Jestem w szczęśliwym związku, który za miesiąc zostanie sfinalizowany ślubem. Miesiąc temu kupiliśmy wspólne mieszkanie z 2 sypialniami, oboje mamy dobre prace, od samego początku rozmawiamy o wspólnych dzieciach - i ja i partner o nich marzymy. Z mojej strony chęć posiadania dzieci była wręcz wymogiem od partnera. Mój partner już od jakiegoś czasu wypytuje i wspomina, że chciałby już - do ślubu zostało już kilka tygodni, kombinuje, że przecież nie będzie widać, oblicza znak zodiaku itd. Widać, że strasznie się cieszy. Ja sama przez ostatnie pół roku starałam się, abyśmy byli gotowi z mieszkaniem i ślubem żeby móc założyć rodzinę jak najszybciej. Przeszliśmy nawet podstawowe badania i bierzemy suplementy diety żeby możliwie wszystko poszło gładko, od pół roku nie biorę tabletek antykoncepcyjnych, monitoruję cykle. Sama byłam promotorem tych działań a dziś jednak podjęcie de facto decyzji " to już" napawa mnie lękiem. Co miesiąc, gdy test potwierdza owulację unikam partnera. Tłumaczę, że nie dopnę się w sukienkę,że pewnie nie brał kwasu foliowego jak zalecane i inne argumenty, które wystrzeliwuję jak z karabinu na poczekaniu bez myślenia. W skrócie - kombinuję jak koń pod górkę. Nie rozumiem tego zachowania.
Czy wy też bałyście się podjąć tę decyzję ? Czy to normalna obawa przed zmianami ?