Nie ufam mojemu chłopakowi... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie ufam mojemu chłopakowi...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 22 ]

Temat: Nie ufam mojemu chłopakowi...

Hej smile Jestem z chłopakiem około 8 miesięcy. Parę miesięcy temu po kilku drinkach przyznał mi się, że zdradzał swoją byłą (i pierwszą) dziewczynę, z którą był 5 lat. I to nie raz i nie z jedną kobietą... Powiedział, że wtedy był młody i chciał się wyszaleć, ale teraz już by tego nie zrobił. Jednak ziarno niepewności zostało zasiane... Mówi się, że jak ktoś zdradził raz, zrobi to znowu. Szczególnie, że nie poniósł wtedy żadnych konsekwencji.
Trochę mnie to wszystko przytłacza, szczególnie, że nie jest między nami ostatnio zbyt dobrze. Powiedziałam, że mu nie ufam, ale on nie widzi problemu. Zażartował, że mam się nie martwić, bo "i tak się nie dowiem' (o zdradzie). Bardzo śmieszne... Bywam niespokojna, ale staram się tego nie okazywać, bo tak naprawdę nie mam żadnych solidnych podstaw, żeby go podejrzewać.
Ostatnio zaczęłam mieć "schizy", bo po 2 tygodniach, kiedy się nie widzieliśmy, zajrzałam do szuflady, gdzie trzymamy prezerwatywy. Było całe pudełko, a mi wydaje się, że wcześniej brakowało jednej. Może zaszalał i kupił nowe... ? Równie dobrze może mi się tylko wydawać. Zapytałam go o to, oczywiście powiedział, że były całe. Ale mam wrażenie, że na moment zobaczyłam na jego twarzy nie wiem... poczucie winy?
Sama nie wiem, jakiej odpowiedzi od Was oczekuję... Potrzebowałam się wygadać. Myślicie, że mam się czym martwić? Czy ktoś, kto zdradzał, może się zmienić i być wierny przez lata? I czy związek, gdy ciągle jestem nieufna ma sens...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Pollyanna123 napisał/a:

Hej smile Jestem z chłopakiem około 8 miesięcy. Parę miesięcy temu po kilku drinkach przyznał mi się, że zdradzał swoją byłą (i pierwszą) dziewczynę, z którą był 5 lat. I to nie raz i nie z jedną kobietą... Powiedział, że wtedy był młody i chciał się wyszaleć, ale teraz już by tego nie zrobił. Jednak ziarno niepewności zostało zasiane... Mówi się, że jak ktoś zdradził raz, zrobi to znowu. Szczególnie, że nie poniósł wtedy żadnych konsekwencji.
Trochę mnie to wszystko przytłacza, szczególnie, że nie jest między nami ostatnio zbyt dobrze. Powiedziałam, że mu nie ufam, ale on nie widzi problemu. Zażartował, że mam się nie martwić, bo "i tak się nie dowiem' (o zdradzie). Bardzo śmieszne... Bywam niespokojna, ale staram się tego nie okazywać, bo tak naprawdę nie mam żadnych solidnych podstaw, żeby go podejrzewać.
Ostatnio zaczęłam mieć "schizy", bo po 2 tygodniach, kiedy się nie widzieliśmy, zajrzałam do szuflady, gdzie trzymamy prezerwatywy. Było całe pudełko, a mi wydaje się, że wcześniej brakowało jednej. Może zaszalał i kupił nowe... ? Równie dobrze może mi się tylko wydawać. Zapytałam go o to, oczywiście powiedział, że były całe. Ale mam wrażenie, że na moment zobaczyłam na jego twarzy nie wiem... poczucie winy?
Sama nie wiem, jakiej odpowiedzi od Was oczekuję... Potrzebowałam się wygadać. Myślicie, że mam się czym martwić? Czy ktoś, kto zdradzał, może się zmienić i być wierny przez lata? I czy związek, gdy ciągle jestem nieufna ma sens...

To, co pogrubiłam jest wg mnie kluczowe.

Zdradzić raz może się zdarzyć - ale wiele razy z wieloma różnymi kobietami? To już świadczy o pewnych skłonnościach, dodatkowo to była jego stała partnerka. Po 5 latach to się zaczyna mysleć o związku serio, o pierścionku, a ten na boki chodził przez cały czas??

Do tego żarty w stylu "czego oczy nie widzą...".

