Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 37 ]

1 Ostatnio edytowany przez askalap (2018-06-14 18:01:16)

Temat: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Witam,
Niestety skasowało mi wcześniej napisany tekst...może to i dobrze, bo dużo przykrych szczegółów zawarłam...może niepotrzebnie.

Chciałabym zapytać, czy jest tu jakaś osoba, która wie jak sobie radzić ze złymi wspomnieniami z dzieciństwa?
Niedawno (przy okazji rozwodu rodziców) uświadomiłam sobie, że mam ojca tyrana.
Moje dzieciństwo było pełne poniżania, ubliżania, płaczu...mojego mi mojej mamy. Nie bicia...psychicznej przemocy.
Raz na kilka miesięcy wspomnienia do mnie wracają i dosłownie rozwalają mi kilka dni z rzędu... Czasem złe chwile wracają w snach.
Wpadam wtedy w apatię, nie mam ochoty do życia...Wtedy tylko płakać mi się chce. Czasem kończy się to kilkudniową migreną...
Jako dziecko nie przywiązywałam dużej wagi do moich uczuć, z resztą nikogo to nie interesowało. Nikt nie wiedział i nie chciał wiedzieć co się z moim domu dzieje.
Dzisiaj jako dorosła kobieta niby wiele zrozumiałam, ale nadal...nadal czuję się jak mała dziewczynka, gdy przychodzą dawne wspomnienia.
Nie sądzę, żeby terapeuta mógł mi pomóc.
Wspomnień mi nie wymaże...
Czy ktoś z tutaj obecnych umie sobie z tym radzić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Terapeuta nie wymaże wspomnień, ale pomoże Ci się pogodzić z przeszłością, kontrolować emocje i radzić sobie ze stresem.

Warto.

3 Ostatnio edytowany przez Summertime (2018-06-14 18:14:25)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Cyngli napisał/a:

Terapeuta nie wymaże wspomnień, ale pomoże Ci się pogodzić z przeszłością, kontrolować emocje i radzić sobie ze stresem.

Warto.

Dokladnie Cyngli, masz racje.Dodam tylko, askalap,  aby moc zyc, w zgodzie z tym co bylo, trzeba dokoknywac przebaczen, tym zlym chwilom. Moge podac literature na , ktorej mozesz i sie wzorowac, i doskonalic, zycie emocjonalne.

4

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Cyngli napisał/a:

Terapeuta nie wymaże wspomnień, ale pomoże Ci się pogodzić z przeszłością, kontrolować emocje i radzić sobie ze stresem.

Warto.

Moją ucieczką od ojca tyrana była wyprowadzka do liceum. Ograniczyłam z nim kontakty do minimum. On oczywiście nie rozumie dlaczego. Ma pretensje, gdy nie odbieram telefonu. To u mnie wywołuje wyrzuty sumienia, ale jak odbiorę to żałuję podwójnie. Agresja słowna jakiej używa odbiera mi energię do życia...przez telefon nie kontroluje słów. Niby mówi normalnie, ale między wierszami wbija mi szpilki. Jeśli akurat mi nie ubliża, to słucham o mojej mamie, która po 25 latach małżeństwa odeszła od niego...
Za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Ojciec zadeklarował pomoc (nie konkretyzując jaką, ale nie finansową). Jedyne o co poprosiłam to adresy i telefony jego rodziny. Warunkiem dostania tego jest odebranie od niego telefonów. Chyba poproszę kogoś innego o pomoc. hmm

Czy dla zdrowia psychicznego mam zaprzestać się z nim kontaktować po ślubie?
Terapeuta nie powie mi co mam robić.
Jak się jest żoną, to łatwiej po rozwodzie urwać kontakt...jak się jest dzieckiem, to on czuje, że ma prawo...a we mnie budzi poczucie obowiązku utrzymywać z nim kontakt. Mam wrażenie, ze nadal w jakiś sposób jestem jego psychicznym niewolnikiem...mimo że od 10 lat nie mieszkam z nim pod jednym dachem.

5

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Cyngli napisał/a:

Terapeuta nie wymaże wspomnień, ale pomoże Ci się pogodzić z przeszłością, kontrolować emocje i radzić sobie ze stresem.

Warto.

Wiem, że powinnam chociaż spróbować...ale obecnie przebywam za granicą.
Boję się, że nie mam jeszcze tak dobrych umiejętności językowych, żeby swobodnie móc rozmawiać o takich rzeczach z terapeutą.

Na ogół jestem pogodną osobą. Ogólnie wyprowadzka z domu wprowadziła w moje życie dużo spokoju... Jak jest dobrze to jest dobrze. smile
Ale problem jest taki, że od czasu do czasu złe wspomnienia wracają. Wtedy przeżywam wszystko od nowa.

Jedyną osobą jaka je dzieli ze mną jest moja mama i brat. Brat jest bardzo zamknięty i raczej nie porozmawiamy na ten temat...chyba że za 20 lat. Mama jest psychicznym wrakiem człowieka. Też uciekła za granicę. Na zupełnie inny koniec świata. Od rozwodu jej nie widziałam. Ani ja jej, ani ona mi nie pomoże.

6

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Summertime napisał/a:
Cyngli napisał/a:

Terapeuta nie wymaże wspomnień, ale pomoże Ci się pogodzić z przeszłością, kontrolować emocje i radzić sobie ze stresem.

Warto.

Dokladnie Cyngli, masz racje.Dodam tylko, askalap,  aby moc zyc, w zgodzie z tym co bylo, trzeba dokoknywac przebaczen, tym zlym chwilom. Moge podac literature na , ktorej mozesz i sie wzorowac, i doskonalic, zycie emocjonalne.


Czasem myślę, że przebaczyłam... Ale jak wspomnienia wracają to go wtedy nienawidzę.
Poproszę o literaturę. smile
Już parę psychologicznych książek  miałam w ręce...ale to nic nie pomaga.

7

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Dobrze do jutra  napisze do Ciebie e- mail. A poki co pozdrawiam smile

8

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Summertime napisał/a:

Dobrze do jutra  napisze do Ciebie e- mail. A poki co pozdrawiam smile

Dziękuję
Pozdrawiam również smile

9

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

A nie możesz po prostu powiedzieć ojcu, że nie życzysz sobie kontaktu z nim bo znecał się nad wami? Ja bym powiedział i urwała kontakt, jakby był naprawdę złym człowiekiem nawet na ślub bym nie zaprosiła

10 Ostatnio edytowany przez askalap (2018-06-14 19:36:54)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Nirvanka87 napisał/a:

A nie możesz po prostu powiedzieć ojcu, że nie życzysz sobie kontaktu z nim bo znecał się nad wami? Ja bym powiedział i urwała kontakt, jakby był naprawdę złym człowiekiem nawet na ślub bym nie zaprosiła

Nirvanka87, dla mnie to nie takie proste. Jestem bardzo emocjonalną osobą. Nauczono mnie szanować rodziców. Chciałabym mu wybaczyć...wiesz... czasem sobie mówię, że może przesadzam, że jestem przewrażliwiona. Czym jest znęcanie? Jak tato doprowadzał mnie do płaczu to mama tylko pytała: "Bije Cię? Nie, to o co Ci chodzi?". To nie jest tak, że z dzieciństwa pamiętam znęcanie... były też dobre chwile. Ale po x agresywnych akcjach mojego ojca, jako dziecko schodziłam mu z drogi gdy tylko mogłam, żeby dał mi spokój. Jeszcze 3 lata temu, przed rozwodem, przy weekendowych odwiedzinach i kłótni kazał mi uciekać do nory (nowa definicja mojego pokoju). Ja byłam na tyle wrażliwym dzieckiem, że z czasem tylko jego przeszywające spojrzenie (bo powiedziałam, coś co akurat mu się nie spodobało) potrafiło wywołać u mnie płacz. Czy był naprawdę złym człowiekiem? Jaka jest definicja złego człowieka? Przez 16 lat mieszkania z nim pod jednym dachem tak, robił awantury, demolki...wpłynął na moją psychikę do końca życia. Ale jak się wyprowadziłam to przez tyle lat dużo zapomniałam... Po drodze go zaczęłam idealizować... Nawet potrafiłam mu napisać, że go kocham...czego sama nigdy nie usłyszałam przez 26 lat. Nie raz mnie uderzył...to mu wybaczyłam, bo chyba mniej bolało. Żeby nie mieć dołów po rozmowach z nim...zaczęłam chodzić na spotkania z narzeczonym. Wypominał mi na osobności, że mam "ochroniarza" (co blokuje go przed pokazaniem prawdziwego oblicza). Paradoksalnie mój narzeczony uważa go za super gościa i nie do końca rozumie o co mi chodzi.
W życiu przeprosił mnie tylko raz. Jak nazwał mnie dzi**ą...mojej mamie zabronił się do mnie odzywać przez kilka miesięcy...i po jakimś roku gdy dowiedział się, że chłopak mi się oświadczył przeprosił za te słowa. Za to, że mamie zabronił się odzywać, co w sumie bardziej mnie zraniło już nie.

Chciałabym go nie zaprosić...ale kiedyś mi powiedział, że chce być na moim ślubie. Chce być gościem. Bo było w tym dniu, gdy pierwszy raz mnie za cokolwiek przeprosił. Obiecałam, że będzie.
Zaproszę go, nawet jego rodzinę. Jego część rodziny spotkam pewnie ostatni lub przedostatni raz w życiu.

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Mam ten sam problem przez co cierpi mój chłopak bo nie umiem się otworzyć i często płacze jak zaczyna mi mówić ,że ciężko jest do mnie dotrzeć a ja się bardzo staram :-(

12 Ostatnio edytowany przez askalap (2018-06-14 19:52:00)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
anita.kowalska.1998@wp.pl napisał/a:

Mam ten sam problem przez co cierpi mój chłopak bo nie umiem się otworzyć i często płacze jak zaczyna mi mówić ,że ciężko jest do mnie dotrzeć a ja się bardzo staram :-(

Anita... w pierwszym związku miałam to samo. Przez to po się rozstaliśmy... Z czasem nauczyłam się lepiej z tym radzić. Musisz mówić...choćby trochę. 1) Trochę Ci ulży, 2) Twój partner może choć trochę zrozumie dlaczego tak się dzieje. Ja jak mojemu narzeczonemu próbowałam mówić...dla niego to były "normalne rzeczy" i nie rozumiał. Jak mu powiedziałam 10-20% z kategorii tych najgorszych to już nic nie mówił...tylko mnie przytulił. Chyba już nie potrzebuje więcej wyjaśnień.

