Kochane.
Mój mąż dwa tygodnie temu powiedział mi że z jego pracy koledzy organizują obóz dla chłopców nad morzem.
Mamy dwoje chłopców wiec się zgodziłam tym bardziej że nie wielkie koszty.
I coś od początku było nie tak. Pierwotnie dzieci miały jechać i mój maż z kolegami.(mój maż nie ma prawa jazdy)
Ale kilka dni przed okazało się że musza jechać autobusem bo koledzy meza nie mają miejsca.
Ponieważ mam samochód i zobaczyłam ile czasu jedzie Polonus. Postanowiłam ich zawieżc.
Nie jestem bardzo dobrym kierowcą wiec powiedziałam meżowi ze użyje nawigacje.
Wyruszyliśmy po południu i wieczorem byliśmy prawie na miejscu (ja miała wracać noca bo pracuje w piatek)
Dojezdzamy na miejsce wychodzi po nas jakiś Pan i czuć od niego alkohol .No ale wiadomo wieczorem kazdy napić się może.
Wchodze na posesje niosąc z mezem walizki a tu na werandzie siędzą ok 5 pań i 5 panów i pija wódkę (dużo na stole).
Nasi synowie mają 4 i 10 lat.
Trochę sie zagotowałam. Po pierwsze o Paniach w takiej ilości to nie słyszałam od męża w sumie słyszałam o panach.
Po drugie zawieść dzieci w pijane towarzystwo nie fajnie.
Pocałowałam meża w policzek i trochę [wulgaryzm] pojechałam bo czekała mnie nocna podróż sama samochodem.(ok 5 godzin)
Odjechałam pojechaałam z 10 kilometrów i stanełam na papierosa i zastanowić sie co dalej.
zastanawiałam się czy nie wrócić po dzieci a meża ochrzanić (dzieciaki zabrać) w sumie zawiozłam swoje dzieci w obce towarzystwo i to pijane.
ale doszłam do wniosku że jest maż wiec nic nie powinno sie stać złego. Ponadto dzieciaki by sie rozpłakały bo bardzo chciały jechać
Pojechałam w trasę do domu (ok 5 goddzin w nocy)
Przed wyjazdem maż wiedział że jak ktoś do mnie coś pisze na komunikatorach to wyłącza mi się nawigacja (taką mam komórkę)
wiec go prosiłam zeby nic nie pisał że sie odezwe jak dojade.
Jade ciemnymi lasami a tu po połtorej godziny jazdy widze na ekranie że maż pisze do mnie .
Przestraszyłam się że tam sie coś dzieje z dziecmi i próbowałam odebrać.nawigacja mi się wyłaczyła a na dodatek NA DRODZE wyrosła sarna .
Hamowałam jak szalona o mało sie nie zabiłam.
Maz napisał na komunikatorze dwa nieistotne zdania.a ja o mało sie nie rozbiłam.
Stanełam na poboczu i pusciły mi nerwy zadzwoniłam do niego i zaczęłam krzyczeć jak szalona.
Przecież prosiłam cie żebyś nie pisał o mało się nie rozbiłam.Prosiłam cie trzy razy.
Mąz po głosie specjalnie się nie przejął. Dotarło do mnie że cos wypił i był wyluzowany.Powiedział zebym dąła znac jak dojade.
Pojechałam dalej dwie godziny i nagle przed druga w nocy mąz jakby wcale mnie nie słyszał znowu napisał.
(moj maz od jakiegoś czasu ma paczkę kolegów takich trochę mało powąznych z którymi chodzi na popijawki)
Dostałam białej gorączki przecie go prosiłam.
Dojechałam do wrocławia do domu trzecia w nocy.
Usiadłam i napisałam muz ze przez jego alkohol wyluzowanie po pierwsze o mało nie straciłam życia.
Po drugie napisałam że miałą być załoga meska a siedza jakies pijane Panie i że ja zawiozłam dzieci do pijanego obcego towarzystwa.(znałąm tam z widzenia 1 osobe)
Tłumaczenia mojego meza
1.No przykro mu z tm pisaniem zapomniał się bardzo mu przykro no wypił trzy drinki
2.Te Panie co tam pijane siedziały to on zapomniał i nie do konca wiedział że bedą bo miał ciezki tydzien w pracy i jakoś mu umkneło (o ma talent że drobne szczególy mu umykają)
Koncowym zarzutem było ze jestem zazdrosna
Kiedy po zakonczeniu pobytu pojechałam ich odebrać maz stał naburmuszony i powiedział ze mu nie ufam)
Ale zapytałam przy meżu dzieci i jak sie bawiłyście?
Starszy syn powiedział tylko jedno zdanie była pijacka awantura.
Pytania do Was
Kolezanki czy ja jestem zazdrosna czy ja jestem nerwowa czy zareagowałam za mocno?
Prosze o opinie
Jaka jest Wasza opinia i co byście zrobiły na moim miejscu