Miej go na oku i trochę zwolnij tempo. JEsteście krótko razem, lepiej, że teraz poznałaś prawdę, możesz się jeszcze łatwo wycofać.

3

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

Zgadzam się z CatLady, jesteś w związku podwyższonego ryzyka i dobrze kombinujesz twierdząc, że on nie poniósł żadnych konsekwencji, więc jest bardzo pewny siebie.
W tych okolicznościach żart " że mam się nie martwić, bo "i tak się nie dowiem' (o zdradzie)", wcale nie brzmi jak żart.

Pollyanna123 napisał/a:

Trochę mnie to wszystko przytłacza, szczególnie, że nie jest między nami ostatnio zbyt dobrze. .

Dlaczego nie jest dobrze, skoro z drugiej strony, jak piszesz, nie masz podstaw do podejrzeń? Właściwie podstawy masz, ale czy wynikają one z jego zachowania, czy tylko z powodu prawdy jaką Ci objawił?
Faktycznie, związek bez zaufania nie ma sensu, ale jeśli chcesz zaryzykować, to, jak radzi CatLady obserwuj i bądź czujna i nie leć od razu do niego z każdą wątpliwością, czy odkryciem, przecież od niego i tak nie dowiesz się prawdy (gdyby zrobił skok w bok).

4

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

Niestety faktycznie rzadko się zdarza, żeby ktoś z takim poczuciem lojalności się zmienił. Jeśli kiedyś nie miał problemów ze zdradą, to w przyszłości też z łatwością zracjonalizuje sobie kolejną zdradę. Wystarczy np. że przez jakiś czas (dla niego za długi) będziesz mu odmawiać seksu itp.

5

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

To, że się zdradziło jednego partnera, nie oznacza, ze będzie zdradzało się kolejnych. Wiem z autopsji, chociaż u mnie to chyba tak do końca nie była zdrada, ale mniejsza o to.

6 Ostatnio edytowany przez Pollyanna123 (2018-06-06 23:22:59)

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
CatLady napisał/a:
Pollyanna123 napisał/a:

Hej smile Jestem z chłopakiem około 8 miesięcy. Parę miesięcy temu po kilku drinkach przyznał mi się, że zdradzał swoją byłą (i pierwszą) dziewczynę, z którą był 5 lat. I to nie raz i nie z jedną kobietą... Powiedział, że wtedy był młody i chciał się wyszaleć, ale teraz już by tego nie zrobił. Jednak ziarno niepewności zostało zasiane... Mówi się, że jak ktoś zdradził raz, zrobi to znowu. Szczególnie, że nie poniósł wtedy żadnych konsekwencji.
Trochę mnie to wszystko przytłacza, szczególnie, że nie jest między nami ostatnio zbyt dobrze. Powiedziałam, że mu nie ufam, ale on nie widzi problemu. Zażartował, że mam się nie martwić, bo "i tak się nie dowiem' (o zdradzie). Bardzo śmieszne... Bywam niespokojna, ale staram się tego nie okazywać, bo tak naprawdę nie mam żadnych solidnych podstaw, żeby go podejrzewać.
Ostatnio zaczęłam mieć "schizy", bo po 2 tygodniach, kiedy się nie widzieliśmy, zajrzałam do szuflady, gdzie trzymamy prezerwatywy. Było całe pudełko, a mi wydaje się, że wcześniej brakowało jednej. Może zaszalał i kupił nowe... ? Równie dobrze może mi się tylko wydawać. Zapytałam go o to, oczywiście powiedział, że były całe. Ale mam wrażenie, że na moment zobaczyłam na jego twarzy nie wiem... poczucie winy?
Sama nie wiem, jakiej odpowiedzi od Was oczekuję... Potrzebowałam się wygadać. Myślicie, że mam się czym martwić? Czy ktoś, kto zdradzał, może się zmienić i być wierny przez lata? I czy związek, gdy ciągle jestem nieufna ma sens...

To, co pogrubiłam jest wg mnie kluczowe.

Zdradzić raz może się zdarzyć - ale wiele razy z wieloma różnymi kobietami? To już świadczy o pewnych skłonnościach, dodatkowo to była jego stała partnerka. Po 5 latach to się zaczyna mysleć o związku serio, o pierścionku, a ten na boki chodził przez cały czas??

Do tego żarty w stylu "czego oczy nie widzą...".

Miej go na oku i trochę zwolnij tempo. JEsteście krótko razem, lepiej, że teraz poznałaś prawdę, możesz się jeszcze łatwo wycofać.

