ułożone naczynia na suszarce , źle odłożona solniczka , gotowanie nie w tym garnku co on radzi , masa pierdół. Kiedyś próbowałam się dostosować bardziej , to on wciąż wynajdował nowe rzeczy byle cię czepić .
Efekt jest taki ,że ja czuję się wciąż spięta , mam masę dolegliwości psychosomatycznych , od lat leczę się również u gastrologa. Ponad dwa lata uczęszczałam na psychoterapię , jednak wciąż nie umiem sobie radzić ze stresem w domu. Kilka razy próbowałam też odejść , ale w ogólnym rozrachunku było mi żal , bo partner też ma dobre strony - potrafi być czuły , troskliwy , jest domatorem , dużo robi w domu , jednak nerwowość jaką wprowadza do codziennego życia , która jest także przeplatana wybuchami gniewu , krzyków , niestety niszczy mocno jakość relacji. Wg niego jego dobre cechy winny równoważyć te złe , jednak problem w tym ,że te złe mocno negatywnie wpływają na moją jakość życia. Co robic? Próbowałam rozmów to twierdzi zwykle ,że robię z siebie ofiarę , a to on potrafi mówić ,że musi żywić się ostatnim okruchem jedzenia , którego nikt nie chciał zjeść już czy inne tego typu teksty .
2 2018-07-24 13:44:21 Ostatnio edytowany przez Klio (2018-07-24 13:50:09)
Witam Was serdecznie. Jestem 40+ , partner kilka lat więcej - w stałym związku bez dzieci od 11 lat( brak dzieci to wybór) . Mam problem ze swoim partnerem dot tematów życia codziennego.
Od 3 lat jestem prawie wegetarianką -tj bez mięsa ale +ryby . Mój partner nie szanuje moich wyborów żywieniowych , nazywa moje jedzenie gównem , czy w najlepszym wypadku fanaberią . Sam zajada co dzień wędlinę , chipsy , słodkości , mimo podwyższonego cholesterolu , nadciśnienia i cukrzycy. Niemal codziennie jestem obiektem ataków z jego strony , że zajmuję kuchnię , lodówkę , że włączam piekarnik czy okap kuchenny ( robi hałas wg niego) . On gotuje w weekendy dla nas dwojga , gl rybe ,byśmy razem mogli zjeść , w tygodniu ja sama sobie gotuję , on często je sałatki czy jakieś polgotowe dania. Ja nieraz się powstrzymuję od gotowania dodatkowego jedzenia by nie wywoływać dodatkowej złości u niego- mam niedowagę , więc powinnam jeść więcej niż jem , jednak nie mam zamiaru się zapychać byle czym jak to sugerował partner by jeść więcej ciast, chipsów etc
Był czas ,że próbowałam mu zwrócić uwagę na niezdrowe słone przekąski czy słodkości , ale nigdy nie starałam się go przekabacić na wegetarianizm , raczej była to próba zachęty by czasem zjadł to co gotuję . Zanim przeszłam na wege , on jadł nieraz jarskie dania które wtedy też robiłam , a teraz jakby specjalnie się wzbraniał bo nie jem mięsa , czasem może zje 2-3 typy dań co robię- ale to jest raz na ruski rok . Ogólnie to on wciąż zachęca mnie do niezdrowej żywności , biały ryż czy makaron, słodycze , wyrobi z białej mąki .Reasumując ja skapitulowałam , nic już mu nie mówię , podczas , gdy on od samego początku mnie atakuje i krytykuje z powodu nowych produktów których używam w kuchni i innej diety- dla mnie ważniejsze jest unikanie niezdrowych rzeczy -nie jem tez przetworzonej żywności wegańskiej .
Poza tym , on wciąż się czepia , wiecznie mu coś nie pasuje , stale mnie strofuje i poprawia. Dotyczy to niemal wszystkich dziedzin życia od ubioru po nawyki dnia codziennego. Torebka źle odwieszona ,nie wg niego ułożone naczynia na suszarce , źle odłożona solniczka , gotowanie nie w tym garnku co on radzi , masa pierdół. Kiedyś próbowałam się dostosować bardziej , to on wciąż wynajdował nowe rzeczy byle cię czepić .