13

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Ucięcie kontaktu nie pomoże. Wiem to po sobie.

Możesz poszukać terapeuty przez Skype, lub maila.

14

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
askalap napisał/a:

Wiem, że powinnam chociaż spróbować...ale obecnie przebywam za granicą.
Boję się, że nie mam jeszcze tak dobrych umiejętności językowych, żeby swobodnie móc rozmawiać o takich rzeczach z terapeutą.

Gdzie za granicą? W UK możesz rozmawiać z terapeutą przez tłumacza i nie ponosisz kosztów.

15

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
CatLady napisał/a:
askalap napisał/a:

Wiem, że powinnam chociaż spróbować...ale obecnie przebywam za granicą.
Boję się, że nie mam jeszcze tak dobrych umiejętności językowych, żeby swobodnie móc rozmawiać o takich rzeczach z terapeutą.

Gdzie za granicą? W UK możesz rozmawiać z terapeutą przez tłumacza i nie ponosisz kosztów.

Tak, w UK.
Na jakiej zasadzie to działa? Pierwsze słyszę, żeby do terapeuty chodzić z tłumaczem...

16

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
askalap napisał/a:

Tak, w UK.
Na jakiej zasadzie to działa? Pierwsze słyszę, żeby do terapeuty chodzić z tłumaczem...

To działa tak, że jak idziesz do GP i mówisz, że potrzebujesz terapeuty, to możesz poprosić o tzw community interpreter czyli właśnie tłumacza. Wtedy dana przychodnia kontaktuje się z agencjami, które zatrudniają tłumaczy i jest to wszystko w ramach NHS.

17

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Cyngli napisał/a:

Ucięcie kontaktu nie pomoże. Wiem to po sobie.

Możesz poszukać terapeuty przez Skype, lub maila.

Nie odzywałam się przez pół roku, jak bezczelnie mnie okłamał... Chciał zataić fakty, żeby mną manipulować...zapierał się, że to nie on wygaduje wszystkim rzeczy, o których miał nie wiedzieć nikt. Przypuszczam, że nie chciał zrywać kontaktu, temu kłamał mi w żywe oczy. Odzywał się z okazji świąt jak gdyby nigdy nic, z życzeniami. Oczywiście ja wiecznie czułam się winna...bo ojca nie szanuję. Ogólnie stwierdzenie "Masz szanować rodziców" to chyba najbardziej wredna metoda manipulacji rodzica.  Mój ojciec ją uwielbia. Mi potrafi naubliżać, dosadnie coś powiedzieć...ja jak grzecznie, ale ostro odpowiem to od razu słyszę "Nie takim tonem córko".

Chyba wolę rozmawiać face to face. Czuję się chyba lepiej zrozumiana.

18

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

W takim razie pozostaje tylko terapia. My możemy doradzać, pisać przeróżne rzeczy, ale jak sama nie podejmiesz decyzji to nic nie pomoże. Po Twoich postach widać, ze potrzebujesz wsparcia inaczej się z tego nie wymiksujesz.

19 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-06-15 03:24:52)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Bardzo mi przykro, ze Cie to spotkalo sad Jedziemy na tym samym wozku - przemoc fizyczna, werbalna i seksualna. Witam, dzien dobry. Bylo ostro, ale jakos to przetrawilam. Wiadomo, ze to zawsze zostawia jakies slady, ale zyje w spokoju z tym tematem. Przysiegam, wymagalo to wielu lat  pracy nad soba. Nie bylam na terapii, ale podejrzewam, ze taka terapia, rowniez wymaga wiele czasu, zeby mogla dzialac. Bo zmiany zachodza w Tobie wewnetrznie, sama musisz zrozumiec kilka rzeczy i do nich dojsc, pogodzic sie, przetrawic - to sie nie dzieje ot tak. Terapeuta bedzie Cie naprowadzal, ale sam pracy za Ciebie nie odwali. Niestety, to musisz zrobic sama. Napisze Ci, jak u mnie wygladalo przetrawienie tego tematu. Nie licze, ze to w jakis sposob pomoze, ale byc moze wyciagniesz z tego choc jedna jakas pozytywna rzecz dla siebie. Tez ucieklam hen daleko. Tez stoje silnie na wlasnych nogach (niezaleznie), tez mam z rodzicami sporadyczny kontakt. I wiele innych rzeczy tez sie zgadza. Przemoc werbalna, byla polaczona z fizyczna, wiec gdzies tam pewnie sie do tego odniose.
-----------
POGODZ SIE Z LOSEM
Pogodzilam sie z tym, ze przydarzylo sie to wszystko wlasnie mi. Dzieki temu jestem tym kim jestem, jestem tu gdzie jestem. Od malego musialam walczyc o zycie, o rzeczy, ktorymi dzieci przejmowac sie nie powinny. Twarde zderzenie z tym, jaki swiat jest okrutny. Zmusilo mnie to, do ciezkiej pracy nad soba - nad charakterem, sila i emocjami. Pchnelo do bardziej swiadomego zycia. Jestem fighterem, jestem twarda, nie daje sie zyciu, a oprocz tego, co przydarzylo sie w domu rodzinnym, bylo bardzo wyboiscie. Przysiegam - cierpialam, ale dzis jestem z siebie tak cholernie dumna. Byc moze, zycie mnie jeszcze zaskoczy, ale czuje jakas niewyobrazalna sile, podnosilam sie juz tyle razy, ze cokolwiek sie stanie - kolejny raz tez sie podniose - sama o wlasnych silach. Ciesze sie, ze to przykre doswiadczenie przydarzylo sie wlasnie mi. Bardzo wiele nauczylam sie o zyciu i ludziach, choc nie chcialabym drugi raz przez to przechodzic. Spojrz ile osiagnelas - wyjechalas, otaczasz sie ludzmi, ktorzy Cie szanuja, jestes niezalezna, wiesz czego chcesz i do czego dazysz. Tez jestes fighterka. A to co sie wydarzylo, bylo droga do tego co masz. Nie ogladaj sie za siebie i nie smuc. Spojrz w lustro i powiedz sobie: `To jest czesc mnie. To mnie zbudowalo. Musialo tak byc, by teraz bylo dobrze`

WYJASNIJ SOBIE, SKAD WZIELO SIE ZACHOWANIE TWOICH RODZICOW
Przeanalizowalam zycie rodzicow. Spojrzalam na ich dziecinstwo, na to jakie mieli oczekiwania do zycia, marzenia. Na to jak nieszczesliwymi ludzmi byli. Jakie mieli problemy. Tlumaczylam sobie, skad wzielo sie ich okrucienstwo. Nie usprawiedliwialam. Chcialam tylko znalezc zrodlo, dlaczego sa tacy, a nie inni. Zaakceptowac, to kim sa. Bo umowmy sie - to co robili nie jest normalne, sa zaburzeni (Twoj tata tez). Z czegos to wynika. Pozniej pomyslalam, ze przeciez mogli przekuc te wszystkie zle doswiadczenia na cos pozytywnego. Nie isc na latwizne, zyc swiadomie i nie wyzywac swoich frustracji na mnie (na dziecku, niewinnej istocie, kims kogo powinni teoretycznie chronic). Czlowiek jest slaba istota. Nie kazdy ma sile. Moi rodzice naleza do tych slabych, pelnych kompleksow, niezadowolenia z siebie, sa nieszczesliwi. Dziwi mnie, ze wciaz bez poczucia winy moga patrzec w lustro. Ale oni nie sa swiadomi zla, ktore nam wyrzadzili. Nie zastanawiaja sie nad soba. Czuja jakies emocje, nie radza sobie z nimi, wiec egoistycznie robia wszystko, by pozbyc sie napiecia. Lecza sie naszym kosztem. Przynosi im to chwilowa ulge. Nic wiecej. Wiesz, ze agresja werbalna, z ktorej czerpiesz przyjemnosc to tez sadyzm? Tak, sie nam trafilo, ze zylysmy z sadystami. Wspolczuje im. To musi byc naprawde marny zywot. Nigdy przenigdy nie beda szczesliwi. Nigdy nie beda z niczego zadowoleni. Wiecznie pelni zolci, zawisci, zla. Dla mnie to stracone, biedne dusze. Nigdy, tego nie zrozumieja.

