Witam
Prawie 5 lat jesteśmy małżeństwem a od 9 jesteśmy razem.
Mój problem polega na tym, że mąż nie radzi sobie z emocjami i bywa agresywny.
Bywają dobre okresy, że jest wszystko wporządku, codzienna rutyna.
Natomiast zdarza się, że mąż z byle powodu wybucha, np. po raz enty rozwaliła się deska od kibla i trzeba ją naprawić. Normalnemu facetowi powinno to zająć 5 minut i po temacie, natomiast on najpierw mnie zwyzywa, że specjalnie tą deskę rozwalilam, żeby on się teraz musiał męćzyć, że nie cierpi nic robić w domu, i lecą głośno "kur*y" i robi się nerwówka. A to wszystko widzi i słyszy niespełna 2,5 letnie dziecko.
Byle co go potrafi wyprowadzić z równowagi, np ostatnio podjeżdzał pod blok z dzieckiem, akurat stałam i tylko słyszałam jak drze się na całe osiedle "kur*a" i kolejne. A dziecko w aucie sobie słuchało.
To takie przykłady z ostatnich dni.
Nie można mu na nic zwrócić uwagi. Np gdy robi obiad i mówię mu, że nie mam ochoty na mizerię, wystarczy mi maślanka (wiem, brzmi śmiesznie) to on się zaczyna drzeć, że jestem rozpieszczona i coś tam coś tam, że dostaje obiad pod ryj a jeszcze marudzę.
Wszystko ma być tak jak on chce, nie znosi krytyki itp. To wywołuje awantury, podczas których wyzywa mnie, że do niczego się nie nadaję, lecą wulgaryzm, szmaty itp.
Dogaduje mi, że dziecko mam tylko po to, żeby wrzucić zdjecie na facebooka, że on wszystko robi a tak nie jest, bo on tylko rano zawozi go do żłobka, później odbiera, spędza z nim max godzinę i pożniej ja wracam i zajmuje się nim, kąpię i usypiam. Ogarniam lekarzy, leki, żłobek itd.
Ostatnio np miał mnie podrzucić do stomatologa ale zanim wsiedlismy do samochodu to była awantura o to, że kupił dziecku czekotubkę czego ja nie pochwalam i zwróciłam mu uwagę, że lepiej, żeby dziecko tego nie jadło. To oczywiscie wpadł w furię, zaczął mówić do ddziecka, że on chciał mu dać, a ja wszystkiego zabraniam i przy okazji powiedział, że zaraz on mi te zęby wybije, że nie trzeba będzie dentysty.
Albo potrafi mi powiedzieć, że mam za dobrze, że nie powinnam w ogóle narzekać i że tak poza tym to powinnam być regularnie bita za swoje zachowanie.
Mega stresuje mnie jego zachowanie, nie znoszę jak się wydziera i wulgaryzm na lewo i prawo przy dziecku.
Sama pochodzę z rodziny, w której były awantury natomiast u niego inaczej, jego rodzice się bardzo szanują, więc nie mam pojęcia skąd jego zachowanie.
On kompletnie nie widzi problemu w swoim zachowaniiu. Zawsze obraca kota ogonem i zwala winę na mnie i robi z siebie ofiarę.
A ja nie mogę na niego patrzeć na chwilę obecną.
Miałam ostatnio urodziny, wczoraj na stole zostawił ekspres do kawy (mój prezent urodzinowy ale nic o tym nie wspomniał, miałam się domyślić) po czym pojechał do sklepu. Nasteppnie wrócił i była awantura i wyzwiska, bo on kupił mi ekspres za kilka stów a ja go nawet nie rozpakowałam i nie podziękowałam. Tak jakby nie pamiętał, że dzień wcześniej groził mi, że wybije zęby. Jak mu to przypomniałam to nie dotarło, on mnie nie słucha tylko przekrzykuje.
I dalej gadka, że dostałam ekspres za kilka stów i się stawiam
Dużo więcej tego wszystkiego było przez te wszystkie lata ale nie będę się więcej rozpisywać,
Piszę bo zastanawiam się co dalej z tym robić, bo za chwilę sytuacja na jakiś czas się unormuje i znowu będzie to samo i tak wkółko.
On juz widziałam zdążył pożalić się mojej siostrze, bo słyszał moją rozmowę z nią, i napisał jej wszystko z jego perspektywy i wyszło, że jest poszkodowany.