Też się zastanawiam, po co z nią był tak długo skoro i tak ją zdradzał? Nawet się go zapytałam. Stwierdził, że na początku ją kochał. Ale był z nią 5 lat, to dla mnie nie jest odpowiedź na pytanie. Chyba po prostu było mu z nią wygodnie... Albo potrzebował adrenaliny. nie wiem hmm Tak jak mówisz, będę go obserwować.

7

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Nirvanka87 napisał/a:

To, że się zdradziło jednego partnera, nie oznacza, ze będzie zdradzało się kolejnych. Wiem z autopsji, chociaż u mnie to chyba tak do końca nie była zdrada, ale mniejsza o to.

Jakby to było raz to też bym tak pomyślała, ale wiele razy?

8

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
wilczysko napisał/a:

Niestety faktycznie rzadko się zdarza, żeby ktoś z takim poczuciem lojalności się zmienił. Jeśli kiedyś nie miał problemów ze zdradą, to w przyszłości też z łatwością zracjonalizuje sobie kolejną zdradę. Wystarczy np. że przez jakiś czas (dla niego za długi) będziesz mu odmawiać seksu itp.

Niestety, ale też zaczynam myśleć tak jak Ty. Mieliśmy dwa tygodnie przerwy, a ja już się martwiłam, że będzie się nudził i narobi głupot hmm

9 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-06-07 01:15:55)

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
josz napisał/a:

Zgadzam się z CatLady, jesteś w związku podwyższonego ryzyka i dobrze kombinujesz twierdząc, że on nie poniósł żadnych konsekwencji, więc jest bardzo pewny siebie.
W tych okolicznościach żart " że mam się nie martwić, bo "i tak się nie dowiem' (o zdradzie)", wcale nie brzmi jak żart.

Pollyanna123 napisał/a:

Trochę mnie to wszystko przytłacza, szczególnie, że nie jest między nami ostatnio zbyt dobrze. .

Dlaczego nie jest dobrze, skoro z drugiej strony, jak piszesz, nie masz podstaw do podejrzeń? Właściwie podstawy masz, ale czy wynikają one z jego zachowania, czy tylko z powodu prawdy jaką Ci objawił?
Faktycznie, związek bez zaufania nie ma sensu, ale jeśli chcesz zaryzykować, to, jak radzi CatLady obserwuj i bądź czujna i nie leć od razu do niego z każdą wątpliwością, czy odkryciem, przecież od niego i tak nie dowiesz się prawdy (gdyby zrobił skok w bok).

Nie jest dobrze z innych względów. To znaczy, teoretycznie się pogodziliśmy, ale jakiś niesmak i żal we mnie pozostał. Ciągle się obrażał, czułam się w tym związku lekceważona i wykorzystywana, a on winił tylko mnie za wszystkie nasze konflikty. Zdałam sobie sprawę, że to trochę moja wina, bo pozwalałam mu na zbyt wiele. Stawiałam na pierwszym miejscu jego a nie siebie. W końcu powiedziałam dość i kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę jest źle i jestem gotowa odejść, dopiero się ogarnął. Póki co jest dużo lepiej, ale to dopiero 2/3 tygodnie odkąd się pogodziliśmy, więc na razie jeszcze nie wiadomo, co będzie dalej. Jakoś się to zbyt piękne wydaje, żeby było prawdziwe.



--------------
Nie pisz, proszę, postów jeden pod drugim - łamiesz w ten sposób obowiązujące na forum zasady. Jeśli chcesz coś dopisać, użyj funkcji "edytuj".
Z góry dziękuję i pozdrawiam, Olinka

10

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Pollyanna123 napisał/a:

Nie jest dobrze z innych względów. To znaczy, teoretycznie się pogodziliśmy, ale jakiś niesmak i żal we mnie pozostał. Ciągle się obrażał, czułam się w tym związku lekceważona i wykorzystywana, a on winił tylko mnie za wszystkie nasze konflikty. Zdałam sobie sprawę, że to trochę moja wina, bo pozwalałam mu na zbyt wiele. Stawiałam na pierwszym miejscu jego a nie siebie. W końcu powiedziałam dość i kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę jest źle i jestem gotowa odejść, dopiero się ogarnął. Póki co jest dużo lepiej, ale to dopiero 2/3 tygodnie odkąd się pogodziliśmy, więc na razie jeszcze nie wiadomo, co będzie dalej. Jakoś się to zbyt piękne wydaje, żeby było prawdziwe.