Efekt jest taki ,że ja czuję się wciąż spięta , mam masę dolegliwości psychosomatycznych , od lat leczę się również u gastrologa. Ponad dwa lata uczęszczałam na psychoterapię , jednak wciąż nie umiem sobie radzić ze stresem w domu. Kilka razy próbowałam też odejść , ale w ogólnym rozrachunku było mi żal , bo partner też ma dobre strony - potrafi być czuły , troskliwy , jest domatorem , dużo robi w domu , jednak nerwowość jaką wprowadza do codziennego życia , która jest także przeplatana wybuchami gniewu , krzyków , niestety niszczy mocno jakość relacji. Wg niego jego dobre cechy winny równoważyć te złe , jednak problem w tym ,że te złe mocno negatywnie wpływają na moją jakość życia. Co robic? Próbowałam rozmów to twierdzi zwykle ,że robię z siebie ofiarę , a to on potrafi mówić ,że musi żywić się ostatnim okruchem jedzenia , którego nikt nie chciał zjeść już czy inne tego typu teksty .
Nieciekawą masz sytuację i nie wątpię, że odbija się ona na Tobie negatywnie.
Ludzie tacy jak Twój partner są permanentnymi krytykantami najczęściej dlatego, że jako dzieci sami byli stale strofowani i krytykowani. W wyniku identyfikacji z agresorem dziecko również krytykuje siebie i podobny krytycyzm rozciąga na wszystkich wokół. Błędne koło krytycyzmu i niskiego poczucia własnej wartości starają się podnosić przy pomocy krytyki innych. Zawsze znajdzie się dziura w całym...
Jeżeli on zaczyna Cię krytykować i wiesz, że nie jest to żadna konstruktywna krytyka, a jedynie przy...nie się, to reaguj na to mówiąc, że Ty masz inne zdanie, wyjaśniając, jak jego krytyka wpływa na Ciebie, mówiąc wprost co czujesz gdy tak bezsensownie się przy...a. Drugim krokiem jest terapia dla niego. Bez tego kroku i bez jego chęci zmiany i pracy nad sobą nie dojdziecie do niczego i krytykanctwo będzie kontynuowane. Jeżeli nie zdecyduje się na terapię, to pozostaje podjąć decyzję: odejść lub zostać i zmagać się dalej z bombardującą Cię krytyką. Wybór zawsze masz.
Zapoznaj się z badaniami Johna Gottmana i czterema jeźdźcami Apokalipsy według niego. Jednego na pewno masz. Z opisu wynika, że trzej pozostali też brykają...
Klio
A nie uważasz, że to co napisałaś tyczy się obojga? Przecie ona też wiecznie krytykuje jego nawyki żywieniowe, a nawet próbowała go "przekabacić" na wegetarianizm... Po prostu się dobrali.
Może zacznij jeść znowu mięso?
Nie jesz mięsa bo co? Bo nie zdrowe? To przestań wyjadać jedzenie mojemu jedzeniu.
Dzizas.
Mąż jest dorosły i ma PRAWO jeść to co chce, nawet jeśli jest to niezdrowe. Jego życie, jego zdrowie.
Jedz co chcesz, jemu zrób to co lubi.....i po problemie
P.S. Jak widać powyżej nawet wegetarianizm może się odbić na zdrowiu.....
P.S. Jak widać powyżej nawet wegetarianizm może się odbić na zdrowiu.....
Bo nie jest zdrowy
Jesteśmy mięsożercami. W mięsie są witaminki, które wspomagają nasz rozwój. Jakby jaskiniowcy zamiast na mamuty polowali na pole trawy dawno by nas tu nie było To tylko fanaberia i światopogląd, który stał się modny i trendy
Dokładnie, autorka nie widzi belki w swoim oku..
on nie szanuje twojego wegetarianizmu, a ty jego czipsów
9 2018-07-25 11:58:21 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2018-07-25 12:02:30)
on nie szanuje twojego wegetarianizmu, a ty jego czipsów
Przy czym, co też warto podkreślić, nawyki żywieniowe obojga odbiegają jednak od standardu, na dodatek są to różne skrajności i oboje - jak widać - przywiązują dużą wagę do tej sprawy... Dla mnie jest to w gruncie rzeczy błaha sprawa, która tu urosła do rangi gigaproblemu.
Jesteśmy mięsożercami. W mięsie są witaminki, które wspomagają nasz rozwój. Jakby jaskiniowcy zamiast na mamuty polowali na pole trawy dawno by nas tu nie było
To tylko fanaberia i światopogląd, który stał się modny i trendy
Czasami dobrze jest wiedzieć co się mówi, a nie mówić co się wie... Człowiek to wszystkożerca (podobnie jak szczur, świnia czy niedźwiedź) i tak samo potrzebuje w pożywieniu elementu roślinnego, jak i zwierzęcego. Co prawda można się przestawić tylko na dietę roślinną (wege) lub zwierzęcą (np. Eskimosi), ale lepiej po prostu jeść jak nasi przodkowie przez dziesiątki tysięcy lat.