A i zapomniałam napisać, że lubi sobie w weekend wypić. Potrafi pójśc do baru, wrócić pijany i iśc spać. Tłumaczy to tym, że ja nie mam mu nic do zaoferowania. Ale on tez nie ma. Bo jego wieczór w sobote musi zakonczyć się piciem, czyli siedzimy i on sobie pije, później zaczyna swój monolog jaka to jestem straszna i mnie obraża przy spiącym dziecku, które nie raz potrafi się przebudzić, ja nie mogę go uspokoić bo ten na niego nie zwraca uwagi tylko kontynuuje swój pijacki bełkot. I to mnie najbardziej boli, że nie zwraca w tej chwili uwagi na dziecko. Pewnie dlatego, że jest ppijany. Bo na codzien jest bardzo dobrym ojcem i do dziecka ma mega cierpliwość.
Zastanawiam się nad terapią małżeńską i dodatkowo, żeby on zaczął leczyć się z tej agresji u psychiatry.
Na chwilę obecną zywię do niego nienawiść ale mając na uwadze te dobre okresy, myślę sobie, że gdyby opanował swoje negatywne zachowania, moglibyśmy tworzyć dobrą rodzinę.
Proszę Was o rady i opinie.
Być może zbytnio wyolbrzymiam problem....
1 2018-07-07 23:53:29 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-07-09 10:02:21)
Nie rozumiem, dlaczego ludzie tak usilnie czepiają sie tych paru dobrych chwil i trwają w często nierokujących na przyszłość związkach...
Nie, autorko, nie wyolbrzymiasz. Facet Cię nie szanuje, poniża, wyzywa i grozi, a wszystko motywuje tym, że sama jesteś winna takiemu traktowaniu, a tak poza tym powinnaś być regukarnie bita. Nosz kurde, za sam ten tekst spakowałabym manatki, zabrała dziecko i tyle by mnie widział.
Kolejna sprawa: dziecko. Powiedz, jaki wzorzec wyniesie Twój syn i jak w przyszłości może traktować kobiety? I jak bedzie traktował za parę lat Ciebie, skoro ojciec daje mu taki przykład?
Myślisz o terapii. To byłby niezły pomysł, gdyby małżonek widział jakikolwiek problem w swoim postępowaniu. Możesz mu to zaproponować (podobnie jak wizytę u psychiatry), ale...
Terapia gówno da. To jest taki typ, który nawet zwyzywa terapeutkę Powinnaś go w ogóle zacząć nagrywać. Żeby się nie mógł wyprzeć swojego zachowania.
Moim zdaniem to jest przypadek kliniczny.
4 2018-07-08 08:36:59 Ostatnio edytowany przez ellasrela (2018-07-08 08:40:03)
Nagralam kilka jego monologow, bo ja wtedy nic się nie odzywam. Ale to zazwyczaj monologi po pijaku. Usunął je kiedyś.
Tak jak piszecie nie chcę żeby dziecko wychowywalo się w takiej armosferze i miało taki wzorzec o czym mówiłam mężowi ale on nie kuma bo wychowywal się w "normalnej" rodzinie.
On dziś juz kawki zaparzyl, zabiera się za obiad... Ja tego nie rozumiem. Widocznie odczuwa jakieś wyrzuty sumienia skoro udaje teraz super ekstra męża. Przecież ja prędzej umre z głodu niż będe chciała zjeść ten obiad bo patrzec nawet na niego nie mogę.
No i zaś będzie awantura...
Dziękuję za wasze odpowiedzi.
Pozdrawiam
5 2018-07-08 08:51:30 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2018-07-09 10:03:01)
A i najlepsze jest to, ze potrafi mi powiedzieć, ze bez niego nie dam rady, ze wrócę na wies i znajde wiesniaka, który będzie mnie tylko bił, i ze on mnie utrzymuje i nie dociera ze ja z mojej pensji oplacam wszystko: media, zlobek, czynsz, internet.
I ja jemu to mówię no ale on w amoku. Nie dociera. On ma też takie tiki nerwowe, np czyta cos w tel i nagle zaczyna miec tik, łapie się z głowę i nią kiwa. Wiec on faktycznie chyba przypadek kliniczny.
Teraz było pytanko o sniadanie, co robimy.
Ja odpowiadam ze sobie zrobię. On mi odpowiedział: "czyli jak zwierze, kazdy sobie" i ze ja chce "wulgaryzm" nawet niedziele.
Odejdź od niego!!!! To już nie chodzi tylko o Ciebie, ale o dziecko. Skoro sama pochodzisz z podobnego domu, wiesz jakie to zostawia rany w psychice. Bądź silna. A jego nagrywaj, ale gdy jest trzeźwy. Ukryj gdzieś telefon/dyktafon.