Może głupio pytanie zabrzmi - jak tam z twoimi przeczuciami i intuicją u ciebie? Czy je miewałaś i czy się sprawdzały? Jeśli wczesniej miałaś dobre przeczucia, to chyba warto wziąć pod uwagę to co teraz chodzi ci po głowie.
Z kolei, jeśli, nie miewałaś nigdy dobrych przeczuć, to oczywiście możesz trwać w tym związku, jednak cały czas będziesz niepotrzebnie zbytnio uważna, z wyostrzonymi zmysłami;  plus domysły i podejrzenia. Po co się tak męczyć...

11

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
marakujka napisał/a:
Pollyanna123 napisał/a:

Nie jest dobrze z innych względów. To znaczy, teoretycznie się pogodziliśmy, ale jakiś niesmak i żal we mnie pozostał. Ciągle się obrażał, czułam się w tym związku lekceważona i wykorzystywana, a on winił tylko mnie za wszystkie nasze konflikty. Zdałam sobie sprawę, że to trochę moja wina, bo pozwalałam mu na zbyt wiele. Stawiałam na pierwszym miejscu jego a nie siebie. W końcu powiedziałam dość i kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę jest źle i jestem gotowa odejść, dopiero się ogarnął. Póki co jest dużo lepiej, ale to dopiero 2/3 tygodnie odkąd się pogodziliśmy, więc na razie jeszcze nie wiadomo, co będzie dalej. Jakoś się to zbyt piękne wydaje, żeby było prawdziwe.


Może głupio pytanie zabrzmi - jak tam z twoimi przeczuciami i intuicją u ciebie? Czy je miewałaś i czy się sprawdzały? Jeśli wczesniej miałaś dobre przeczucia, to chyba warto wziąć pod uwagę to co teraz chodzi ci po głowie.
Z kolei, jeśli, nie miewałaś nigdy dobrych przeczuć, to oczywiście możesz trwać w tym związku, jednak cały czas będziesz niepotrzebnie zbytnio uważna, z wyostrzonymi zmysłami;  plus domysły i podejrzenia. Po co się tak męczyć...

Nie wiem do końca, czy masz na myśli przeczucia i intuicje w jakichś poprzednich relacjach, czy co do niego? I o przeczucia co do zdrady czy ogólnie co do związku, faceta? Nie mam zbyt dużego "związkowego" doświadczenia, ale muszę przyznać, że nie jestem go do końca pewna. Masz rację, trochę się męczę... Myślisz, że co powinnam zrobić? Spróbować z nim porozmawiać? Nawet nie wiem, co miałabym mu powiedzieć, jeśli zdecydowałabym się to zakończyć? Zrywam z Tobą, bo boję się że mnie zdradzisz?... To brzmi śmiesznie hmm Chyba poczekam i zobaczę, jak będzie się układało między nami.

12 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-06-07 00:59:52)

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Pollyanna123 napisał/a:
marakujka napisał/a:
Pollyanna123 napisał/a:

Nie jest dobrze z innych względów. To znaczy, teoretycznie się pogodziliśmy, ale jakiś niesmak i żal we mnie pozostał. Ciągle się obrażał, czułam się w tym związku lekceważona i wykorzystywana, a on winił tylko mnie za wszystkie nasze konflikty. Zdałam sobie sprawę, że to trochę moja wina, bo pozwalałam mu na zbyt wiele. Stawiałam na pierwszym miejscu jego a nie siebie. W końcu powiedziałam dość i kiedy zdał sobie sprawę, że naprawdę jest źle i jestem gotowa odejść, dopiero się ogarnął. Póki co jest dużo lepiej, ale to dopiero 2/3 tygodnie odkąd się pogodziliśmy, więc na razie jeszcze nie wiadomo, co będzie dalej. Jakoś się to zbyt piękne wydaje, żeby było prawdziwe.


Może głupio pytanie zabrzmi - jak tam z twoimi przeczuciami i intuicją u ciebie? Czy je miewałaś i czy się sprawdzały? Jeśli wczesniej miałaś dobre przeczucia, to chyba warto wziąć pod uwagę to co teraz chodzi ci po głowie.
Z kolei, jeśli, nie miewałaś nigdy dobrych przeczuć, to oczywiście możesz trwać w tym związku, jednak cały czas będziesz niepotrzebnie zbytnio uważna, z wyostrzonymi zmysłami;  plus domysły i podejrzenia. Po co się tak męczyć...

