Od pewnego czasu spotykam się z pewnym facetem. Ale nie wiem, czy ta znajomość nie chyli się ku końcowi. Ostatnio uprawialiśmy seks. Wszystko było fajnie, nawet dłużej niż do tej pory i nagle ni stąd, ni zowąd, on jak proca wystrzelił do łazienki. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Czy coś go zabolało, czy zrobiłam coś źle, było nudno. Jak wrócił, zapytałam go o to. Ale stwierdził, że wszystko okej. Ale z jego strony nie doświadczyłam większego entuzjazmu. Zrobiło się bardzo dziwnie i sztywno. Jakoś tak niezręcznie. Marzyłam o momencie, kiedy wrócimy do miasta z hotelu, do którego pojechaliśmy na weekend, i będę mogła się położyć we własnym łóżku. Kiepsko mi się spało. Tym bardziej, że on coraz bardziej się rozpychał i co się troszkę przesunęłam, to on za mną. W końcu zasnęłam praktycznie na skraju łóżka, było dobrze, aż obudził mnie budzik. Ja byłam skonana i nierozmowna, on też nie za bardzo. Nawet nie miałam ochoty na jakieś czułe pożegnania, marzyłam o łóżku. Mijały kolejne dni, z jego strony zapanowała cisza. Ja uznałam, że poczekam, aż sam się odezwie. W końcu po tygodniu sama zadzwoniłam, ale był nie w sosie. To samo na drugi, trzeci i czwarty dzień. W sobotę się trochę uspokoił, bo poprosiłam go o pomoc w wyborze sukienki. Wtedy się otworzył i był miły. Wczoraj przyniosłam mu w prezencie książkę, którą chciał przeczytać, to coś odburknął, że teraz nie ma czasu na czytanie. Wyjaśniłam mu, że może sobie poczytać, kiedy indziej, gdy znajdzie czas i ochotę.
Nie rozumiem, o co mu chodzi. Podczas tego weekendu za miastem było super. Bardzo się starał, robił mi miłe niespodzianki, powtarzał, że mnie kocha. Byłam szczęśliwa. Byliśmy na siebie napaleni, wszystko szło dobrze, aż on wystrzelił jak z procy. Potem wrócił nie w sosie. I taki stan niezadowolenia trwa już blisko dwa tygodnie.
Aby była jasność, nie jest zła o tamtą noc. Cóż, różne rzeczy się zdarzają. Mógł poczuć, że ma dość, jest zmęczony. Mógł poczuć, że i tak nie dojdzie i zechciał się położyć. Mogło mu się chcieć siku. No cokolwiek. To nie jest problem. Tak samo jego rozpychanie w nocy, śpi i nie kontroluje. Martwi mnie jego zmiana zachowania. Co nagle poczuł, że do siebie nie pasujemy?