Na co czekasz? Na jakas ektremalna sytuacje, zakonczona dramatem ect? Na jego przywolenie? Na kolejna (przypadkowa) ciaze? .....Na cud? Na co!? Pomysl...
To jest tak ze on teraz jest sobie spokojny i opanowany. W ciągu tygodnia wszystko rozejdzie się po kościach a mi już wściekłość zaczęła przechodzić. Wiem niepojęte ale tak jest. Sama powinnam się zapisac do terapeuty chyba.
To nie rozumiem w czym problem, skoro Ci przejdzie i wszystko wróci do "normy". No chyba, że naprawdę boisz się tego, że sobie nie poradzisz.
10 2018-07-08 12:26:37 Ostatnio edytowany przez klische (2018-07-08 12:27:44)
Acha...wiec jeszcze tylko tydzien i bedzie dobrze. Fajnie... I po problemie
Udajesz czy naprawde w to wierzysz?
Przeciez potem bedzie nastepny zly tydzien, kilka awantur (one beda pewnie coraz wieksze, gwaltowniejsze itd), potem znow kilka dobrych tygodni, obiadek, spacerek i tak w kolko.... rok, dziesiec lat... ile wytrzymasz? Niektorzy zyja tak cale zycie. Mozna. Pewnie, ze mozna. Obchodza hucznie srebne wesela, rocznice. A ze placza nocami, no co? Byle do zlotych godow
Pytanie czy warto?
Wiem, zadaje Ci pytania, pewnie naiwnie irytujace, ale zacznij myslec!
LOGICZNIE myslec, a nie tylko emocjonwac sie swoja sytuacja. Ona wbrew pozorom nie jest bardzo orginalna. Niestety przerabiasz pewnien utarty (i stary jak swiat i zwiazki) schemat.
Nikt z nas za Ciebie pewnych rzeczy nie zrobi. Sama musisz dojsc do pewnych wnioskow i podjac odpowiednie kroki.
Im dluzej bedziesz pozwalac na pomiatanie soba, na wmawianie, ze bez niego nic nie znaczysz, tym trudniej bedzie Ci zdecydowac sie na zmiane czegokolwiek.
Zycze Ci duzy sily. Zlapania odpowiedniego spojrzenia na siebie i sytuacje i (moim zdaniem) pozegnania sie ze zludzeniami. Wszystko w Twoich
rekach. Jestes na pewno silniejsza niz Ci sie teraz zdaje.
PS Uwierz mi, szkoda zycia...one tak szybko mija Banal, ale prawdziwy.
To jest chyba współuzależnienie poniekąd.
Ciężki temat. Na pewno gdybym czytała siebie z perspektywy osoby w normalnym zgodnym związku to zastanawiałabym się co ta głupia baba jeszcze robi z tym facetem.
Mąż miał przygodę z psychologiem. Krótko to trwało. Po pierwszej wizycie mąż zadzwonił do mnie i nawrzeszczał, że jego stan to moja wina, że tak powiedziała Pani psycholog i obarczył mnie winą za wszelkie nasze nieszczęścia. Ja mu w to oczywiście nie uwierzyłam, że psycholog w ten sposób się wypowiedział.
Podobno miał jakieś wczesne stadium depresji i psycholog zasugerowała psychiatrę, nawet wypisała mu 2 adresy ale do tej pory nie zdążył się umówić a minął już rok.
Pogadam z nim po prostu o ile się da. Jeżeli do 25ego lipca nie podejmie żadnych działań to się wyprowadzę. Będzie mi mega ciężko bo nie jeżdzę samochodem a żłobek i pracę mam na dwóch różnych krańcach miasta... No chyba, że wróciłabym na wieś ale wolałabym żeby dziecko miało ojca blisko.
Nawet nie mysl o sobie w kategoriach "glupia baba". Nie mysl tak. Poprostu. To obelga. Nie obrazaj sama siebie, wystarczy, ze on to robi
A uczucia bywaja nielogiczne, dajemy sie im ponosic, co nie oznacza, ze musza nami miotac jak bezwladna lupinka. Jak slusznie zauwazasz, masz jakis problem z uzaleznieniem swojego dobrego samopoczucia od stanu partnera.
Staraj sie cala te sytuacje, postrzegac takim, wlasnie chlodnym, obiektywnym, rzeczowym okiem. Racjonalizuj sobie te sytuacje czy jego/swoje zachowania.
Latwiej Ci bedzie podjac decyzje.
A urzadzanie nowego, samodzielnego zycia zacznij od myslenia o sobie. Nie ukladaj zycia pod ewentualne wizyty taty. Tata jezeli bedzie mu zalezalo to bedzie utrzymywal kontakt z dzieckiem. Wszystko potrzebuje czasu...