USWIADOM SOBIE, ZE NIE MA W TYM TWOJEJ WINY
Niby bylam swiadoma tego, ze to ja jestem ofiara. Ze wina nie jest moja. A jednak jakas mala dziewczynka wewnatrz mnie, mowila `a moze, gdybym, calkiem sie podporzadkowala, a moze, gdybym wtedy byla lepsza, dala z siebie wiecej, to uniknelabym tego`. Wtedy, przypominalo mi sie, ze przeciez, dostawalam za nic. Za bycie czlowiekiem, za przezywanie normalnych nastoletnich emocji. Bylam najlepszym uczniem, bylam dosc grzeczna, kulturalna. No, ale to poczucie winy wracalo. Niestety, takie osoby jak my przelewja bol na najblizsze otoczenie. Moi przyjaciele wtedy byli ze mna, wiec wiedzieli co sie u mnie dzieje. Zreszta, nie moglam tego ukryc. U mnie byla bardzo ta agresja fizyczna, wiec o ile otoczenie kupowalo moja bajke, ze kolejny raz spadlam ze schodow, potykajac sie o wlasna noge, o tyle przyjaciele by tego nie kupili. Dostalam od nich niesamowite wsparcie i wciaz sa ze mna. Najlepsi ludzie ever! Daja mi bardzo duzo sily samym faktem, ze sa w moim zyciu, teoretycznie wspieramy sie jak rodzina, cale zycie, nawet finansowo. Mniejsza. O ile potrafili przytulic, pomoc mi przetrwac, nie wiedzieli co zrobic z tym, bym sobie poradzila emocjonalnie. Ani oni, ani partner (bylam mloda, szukalam pomocy, opowiedzialam mu. Teraz, gdy juz to przetrawilam, nie opowiadalabym nikomu o tym) nie umieli  mi pomoc. Tak, czy siak kolejny facet strasznie wiercil ten temat. Dlazego nie utrzymuje kontaktu z rodzicami, jak normalna corka. Wiercil, wiercil bardzo dlugo z wielka determinacja i w koncu mu opowiedzialam. Pomogl mi, ale uwazam ze opowiedzialam mu za duzo. Wygladal jakby dostal w twarz, za ciezkie to bylo. Powiedzial mi, ze wiedzial, ze jest jakis problem, ale nie spodziewal sie takiej bomby. No, ale to co powiedzial, bylo dla mnie wazne. To niby takie banalne, to niby cos czego bylam swiadoma, ale czulam silna potrzebe uslyszenia tego,  z zewnatrz- `Bardzo mi przykro. Ty wiesz, ze tam nie bylo Twojej winy? Nigdy przenigdy sie za to nie win. Ty bylas dzieckiem, nastolatka, ofiara. A to byli bardzo zli ludzie. To oni popelnili blad`. Przyjaciele, mowili bedzie dobrze. Ex mowil: powinnas im wybaczyc, Twoj tata to super koles! - A ja potrzebowalam, wlasnie tego, co uslyszalam od tego drugiego faceta. Wiec autorko, nie wiem, czy Tobie tez to pomoze, ale: To wszystko, to nie byla Twoja wina. To Twoj ojciec jest zlym czlowiekiem.

NIE BADZ LENIWA, NIKT NIE ODWALI ZA CIEBIE ROBOTY. SAMA MUSISZ WALCZYC Z PROBLEMEM
Majac przy sobie tych facetow, bylam leniwa. Oni brali na barki czesc moich bolow, zebym mogla wytrzymac. Wspierali. Tulili. Ale ja nie pracowalam nad soba. Przytulili i bol po jakims czasie ustal. Oni mieli swoje problemy, wiec zajmowalam sie nimi - odciagajac mysli od moich wlasnych. Jeden dal mi super kopa, ale to bylo za malo. Wiesz dlaczego? Bo potrzebna jest Twoja wewnetrzna motywacja, do pokonania tego problemu. Zaden facet, przyjaciel, albo nawet terapeuta nie zrobi tego za Ciebie. Ci moi, to byli dobre chlopaki, ale byly inne rzeczy, przez ktore to sie porozpadalo. Tak, czy siak, nagle zabraklo kogos, kto by sie mna zaopiekowal, wiec musialam sama. I to bylo najlepsze, co moglam sobie zaserowowac. Kazdy powinien zadbac o siebie sam. Tak jest najzdrowiej.

BADZ SWIADOMA SWOJEGO EMOCJONALNEGO UZALEZNIENIA OD OJCA
Obie mamy niedobor uczuc rodzicielskich. Trzeba byc tego swiadomym. I nie obracac sie za siebie. Ja nie pozwole, zeby moi rodzice te slabosc wykorzystywali. To czyni nas podatnym na ich manipulacje.  Nie patrzec na nich z tesknota. Pozbyc sie zludzen, ze kiedykolwiek to sie zmieni. Nie patrzec na nich, lagodnym okiem. Nie usprawiedliwiac. Zawsze pozostana soba. I trzeba sie z tym pogodzic. Jesli kiedykolwiek beda mili, to tylko wtedy, gdy sami beda potrzebowac naszej pomocy. Tak bylo z moimi rodzicami. Cieszylam sie jak debilka, ze sie zmienili. Myslalam, ze to dlatego, ze odcielam ich ze swojego zycia na pol roku, ze przemysleli. Potrzebowali pomocy. Pomoglam. Teraz zrobilabym to samo, ale bez zludzen. Bo sie nie zmienili. Probowali mnie kolejny raz uzaleznic, przy okazji problemu, ktory ich wtedy spotkal. To bylo tylko narzedzie w ich rekach. Oczywiscie, jakkolwiek odcinalam sie od nich (niezalezna finansowo, pozniej wyjazd zagranice), zawsze asekuracyjnie patrzylam, czy cos pojeli. Niestety nie. O ile agresji fizycznej nie bylo od dawna, ta werbalna wciaz mnie dosiegala. Ciagla w dol, zawsze wtedy, gdy probowalam zbudowac swoje zycie, wtedy, gdy bylo mi cholernie trudno, wtedy, kiedy oni powinni byc wsparciem - robili wszystko, by mi sie nie udalo. Az mnie to przeraza - to co mi mowili, nie bylo z ich strony troska (zle wypowiedziana w formie zalow, pretensji). Oni moje sukcesy przekuwali w porazki. Moje szczescie w nieszczescie. Wszystkie starania, ktore wkladalam, sile - w bezsilnosc i slabosc. Mysle, ze cieszyli sie tym, ze bez nich sie potkne. Ze upadne i wroce. Tak sie nie stalo. Wciaz uwazam, ze to sadyzm - kiedy Ty cierpisz, on przez chwile czuje sie lepszym czlowiekiem. Wiec specjalnie uderza tam, gdzie Cie najbardziej zaboli. I wtedy, kiedy jestes slaba.

ODETNIJ SIE EMOCJONALNIE
Stwierdzilam, ze czas zadbac o siebie. Ze po rozmowie z moja mama, choruje. Ze nie daje rady. Ze wpadam w  doly i musze sie kolejny raz podnosic. Nie moglam ich odciac. Nie utrzymywac kontaktu. Mimo tego wszystkiego. Ja nie moge powiedziec, ze poza cala agresja, ktora mi dawali, mieli jakies zalety jako rodzice. Na pewni nie moja mama. To bylo bardzo samotne dziecinstwo i zycie. Sa to ludzie majetni, wiec zebym zeszla im z oczu, czy dla zaspokojenia poczucia, ze sa dobrymi rodzicami, dawali mi ogromne sumy pieniedzy. Stad wiem, ze gdyby nie bylo tego co bylo, wyroslabym na rozpieszczona, pusta snobke. Nauczylo mnie to, ze ich pieniadze nigdy nie sa za darmo i od malego, raczej uwazalam na to,ile od nich biore. Zawsze czegos zadali w zamian. Dlatego, zalezalo mi, by jak najszybciej utrzymywac sie sama. Zrealizowalam to. Ale badzmy szczerzy - tylko dzieki ich kasie, mialam oplacona stancje i jedzenie podczas studiow, prawo jazdy i kursy jezykowe. Mialam dom (w pojeciu fizycznym), mialam ubrania. Kupili mi przyszlosc. Mialam latwiej. Oczywiscie, studia publiczne, uczylam sie tez sama - ale jednak dzieki nim mialam warunki do tego, by na spokojnie zajac sie edukacja. Dlatego mam poczucie, ze nie moge ich odciac. Moim obowiazkiem jest, zaopiekowanie sie nimi, gdy juz sami nie beda w stanie. Czuje, ze musze z nimi utrzymywac kontakt, chociazby tylko po to, by zapytac, czy sa zdrowi. Ich szczescie, nieszczescie, problemy - nie interesuje mnie to. Stracili mnie jako corke. Ale to nie upowaznia mnie do tego, by ich ranic i ucinac kontakt (mysle, ze odbiloby to sie na ich zdrowiu, a ja nie chce byc taka jak oni. Nie chce byc zla. A jednoczesnie musze dbac o siebie, bo to toksyczni ludzie). Wtedy doszlo do przelomowego momentu, gdy uswiadomilam sobie, ze choc fizycznie nie musze ich odcinac - moge ich odciac emocjonalnie. I nie chodzi o tylko o to, by ich slowa nie ranily. Zeby stac sie tarcza. Bo gdzies w srodku, wciaz bede od nich emocjonalnie zalezna. To co mi pomoglo, to (okropnie to zabrzmi) `usmiercenie ich` jako moich rodzicow, juz za zycia. Czyli uswiadomienie sobie, ze te osoby, nigdy sie mna nie zaopiekuja, nigdy mnie nie wespra, nigdy nie beda rodzicami, chocbym czekala z utesknieniem, az do ich smierci. Kiedys umra na prawde, a ja zostane z niesmakiem i smutkiem, panika - ze nigdy nie dali mi tego, czego potrzebuje. I ze juz, nigdy, przenigdy tego nie dostane. Dlatego, dojscie do tego, ze tej milosci i opieki nie dostane -  juz teraz, kiedy zyja i maja sie dobrze - pozwolilo mi pogodzic sie ze wszystkim. Zabilam nadzieje. Wiem, ze myslenie o ich smierci, kiedy oni wciaz sa jarzy i w pelni sil, jest creepy. Mimo, wszystko nie mam nienawisci i to nie tak, ze zycze im zla. Zastanawialm sie po prostu nad tym, jak ja sobie z tym poradze - co bede czula, kiedy ich zabraknie. Kiedy, wraz z nimi odejda tez moje nadzieje na posiadanie rodzicow, na ich cieplo, uczestnictwo w moim zyciu. Czy bede zalowac, ze nie utrzymywalam z nimi  regularnego kontaktu? (w domu jestem 3 dni w roku, dzwonie dwa razy w miesiacu). I pojawilo sie pytanie: Czy ja powinnam tego zalowac? Czy mam w ogole czego zalowac, skoro to , do czego daze jest nieosiagalne? Czasami, ktos jest dla nas okrutny za zycia. Probujemy to zmienic, ale sie nie da. Puszczamy focha, ucinamy kontakt. A pozniej w jakis chory sposob zalujemy. A przeciez, to, gdybysmy postapili inaczej, ulegli, nie uczyniloby z nich dobrych ludzi. Nie zmieniloby sytuacji. Ja bylam zmuszona, do emocjonalnego odciecia sie. Nie mialam wyjscia. Nie sa dla mnie rodzicami. Sa dwojka biednych ludzi, ktorzy sa nimi tylko pod wzgledem biologicznym. W jakis niepojetny sposob wychowali mnie. Ale nie odbieram tego jako zaslugi. Poniewaz wychodzac z domu bylam zakompleksiona dziewczynka, zadna milosci, z wyuczonym poczuciem bezradnosci. To gdzie jestem teraz, to moja zasluga, bo sama znalazlam sile, by zyc. Nie ich. I gonienie za czyms, czego nigdy nie osiagne, nie ma sensu. Trzeba sie z tym pogodzic, juz dzis. Zawsze kiedy bylam na dnie, oni zjawiali sie zeby mnie dobic. Ani razu mnie nie wsparli psychicznie, a wrecz przeciwnie. W najgorszych momentach, probowali dobic. To nie sa rodzice. To manekiny, a ja wymyslilam sobie, ze to moja rodzina. PRzeciez nigdy, nie zachowywali sie jak rodzina.  Nigdy nia nie beda. To znaczy matka, nigdy nie miala matczynych uczuc. Nawet akcje z tata uwazala za moja wine, zamiast chronic swoje dziecko, obarczala mnie. Nigdy nie mialysmy wiezi. Z ojcem mialam. Kiedys. Nigdy nie stosoal, co do mnie przemocy fizycznej, ani werbalnej. No ale byl zboczencem. I wszystko co robil, robil z pelna swiadomoscia. Wiedzial, tez co dzieje sie w domu i mnie nie chronil. Nie odwazyl sie nigdy zranic mnie fizycznie, wiec uraz do niego nie jest tak gleboki. Ale mimo wszystko, to byly jego wybory i jego decyzje. Bral w nim taki sam udzial.
------------