Nie wiem do końca, czy masz na myśli przeczucia i intuicje w jakichś poprzednich relacjach, czy co do niego? I o przeczucia co do zdrady czy ogólnie co do związku, faceta? Nie mam zbyt dużego "związkowego" doświadczenia, ale muszę przyznać, że nie jestem go do końca pewna. Masz rację, trochę się męczę... Myślisz, że co powinnam zrobić? Spróbować z nim porozmawiać? Nawet nie wiem, co miałabym mu powiedzieć, jeśli zdecydowałabym się to zakończyć? Zrywam z Tobą, bo boję się że mnie zdradzisz?... To brzmi śmiesznie hmm Chyba poczekam i zobaczę, jak będzie się układało między nami.


Nienienie, o przeczucia dot. różnych sfer życia, nie tylko związkowych, choć oczywiście o jakieś przeczucia dot. innycn ludzi tez.
No bo to chyba będzie męczeniem - on już ci wyjawił swój sekrecik. Ty już o tym wiesz. Skoro już wiesz, to nie zapomnisz. Skoro nie zapomnisz, to będziesz cięgle myśleć (o, jak o tym niepełnym komplecie gumek). I tak w kółko... A co będzie za dwadzieścia lat? Wtedy też mogą być jeszcze większe powody do zmartwień - twoje coraz bardziej opadające cycki plus jego kryzys wieku średniego. Przemyśl.

A rozmawiać z nim już chyba nie ma co - bo co on nowego może ci powiedzieć. Przysiąc, że będzie wierny? No to złoży przysięgę, ale ty nadal będziesz wietrzyć jego zdradzieckie spiski. I tak w kółko.


Ah. smile A co ty się przejmujesz, jak będzie jemu wyglądać to co mu powiesz? On jakoś się nie przejmował swoimi dziewczynami, gdy je oszukiwał i zdradzał... to ty się masz nim przejmować? smile
Ale gdyby cuś, to wcale nie musisz mu mówić prawdy - że chcesz zerwać z obawy o jego niewierność. Po prostu nawijasz jakąś gadkę, ze sorry, ale nie jesteś jeszcze gotowa na związek, albo, że ktoś tam wpadł ci własnie w oko i nie chcesz tutaj lubego zwodzić (o, takie oś by go ukłuło wink za te jego zdrady).
Zrobisz jak chcesz, ale na spokojnie sobie wszystko przemyśl. Bezstresowo i z dystansem. To tylko nieposkromione prącie...
... W właśnie, co do tego prącia. Jeśli jednak zdecydowałabyś się zostać w tym związku, to lepiej byłoby dla ciebie, gdyby zrobił i pokazał ci badania na różne weneryczne "syfy". Dla twojego dobra.

Dobra, konczę w końcu ten monolog.

13

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
marakujka napisał/a:
Pollyanna123 napisał/a:
marakujka napisał/a:

Może głupio pytanie zabrzmi - jak tam z twoimi przeczuciami i intuicją u ciebie? Czy je miewałaś i czy się sprawdzały? Jeśli wczesniej miałaś dobre przeczucia, to chyba warto wziąć pod uwagę to co teraz chodzi ci po głowie.
Z kolei, jeśli, nie miewałaś nigdy dobrych przeczuć, to oczywiście możesz trwać w tym związku, jednak cały czas będziesz niepotrzebnie zbytnio uważna, z wyostrzonymi zmysłami;  plus domysły i podejrzenia. Po co się tak męczyć...

Nie wiem do końca, czy masz na myśli przeczucia i intuicje w jakichś poprzednich relacjach, czy co do niego? I o przeczucia co do zdrady czy ogólnie co do związku, faceta? Nie mam zbyt dużego "związkowego" doświadczenia, ale muszę przyznać, że nie jestem go do końca pewna. Masz rację, trochę się męczę... Myślisz, że co powinnam zrobić? Spróbować z nim porozmawiać? Nawet nie wiem, co miałabym mu powiedzieć, jeśli zdecydowałabym się to zakończyć? Zrywam z Tobą, bo boję się że mnie zdradzisz?... To brzmi śmiesznie hmm Chyba poczekam i zobaczę, jak będzie się układało między nami.