Trzymaj sie
Pomyśl o swoim dziecku, będzie miało nerwice przez taka nerwowa atmosferę w domu. Ty będziesz za kilka lat psychicznym wrakiem.
To jest psychol, żadna terapia go nie zmieni.
Ratuj siebie i dziecko, uciekaj. Daj sobie szanse na szczęście.
Witam
Prawie 5 lat jesteśmy małżeństwem a od 9 jesteśmy razem.
Mój problem polega na tym, że mąż nie radzi sobie z emocjami i bywa agresywny.
Bywają dobre okresy, że jest wszystko wporządku, codzienna rutyna.
Natomiast zdarza się, że mąż z byle powodu wybucha, np. po raz enty rozwaliła się deska od kibla i trzeba ją naprawić. Normalnemu facetowi powinno to zająć 5 minut i po temacie, natomiast on najpierw mnie zwyzywa, że specjalnie tą deskę rozwalilam, żeby on się teraz musiał męćzyć, że nie cierpi nic robić w domu, i lecą głośno "kur*y" i robi się nerwówka. A to wszystko widzi i słyszy niespełna 2,5 letnie dziecko.
Byle co go potrafi wyprowadzić z równowagi, np ostatnio podjeżdzał pod blok z dzieckiem, akurat stałam i tylko słyszałam jak drze się na całe osiedle "kur*a" i kolejne. A dziecko w aucie sobie słuchało.
To takie przykłady z ostatnich dni.
Nie można mu na nic zwrócić uwagi. Np gdy robi obiad i mówię mu, że nie mam ochoty na mizerię, wystarczy mi maślanka (wiem, brzmi śmiesznie) to on się zaczyna drzeć, że jestem rozpieszczona i coś tam coś tam, że dostaje obiad pod ryj a jeszcze marudzę.
Wszystko ma być tak jak on chce, nie znosi krytyki itp. To wywołuje awantury, podczas których wyzywa mnie, że do niczego się nie nadaję, lecą wulgaryzm, szmaty itp.
Dogaduje mi, że dziecko mam tylko po to, żeby wrzucić zdjecie na facebooka, że on wszystko robi a tak nie jest, bo on tylko rano zawozi go do żłobka, później odbiera, spędza z nim max godzinę i pożniej ja wracam i zajmuje się nim, kąpię i usypiam. Ogarniam lekarzy, leki, żłobek itd.
Ostatnio np miał mnie podrzucić do stomatologa ale zanim wsiedlismy do samochodu to była awantura o to, że kupił dziecku czekotubkę czego ja nie pochwalam i zwróciłam mu uwagę, że lepiej, żeby dziecko tego nie jadło. To oczywiscie wpadł w furię, zaczął mówić do ddziecka, że on chciał mu dać, a ja wszystkiego zabraniam i przy okazji powiedział, że zaraz on mi te zęby wybije, że nie trzeba będzie dentysty.
Albo potrafi mi powiedzieć, że mam za dobrze, że nie powinnam w ogóle narzekać i że tak poza tym to powinnam być regularnie bita za swoje zachowanie.
Mega stresuje mnie jego zachowanie, nie znoszę jak się wydziera i wulgaryzm na lewo i prawo przy dziecku.
Sama pochodzę z rodziny, w której były awantury natomiast u niego inaczej, jego rodzice się bardzo szanują, więc nie mam pojęcia skąd jego zachowanie.
On kompletnie nie widzi problemu w swoim zachowaniiu. Zawsze obraca kota ogonem i zwala winę na mnie i robi z siebie ofiarę.
A ja nie mogę na niego patrzeć na chwilę obecną.
Miałam ostatnio urodziny, wczoraj na stole zostawił ekspres do kawy (mój prezent urodzinowy ale nic o tym nie wspomniał, miałam się domyślić) po czym pojechał do sklepu. Nasteppnie wrócił i była awantura i wyzwiska, bo on kupił mi ekspres za kilka stów a ja go nawet nie rozpakowałam i nie podziękowałam. Tak jakby nie pamiętał, że dzień wcześniej groził mi, że wybije zęby. Jak mu to przypomniałam to nie dotarło, on mnie nie słucha tylko przekrzykuje.
I dalej gadka, że dostałam ekspres za kilka stów i się stawiam
Dużo więcej tego wszystkiego było przez te wszystkie lata ale nie będę się więcej rozpisywać,
Piszę bo zastanawiam się co dalej z tym robić, bo za chwilę sytuacja na jakiś czas się unormuje i znowu będzie to samo i tak wkółko.