Teraz, kiedy nawet nie wiedza za bardzo, co u mnie slychac, bo im nie opowiadam, widze, ze sa swiadomi, ze mnie stracili. Przyjezdzam, wiekszosc czasu spedzam sama w pokoju. Tak zawsze bylo, gdy sie zjawiam, nie chca ze mna spedzac czasu. Ale gdy wyjezdzam, wpadaja w histerie. Matka chce mnie urobic. Udaje. Wiem to. Ale moj tata niestety bardzo zaluje. Wiem, bo naplynely mu lzy. Takie szczere, pelne smutku. Nigdy nie byl manipulantem. Nigdy tez nie widzialam, zeby plakal. Smutek tylko na pogrzebach. Jestem teraz na etapie trawienia tego. Jest mi przykro. W tym wzroku bylo tyle bolu.  Ale czuje, ze bedzie musial byc moja ofiara. Kontakt z nim = kontakt z matka. A on tez nie jest swiety. Musze sama o siebie zdbac. Nie doluje mnie to, bo wiem, ze jest to konieczne. Po prostu jeszcze sie z tym nie pogodzilam. Ale tata, to chyba troche inne historia. Natomiast cieszy mnie fakt, ze z matka tyranka owszem - poradzilam. Zycze jej dlugiego zycia, ale beze mnie.

Twoj tata jest takim samym typem, co moja matka. Jesli zrozumiesz, ze Twoj ojciec nigdy nie zyczyl Ci dobrze, byl czlowiekiem, ktory dal Ci dom, ale ojcem nigdy nie byl i nie bedzie - bedzie Ci lzej. Pogodz sie z tym. Kiedy, to do mnie dotarlo - bolalo jak jasna cholera. Ale przeszlo. Nie kocham mojej mamy. Nawet, gdyby dziala jej sie krzywda - nie ruszyloby mnie to (brzmi dziecinnie, ale zycie juz to potwierdzilo. Jestem jakas obojetna.) Po prostu zrobilabym, co nalezy (gdyby chodzilo o jej zdrowie). Tyle jej jestem winna, ale nic wiecej. Obiecalas ojcu, ze bedzie na Twoim slubie. I wciaz, masz co do tego emocjonalny stosunek. Zrozum, ze to nie byl akt jego milosci. Zabezpieczal sie. A Ty dalas obietnice. Zapros go wiec, ale nie patrz w jego strone z nadzieja, ze kiedykolwiek tym ojcem bedzie. Ze przyjdzie i bedzie sie szczerze cieszyl Twoim szczesciem, ze bedzie patrzyl z duma, jak silna i cudowna ma corke. Nie. Pogratuluje Ci, bo tak wypada, a pozniej dalej bedzie probowal, to Twoje szczescie zburzyc. Jestes silna, dbasz o siebie sama, zbudowalas cudowne zycie z czlowiekiem, ktory zasluguje na Twoja milosc. Daj ja wlasnie jemu (narzeczonemu). Skup sie na tych, ktorzy zycza Ci dobrze, ktorzy szczerze Cie kochaja. On Cie potrzebuje. Bezsensu skupiac sie na czyms, czego nigdy nie dostaniesz. Twoj tata nie da Ci milosci. Twoj mezczyzna owszem. Nie psuj tego. Nie skupiaj sie na negatywnych rzeczach. Spojrz na siebie. Wyroslas na cudowna osobe, bez pomocy Twojego ojca. Emocjonalnie - nie jestes mu nic winna. A winien tej sytuacji, jest sobie on sam. To stracony czlowiek. Trzeba to zaakceptowac. Zycie daje Ci w zamian inna szanse. Skupiajac sie na swoich bolach, nie bedziesz w stanie czerpac z milosci Twojego mezczyzny pelnymi garsciami. Nie poczujesz pelnego szczescia. W tej kwestii musisz sama o siebie zadbac. Sama sie emocjonalnie odciac od ojca, w srodku Ciebie on jako ojciec musi umrzec. I wtedy poczujesz sie wolna.

Dziwnie mi sie o tym pisalo. Brrrrrrr....
Przezylam bardzo osobiscie Twoj post. Ja naprawde czuje ulge. Nic mnie nie ciagnie w dol. Na co dzien nie wracam do tego. Gdy wpadam w dolek, zwiazany z jakims biezacym problemem, nie dokladam sobie jeszcze urazow z dziecinstwa. Nie uzalam sie wewnetrznie nad soba, przez to co bylo. Te emocje, ktore towarzysza urazom z dziecinstwa sa okropne. Dzialaja destrukcyjnie, bo w zaden sposob nie mozemy ruszyc na przod, przestac czuc, naprawic tej sytuacji. Nie mozemy nawet wybaczyc! Bo, zeby bylo to mozliwe nasi rodzice musieliby sie zmienic. Wtedy mozna odpuscic winy. Ale niestety, to nie jest nam pisane. Nie jest latwo, tak po prostu przestac kochac i wyzbyc sie nadzieji. Ale przysiegam - swiadomosc, ze jest sie samemu sobie Pania swojego szczescia, swoich emocji, daje ogromna sile, daje bezpieczenstwo, ktorego tak mi brakowalo (Tobie, pewnie tez) oraz kontrole nad naszym zyciem, ktorej, tez bardzo dlugo nie mialam. Nie mam juz potrzeby o tym pisac, mowic, zwierzac sie - jak mnie bito, jak mnie wyzywano, dlaczego mi to robiono, jak bardzo sie balam - nie czuje winy, nie czuje nienawisci, nie czuje nawet niesprawiedliwosci - to jest tylko suchy fakt (czuje obojetnosc, akceptacje przeszlosci). Kazdy przypadek jest inny. Wciaz polecam Ci terapeute. Jesli czujesz, ze potrzebujesz wsparcia Twojego mezczyzny, w tej kwestii opowiedz mu o tym. Dla mnie to byla tylko chwilowa ulga, mydlilam sama sobie oczy, ze od tego bedzie mi lepiej. Facet to nie terapeuta, nie koniecznie, bedzie wiedziec, jak Ci pomoc. A badz swiadoma, ze taka historia, dla czlowieka z normalnym dziecinstwem jest ciezka. Jakakolwiek decyzje podejmiesz, bedzie dobra. On Cie kocha, zrozumie, mimo wszystko. Wiec, pomysl o sobie, czego Ty potrzebujesz? To co pomoglo mi - nie musi Tobie.

Dopoki ta sprawa, nie przestanie Cie dolowac - rob wszystko, co mozesz, zeby wychodzic z dolkow i sie podnosic. Wszystkie metody - sport, hobby, muzyka, ktora daje Ci energie. Wszystko co cie ciagnie w gore, nie w dol. Gdy pojawiaja sie pierwsze mysli o przeszlosci, uzalanie sie - uciekaj. Nie karm tego. Zajmij sie czyms.

Zycze Ci wszystkiego dobrego, wierze w  Ciebie. Dasz rade. Zycie, ktore teraz masz, tez pewnie kiedys wydawalo sie Twoim Everestem - ze nigdy, go nie osiagniesz. A  jednak sie udalo;) pracuj nad soba, efekty z czasem przyjda i oby jak najszybciej.

20

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Jovannko, to uśmiercenie za życia, niepatrzenie na rodziców łagodnym okiem, ale jednocześnie pomaganie im, gdy zajdzie potrzeba, rozumiem to, myślę, że to dobra strategia.
Dziękuję, że podzieliłaś się swoją historią. smile
Powiesz, czy udało Ci się znaleźć dla siebie partnera?