Nienienie, o przeczucia dot. różnych sfer życia, nie tylko związkowych, choć oczywiście o jakieś przeczucia dot. innycn ludzi tez.
No bo to chyba będzie męczeniem - on już ci wyjawił swój sekrecik. Ty już o tym wiesz. Skoro już wiesz, to nie zapomnisz. Skoro nie zapomnisz, to będziesz cięgle myśleć (o, jak o tym niepełnym komplecie gumek). I tak w kółko... A co będzie za dwadzieścia lat? Wtedy też mogą być jeszcze większe powody do zmartwień - twoje coraz bardziej opadające cycki plus jego kryzys wieku średniego. Przemyśl.

A rozmawiać z nim już chyba nie ma co - bo co on nowego może ci powiedzieć. Przysiąc, że będzie wierny? No to złoży przysięgę, ale ty nadal będziesz wietrzyć jego zdradzieckie spiski. I tak w kółko.


Ah. smile A co ty się przejmujesz, jak będzie jemu wyglądać to co mu powiesz? On jakoś się nie przejmował swoimi dziewczynami, gdy je oszukiwał i zdradzał... to ty się masz nim przejmować? smile
Ale gdyby cuś, to wcale nie musisz mu mówić prawdy - że chcesz zerwać z obawy o jego niewierność. Po prostu nawijasz jakąś gadkę, ze sorry, ale nie jesteś jeszcze gotowa na związek, albo, że ktoś tam wpadł ci własnie w oko i nie chcesz tutaj lubego zwodzić (o, takie oś by go ukłuło wink za te jego zdrady).
Zrobisz jak chcesz, ale na spokojnie sobie wszystko przemyśl. Bezstresowo i z dystansem. To tylko nieposkromione prącie...
... W właśnie, co do tego prącia. Jeśli jednak zdecydowałabyś się zostać w tym związku, to lepiej byłoby dla ciebie, gdyby zrobił i pokazał ci badania na różne weneryczne "syfy". Dla twojego dobra.

Dobra, konczę w końcu ten monolog.

Masz rację, nie powinnan się przejmować, tylko zrobić tak, jak będzie najlepiej dla mnie. A ja jestem niestety z tych osób, które przejmują się nadmiernie innymi, szkoda, że on nie. Rozmawiałam z nim o badaniach. Strasznie się oburzył kiedy o to poprosiłam, ale myślę ze je zrobi.
Czeka mnie trudna decyzja. Zależy mi na nim, ale chyba muszę zacząć słuchać nie serca, a rozumu.
Dziękuję smile

14

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

Związek bez zaufania to nie związek. Nawet sama przyjaźń wymaga pewnego stopnia zaufania, ale w miłości to konieczność. Mam nadzieję, że w moim mężu nie obudzi się nigdy chęć "skoku w bok", ale już 7 lat jesteśmy razem to nie podobno. Też Ci doradzam słuchać rozumu, ale serduszka nie ignoruj smile Wszystkiego dobrego!!

15

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

Osobiście uważam, że ludzie rzadko kiedy (o ile w ogóle) się nie zmieniają, ale...
Rzecz w tym, że jego "żart" był po prostu słaby. Można w ten sposób żartować, ale nie z kobietą, która chwilę temu dowiedziała się o licznych zdradach swojej drugiej połówki.
Partnerowi trzeba ufać, inaczej sama siebie nakręcasz i wpędzasz w paranoję. Sama musisz ocenić, czy gra jest warta świeczki, kiedy już w tej chwili się męczysz.

,,Zarywam z tobą, bo boję się że mnie zdradzisz" może nie jest śmieszne, ale zbyt... Pochopne? Ale ,, zrywam z tobą, bo nie potrafię ci zaufać i mnie to męczy" ma już ręce i nogi.

16

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
evalougo napisał/a:

,,Zarywam z tobą, bo boję się że mnie zdradzisz" może nie jest śmieszne, ale zbyt... Pochopne? Ale ,, zrywam z tobą, bo nie potrafię ci zaufać i mnie to męczy" ma już ręce i nogi.

Pomyślałam sobie, czy nie byłoby lepiej, aby nie uświadamiać go i nie mówić szczerze o przyczynach zerwania - skoro ten facet jest tak głupi, ze opowiada o zdradach, to niech sobie robi tak dalej - wówczas pozostałoby życzyć mu powodzenia w kolejnych związkach. big_smile

17 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-06-07 12:20:43)

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...

