Witajcie, temat pewnie podobny do setek innych pojawiających się tutaj ale do rzeczy.
Znalazłem się na zakręcie życiowym i potrzebuje spojrzenia na sprawę osób trzecich. Mianowicie chodzi o to, że nic mi w życiu nie wychodzi. Zaraz pewnie pomyślicie "o kolejny przegryw co tylko się użala i nic nie robi ze swoim życiem". Otóż gdyby tak było to nawet nie miałbym pretensji do świata tylko wyłącznie do siebie - ale gdy sytuacja jest wręcz przeciwna robi się to strasznie frustrujące.
A więc pochodzę z bardzo biednej rodziny więc praktycznie cały okres liceum "przespałem" to znaczy żadna dziewczyna się mną nie zainteresowała ponieważ chodziłem w używanych ciuchach po rodzinie, najczęściej za dużych o rozmiar - dwa przez co wyglądałem komicznie a wiadomo jak dla młodych dziewczyn ważne aby facet był modnie ubrany i popularny aby koleżanki zazdrościły i takie tam. Każda moja próba poderwania kogokolwiek zakończyła się wyśmianiem albo rozczarowaniem. Mimo wszystko miałem sporo znajomych głównie kolegów i tworzyliśmy zgraną paczkę.Zdałem liceum z dobrym wynikiem ale nabawiłem się sporych kompleksów przez brak wszystkiego - kasy, ubrań, kosmetyków, braku podstawowych rzeczy. Tak więc stwierdziłem, że studia sobie muszę odpuścić i trochę zarobić bo nie można tak żyć wiecznie bez pieniędzy na nic.(Tak wiem byłem głupi)
No więc szukałem pracy przez rok i nie było lekko bo nie potrafiłem nic po liceum więc trafiłem chyba do najgorszych z możliwych prac typu ulotki, akwizytor chodzący po domach, pomocnik budowy i inne. Z czego większość z tych prac to były dorywcze prace w dodatku na czarno tak więc kilka razy zostałem oszukany na kasę. Po niecałym roku nie wytrzymałem i stwierdziłem, że muszę coś zrobić z sobą bo tak się nie da żyć - brak szans na normalną pracę bez studiów to jakiś koszmar.
Tak więc poszedłem na studia zaoczne z informatyki. W międzyczasie udało mi się znaleźć jakąś pracę na magazynie gdzie przynajmniej mam umowę ale niestety zarabiałem najniższą stawkę. Pierwszy rok zdałem bez problemu lecz niezbyt mi się podobało ze względu na dużą ilość matematyki i innych niezwiązanych przedmiotów. W międzyczasie moi znajomi zaczęli wchodzić w poważniejsze związki, przeprowadzać się, wyjeżdżać zagranicę itp tak więc z każdym miesiącem znajomych drastycznie mi ubywało a wiadomo jak to w pracy czy na studiach zaocznych - każdy ma swoje paczki i nikomu nie chce się poznawać innych.
Tak więc od drugiego roku gdzie zaczęła się prawdziwa informatyka zacząłem poważniej podchodzić do tematu i ostro się uczyć. Znajomych już prawie nie miałem bo każdy poszedł w swoją stronę a pewna grupka moich znajomych postanowiła się zabawić moim kosztem - wyjawiła w internecie pewną moją tajemnicę przez co musiałem definitywnie zerwać kontakt z takimi fałszywymi znajomymi. Praktycznie cały mój wolny czas to siłownia, szkoła, praca i w wolnym czasie nauka programowania od dwóch lat. Obecnie kończę trzeci rok i już dość sporo umiem ale problem jest taki, że nie mogę znaleźć pracy - po prostu ofert dla zaczynających jest naprawdę niewiele a osób chętnych do pracy jest masa, konkurencja jest ogromna i często na jedno miejsce jest nawet 20-50 osób na głupi staż, nawet bezpłatny!!!
Tak więc przechodząc do sedna - mam 23 lata i nie mam w życiu nic. Mieszkam z rodzicami bo nie stać mnie na wynajem(drogie studia zaoczne). Na rękę dostaje zawrotną kwotę 1800 zł i przez sporą konkurencję nie mogę znaleźć pracy w zawodzie, testy kwalifikacyjny są naprawdę trudne skoro od dwóch lat kuję materiał i tworzę projekty po godzinach a zawsze znajdzie się ktoś lepsze ode mnie. Nie mam nawet prawka ani auta bo zawsze akurat coś wypadnie - raz dentysta kanałowe jeden ząb to aż 700 zł, a to remont pokoju, a to trzeba rodzicom do rachunków dorzucić.
W dodatku mam kolejny nawrot trądziku i tym razem kolejna kuracja izotekiem odpada (decyzja lekarza na podstawie badań) i mam zawrotne 168 cm wzrostu. Już naprawdę nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem, staram się nad sobą nie użalać i ciągle żyje przyszłością - w końcu kiedyś marzę o tym, żeby wyjść na prostą.
Znajomych prawie żadnych już nie mam, finansowo wiążę koniec z końcem, najgorzej jest z płcią przeciwną bo przez okres biedowania liceum i wczesny poziom studiów nie udało mi się nikogo sobą zainteresować, od dwóch lat staram się podrywać przez net i okazyjnie na siłowni ale jak tylko podam swój wzrost albo gdzie pracuje to para momentalnie usunięta a nawet jak jakimś cudem wyjdzie randka to zazwyczaj często jest rozczarowana bo o wzrost nie pytała a potem "ty to jesteś taki niski". A no jak nie pyta o wzrost to potem nie dziwię się, że jest rozczarowana.
Tak więc podsumowując - lata pracy i wyrzeczeń a w rezultacie.
- 23 latek bez żadnego związku
- marna kasa
- problemy zdrowotne
- zerowe powodzenie i niski wzrost.
Gorzej już się chyba nie da upaść...