21 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-15 11:30:42)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

askalp
Jest mnóstwo literatury(Toksyczni rodzice, Szantaż emocjonalny, Emocjonalne Wampiry), oraz filmów, blogów na ten temat(mi się podoba kanał Wilczycą Być na YT, ale jak poszukasz pewnie znajdziesz inne mu podobne które do Ciebie trafią).
Mi pomogły wizyty u terapeuty, ale tylko do pewnego stopnia. Okazało się, że pewnych rzeczy nie jestem w stanie sama przeskoczyć, a moi rodzice nie wykazali chęci do zmian. Zdarzyło się nawet więcej: na moje nowe zachowania wypracowane z terapeutą zaczęli reagować agresją, kłótniami, bo przestało im się podobać, że nie mam ochoty być dalej ich kozłem ofiarnym. Polecam zasadę "zmień w sobie co możesz, a rzeczy które są poza twoją kontrolą zupełnie odpuść"

Jeszcze zerknęłam na post Jovanny. Z akapitem "pogódź się z losem" nie zgadzam się. Wręcz przeciwnie, nie musisz być twarda, nie musisz myśleć, że patologia coś wartościowego wniosła do Twojego życia, że dzięki niej jesteś tym kim jesteś-prawdopodobnie jest odwrotnie, patologia stała na przeszkodzie rozwijania prawdziwego self. Ja zrobiłam inaczej niż Jovanna: to tylko epizod który się zdarzył, nie muszę całego poczucia tożsamości budować na nim, mam o wiele więcej w sobie, zupełnie inne rzeczy mnie kręcą. Najwięcej wysiłku włożyłam właśnie w to żeby porzucić te patologiczną spuściznę i rozwijać inne cechy, często sprzeczne z tym co wyniosłam z domu(brak zaufania do ludzi, postawa tylko samotność jest bezpieczna; chorobliwe poczucie samodzielności:postawa muszę o wszystko dbać sama, bo nikt nie umie/nie jest w stanie mi pomóc kilka fajnych możliwości mi w życiu zamknęła więc ją porzuciłam; chorobliwe ukrywanie swoich emocji i bycie twardą: jak chce sobie komuś popłakać w rękaw to spoko, mam prawo się rozkleić jak sobie nie radzę z czymś, albo poprosić o pomoc).

Nie jestem twarda i twarda być nie muszę. Muszę być szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, który w pełni realizuje swój potencjał; jeśli taka jestem, to na pewno nie dzięki dysfunkcyjnej rodzinie, a dzięki temu jakich dokonuje wyborów w życiu.

Reszta co mówi Jovanna to prawda. Powinnaś się zastanowić co ci faktycznie daje kontakt z rodzicami(nie czego ty chcesz, nie jakie masz życzenie żeby cię traktowali, nie jakie masz złudzenia i wyobrażenia o nich, liczą się FAKTY). Nie musisz z nimi zrywać kontaktu jeśli uznasz go za wartościowy, ale jeśli się okaże że jest dla ciebie emocjonalnie uciążliwy i ściąga cię w duł nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, kiedy nie będziesz miała na niego ochoty

Nie sądzę też że musisz się otwierać przed chłopakiem i mu ze wszystkiego zwierzać. On nie jest Twoim terapeutą, sama nie umiesz sobie poradzić ze swoimi emocjami i zrozumieć co zaszło i jak zareagować, skąd on miałby to wszystko wiedzieć? On widzi w Tobie fajną babkę którą się stałaś, a nie małą, skrzywdzoną dziewczynkę, którą jesteś i byłaś przy rodzicach. Dlaczego chcesz żeby zmienił to jak postrzega Ciebie? Nie potrzebujesz tego do szczęścia. Nie lepiej by ci było stać się tą fajną babką którą w tobie widzi i porzucić resztę? Ja tak zrobiłam i jest naprawdę ok.

22

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Ja wybaczyłam  mojemu ojcu ale tak totalnie zero żalu w sobie zero nienawiści odcięłam się od niego na wiele lat wręcz pochowałam go on dla mnie umarł i teraz tylko od czasu do czasu utrzymuje z nim kontakt ze względu na siostrę wiem że on już krzywdy mi nie zrobi a ja dzięki swojemu doświadczeniu tak myślę  potrafiłam znaleźć sobie odpowiedniego partnera i ojca dla moich dzieci którym stworzyliśmy bezpieczny dom i szczęśliwe dzieciństwo to czego mi brakowało ...pozdrawiam Cię serdecznie pamiętaj o tym że on już nie ma wpływu na twoje życie masz prawo nie odbierać telefonów i z nim nie rozmawiać myślę że on się boi samotności że czuje że traci kontrole i  niech się cmoknie

23 Ostatnio edytowany przez askalap (2018-06-15 15:47:28)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Jovanna, dziękuję za wyczerpujący tekst. Pewnie z kilka godzin go pisałaś.
Nasza historia wydaje się bardzo podobna... Właściwie cechy tyrana są powtarzalne... Pewnie wielu ludzi ma podobne historie i wspomnienia. Kompletnie nie rozumiem, czemu tak trudno mi znaleźć jakieś cenne informacje jak sobie z tym radzić (przecież schemat wydaje się ten sam, spustoszenie jakie wywołuje taki dom w psychice dzieci jest powtarzalne). Do tej pory próbowałam sama sobie radzić. Twój tekst uwidocznił mi to, co właściwie w głębi duszy czułam...nad niektórymi faktami się nie zastanawiałam. Mój narzeczony kiedyś powiedział to co Ty...chyba najważniejszą rzecz... Trzeba się odciąć emocjonalnie.
To dla mnie najtrudniejsze...czasem myślę, że prawie niemożliwe zadanie.

Wspomnienia nie wracają do mnie samoistnie. Wracają zazwyczaj jak ojciec da mi jakiś znak. Głupie pomachanie na Facebooku (jedyna nasza droga komunikacji obecnie-kilka miesięcy zastanawiałam się czy przyjąć zaproszenie) już przypomina mi o nim. Jak coś napisze, to najpierw mam ciarki, biorę 10 wdechów i później 3 dni zastanawiam się nad każdym słowem, które mu odpiszę. Albo gdy rodzina pokazuje mi, że wysyła agresywne listy, albo zaczyna nowe sprawy sądowe byle mamie dopiec. Wtedy o nim myślę ze zdwojoną siłą...bo nie rozumiem czego on jeszcze od nas chce. Mało krwi napsuł? Nie zgodziłam się być świadkiem w sprawie rozwodowej rodziców. Mama musiała wygrzebać wiele spraw, żeby jak najszybciej rozwód dostać. 25 letnie małżeństwo z niepełnoletnim dzieckiem skończyło się na jednej sprawie rozwodowej (co się prawie nigdy nie zdarza). Oczywiście bez orzekania o winie, bo mama chciała uwolnić się natychmiast, a nie za kilka lat.

Nie uważam, że niemówienie niczego partnerowi jest dobrym rozwiązaniem. Przecież jak zobaczy łzy w oczach, gdy czytam głupiego smsa to pomyśli, że mieszka z wariatką. Albo jak kilka dni z rzędu ciągle przeżywam co się działo w domu. Rozwód moich rodziców to jeszcze całkiem świeża sprawa. Z mamą mam od zawsze bliską relację, mimo że na to wszystko pozwalała...ale wiem, że była bardziej zniewolona niż ja. Mama jest bardzo dobrym człowiekiem...i przez 25 lat nie umiała się z tego dziadostwa uwolnić. Jak zapytałam jako dziecko dlaczego z nim jest i pozwala, żeby nam to robił...to stwierdziła, że dla dzieci. Widząc co się dzieje jeszcze pozwoliła na to, żebym miała rodzeństwo, które prawdopodobnie też przeżyło piekło. Dzisiaj przyznała się, że do drugiego dziecka była zmuszona...bo, (Paradoks!) szantażował ją rozwodem.

U mnie rodzice nigdy finansowo stabilnie nie stali. Miałam szczęście, że od zawsze bardzo dobrze się uczyłam. Byłam w czołówce szkół pod względem wyników w nauce, więc ogromne szczęście się do mnie uśmiechnęło gdy dostałam stypendium, które pozwoliło mi się wyprowadzić na okres liceum do innego miasta bez obciążania rodziców kosztami. W innym wypadku by się nie zgodzili. Weekendami, jak odwiedzałam rodziców to mimo ogromnej tęsknoty za domem czasem żałowałam serdecznie, że nawet ten raz w miesiącu byłam w domu.

Co do mojego ślubu...tak, było dokładnie jak piszesz. Zabezpieczał się. Przeprosił mnie po jakimś roku za zwyzywanie mnie i zrobienie mi piekła (próba ugłaskania), żeby za 5 minut zastrzec sobie, że mam go zaprosić na ślub (prawdziwy cel). To wysoki poziom manipulacji, z którego do wczoraj nie zdawałam sobie sprawy.

Ja jednak myślę i chcę wierzyć, że ojciec naszą rodzinę w jakiś sobie znany sposób kochał. Tylko nikt go nigdy nie nauczył okazywania uczuć. Po prostu jest do tego niezdolny. Ja nie wiem jak mama mogła wyjść za mężczyznę zimnego jak lód. Nawet jak miał dobre dni...to dawał nagrody, zapewniał rodzinie rozrywkę, gdzieś jechaliśmy...było to pozbawione uczuć, emocji, ale być tak próbował okazać miłość. Oczywiście po drodze z wycieczki potrafił się zatrzymać i kazać mamie wysiadać z auta, jak coś mu się nie podobało. Ale to on był wtedy inicjatorem i organizatorem. Na walentynki w milczeniu przynosił lizaki z napisem "Kocham Cię" i kładł na stole, żeby się częstować. Za kilka minut już mógł się kłócić...

24

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Nie mówię że masz niczego nie mówić. Między zwierzaniem się ze wszystkiego a nicniemówieniem jest pewna szara strefa jeszcze.

25

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Myśle, że powinnaś poddać się terapii, bo nie sądzę, że wszystkie twoje problemy wynikają z trudnych relacji z ojcem. Tak to sobie tłumaczysz i przeniosłas na ojca całą winę za swoje jakieś tam zaburzenia bądź co bądź. Twoje reakcje nie są zupełnie normalne, nawet jesli wziąć pod uwagę fakt, że masz do ojca żal. Przekładają się na pewne demonstracje somatyczne, piszesz o problemach z oddychaniem, napadach płaczu, natrętnych wspomnieniach, majacych wpływ na twoje obecne życie i relacje z partnerem.

Przepraszam, że nie będę cię głaskała po główce i utwierdzala w przekonaniu, że to ojciec ponosi winę za wszystkie twoje niepowodznia życiowe. Czas dorosnąć i zacząć kierować swoim życiem na tyle, aby przynosiło ci satysfakcję i poczucie że jesteś we właściwym miejscu dla siebie. Twoje relacje z ojcem nie mają do tego nic a nic, a jesli mają to tylko świadczy o tym, że nie jestes dostatecznie silną i przygotowaną do samodzielnego życia osobą. Nie masz tej bariery ochronnej, która powoduje że nie każdy i nie wszystko jest w stanie cię złamać. To bardzo niebezpieczne, bo życie nie składa się się tylko z samych sukcesów, a na swej drodze nie spotkasz tylko pięknych, dobrych, serdecznie do ciebie nastawionych ludzi. Trzeba też czasem umieć odebrać dobrego kopniaka i wstać po czymś takim, a nie taplać się w swojej krzywdzie na leżąco.