A ja zawsze byłam za szczerością w związku. Wiecie szczerość, miłość, zaufanie, mhmm, a życie życiem. Z poprzednim partnerem było tak, ze mieszkał u mnie, po jakimś czasie zaczęło nam się nie układać, chciałm żeby się wyprowadził, i tak sie wyprowadzał kilka miesięcy, ja cały czas mówiłam, ze nie chce z nim być, że nie chce, zeby u mnie mieszkał (mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu z moją mamą, która go uwielbiała). JAk nic już nie pomagało ( a w łóżku też było do dupy i to nie z mojej winy), powiedziałam, ze go "zdradzę" ( piszę  w "", bo jak dla mnie my w tedy nie byliśmy razem, ja po prostu nie mogłam go wykopać) a on na to to idź zdradzaj, no to poszłam, po wszystkim mu powiedziałam, że to zrobiłam. Nie uwierzył, tudzież miał to w odwłoku, potem jeszcze raz się przespałam z tym samym facetem o czym też "partnerowi" powiedziałam.  a on nadal szukał mieszkania, finalnie po 3 miesiącach spakowałam go, zadzwoniłam do jego matki, opowiedziałam o wszystkim - łącznie o sprawach łóżkowych i powiedziałam, zeby go zabrali. Ojciec porzyjechał spakował manatki i go zabrał. JEgo rodzina cały czas była po mojej stronie, cudowni ludzi.

Gdy poznałam kolejnego partnera stawiając na szczerość powiedziałam mu całą historię, on też mi opowiedział o swoich relacjach z innymi kobietami i tak naiwnie byłam przeszczęśliwa, ze żyję w końcu w szczerym związku opartym na zaufaniu i szacunku, dopóki po 6 latach nie dowiedziałam się, że mnie zdradził/ zdradzał.

Wnioski co do szczerości, zaufania i rozmów w związku wyciągnijcie sami.
A i tutaj też rodzice partnera murem stoją za mną (chociaż myślę, ze nie jest to zupełnie bezinteresowne), a jego matka okazała się przecudną kobietą, mimo, że wcześniej myślałam, ze za chiny nigdy się nie dogadamy.


Dodam jeszcze, ze nigdy mi przez myśl nie przesżło żeby tego drugiego zdradzać. Zatem wydaje mi się, że jak ktoś raz zdradził osobę x i nadal odczuwa chęć zdrady to zdradzi drugi i 3 raz, natomiast, gdy wejdzie w nowy zwiazek wcale  nie musi chcieć zdradzać i odczuwać takiej potrzeby.

Natomiast mnie w zdradzie najbardziej nie zabolała sama zdrada, kicham na nią. Zabolało mnie to, że przestałam wierzyć właśnie w takie związki oparte na uczciwości, na zaufaniu, na szczerości. To mnie boli, że nigdy już nikomu nie zaufam i nie tylko w relacjach damsko męskich, po prostu już nigdy nikomu w żadnej kwestii nie zaufam.

18

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Nirvanka87 napisał/a:

Dodam jeszcze, ze nigdy mi przez myśl nie przesżło żeby tego drugiego zdradzać. Zatem wydaje mi się, że jak ktoś raz zdradził osobę x i nadal odczuwa chęć zdrady to zdradzi drugi i 3 raz, natomiast, gdy wejdzie w nowy zwiazek wcale  nie musi chcieć zdradzać i odczuwać takiej potrzeby.

To też prawda. Ale chyba inna sytuacja jest, gdy ktoś ci mówi, że zdarzyło mu się raz zdradzić, a inna, gdy masz notorycznego zdradzacza.

Poza tym wszystkim, w twoim przypadku, Nirvanka, to chyba bardziej - może nie o zemstę - ale o ostentacyjną próbę zakomunikowania partnerowi, że chcesz, aby sobie w końcu od ciebie poszedł - więc było umotywowanie zdrady chęcią zakończenia związku. W większości związków sytuacja jest zupełnie inna, a zdrada jest chowana głęboko, bo mężczyna chce mieć i żonkę i inną kobietę do romansu.

Nirvanka87 napisał/a:

Natomiast mnie w zdradzie najbardziej nie zabolała sama zdrada, kicham na nią. Zabolało mnie to, że przestałam wierzyć właśnie w takie związki oparte na uczciwości, na zaufaniu, na szczerości. To mnie boli, że nigdy już nikomu nie zaufam i nie tylko w relacjach damsko męskich, po prostu już nigdy nikomu w żadnej kwestii nie zaufam.

Kto chce zdradzić, ten i tak zdradzi, kto nie chce - ten nie zdradzi, choćby goła baba mu na głowę weszła.

