Niedawno znów wróciłam na portale randkowe. Trafił się gość oczytany, nieco neurotyczny. Straszna gaduła. Od 8 lat w terapii. Przyznał się do delikatnego narcyzmu.
Pisało nam się świetnie. Postanowiliśmy się zdzwonić. Zalał mnie tyloma wiadomościami, przeskakiwał z tematu na temat, myślałam, że głowa mi wybuchnie. Powiedziałam mu, że nie nadążam, a ten z tekstem "a co, mam sobie IQ obniżyć jakoś chemicznie, żeby się z Tobą dogadać?". Przy kolejnych telefonach znów były jakieś przytyki. Ostatni "wiem, że jesteś powalona" - odniósł się do mojej choroby psychicznej - depresji.
Ręce mi opadły. Powiedziałam co mnie uraziło, a ten że to żarty, że ode mnie tylko zależy jak odbiorę to co mówi. Że przewrażliwiona jestem. Dodam, że jest biegły w rozkminach psychologiczno - filozoficznych i może człowieka konkretnie nawinąć na widelec. Ja jednak czuję, że coś jest nie tak. Że mnie to boli i obraża.
Czy miałybyście podobne odczucia? A może przez swoją depresję jestem przewrażliwiona na swoim punkcie?