Twoje dziecinstwo dawno się skończyło, zakres tego, w jakim stopniu ojciec może cię skrzywdzić, bardzo się skurczył i zdaj sobie z tego sprawę. Teraz ty decydujesz na ile mu pozwolisz i niestety... wciąż nie ustaliłaś tej granicy.

Pomysl też czasami o tym, że ludzie kiedy zostają rodzicami, z automatu nie stają się nadludźmi. Wciąż mają swoje wady, też wloką za sobą jakieś swoje traumy z dzieciństwa, też mają problemy emocjonalne i takie z okazywaniem uczuć. Też robią błedy życiowe i wychowawcze, też ich później żałują, albo topią się w nich całkowicie. Twój ojciec wykazuje jakieś chęci utrzymania z tobą choć poprawnych relacji i to powinnaś jakoś tam docenić. Co nie zmienia faktu, że to zbudowanie granicy w tych relacjach leży po twojej stronie, a ty tego na dziś nie potrafisz.
Dlatego jeszcze raz namawiam do terapii. Jeśli trafisz na dobrego terapeutę (a to nie zawsze tak jest), otrząsniesz się z tych złych emocji i dla własnego dziecka, które kiedyś będziesz mieć, będziesz dobrą, silną, wymagającą ale jednak rozumiejącą jego potrzeby matką. Czego z całego serca ci życzę smile

26 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-15 20:43:29)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Przepraszam, że nie będę cię głaskała po główce i utwierdzala w przekonaniu, że to ojciec ponosi winę za wszystkie twoje niepowodznia życiowe. Czas dorosnąć i zacząć kierować swoim życiem na tyle, aby przynosiło ci satysfakcję i poczucie że jesteś we właściwym miejscu dla siebie.

Ale ona nie mówi że za wszystko winę ponosi ojciec. Z tego co rozumiem ona jest w pełni samodzielna, ma swoje życie, utrzymuje się, ma pracę, narzeczonego, planuje ślub itp. Jedyne z czym ma problem w tym poście to jakieś zagrywki ze strony ojca, które bardzo przeżywa. W innych sferach jest ok z tego co mówi.
Swoją drogą były kiedyś robione badania na dzieciach z patologii. Okazuje się że ich mózgi reagują podobnie jak np. żołnierzy powracających z wojny, i można dostrzec u nich tzw. zespół stresu pourazowego(faktyczne, mierzalne zaburzenia w pracy mózgu, spowodowane ciągłym stresem i napięciem). Więc jeśli u niej PTSD wystąpił i chce sobie obwiniać ojca o to, to być może jest to nawet słuszne, bo objawy z niekontrolowanym płaczem, flashbackami itd. się zgadzają (no chyba że coś innego go spowodowało) wink

Trzeba też czasem umieć odebrać dobrego kopniaka i wstać po czymś takim

Ona nie ma problemu ze znoszeniem porażek, tylko z agresją słowną ze strony ojca. Nie sądzę, że są jakieś metody jak się do tego przygotować i każdy powinien je znać. Wbrew pozorom o jakości naszego życia decyduje raczej to, jak umiemy przyjmować serdeczność, wsparcie, stwarzać sobie warunki do rozwoju, tworzyć bliskie więzi(autorka z tym chyba nie ma problemu), a nie to jak umiemy zrobić unik przed kimś agresywnym i wulgarnym. Jest wielu ludzi z tzw. dobrych domów którzy nigdy nie musieli przyjmować takich lekcji(bo zawsze mieli ciepłe i wspierające środowisko) a bardzo sobie dobrze radzą, więc to nie prawda, że ma sobie szykować grubą skórę i się hartować, tylko na potrzeby relacji z ojcem, bo bez tego ani rusz w życiu.

Pomysl też czasami o tym, że ludzie kiedy zostają rodzicami, z automatu nie stają się nadludźmi.

Nikt nie mówi o niedociągnięciach wychowawczych tylko o agresji i poniżaniu. Naprawdę nie trzeba być nadczłowiekiem żeby traktować swoje dziecko ciepło i serdecznie i się na nim nie wyżywać. To jest minimum, a nie jakiś luksus dany tylko nadludziom, jak to próbujesz przedstawić.

27 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-06-15 19:44:12)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
MuseHudson napisał/a:

Przepraszam, że nie będę cię głaskała po główce i utwierdzala w przekonaniu, że to ojciec ponosi winę za wszystkie twoje niepowodznia życiowe. Czas dorosnąć i zacząć kierować swoim życiem na tyle, aby przynosiło ci satysfakcję i poczucie że jesteś we właściwym miejscu dla siebie.

Ale ona nie mówi że za wszystko winę ponosi ojciec. Z tego co rozumiem ona jest w pełni samodzielna, ma swoje życie, utrzymuje się, ma pracę, narzeczonego, planuje ślub itp. Jedyne z czym ma problem w tym poście to jakieś zagrywki ze strony ojca, które bardzo przeżywa. W innych sferach jest ok z tego co mówi.
Swoją drogą były kiedyś robione badania na dzieciach z patologii. Okazuje się że ich mózgi reagują podobnie jak np. żołnierzy powracających z wojny, i można dostrzec u nich tzw. zespół stresu pourazowego(faktyczne, mierzalne zaburzenia w pracy mózgu, spowodowane ciągłym stresem i napięciem). Więc jeśli u niej PTSD wystąpił i chce sobie obwiniać ojca o to, to być może jest to nawet słuszne(no chyba że coś innego go spowodowało) wink

Trzeba też czasem umieć odebrać dobrego kopniaka i wstać po czymś takim

Ona nie ma problemu ze znoszeniem porażek, tylko z agresją słowną ze strony ojca. Nie sądzę, że są jakieś metody jak się do tego przygotować i każdy powinien je znać. Wbrew pozorom o jakości naszego życia decyduje raczej to, jak umiemy przyjmować serdeczność, wsparcie, stwarzać sobie warunki do rozwoju, tworzyć bliskie więzi(autorka z tym chyba nie ma problemu), a nie to jak umiemy zrobić unik przed kimś agresywnym i wulgarnym. Jest wielu ludzi z tzw. dobrych domów którzy nigdy nie musieli przyjmować takich lekcji(bo zawsze mieli ciepłe i wspierające środowisko) a bardzo sobie dobrze radzą, więc to nie prawda, że ma sobie szykować grubą skórę i się hartować, tylko na potrzeby relacji z ojcem, bo bez tego ani rusz w życiu

Pomysl też czasami o tym, że ludzie kiedy zostają rodzicami, z automatu nie stają się nadludźmi.

Nikt nie mówi o niedociągnięciach wychowawczych tylko o agresji i poniżaniu. Naprawdę nie trzeba być nadczłowiekiem żeby traktować swoje dziecko ciepło i serdecznie i się na nim nie wyżywać. To jest minimum, a nie jakiś luksus dany tylko nadludziom, jak to próbujesz przedstawić.


Wszystko O.K. tylko ja coś zupełnie innego zauważyłam i do tego się odniosłam. I niczego nie próbuje przedstawić, tylko napisałam swoje zdanie. Możesz mieć inne, masz prawo. Pozdrawiam.

28

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Bardzo duzo mezczyzn nie posiada inteligencji emocjonalnej. Na tej plaszczynie sa uposledzeni. Dlatego taka osoba dziala, krzywdzaco, trzeba miec poklady milosci i empatii.

29 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-06-16 23:08:07)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
askalap napisał/a:

Mój narzeczony kiedyś powiedział to co Ty...chyba najważniejszą rzecz... Trzeba się odciąć emocjonalnie.
To dla mnie najtrudniejsze...czasem myślę, że prawie niemożliwe zadanie.