19

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
marakujka napisał/a:

Kto chce zdradzić, ten i tak zdradzi, kto nie chce - ten nie zdradzi, choćby goła baba mu na głowę weszła.

Wiem, wielokrotnie pisałam na tym forum, że jak ktoś kocha i szanuje partnera/ partnerkę to i najseksowniejsza laska w mieście może facetowi tyłkiem przed oczami kręcić, albo najseksowniejszy boski Alvaro fiutkiem kobicie przed nosem majtać, a do zdrady nie dojdzie.

Co niestety nie zmienia faktu, że ja już nikomu nigdy nie zaufam w 100%, ani w relacji przyjacielskiej, ani koleżeńskiej, ani pracowniczej, ani rodzinnej, ani w związku. Nigdy.
Przejechałam się strasznie na zaufaniu i na serio myślałam, że ten to nigdy nie oszuka, a teraz wiem, ze jak ten okłamał to "każdy" okłamie.
Nie nastawiam się na najgorsze, po prostu teraz juz wiem, że to najgorsze może nadejść i jestem na to przygotowana, to już nie będzie szok i niedowierzanie.
Niech każdy żyje jak chce, tworzy związki i relacje z innymi jak chce, ufa jeżeli chce. JA nie ufam i nie zaufam, wiem, ze moge wierzyć tylko sobie i trzymać się swoich postanowień i założeń

20

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Nirvanka87 napisał/a:

Co niestety nie zmienia faktu, że ja już nikomu nigdy nie zaufam w 100%, ani w relacji przyjacielskiej, ani koleżeńskiej, ani pracowniczej, ani rodzinnej, ani w związku. Nigdy.
Przejechałam się strasznie na zaufaniu i na serio myślałam, że ten to nigdy nie oszuka, a teraz wiem, ze jak ten okłamał to "każdy" okłamie.
Nie nastawiam się na najgorsze, po prostu teraz juz wiem, że to najgorsze może nadejść i jestem na to przygotowana, to już nie będzie szok i niedowierzanie.
Niech każdy żyje jak chce, tworzy związki i relacje z innymi jak chce, ufa jeżeli chce. JA nie ufam i nie zaufam, wiem, ze moge wierzyć tylko sobie i trzymać się swoich postanowień i założeń

Jak na moje - to jest bardzo zdrowe podejście.
Fakt, kto nie będzie chciał zrobić w konia, ten nie zrobi w konia.
Jednak takie całkowite stuprocentowe zaufanie... co to właściwie jest? I na jakiej podstawie zakładać, że na pewno ktoś jest i będzie jakiś tam. Ale z drugiej strony też nie ma sensu taki fatalizm, podejrzewanie każdego o jakieś przekręty. Jak to się mawia - co ma być, to będzie. A gdy już będzie, to się wówczas pomyśli. wink

21

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Pollyanna123 napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Niestety faktycznie rzadko się zdarza, żeby ktoś z takim poczuciem lojalności się zmienił. Jeśli kiedyś nie miał problemów ze zdradą, to w przyszłości też z łatwością zracjonalizuje sobie kolejną zdradę. Wystarczy np. że przez jakiś czas (dla niego za długi) będziesz mu odmawiać seksu itp.

Niestety, ale też zaczynam myśleć tak jak Ty. Mieliśmy dwa tygodnie przerwy, a ja już się martwiłam, że będzie się nudził i narobi głupot hmm


Jak sobie wyobrażasz związek, gdzie musisz Mu ciągle dostarczać odpowiedniej rozrywki? Ja to widzę jako drogę do rezygnacji z siebie, robienia czegoś wbrew sobie..

22

Odp: Nie ufam mojemu chłopakowi...
Nirvanka87 napisał/a:

Wiem, wielokrotnie pisałam na tym forum, że jak ktoś kocha i szanuje partnera/ partnerkę to i najseksowniejsza laska w mieście może facetowi tyłkiem przed oczami kręcić, albo najseksowniejszy boski Alvaro fiutkiem kobicie przed nosem majtać, a do zdrady nie dojdzie.

Tylko to jest mit, a nie fakt. To jak z kradzieżą - część ludzi ukradnie, bo musi, część za nic nie ukradnie, a część ukradnie jak ma okazję. Tak samo ze zdradą - jest jakiś odsetek ludzi absolutnie do zdrady niezdolnych i ludzi, którzy zawsze będą zdradzać. Ale większość "zdrajców" zdradziła, bo nadarzyła się okazja.

Posty [ 22 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Nie ufam mojemu chłopakowi...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024