On juz widziałam zdążył pożalić się mojej siostrze, bo słyszał moją rozmowę z nią, i napisał jej wszystko z jego perspektywy i wyszło, że jest poszkodowany.
A i zapomniałam napisać, że lubi sobie w weekend wypić. Potrafi pójśc do baru, wrócić pijany i iśc spać. Tłumaczy to tym, że ja nie mam mu nic do zaoferowania. Ale on tez nie ma. Bo jego wieczór w sobote musi zakonczyć się piciem, czyli siedzimy i on sobie pije, później zaczyna swój monolog jaka to jestem straszna i mnie obraża przy spiącym dziecku, które nie raz potrafi się przebudzić, ja nie mogę go uspokoić bo ten na niego nie zwraca uwagi tylko kontynuuje swój pijacki bełkot. I to mnie najbardziej boli, że nie zwraca w tej chwili uwagi na dziecko. Pewnie dlatego, że jest ppijany. Bo na codzien jest bardzo dobrym ojcem i do dziecka ma mega cierpliwość.
Zastanawiam się nad terapią małżeńską i dodatkowo, żeby on zaczął leczyć się z tej agresji u psychiatry.
Na chwilę obecną zywię do niego nienawiść ale mając na uwadze te dobre okresy, myślę sobie, że gdyby opanował swoje negatywne zachowania, moglibyśmy tworzyć dobrą rodzinę.
Proszę Was o rady i opinie.
Być może zbytnio wyolbrzymiam problem....
Wyolbrzymiasz problem? Kobieto to jakiś horror. Jak Ty żyjesz? Za chwilę zacznie Cię lać - bo do tego to zmierza. Mąż zneca się nad Tobą psychicznie, robi Ci piekło z życia i także twojemu dziecku. Jak możesz mówić że on jest dobrym ojcem ?! Dobry ojciec przy małym dziecku klnie, wyzywa wulgarnie matkę i mówi do dziecka że matce zęby powybija?! Chyba oboje musicie iść na terapie: on dla nerwowo chorych a Ty dla ofiar przemocy.
Dziękuję za wszystkie wpisy
To jest tak, że jak jest dobrze, to szybko zapomina się o tym co było złe, wypiera się to z pamięci.
I dlatego tworzy się takie błędne koło.
I jak jest dobrze to trudniej jest podjąć decyzję o rozstaniU itp
Pewnie tego nie pojmujecie. Ja tez kiedys nie pojmowalam jak czytalam na forach podobne wpisy
Teraz jest ok powiedzmy. Ale tym razem nie będę wypierac z pamięci tego co bylo jeszcze 3 dni temu bo chce zmienic moje zycie.
Pozdrawiam
16 2018-07-10 23:37:08 Ostatnio edytowany przez pinkpiwonia (2018-07-10 23:37:37)
Witam
mąż nie radzi sobie z emocjami i bywa agresywny.
z byle powodu wybucha
Byle co go potrafi wyprowadzić z równowagi,
Nie można mu na nic zwrócić uwagi.
Wszystko ma być tak jak on chce, nie znosi krytyki itp.
wywołuje awantury, podczas których wyzywa mnie, że do niczego się nie nadaję, lecą wulgaryzm szmaty itp.
była awantura i zwróciłam mu uwagę, To oczywiscie wpadł w furię, powiedział, że zaraz on mi te zęby wybije,
potrafi mi powiedzieć, że mam za dobrze, i powinnam być regularnie bita za swoje zachowanie.
On kompletnie nie widzi problemu w swoim zachowaniiu.
Zawsze obraca kota ogonem i zwala winę na mnie i robi z siebie ofiarę.
była awantura i wyzwiska,dzień wcześniej groził mi, że wybije zęby.
on mnie nie słucha tylko przekrzykuje.
zdążył pożalić się mojej siostrze, z jego perspektywy i wyszło, że jest poszkodowany.
lubi sobie w weekend wypić. Potrafi pójśc do baru, wrócić pijany i iśc spać.
Tłumaczy to tym, że ja nie mam mu nic do zaoferowania.
Ale on tez nie ma.
Być może zbytnio wyolbrzymiam problem....
Ella, przeczytaj skrot swojego opisu, ktory zamiescilam powyzej.
Az sie roi od przemocy. Emocjonalnej.
Z postepowania meza mozna odczytac zaburzenia osobowosci z rysem narcystycznym.
JEZELI nadal pozwolisz sie tak traktowac , bedziesz wspolodpowiedzialna za kazda nastepna toksyczna relacje miedzy wami.
Mysle, ze w waszym zwiazku, ty jestes silna a on slaby , a nie odwrotnie !