Mi też to zajęło bardzo dużo czasu. Możemy się od nich odcinać na rozne sposoby, zmuszac sie do tego, by nas to nie ruszalo, a wciaz gdzies w srodku mamy poczucie, ze to nasz ojciec, czy matka. Ty wciaz masz poczucie, ze to Twoj ojciec. Wciaz o niego dbasz (obiecalas slub - chcesz sie wywiazac z obietnicy - tylko dlatego, bo wiesz, ze gdy odmowisz - zranisz go). To jest taka dziwna, naiwna nadzieja - nigdy niewypowiedziana na glos (nie bylam swiadoma, ze ja mam), ze ona kiedys, choc przez chwile poczuje sie do tego, by byc matka i dac mi na krotki moment troche ciepla. My mamy deficyt tej milosci. Pisalam Ci, ze zawsze kiedy cos sie dzialo u mnie w zyciu - obracalam sie i sprawdzalam, czy ona cieszy sie z mojego szczescia (robilam to calkiem nieswiadomie). Ty teraz jestes w tskim momencie - slub. To jest tylko moja teoria, moge sie mylic, jestesmy rozne. Boisz sie jego reakcji, moga byc trzy: 1. On moze zachowac sie chamsko i popsuc ci slub  /2. Moze byc obojetny (ta opcja najbardziej Ci pasuje), choc byc moze, bedziesz patrzec na niego jak na utozsamienie wszystkich boli Twojego zycia /3. zachowa sie cieplo, jak ojciec (tego boisz sie najbardziej, bo nie wiesz jak zareagowac - bycie rodzinna w stosunku do niego, byloby sztuczne). Sam fakt, ze bierzesz pod uwage te ostatnia opcje - to jest wlasnie ta niezabita nadzieja. Ze on da Ci cos, czego zawsze chcialas, a Ty tego nie dzwigniesz. Gdybys byla od niego emocjonalnie odcieta - zaprosilabys go, ale jego obecnosc w zaden sposob, nie wplynelaby na Ciebie. Nie bylaby w zaden sposob istotna. Kochasz go, on jest dla Ciebie wazny. Chcialabys, zeby cieszyl sie Twoim szczesciem, a jednoczesnie wiesz, ze za 2 dni wroci do siebie i bedzie jak zwykle. Da Ci cos, na chwile, czego tak potrzebujesz, a pozniej zabierze. I bedac swiadoma, ze to bedzie tylko zludzenie - boisz sie tego, nie wiesz co robic. Slub to dzien, w ktorym powinnas byc szczesliwa i tylko na nim skupiona. Zobacz jakie spustoszenie on sieje w Twoim zyciu emocjonalnym. Jak ciagnie Cie w dol. U mnie przelomowym momentem bylo, to, ze zrozumialam, ze to na co tak czekam, nigdy sie nie wydarzy. I czekanie na to nie ma sensu. Twoja potrzeba posiadania ojca, nigdy sie nie zisci. Ty to wiesz, ale spojrz - wciaz czekasz. Wciaz sie obracasz. Sama sobie to robisz. Wiedziec, a byc swiadomym czegos to dwie rozne rzeczy. Wiesz, ze nie masz na co czekac, ale czekasz, bo nie doszedl do Ciebie fakt, ze czekasz na darmo i marnujesz czas. Jest jakas taka mala nadzieja, ze byc moze kiedys mu odbije i ta relacja sie zlagodzi. Beda dzieci. Moze dla nich bedzie fajnym dziadkiem i choc nie da Ci ciepla, bedziesz na niego mogla patrzec lagodniejszym okiem. A to wszystko bzdury. Bo on Cie nie kocha tak, jak powinien ojciec. Jestes dla niego skocznia, do zaspokajania swoich frustracji. To jest dla niego wazniejsze, niz Twoj komfort. Bo jest sadysta. Ranienie Ciebie sprawia mu radosc. Jest katem, a Ty na niego czekasz. Nie byl i nigdy nie bedzie ojcem. Nie jest Ci przychylnym czlowiekiem. To osoba, ktora celowo bedzie niszczyc Twoje zycie. A Ty jestes od niego zalezna. Pozwalasz mu na to wszystko. Pogodzilas sie z rola, jego ofiary tylko po to, by istnial w Twojej glowie jako ojciec. Widzisz te rozbieznosc, miedzy jego zachowaniem (jakby ojcem nie byl) i tym obrazem w glowie (ze Twoim ojcem jest). I cierpisz. Ja, czy Twoj narzeczony, mozemy Ci mowic/ pisac cokolwiek. Ale dopiero kiedy SAMODZIELNIE w swojej glowie, dojdziesz do tych rzeczy, bedziesz mogla sie uwolnic. Dopiero, gdy zabijesz te mysl, ze masz ojca, gdy on przestanie istniec jako jakas nieistniejaca kreacja w Twoim umysle, kiedy uswiadomisz sobie jak jest naprawde - odetniesz sie i poczujesz ulge. I wlasnie dlatego, ze piszesz, ze rady nie dasz - ja ci mowie - musisz byc twarda, zacisnac zeby i przetrwac. Ustac. Ja uswiadomialam to sobie bardzo powoli, ale kiedy to juz do mnie calkiem dotarlo - bol byl straszny. Tak jakby ona faktycznie umarla. Jakbym nigdy jej nie miala. Jakbym stracila to swoje wyobrazenie o tym, jak dobra mogla by byc matka, gdyby.... Bo wlasnie to wyobrazenie o niej, sprawialo, ze moją matka byla. Tesknilam, za tym jaka moglaby byc. To.mnie do niej przywiazywalo. Wiec ta smierc, byla jakby strata tego, jaka matke moglabym miec. I to z ta wykreowana dobra, musialam sie pożegnac. Nie z ta rzeczywista - zlą.

Wspomnienia nie wracają do mnie samoistnie. Wracają zazwyczaj jak ojciec da mi jakiś znak.

Poniewaz, nie radzisz sobie z problemem, wyparlas go. Wiec, gdy o sobie nie przypomina problem lezy, gdzies w poczekalni, a Ty budujesz szczesliwe zycie. A gdy problem zapuka, przypomina Ci, ze w ogole istnieje.

bo nie rozumiem czego on jeszcze od nas chce. Mało krwi napsuł?

Jest sadysta. Gdy Wy cierpicie on czuje sie lepszym czlowiekiem. Tego chce. Zranic.

Nie uważam, że niemówienie niczego partnerowi jest dobrym rozwiązaniem. Przecież jak zobaczy łzy w oczach, gdy czytam głupiego smsa to pomyśli, że mieszka z wariatką.

Wiec powiec mu. Masz dwa wyjscia - przekazac mu to, oszczedzajac szczegolow (bedzie to dla niego lzejsze), albo opowiedziec dokladnie jak sie czulas (lepiej zrozumie Twoje emocje). To Twoj facet. Ogarnie. Tylko nie zapomnij o lampce wina, bo opowiadanie o tym, tez nie jest latwe.

Z mamą mam od zawsze bliską relację, mimo że na to wszystko pozwalała...ale wiem, że była bardziej zniewolona niż ja. Mama jest bardzo dobrym człowiekiem..

Twoja mama tez byla ofiara, jest tylko czlowiekiem i nie radzila sobie. Zazdroszcze Ci jej. Moj tata taki byl, do poki mu nie odwalilo. Gdyby nie to, mialabym chociaz ojca. Chyba musze sobie jeszcze poradzic, ze zludnym wyobrazeniem o nim. Ciesze sie, ze masz wsparcie. Sam fakt, ze ona jest mama w rzeczywistosci, jest Ci przychylnym czlowiekiem - to duze wsparcie.

U mnie rodzice nigdy finansowo stabilnie nie stali. Miałam szczęście, że od zawsze bardzo dobrze się uczyłam. Byłam w czołówce szkół pod względem wyników w nauce, więc ogromne szczęście się do mnie uśmiechnęło gdy dostałam stypendium, które pozwoliło mi się wyprowadzić na okres liceum do innego miasta bez obciążania rodziców kosztami. W innym wypadku by się nie zgodzili. Weekendami, jak odwiedzałam rodziców to mimo ogromnej tęsknoty za domem czasem żałowałam serdecznie, że nawet ten raz w miesiącu byłam w domu.

Znam to:) super, ze sobie poradzilas ze stypendium! Gratulacje!

Co do mojego ślubu...tak, było dokładnie jak piszesz. Zabezpieczał się. Przeprosił mnie po jakimś roku za zwyzywanie mnie i zrobienie mi piekła (próba ugłaskania), żeby za 5 minut zastrzec sobie, że mam go zaprosić na ślub (prawdziwy cel). To wysoki poziom manipulacji, z którego do wczoraj nie zdawałam sobie sprawy.

Ciesze sie, ze dochodzisz powoli do pewnych rzeczy. Ta Twoja swiadomosc tej calej sytuacji, nie zmieni sie od razu. Wazne zebys widziala, co tak na prawde on Ci robi i nie mydlila sobie oczu - bo masz deficyt milosci i nieprawdziwe wyobrazenie o nim. Badz swiadoma jego prawdziwych intencji.

Ja jednak myślę i chcę wierzyć, że ojciec naszą rodzinę w jakiś sobie znany sposób kochał.

A widzisz? Mowilam. Nadzieja. Oczywiscie, ze kochal - sadysci kochaja jakos na swoj pokrecony sposob. Czasami nawet sie zdarza, ze zabojcy kochali swoje ofiary. Ale to nie jest milosc, ktora mozna zrozumiec tak, jak Ty i ja ją rozumiemy. To nie jest cos wartosciowego.

Tylko nikt go nigdy nie nauczył okazywania uczuć. Po prostu jest do tego niezdolny.

Nie usprawiedliwiaj go. Jest dorosły, jest człowiekiem. Ma wolna wole. Widzial, ze Was krzywdzi i robił to z premedytacja. 5letnie dziecko, jest w stanie okreslic, co jest dobre, a co jest zle. Doskonale wiedzial, co robi.

Nawet jak miał dobre dni...to dawał nagrody, zapewniał rodzinie rozrywkę, gdzieś jechaliśmy...było to pozbawione uczuć, emocji, ale być tak próbował okazać miłość.

I to wlasnie musisz zabic. Wyobrazenie o tym, ze potrafi byc dobrym ojcem. Tak wlasnie mysla wszystkie ofiary. Zobacz na te watki na forum: moj chlopak mnie rani, poniza, bije, nie szanuje, odwala numery - ale przeciez kiedys byl taki kochajacy. Jak mu pomoc? Jak sprawic, by wrocil do siebie? - nie. Takie osoby sa po prostu zle. Nie wracaja do siebie. Nie zyj, ta zludna nadzieja, ze to sie kiedys zmieni lub ze kiedykolwiek cos wartosciowego, glebokiego bylo w tym czlowieku. Nie zyj dla tych sekund, w ktorych byl dobry. Bo cale zycie byl zly. To nie jest dobra cena, za to wszystko. On was jakos tam kocha, ale wazniejsze dla niego jest wlasne "ja" i wlasne rozladowywanie zlosci, nawet waszym kosztem. Nawet doglebnie Was krzywdzac. On nie ma wyrzutow. Jest zadowolony z siebie.

Na walentynki w milczeniu przynosił lizaki z napisem "Kocham Cię" i kładł na stole, żeby się częstować. Za kilka minut już mógł się kłócić...

To ze mial momenty, bycia normalnym ojcem - nie czyni nim go jeszcze.

30 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-16 14:04:29)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Nie uważam, że niemówienie niczego partnerowi jest dobrym rozwiązaniem. Przecież jak zobaczy łzy w oczach, gdy czytam głupiego smsa to pomyśli, że mieszka z wariatką.

Wiec powiec mu. Masz dwa wyjscia - przekazac mu to, oszczedzajac szczegolow (bedzie to dla niego lzejsze), albo opowiedziec dokladnie jak sie czulas (lepiej zrozumie Twoje emocje). To Twoj facet. Ogarnie. Tylko nie zapomnij o lampce wina, bo opowiadanie o tym, tez nie jest latwe.

