Witam
Jestem osobą, która większość swojego czasu spędza w domu , ponieważ zbytnio nie wykazuje chęci chodzenia np. na imprezy i tego typu podobne zabawy. Od dzieciństwa mam trudności z nawiązywaniem kontaktów. Każde spotkanie z kimś nowym wywołuje u mnie silny stres. Gdy mam się z kimś spotkać całkowicie nie mam apetytu , ponieważ ciągle tylko myślę o spotkaniu. Inni sadzą, że jestem małomówna jednakże tak jest tylko w towarzystwie nowo poznanych osób. Nie wiem wtedy co mam mówić. Kiedy jednak ktoś poznaje mnie bliżej mówi co innego. Trudno mi jest się otworzyć i zaufać, ale kiedy już jestem pewna osoby to inni biorą mnie nawet za gadułę. Mam też niską samoocenę.
Gdzieś z dwa miesiące temu porzucił mnie facet , którego znałam pół roku , a byliśmy razem przez 3 miesiące. Zerwał ze mną bo spodziewał się, że jestem inną osobą niż za jaką mnie brał na początku. Powiedział, że on jest osobą, którą kręcą różnorodne zabawy i lubi spędzać czas z aktywnymi ludźmi. Byłam z nim szczera od pierwszych rozmów i wiedział o moich blokadach co do ludzi jednakże pamiętam ,że też mówił o sobie jako o domatorze. Powiedział, że nie ma znajomych i praktycznie cały czas spędza w domu. Nigdy nie usłyszałam od niego , że chodzi na imprezy. Można powiedzieć, że ta relacja była pełna smutku. Zanim go poznałam byłam osobą cieszącą się z życia. Rozwijałam swoje pasje i dbałam o kontaktu z przyjaciółmi oraz rodziną. Nim się obejrzałam zaczęłam patrzeć na świat tak jak on czyli czarno-biało. Słyszałam często od niego, że chciałby umrzeć , beze by umarł itp. Uzależniłam się od niego całkowicie i nie widziałam niczego poza tym , aby mu pomóc. Mówił o sobie źle odkąd go poznałam czyli , że jest najgorszy itd. Bywały czasy, że podczas rozmów z nim się śmiałam i ogólnie było miło. Był kochany , troskliwy , ale więcej było tych dramatycznych okresów. Przez kilka dni było dobrze i był wesoły a następnego dnia słyszałam , że życie jest beznadziejne. Kaleczył się. Spotkaliśmy się pierwszy raz po 2 miesiącach i od tamtego spotkania zostaliśmy razem. Spotykaliśmy się prawie co każdy weekend. Kiedy zabrał mnie do rodziny ujawniły się moje słabości i pod wpływem silnych emocji miewałam wahania nastroju itp. po tym wszystkim ze mną zerwał.
Nie powiedział mi o swoich potrzebach. Gdybym wiedziała, że ma takie to chciałabym coś z tym zrobić. Chociażby zacząć uczęszczać na terapię i próbować pokonać moje problemy z nawiązywaniem kontaktów. Zacząć chodzić z nim na te imprezy.. Co prawda martwił się o mnie a ja go odpychałam podczas tego wyjazdu do rodziny , ale czułam , że moja psychika pogorszyła się przez te jego negatywną aurą jaką wprowadzał do mojego życia. Jak już byliśmy razem wróciły do mnie myśli samobójcze, okaleczałam się bo czułam , że nie jestem wystarczająca choć nigdy nie dał mi do tego powodów, ale nie raz podczas weekendów dziwnie się zachowywał i kiedy się pytałam co się stało to odpowiadał, że sam nie wie. Ja i on mieliśmy niską samoocenę. On jak i ja swoje oschlejsze zachowania braliśmy za jako coś złego , że tamta osoba z naszej winy tak się zachowuje.
Po tym wszystkim usłyszałam , że on potrzebuje kogoś kto go pociągnie ku górze.. czy to była toksyczna relacja?