Oczywiście bajdurzysz o diecie naszych przodków, bo owa dieta składała się nie tylko z ubitych mamutów. Nie bez podstaw pierwotną gospodarkę nazywa się łowiecko-ZBIERACKĄ.
10 2018-07-25 14:10:43 Ostatnio edytowany przez Hebanod (2018-07-25 14:29:12)
Może zacznij jeść znowu mięso?
Nie jesz mięsa bo co? Bo nie zdrowe? To przestań wyjadać jedzenie mojemu jedzeniu.
Dzizas.
Odpowiedź z d**y, nie na temat i mało śmieszna
2/10
Pomijając pseudo argumenty na temat niezastępowalności mięsa w diecie (zawiera jakiś unikalny składnik, niedostępny nigdzie indziej?), to np. frytki czy wiele rodzajów chipsów są śmieciowym żarciem, mimo że to dania roślinne (wegańskie!).
Do autorki: gdy powstaje różnica zdań w związku, to trzeba szukać kompromisu. Natomiast jeśli Twój partner zaczyna z tego powodu wulgarnie się do Ciebie zwracać, wypomina Ci korzystanie z kuchni czy daje "popalić" w inny sposób, to wychodzi z niego buc i prostak, co wykracza poza problem zawartości talerza. Gdyby nie taki pretekst, znalazłby sobie inny.
Mam wrażenie, że gdyby autorka nie była wegetarianką, to jej chęć wpływu na dietę partnera byłaby odebrana jako troska o zdrowie. A tak to jest ideologicznym atakiem
11 2018-07-25 14:49:38 Ostatnio edytowany przez betty40 (2018-07-25 15:07:57)
Dziekuje za odpowiedzi ,jednak widze ze niektorzy nie doczytali.Napisalam ze NIE NAMAWIALAM partnera do rezygnacji z miesa ,ale do redukcji produktow przetworzonych.Jesli doczytacie to wlasnie on cierpi na choroby cywilizacyjne a nie ja.
Ja wyniki mam bardzo dobre ,moje problemy to rozne bole..takze zoladka ,ktore sugeruja lekarze wynikaja z nerwicy .
Prosze wiec dac sobie spokoj o dyskysji nad wyzszoscia diety miesnej.Ja szanuje wybory partnera ,juz dawno nic mu nie mowie ,podczas gdy on sie do mnie sie przypieprza od poczatku zwiazku i z czasem coraz bardziej.Z drugiej strony normalne jest ze bedac w zwiazku martwimy sie o partnera ,jego lekarz tez dal mu zalecenia ktore on olewa a ja wiadomo tez nie chcialabym by dopadly go pozne skutki cukrzycy a choruje od 20lat. Jesli np dostanie udaru mozgu i wyladuje na wozku jak mowi jego lekarz ze tak moze sie stac lub tez straci wzrok?ja rowniez poniose konsekwencje jego smieciowego jedzenia i CODZIENNEGO PICIA PIWA-ma indeks glikemiczny wyzszy od czystej glukozy - bo bede sie nim zajmowac..no chyba ze postapie jak suka i odejde..
Co do mojego zdrowia kilka lat temu mialam nieswoiste zapalenie jelit ,podwyszone parametry trzustkowe i bol w tej okolicy ,po czasie diety wege te problemy minely ,jednak wciaz jestem klebkiek nerwow.
Partnere nie szanuje moich wyborow ,jem ryby bardziej przez jego naleganie ale miesa nie zamierzam.On takze gotuje w weekendy z tego powodu wiec uwazam ze jest to kompromis z mojej strony.
P.s mam dwie mlodsze siostry wszystkozerne z gorszymi wynikami niz moje i bolami brzucha jedna z nich od lat
wiesz, co nawet nie jest problem w waszych odmiennych gustach. W związku ludzie się SZANUJĄ. Jak partner nazywa jedzenie partnera gównem, to wybacz, zero w tym szacunku dla wyborów drugiej strony. I mam coś dziwne wrażenie, że w takie atmosferze domowej, to ty wiecznie bedziesz miała stresy , problemy z zolądkiem i nerwami.
I wiesz, co, w sumie oboje nie szanujecie wyborów partnera.
''no chyba ze postapie jak suka i odejde.. ''- no wtedy postąpisz jak kobieta, która nie pozwala sobie na brak szacunku do siebie.
Rany, pełno na forum ludzi, kotrzy są obrażani / obrażają swoich partnerów, uzywają wocec nich wulgaryzmów, są agresywni. To wybaczcie, ludzie, nie jest normalne zachowanie, chyba,że wśród patologii
a to, że tak się zachowuje pani prawniczka, pan doktor, nie zmienia mojego zdania,że to patologia