Poważnie? Znalazłaś faceta który ogarnął i zareagował w prawidłowy sposób? Nawet niektórzy terapeuci mogą mieć problem żeby się z tym połapać, co dopiero laik, a mężczyzna to już w ogóle(no niestety z empatią słabo bywa). Z moich doświadczeń wynika, że jak ktoś był w podobnej sytuacji, rozumie nawet jakieś subtelne niedopowiedzenia, a jak nie był to możesz mu nawijać o tym tygodniami i oprócz efektu "wygadania się, zwierzenia komuś" rzadko następuje zrozumienie, jakakolwiek reakcja.
Jeszcze jestem ciekawa co daje to, że ktoś rozumie naszą przeszłość? Jakiej reakcji oczekujesz? Jakiego rodzaju daje ci to przyjemność?(tylko w kontekście słabych relacji z rodzicami).
Naprawdę jestem zdziwiona, że odniosłaś satysfakcję z takiego rozwiązania, więc pytam z ciekawości. Jesteś intro, czy ekstrawertykiem?
Jeszcze ciekawostka: czy oceniłabyś relacje w których ktoś wiedział wszystko o Tobie, bardziej satysfakcjonujące niż te gdzie zostawiłaś przeszłość za drzwiami?(pytanie tylko w kontekście jakiś spraw z dzieciństwa nie  uporządkowanych)?

31 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-06-16 21:16:23)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Wiesz co Muse, przyczepiasz sie do kazdego posta na tym forum, ktorego napisze, jestes ofensywna, nie rozumiesz nawet moich postow, tylko interpretujesz je w jakis swoj dziwny sposob, dopisujesz cala ideologie, po czym z uporem maniaka oceniasz. Dla mnie to forum słuzy, do wypowiadania swojego zdania, a nie udowadniania na sile wszystkim, ze mam racje.
Jestem tu po to, zeby pomoc autorce, a nie przepychac sie z Toba łokciami. Dlatego, kolejny juz raz z rzędu - po prostu zignoruje Twoja wiadomosc. Mam nadzieje, ze w koncu to do Ciebie dotrze, ze ja w dziecinne przepychanki nie dam sie wciagnac.

32 Ostatnio edytowany przez MuseHudson (2018-06-16 21:34:51)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Ja się z Tobą nie kłócę, zapytałam się Ciebie, czy byłaś w sytuacji kiedy takie zwierzanie się ze wszystkiego Tobie pomogło i jak to oceniasz z perspektywy czasu, czemu uważasz że to dobra strategia?
Nie każdy post jest pisany z ironią. Naprawdę mnie ciekawi Twoje podejście.
Nie rozumiem co jest dziecinne? Że jestem ciekawa kogoś kto ma inne życiowe doświadczenia niż ja? No ok, może to dziecinne, nie wiem. W każdym razie nie było moim celem urażenie ciebie, to że mam inną opinię nie jest atakiem wymierzonym w ciebie, ale dopytaniem skąd się biorą Twoje poglądy i spostrzeżenia.

Pytam czy mówisz o swoich doświadczeniach, że ktoś rzeczywiście Cię zrozumiał i pomógł, czy to jest mówienie życzeniowe. Mi wydaje się że od tego jest terapeuta, żeby się tym zajmować i obciążanie bliskich/przyjaciół/partnerów jest wobec nich nieuczciwe, bo nie mają odpowiednich kompetencji, przygotowania żeby sobie z takimi rzeczami radzić. Ty uważasz że to naturalny krok. Bardzo mnie interesuje dlaczego tak sądzisz?
Ale nie dlatego bo chcę cię obrazić, ale dlatego że mamy inne poglądy, to wszystko.

Jeżeli posiadanie innych poglądów niż Twoje uważasz za atak to spoko, masz do tego prawo. Dla mnie to jest normalna rozmowa i wymiana poglądów(czasem różnych, czasem podobnych) i też mam do tego prawo.

33 Ostatnio edytowany przez Jovanna (2018-06-16 22:46:18)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
MuseHudson napisał/a:

Poważnie? Znalazłaś faceta który ogarnął i zareagował w prawidłowy sposób? Nawet niektórzy terapeuci mogą mieć problem żeby się z tym połapać, co dopiero laik, a mężczyzna to już w ogóle(no niestety z empatią słabo bywa). Z moich doświadczeń wynika, że jak ktoś był w podobnej sytuacji, rozumie nawet jakieś subtelne niedopowiedzenia, a jak nie był to możesz mu nawijać o tym tygodniami i oprócz efektu "wygadania się, zwierzenia komuś" rzadko następuje zrozumienie, jakakolwiek reakcja.
Jeszcze jestem ciekawa co daje to, że ktoś rozumie naszą przeszłość? Jakiej reakcji oczekujesz? Jakiego rodzaju daje ci to przyjemność?(tylko w kontekście słabych relacji z rodzicami).
Naprawdę jestem zdziwiona, że odniosłaś satysfakcję z takiego rozwiązania, więc pytam z ciekawości. Jesteś intro, czy ekstrawertykiem?
Jeszcze ciekawostka: czy oceniłabyś relacje w których ktoś wiedział wszystko o Tobie, bardziej satysfakcjonujące niż te gdzie zostawiłaś przeszłość za drzwiami?(pytanie tylko w kontekście jakiś spraw z dzieciństwa nie  uporządkowanych)?

Prosze Cie bardzo, Twoj post. A ja napisalam tylko, ze jezeli autorka, chce o tym opowiedziec facetowi to niech opowie. Moja satysfakcja i moje zycie, to nie twoja broszka. Aktualnie jest to nie na temat.

Nie zabralam stanowiska w tej sprawie (czy nalezy opowiadac facetom o naszej przeszlosci). Jesli juz tak bardzo ciekawi Cie moje zdanie, to moglabym je zajac i odpisac, ale bylby to dlugi post, a najzwyczajniej szkoda mi atramentu na rozjasnianie Twoich watpliwosci i tlumaczenie pod kazdym postem, ze zle mnie zrozumialas:) Pozniej przepychac sie z Toba, bo przeciez nieomieszkasz napisac, ze nie mam racji i jedyna sluszna droga ku oswieceniu jest Twoje podejscie (zamiast zaakceptowac roznice zdan).

Tak, powaznie roll

34 Ostatnio edytowany przez askalap (2018-08-13 22:39:33)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Witam po dość długiej przerwie.
Zamilkłam, bo byłam na chwilę w Polsce.
Wpadłam w wir przygotowań ślubnych, po drodze trafił się nieoczekiwany pogrzeb...więc moje myśli poszły w zupełnie innym kierunku.
Nie wchodziłam na forum, żeby uciec myślami od tego, o czym Wam opowiedziałam.
Żeby nie wpędzać się w myślenie o moim ojcu.
Dziękuję za wiele cennych rad.
Jovanna-to co piszesz, brzmi jakbym czytała o sobie. Masz absolutną rację.

Od tamtej pory z ojcem ani słowa nie zamieniłam.
Dzisiaj dostałam tylko pisemną wiadomość, że przyjdzie na ślub z pewną kobietą. Znalazłam ją na FB...
A tam zdjęcie z zagranicznej wycieczki z moim uśmiechniętym ojcem...
Niecały miesiąc po rozwodzie moich rodziców (ponad 20-letnie małżeństwo).
Wygląda na to, że na moim ślubie przedstawi mi swoją partnerkę, którą przez 2 lata skrzętnie ukrywał.
Świetny moment na zapoznawanie, prawda?
Ukrywał ją, żeby z mojej mamy w tym czasie zrobić wrak człowieka i wpędzać ją w poczucie winy...
To skończyło się jej wyjazdem zagranicznym i już 2 lata jej nie widziałam.
Ogromnie żałuję, że go zaprosiłam "z osobą towarzyszącą"....bo będzie sensacją wśród mojej rodziny
i będę na niego ja i mój młodszy brat patrzeć. On nie liczy się z uczuciami...a na pewno nie z moimi. 

Jovanna, muszę jeszcze raz przeczytać Twoje cenne uwagi. Mogłabyś książkę psychologiczną napisać, bo Twoje zrozumienie tematu jest niezwykle głębokie.
Współczuję Ci przeżyć, bo też przeżyłaś piekło.

35

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Zawsze przecież możesz powiedzieć mu, że nie życzysz sobie tego, żeby przyszedł z partnerką.
Powiedz mu, że jak przyjdzie z nową partnerką, to lepiej, żeby nie przychodził wcale.

36 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2018-10-02 20:44:05)

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Kyan napisał/a:

Zawsze przecież możesz powiedzieć mu, że nie życzysz sobie tego, żeby przyszedł z partnerką.
Powiedz mu, że jak przyjdzie z nową partnerką, to lepiej, żeby nie przychodził wcale.


No ale dla kogo lepiej? O ile zrozumiałam, to rodzice są już po rozwodzie, więc ojciec nie robi niczego niestosownego. Autorka musi dorosnąc i zacząc żyć swoim życiem, nie życiem rodziców.

Stawianie takich warunków jest conajmniej niegrzeczne. Ojciec ma prawo ukladać sobie swoje sprawy  jak chce, zupełnie jak autorka. Co nie zmienia faktu, że stawianie ojcu  takich postulatów stawia go w bardzo niezręcznej sytuacji. Może lepiej przyjąc z uśmiechem nowe okoliczności? Tym bardziej, że zaczyna sie nowy rozdział  smile

37

Odp: Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...
Nirvanka87 napisał/a:

A nie możesz po prostu powiedzieć ojcu, że nie życzysz sobie kontaktu z nim bo znecał się nad wami? Ja bym powiedział i urwała kontakt, jakby był naprawdę złym człowiekiem nawet na ślub bym nie zaprosiła

Ja tak zrobiłam. Napisałam mu w wiadomości, jak bardzo go nienawidzę za to co nam zrobił ( przemoc fizyczna, psychiczna ), za to że zniszczył mojej mamie i własnym dzieciom życie ..że jest zwykłym sk****. Pożyczyłam mu śmierci, i oczywiście poinformowałam ,że na pogrzeb nie pójdę.

Wiem, że brzmi to strasznie. Ale jeszcze straszniejsze było to co przeżyliśmy. On wręcz katował moją mamę. SKU*****
nienawidzę go !!!!!!!

Posty [ 37 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Ojciec tyran, problemy psychiczne po latach...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024